[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spotykali się codziennie.Najpierw był obiad, potem herbata irozmowy, po których Jerzy wygłaszał patetycznie: A teraz idziesz do domu.Aż któregośdnia powiedział: Musimy od siebie odpocząć.Uznał, że dalej da sobie już radę sama, beznich.- Zrobił to tak, żeby za bardzo nie bolało - wspomina Zofia Kucówna.- Wtedy dopierozrozumiałam, jak wiele obaj dla mnie zrobili.Więzi, które wtedy powstały, istniały do końca,choć nie miały już tak opiekuńczego charakteru.W połowie lat dziewięćdziesiątych zaczęto organizować w Radziejowicach najpierwLetnie Miesiące Muzyki, a pózniej Letnie Spotkania ze Sztuką Dzwięk, Słowo, Barwa, ,pomyślane jako koncerty połączone z wystawami malarstwa.Waldorff zgodził się być ichgospodarzem, pod warunkiem że zostaną uzupełnione o słowo mówione, poezję i prozę. Mnie chodziło o zrobienie z tutejszego pałacu wzorowego ośrodka lansowania sztukipolskiej na zewnątrz, takiego bijącego blaskiem i ciepłem ogniska polskiej sztuki - mówił.Udało się.W Radziejowicach występowali: Halina Czerny-Stefańska i Janusz Olejniczak,Zofia Kucówna i Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Ignacy Gogolewski i Olgierd Aukaszewicz.- Na początku nie chciał prowadzić tych spotkań - wspomina Jerzy Kisielewski.-Buntował się: Przecież ja tu przyjechałem, żeby pisać, niech się odczepią ode mnie.Jęczał,narzekał, potem mówił: Pójdę tam najwyżej na pół godziny i zaraz wracam.Szedł do salikoncertowej, tam witano go brawami na stojąco i.zostawał do końca.Kiedy prawie nie mógłjuż chodzić, właśnie to trzymało go przy życiu.Pewność, że kiedy tylko pojawi się w jakimśpublicznym miejscu, zawsze spotka się z aplauzem i sympatią ludzi.Mówił o Radziejowicach jak o ukochanym miłością największą utraconymRękawczynie.Uważał, że to dar, którym Bóg chciał zrekompensować mu tamtą stratę. Wsamych zaś Radziejowicach twierdzą, że to Bóg obdarował ich Waldorffem - pisał KrzysztofPtaszyński.- Jeśli więc nawet Boga nie ma, to są pewne oznaki boskiego wpływu na życie ludzi -przekonywał w wywiadzie.- A już na pewno na życie Jerzego Waldorffa.Zostałem właścicielem potwora.Puzona znała cała Polska.Jamnik Jerzego Waldorffa występował w telewizji, szczekałw radiu, jego zdjęcia ukazywały się w gazetach, a nawet na okładkach książek.Puzon miałutrwalone poglądy na życie i muzykę, którymi dzielił się ze swoim właścicielem, a następnieon przekazywał je ludziom.Bo Puzon wiedział znacznie więcej i lepiej niż ludziewymądrzający się nawet w telewizji, .gdyby Puzon nie wiedział, kto napisał muzykę doPietruszki, to wygnałbym go z domu - napisał Waldorff, usłyszawszy, że uczestnikteleturnieju nie wie, że to dzieło Igora Strawińskiego.Puzon był elementem utrwalonego w mediach wizerunku Waldorffa.Bardziej niż jegopoprzednik, srebrno-czarny spaniel Afi, który towarzyszył pisarzowi co najmniej równiedługo, bo od czasów Przekroju , ale w epoce przedtelewizyjnej o popularność było trudniej,.przez cały psi żywot był, będąc kłapouchym aniołem, niezdolnym zrobić nic złego nawetmusze - wspominał go Waldorff.Afi stał się częścią historii Przekroju , gdy razem z psem Mariana Eilego -foksterierem Fafikiem, zaczął uczestniczyć w redakcyjnym, i nie tylko, życiu towarzyskim.Obaj właściciele doszli bowiem do wniosku, że ich pupile znakomicie poradzą sobie nawet wnajbardziej