[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Micheleodwróciła wzrok.- Czy myślisz, że Doug popełnił samobójstwo, bo wiedział, że nigdynie będzie mógł z tobą być?- To możliwe.- Nie łudz się, nie było tak.Wyraz jej twarzy powiedział mi, że tym jednym zdaniem zdjąłem ciężar z jejserca.- Gdyby tak było, zostawiłby choć list pożegnalny.Chciałby, żebyś wiedziała, żemasz go na sumieniu.- Dostał, co chciał, jeśli tego pragnął.- Nie przesadzaj - powiedziałem tak delikatnie, jak tylko mogłem.Nie chciałemjej zranić, ale z drugiej strony widziałem w życiu tyle smutku i gniewu, że byłem wstanie powiedzieć, iż jej uczucia nie szły w tym kierunku.Michele była zaskoczona, alenie załamana.Chciała coś powiedzieć, ale zamilkła.Przez chwilę zastanawiała się nad czymś,a potem dodała:- Przyjmuję do wiadomości to, co powiedziałeś.Zawsze to lepszy punktwidzenia, niż inny.- Zwietnie.- Na czym w takim razie stanęliśmy?- Czy słyszałaś kiedykolwiek o firmie Grayton Technical Laboratories?- Nie - odparła, kręcąc głową.Tylko ogromnym wysiłkiem woli zdołałem ukryć zawód i niezadowolenie.- Czy płaciłaś Dougowi za jego poszukiwania?- Nie.Nigdy by nie przyjął ode mnie pieniędzy.- W takim razie sporo się wyjaśniło.- Nie rozumiem.- Doug zebrał ogromną ilość informacji na temat Grayton TechnicalLaboratories.Wydaje mi się, że konkurencyjna firma wynajęła Douga, aby ichszpiegował.Najprawdopodobniej było to bardzo nielegalne przedsięwzięcie, więcpewnie niezle go opłacali.- Doug? Szpiegował?- Wydaje mi się, że zle go oceniliśmy.Nie był taką ofermą życiową, za jaką gobraliśmy.Co więcej, był świetnym hakerem, który cieszył się renomą wkomputerowym podziemiu.- Myślałam, że jest zwykłym amatorem - odparła Michele, kręcąc w zdumieniugłową.- Wyobrażałam sobie, że jest nieszkodliwym fascynatem, jak te dzieciaki, którerozmawiają przez Internet całymi nocami.- Te dzieciaki, jak je nazywasz, potrafią wyrządzić spore szkody.Faktempozostaje, że Doug był niesamowicie utalentowany.Z mojego doświadczenia mogę cipowiedzieć, że każdy obdarzony wybitnymi zdolnościami człowiek trafi w końcu tam,gdzie zostaną one sowicie wynagrodzone.Dla pewnych ludzi umiejętności Dougamogłyby być warte miliony dolarów.- Jak się tego dowiedziałeś?- Przez przypadek - odpowiedziałem.- Znam kogoś z tego światka i jak sięokazało, ów młodzieniec świetnie wiedział, kim był Doug.- Zamilkłem na chwilę,ważąc w myślach pewne bardzo ważne pytanie.- Posłuchaj.W zasadzie twój mążmoże być potencjalnym zleceniodawcą Douga.Horizn i Grayton to ta sama branża.- Charles? - Michele była całkowicie zbita z tropu.- Nie, on nic nie wie o Dougu.- Jesteś absolutnie pewna?- Tak bardzo, jak to tylko możliwe.- Westchnęła ciężko, a ja zdałem sobiesprawę, że musi być niezwykle zmęczona.- Jutro wyjeżdżam z miasta.Dlategomiałam dzisiaj próbę, jutro śpiewam w St.Louis.- Na jak długo wyjeżdżasz?- To niewielkie tournee, w zasadzie jednorazowy występ.Będziemy grać LaBohemę".- Opera?- Nie, występ na festiwalu.Nie ma przymusu ubierania się we fraki, pewnieczęść ludzi przyjdzie w krótkich spodenkach.Scena na rusztowaniach i dekoracjezmieniane w biegu.Kompletny chaos.- Nagle na twarzy Michele pojawił się błyskradości.- Mam pomysł.Poleć ze mną.Nienawidzę samotnych podróży.- Nie mówisz chyba poważnie.- Oczywiście, że tak.To tylko kilka godzin i będziemy z powrotem.Zrobisz todla mnie?Nie powinienem, w zasadzie nie mam powodów.- Wiesz, nawet bilety last minute są poza moim zasięgiem finansowym.- Nie bądz śmieszny.Lecę prywatnym odrzutowcem Horizn.- Jezu Chryste.- Będziemy mogli porozmawiać o Dougu.- Dougu?- Tak.Może wreszcie się zaprzyjaznimy? - Zamilkła na sekundę, a potemdodała bardzo osobistym tonem.