eleganckich krakowskich lokalach.Zaczęli od kawiarni Noworolskiego wSukiennicach, gdzie pieski dostały po ciastku i wszystko wypadło po myśli Eilego iWaldorffa.Ale wieczorem, w Gospodzie Aktorów , już tak dobrze nie było.Psy byłyspokojne dość długo, ale kiedy na parkiet wyszła tancerka, by zaprezentować się gościom wtańcu artystycznym, oba wypadły na środek sceny i szczekając, przegoniły artystkę. Marianmusiał szorować do garderoby z kwiatami i tancerkę przepraszać - wspominał Waldorff.Gdy Afi, osiągnąwszy wiek sędziwy, odszedł, Waldorff postanowił, że następcaspaniela będzie zupełnie inny.Nie tylko wyglądem, ale i charakterem.Spośród stadka małychjamniczków, które znalazł pod wskazanym przez Związek Kynologiczny adresem, wybrałnajbardziej bojowego, który na widok obcego człowieka oderwał się od sutka matki, warcząc,podbiegł do Waldorffa i ugryzł go w czubek buta. Zostałem właścicielem potwora, postrachu okolicy, tyrana w domu, satrapy, którytraktuje kota i mnie jak służących, kontroluje, co jem, a jeśli to lubi, zostawia mi resztki -opisywał swego nowego psa.Imię najsławniejszemu obok przekrojowego Fafika - a potem jeszcze tylko Szarika zserialu o czterech czołgistach - psu Polski, wymyśliła Natalia Gałczyńska.Jesteś muzykiem,powiedziała, więc twój pies powinien mieć muzyczne imię.Na przykład Puzon.W ten sposóbpostrach okolicy i domowy tyran został Puzonem.Waldorff pisał o Puzonie tak, jak tylko potrafi pisać człowiek głęboko w swoimzwierzęciu zakochany, .choć krótkie posiada łapy, biega na nich ogromnie szybko, gdyżjest polskim jamnikiem, więc z logiką nie ma nic wspólnego , .w nocy nie pozwala miprzewrócić się z boku na bok i zaraz warczy, ale sam przerywa kilka razy sen, żeby dlazdrowia zrobić mały spacerek po mnie!. Puzon liże mi nos.Ma język przyjemniechropowaty i ciepły, ale szczerzy zęby.Jezus, Maria! %7łeby mi nie odgryzł nosa..Czytelnikom mogło się wydawać, że Puzon jest psem wyjątkowo, nawet jak najamnika, długowiecznym.Pojawił się w domu Waldorffa pod koniec lat pięćdziesiątych(prawie natychmiast zadebiutował w roli bohatera felietonów na łamach Zwiata ), atowarzyszył mu jeszcze w latach osiemdziesiątych.Musiałby więc żyć z górą ćwierć wieku.Tak jednak nie było.Po prostu Puzony były dwa, pierwszego zastąpił w mieszkaniu przy aleiPrzyjaciół kolejny szczeniak.Dzięki temu Waldorff mógł przez wiele lat kończyć felietonyfrazą dość zbliżoną: Na tym koniec.Ulżyłem sobie ogromnie.Puzon, chodz! Idziemy naspacer..Albo O wciórności, Puzon wyje! Lecę szukać mu żony..Puzon tak bardzo zrósł się z publicznym wizerunkiem Waldorffa, że kiedy przedkoncertem grupy Niebiesko-Czarni miał przemówić do czterech tysięcy rozwrzeszczanychnastolatków, dziękując za wkład ich idoli w wykupienie Atmy, nagle cała Sala Kongresowazaczęła skandować: Gdzie jest Puzon?!.Poświęcił swoim jamnikom nowelkę Bracia mniejsi, którą umieścił w kilku zbiorachopowiadań.Opowiadanie będące wyrazem takiej miłości, którą potrafią zrozumieć jeszczetylko inni posiadacze psów.Pełnej bezgranicznej akceptacji, porozumienia i gotowościpoddawania się najbardziej nawet szalonym psim karesom.Ale kiedy fragment, w którym Waldorff nazwał Puzona człowieczkiem , ukazał sięw podręczniku do klasy V szkoły podstawowej, rozgorzał spór, czy aby nie przesadził i czyna pewno można traktować psa jak człowieka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Spotykali się codziennie.Najpierw był obiad, potem herbata irozmowy, po których Jerzy wygłaszał patetycznie: A teraz idziesz do domu.Aż któregośdnia powiedział: Musimy od siebie odpocząć.Uznał, że dalej da sobie już radę sama, beznich.- Zrobił to tak, żeby za bardzo nie bolało - wspomina Zofia Kucówna.- Wtedy dopierozrozumiałam, jak wiele obaj dla mnie zrobili.Więzi, które wtedy powstały, istniały do końca,choć nie miały już tak opiekuńczego charakteru.W połowie lat dziewięćdziesiątych zaczęto organizować w Radziejowicach najpierwLetnie Miesiące Muzyki, a pózniej Letnie Spotkania ze Sztuką Dzwięk, Słowo, Barwa, ,pomyślane jako koncerty połączone z wystawami malarstwa.Waldorff zgodził się być ichgospodarzem, pod warunkiem że zostaną uzupełnione o słowo mówione, poezję i prozę. Mnie chodziło o zrobienie z tutejszego pałacu wzorowego ośrodka lansowania sztukipolskiej na zewnątrz, takiego bijącego blaskiem i ciepłem ogniska polskiej sztuki - mówił.Udało się.W Radziejowicach występowali: Halina Czerny-Stefańska i Janusz Olejniczak,Zofia Kucówna i Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Ignacy Gogolewski i Olgierd Aukaszewicz.- Na początku nie chciał prowadzić tych spotkań - wspomina Jerzy Kisielewski.-Buntował się: Przecież ja tu przyjechałem, żeby pisać, niech się odczepią ode mnie.Jęczał,narzekał, potem mówił: Pójdę tam najwyżej na pół godziny i zaraz wracam.Szedł do salikoncertowej, tam witano go brawami na stojąco i.zostawał do końca.Kiedy prawie nie mógłjuż chodzić, właśnie to trzymało go przy życiu.Pewność, że kiedy tylko pojawi się w jakimśpublicznym miejscu, zawsze spotka się z aplauzem i sympatią ludzi.Mówił o Radziejowicach jak o ukochanym miłością największą utraconymRękawczynie.Uważał, że to dar, którym Bóg chciał zrekompensować mu tamtą stratę. Wsamych zaś Radziejowicach twierdzą, że to Bóg obdarował ich Waldorffem - pisał KrzysztofPtaszyński.- Jeśli więc nawet Boga nie ma, to są pewne oznaki boskiego wpływu na życie ludzi -przekonywał w wywiadzie.- A już na pewno na życie Jerzego Waldorffa.Zostałem właścicielem potwora.Puzona znała cała Polska.Jamnik Jerzego Waldorffa występował w telewizji, szczekałw radiu, jego zdjęcia ukazywały się w gazetach, a nawet na okładkach książek.Puzon miałutrwalone poglądy na życie i muzykę, którymi dzielił się ze swoim właścicielem, a następnieon przekazywał je ludziom.Bo Puzon wiedział znacznie więcej i lepiej niż ludziewymądrzający się nawet w telewizji, .gdyby Puzon nie wiedział, kto napisał muzykę doPietruszki, to wygnałbym go z domu - napisał Waldorff, usłyszawszy, że uczestnikteleturnieju nie wie, że to dzieło Igora Strawińskiego.Puzon był elementem utrwalonego w mediach wizerunku Waldorffa.Bardziej niż jegopoprzednik, srebrno-czarny spaniel Afi, który towarzyszył pisarzowi co najmniej równiedługo, bo od czasów Przekroju , ale w epoce przedtelewizyjnej o popularność było trudniej,.przez cały psi żywot był, będąc kłapouchym aniołem, niezdolnym zrobić nic złego nawetmusze - wspominał go Waldorff.Afi stał się częścią historii Przekroju , gdy razem z psem Mariana Eilego -foksterierem Fafikiem, zaczął uczestniczyć w redakcyjnym, i nie tylko, życiu towarzyskim.Obaj właściciele doszli bowiem do wniosku, że ich pupile znakomicie poradzą sobie nawet wnajbardziej eleganckich krakowskich