- Potrzebuję kogoś takiego, Jack.Nie wiem, czyzdajesz sobie sprawę, jak to jest, kiedy nie można z nikim szczerze porozmawiać.Obróciłem głowę i wyjrzałem przez okno, próbując znalezć jakiś szczegół wokolicy, który nie miałby nic wspólnego z jej idealną brązową skórą.- Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł.- No dalej, Jack.Nie opieraj się.Będę śpiewała arię tak piękną, że siępopłaczesz.- To ostatnia rzecz, jakiej potrzebuję - odparłem, ale ledwie wypowiedziałem tesłowa, zdałem sobie sprawę, że popełniłem straszliwy błąd.Boże, pomóż mi, pomyślałem.Teraz będzie chciała wszystkiego się dowiedzieći nie spocznie, dopóki nie opowiem jej o Violetcie.Wtedy rozgryzie mnie i będzie wstanie owinąć wokół palca.- Wiedziałam, że coś się za tym wszystkim kryje - powiedziała Michele.Spoglądała mi prosto w oczy, a ja czułem, że za chwilę padną pytania, których sięobawiałem.Ku mojemu zaskoczeniu Michele milczała.- Nieważne - powiedziała nagle.- Prędzej czy pózniej wszystko sprowadza siędo jednego.Spojrzałem zdziwiony na nią:- Do czego?- L amore non prevale sempre.Miłość nie zawsze trwa.- Uśmiechnęła się domnie ciepło.- Pomyśl o jutrze.Chciałabym, żebyś ze mną pojechał.Spędzimy miłoczas i.zaprzyjaznimy się.Popołudniowe korki w Atlancie sprawiają wrażenie konspiracji przeciwkoprawu swobodnego przemieszczania.Z doświadczenia wiedziałem, że nie było sensupchać się do domu, nie zajechałbym do niego przed wieczorem.Okolice uniwersytetusłyną z tanich, ale za to ciekawych knajp, w których można niedrogo i smacznie zjeść.Postanowiłem więc, że wyskoczę na wcześniejszy obiad.Nabierałem właśnie trzeciąłyżkę zupy, kiedy zadzwonił mój telefon komórkowy.Po numerze zorientowałem się,że to Sammy.Rzeczywiście, zadzwonił, żeby mi powiedzieć, iż Odom wcześniejskończył urzędowanie i wybiera się do The Refactory".Dzięki temu, że wcześniejpracował w knajpie jako kelner, barman lał mu niezłe alkohole po cenach zwykłegosikacza.Jeżeli człowiek pije tak jak Sammy, taka różnica w cenie zaczyna się robićznaczącą ulgą dla portfela.Kiedy skończyłem obiad i dojechałem na miejsce, Sammywypił już parę kolejek.Idealna noc według Sammy ego to taka, kiedy wyczerpuje swójkredyt w barze w momencie ostatecznego spłynięcia pod stół.Choć pora była jeszczewczesna, to zapowiadało się, że dziś Sammy zrealizuje swoje marzenia o perfekcyjnymwieczorze.- Zabrał ją do Nikolia Roof" - powiedział bez ogródek.- Kto zabrał kogo? - spytałem, zajmując krzesło naprzeciwko.- On - syknął zajadle Sammy.- Do Nikolii"!- To ta droga restauracja na dachu Hiltona?- Na litość boską, Jack! Jest tylko jedna restauracja Nikolia" w mieście.I on jątam właśnie zabrał!Nagle doznałem olśnienia.Sammy mówił o Blu i Stephensie.- Jasna cholera! Skąd o tym wiesz?- Jeden znajomy był mi winien przysługę - odparł Sammy.- Miał wtedy zmianę.- Czy ty aby nie przesadzasz, Sammy?- Aby odpowiednio się zemścić, należy poznać wroga - odparł, wpatrując się wszklankę z mordem w oczach.- Rozumiem, ale śledzenie gościa.Zamilkłem, zastanawiając się, czy niepopełniłem straszliwego błędu, mówiąc Sammy emu o zamiarach Stephensa co doBlu.Tak, czy owak, było za pózno.- Słuchaj.To dosyć popularny lokal.Może ktośzobaczył ich razem i doniesie jego narzeczonej? Ona się wkurzy i gość podkuli ogon, awtedy.- Nic z tego.Popytałem się trochę i wiem, że Stephens ma prywatną salę doswojej dyspozycji.Kumpluje się z Nikolią, czy coś w tym rodzaju.- No tak.Wiesz, w zasadzie gość nie jest żonaty, więc może robić, co mu siępodoba.- Równie dobrze ktoś mu może skuć mordę.- Sammy, błagam cię, nie przyprawiaj mnie o zawał.Opanuj się i myśllogicznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Micheleodwróciła wzrok.- Czy myślisz, że Doug popełnił samobójstwo, bo wiedział, że nigdynie będzie mógł z tobą być?- To możliwe.- Nie łudz się, nie było tak.Wyraz jej twarzy powiedział mi, że tym jednym zdaniem zdjąłem ciężar z jejserca.- Gdyby tak było, zostawiłby choć list pożegnalny.Chciałby, żebyś wiedziała, żemasz go na sumieniu.- Dostał, co chciał, jeśli tego pragnął.- Nie przesadzaj - powiedziałem tak delikatnie, jak tylko mogłem.Nie chciałemjej zranić, ale z drugiej strony widziałem w życiu tyle smutku i gniewu, że byłem wstanie powiedzieć, iż jej uczucia nie szły w tym kierunku.Michele była zaskoczona, alenie załamana.Chciała coś powiedzieć, ale zamilkła.Przez chwilę zastanawiała się nad czymś,a potem dodała:- Przyjmuję do wiadomości to, co powiedziałeś.Zawsze to lepszy punktwidzenia, niż inny.- Zwietnie.- Na czym w takim razie stanęliśmy?- Czy słyszałaś kiedykolwiek o firmie Grayton Technical Laboratories?- Nie - odparła, kręcąc głową.Tylko ogromnym wysiłkiem woli zdołałem ukryć zawód i niezadowolenie.- Czy płaciłaś Dougowi za jego poszukiwania?- Nie.Nigdy by nie przyjął ode mnie pieniędzy.- W takim razie sporo się wyjaśniło.- Nie rozumiem.- Doug zebrał ogromną ilość informacji na temat Grayton TechnicalLaboratories.Wydaje mi się, że konkurencyjna firma wynajęła Douga, aby ichszpiegował.Najprawdopodobniej było to bardzo nielegalne przedsięwzięcie, więcpewnie niezle go opłacali.- Doug? Szpiegował?- Wydaje mi się, że zle go oceniliśmy.Nie był taką ofermą życiową, za jaką gobraliśmy.Co więcej, był świetnym hakerem, który cieszył się renomą wkomputerowym podziemiu.- Myślałam, że jest zwykłym amatorem - odparła Michele, kręcąc w zdumieniugłową.- Wyobrażałam sobie, że jest nieszkodliwym fascynatem, jak te dzieciaki, którerozmawiają przez Internet całymi nocami.- Te dzieciaki, jak je nazywasz, potrafią wyrządzić spore szkody.Faktempozostaje, że Doug był niesamowicie utalentowany.Z mojego doświadczenia mogę cipowiedzieć, że każdy obdarzony wybitnymi zdolnościami człowiek trafi w końcu tam,gdzie zostaną one sowicie wynagrodzone.Dla pewnych ludzi umiejętności Dougamogłyby być warte miliony dolarów.- Jak się tego dowiedziałeś?- Przez przypadek - odpowiedziałem.- Znam kogoś z tego światka i jak sięokazało, ów młodzieniec świetnie wiedział, kim był Doug.- Zamilkłem na chwilę,ważąc w myślach pewne bardzo ważne pytanie.- Posłuchaj.W zasadzie twój mążmoże być potencjalnym zleceniodawcą Douga.Horizn i Grayton to ta sama branża.- Charles? - Michele była całkowicie zbita z tropu.- Nie, on nic nie wie o Dougu.- Jesteś absolutnie pewna?- Tak bardzo, jak to tylko możliwe.- Westchnęła ciężko, a ja zdałem sobiesprawę, że musi być niezwykle zmęczona.- Jutro wyjeżdżam z miasta.Dlategomiałam dzisiaj próbę, jutro śpiewam w St.Louis.- Na jak długo wyjeżdżasz?- To niewielkie tournee, w zasadzie jednorazowy występ.Będziemy grać LaBohemę".- Opera?- Nie, występ na festiwalu.Nie ma przymusu ubierania się we fraki, pewnieczęść ludzi przyjdzie w krótkich spodenkach.Scena na rusztowaniach i dekoracjezmieniane w biegu.Kompletny chaos.- Nagle na twarzy Michele pojawił się błyskradości.- Mam pomysł.Poleć ze mną.Nienawidzę samotnych podróży.- Nie mówisz chyba poważnie.- Oczywiście, że tak.To tylko kilka godzin i będziemy z powrotem.Zrobisz todla mnie?Nie powinienem, w zasadzie nie mam powodów.- Wiesz, nawet bilety last minute są poza moim zasięgiem finansowym.- Nie bądz śmieszny.Lecę prywatnym odrzutowcem Horizn.- Jezu Chryste.- Będziemy mogli porozmawiać o Dougu.- Dougu?- Tak.Może wreszcie się zaprzyjaznimy? - Zamilkła na sekundę, a potemdodała bardzo osobistym tonem.