lokalach.Zaczęli od kawiarni Noworolskiego wSukiennicach, gdzie pieski dostały po ciastku i wszystko wypadło po myśli Eilego iWaldorffa.Ale wieczorem, w Gospodzie Aktorów , już tak dobrze nie było.Psy byłyspokojne dość długo, ale kiedy na parkiet wyszła tancerka, by zaprezentować się gościom wtańcu artystycznym, oba wypadły na środek sceny i szczekając, przegoniły artystkę. Marianmusiał szorować do garderoby z kwiatami i tancerkę przepraszać - wspominał Waldorff.Gdy Afi, osiągnąwszy wiek sędziwy, odszedł, Waldorff postanowił, że następcaspaniela będzie zupełnie inny.Nie tylko wyglądem, ale i charakterem.Spośród stadka małychjamniczków, które znalazł pod wskazanym przez Związek Kynologiczny adresem, wybrałnajbardziej bojowego, który na widok obcego człowieka oderwał się od sutka matki, warcząc,podbiegł do Waldorffa i ugryzł go w czubek buta. Zostałem właścicielem potwora, postrachu okolicy, tyrana w domu, satrapy, którytraktuje kota i mnie jak służących, kontroluje, co jem, a jeśli to lubi, zostawia mi resztki -opisywał swego nowego psa.Imię najsławniejszemu obok przekrojowego Fafika - a potem jeszcze tylko Szarika zserialu o czterech czołgistach - psu Polski, wymyśliła Natalia Gałczyńska.Jesteś muzykiem,powiedziała, więc twój pies powinien mieć muzyczne imię.Na przykład Puzon.W ten sposóbpostrach okolicy i domowy tyran został Puzonem.Waldorff pisał o Puzonie tak, jak tylko potrafi pisać człowiek głęboko w swoimzwierzęciu zakochany, .choć krótkie posiada łapy, biega na nich ogromnie szybko, gdyżjest polskim jamnikiem, więc z logiką nie ma nic wspólnego , .w nocy nie pozwala miprzewrócić się z boku na bok i zaraz warczy, ale sam przerywa kilka razy sen, żeby dlazdrowia zrobić mały spacerek po mnie!. Puzon liże mi nos.Ma język przyjemniechropowaty i ciepły, ale szczerzy zęby.Jezus, Maria! %7łeby mi nie odgryzł nosa..Czytelnikom mogło się wydawać, że Puzon jest psem wyjątkowo, nawet jak najamnika, długowiecznym.Pojawił się w domu Waldorffa pod koniec lat pięćdziesiątych(prawie natychmiast zadebiutował w roli bohatera felietonów na łamach Zwiata ), atowarzyszył mu jeszcze w latach osiemdziesiątych.Musiałby więc żyć z górą ćwierć wieku.Tak jednak nie było.Po prostu Puzony były dwa, pierwszego zastąpił w mieszkaniu przy aleiPrzyjaciół kolejny szczeniak.Dzięki temu Waldorff mógł przez wiele lat kończyć felietonyfrazą dość zbliżoną: Na tym koniec.Ulżyłem sobie ogromnie.Puzon, chodz! Idziemy naspacer..Albo O wciórności, Puzon wyje! Lecę szukać mu żony..Puzon tak bardzo zrósł się z publicznym wizerunkiem Waldorffa, że kiedy przedkoncertem grupy Niebiesko-Czarni miał przemówić do czterech tysięcy rozwrzeszczanychnastolatków, dziękując za wkład ich idoli w wykupienie Atmy, nagle cała Sala Kongresowazaczęła skandować: Gdzie jest Puzon?!.Poświęcił swoim jamnikom nowelkę Bracia mniejsi, którą umieścił w kilku zbiorachopowiadań.Opowiadanie będące wyrazem takiej miłości, którą potrafią zrozumieć jeszczetylko inni posiadacze psów.Pełnej bezgranicznej akceptacji, porozumienia i gotowościpoddawania się najbardziej nawet szalonym psim karesom.Ale kiedy fragment, w którym Waldorff nazwał Puzona człowieczkiem , ukazał sięw podręczniku do klasy V szkoły podstawowej, rozgorzał spór, czy aby nie przesadził i czyna pewno można traktować psa jak człowieka [ Pobierz całość w formacie PDF ]