- Potrzebuję kogoś takiego, Jack.Nie wiem, czyzdajesz sobie sprawę, jak to jest, kiedy nie można z nikim szczerze porozmawiać.Obróciłem głowę i wyjrzałem przez okno, próbując znalezć jakiś szczegół wokolicy, który nie miałby nic wspólnego z jej idealną brązową skórą.- Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł.- No dalej, Jack.Nie opieraj się.Będę śpiewała arię tak piękną, że siępopłaczesz.- To ostatnia rzecz, jakiej potrzebuję - odparłem, ale ledwie wypowiedziałem tesłowa, zdałem sobie sprawę, że popełniłem straszliwy błąd.Boże, pomóż mi, pomyślałem.Teraz będzie chciała wszystkiego się dowiedzieći nie spocznie, dopóki nie opowiem jej o Violetcie.Wtedy rozgryzie mnie i będzie wstanie owinąć wokół palca.- Wiedziałam, że coś się za tym wszystkim kryje - powiedziała Michele.Spoglądała mi prosto w oczy, a ja czułem, że za chwilę padną pytania, których sięobawiałem.Ku mojemu zaskoczeniu Michele milczała.- Nieważne - powiedziała nagle.- Prędzej czy pózniej wszystko sprowadza siędo jednego.Spojrzałem zdziwiony na nią:- Do czego?- L amore non prevale sempre.Miłość nie zawsze trwa.- Uśmiechnęła się domnie ciepło.- Pomyśl o jutrze.Chciałabym, żebyś ze mną pojechał.Spędzimy miłoczas i.zaprzyjaznimy się.Popołudniowe korki w Atlancie sprawiają wrażenie konspiracji przeciwkoprawu swobodnego przemieszczania.Z doświadczenia wiedziałem, że nie było sensupchać się do domu, nie zajechałbym do niego przed wieczorem.Okolice uniwersytetusłyną z tanich, ale za to ciekawych knajp, w których można niedrogo i smacznie zjeść.Postanowiłem więc, że wyskoczę na wcześniejszy obiad.Nabierałem właśnie trzeciąłyżkę zupy, kiedy zadzwonił mój telefon komórkowy.Po numerze zorientowałem się,że to Sammy.Rzeczywiście, zadzwonił, żeby mi powiedzieć, iż Odom wcześniejskończył urzędowanie i wybiera się do The Refactory".Dzięki temu, że wcześniejpracował w knajpie jako kelner, barman lał mu niezłe alkohole po cenach zwykłegosikacza.Jeżeli człowiek pije tak jak Sammy, taka różnica w cenie zaczyna się robićznaczącą ulgą dla portfela.Kiedy skończyłem obiad i dojechałem na miejsce, Sammywypił już parę kolejek.Idealna noc według Sammy ego to taka, kiedy wyczerpuje swójkredyt w barze w momencie ostatecznego spłynięcia pod stół.Choć pora była jeszczewczesna, to zapowiadało się, że dziś Sammy zrealizuje swoje marzenia o perfekcyjnymwieczorze.- Zabrał ją do Nikolia Roof" - powiedział bez ogródek.- Kto zabrał kogo? - spytałem, zajmując krzesło naprzeciwko.- On - syknął zajadle Sammy.- Do Nikolii"!- To ta droga restauracja na dachu Hiltona?- Na litość boską, Jack! Jest tylko jedna restauracja Nikolia" w mieście.I on jątam właśnie zabrał!Nagle doznałem olśnienia.Sammy mówił o Blu i Stephensie.- Jasna cholera! Skąd o tym wiesz?- Jeden znajomy był mi winien przysługę - odparł Sammy.- Miał wtedy zmianę.- Czy ty aby nie przesadzasz, Sammy?- Aby odpowiednio się zemścić, należy poznać wroga - odparł, wpatrując się wszklankę z mordem w oczach.- Rozumiem, ale śledzenie gościa.Zamilkłem, zastanawiając się, czy niepopełniłem straszliwego błędu, mówiąc Sammy emu o zamiarach Stephensa co doBlu.Tak, czy owak, było za pózno.- Słuchaj.To dosyć popularny lokal.Może ktośzobaczył ich razem i doniesie jego narzeczonej? Ona się wkurzy i gość podkuli ogon, awtedy.- Nic z tego.Popytałem się trochę i wiem, że Stephens ma prywatną salę doswojej dyspozycji.Kumpluje się z Nikolią, czy coś w tym rodzaju.- No tak.Wiesz, w zasadzie gość nie jest żonaty, więc może robić, co mu siępodoba.- Równie dobrze ktoś mu może skuć mordę.- Sammy, błagam cię, nie przyprawiaj mnie o zawał.Opanuj się i myśllogicznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]