[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo że Brytyjczycy znają temaszyny od czasów Stevensona.Po części na zachowanie Japończyków wpływa fakt, że są shinto-istami.Religia shintoistyczna to mieszanina przesądów, życzliwości,uprzejmości, cierpliwości i złotej zasady św.Aukasza, ale odwróco-nej.Japończycy szczerze wierzą, że lepiej jest dawać, niż otrzymy-wać, zaszczycać, niż być zaszczycanym.Czują bowiem, że dając,otrzymują, a zaszczycając, są zaszczycani.Mam nadzieję, że jesteściew stanie się w tym połapać.Na przykład pracownicy tokijskich biur wynajmu samochodówchcą mieć pewność, że gdy pieszy nagle wyjdzie przed jeden z ichsamochodów, kierowca zareaguje w odpowiedni sposób. Kiedy wzasięgu wzroku pojawi się pieszy, naciśnij klakson - głosił napis nanalepce umieszczonej przy kierownicy w jednym z wynajętych przezemnie pojazdów. Najpierw zatrąb delikatnie, a jeśli przechodzieńnadal blokuje przejazd, naciśnij klakson z werwą.Jestem przekonany, że ich postawa wynika również z wyjątko-wego połączenia, do jakiego doszło wraz z końcem wojny: z jednejstrony dumny naród, składający się głównie z uprawiających ryżchłopów, żyjący wśród skał i wulkanów, zdecydowany podnieść się zgruzów, a z drugiej generał Douglas MacArthur.Uważam, że Japoniaodniosła współcześnie tak ogromny sukces dzięki zespoleniu trady-cyjnej japońskiej kultury i amerykańskich technik marketingowych.Tradycyjna kultura japońska stawia na pierwszym miejscu blizniego,ponieważ tak jest zwyczajowo przyjęte.Marketing amerykańskistawia na pierwszym miejscu blizniego, bo jest on klientem, czło-wiekiem posiadającym pieniądze, kimś kogo trzeba do siebie prze-konać, żeby ubić interes.Te dwie filozofie zbiegły się w odpowiednimmomencie, kiedy kraj odbudowywał swoje społeczeństwo.Czysądzicie, że gdyby MacArthur był Belgiem albo Nowozelandczykiem,Japonia stałaby się tym, czym jest obecnie? Ta właśnie mieszaninajapońskiej i amerykańskiej szkoły sprawiła, że kraj kwitnącej wiśnistał się unikalnym rajem w sferze jakości i poziomu usług.Z jednymwyjątkiem.W Japonii nie ma punktów kserograficznych.Jedną ze swoich pierwszych podróży do Japonii odbyłem jakouczestnik delegacji Afrykańskiego Banku Rozwoju.Próbowałemnakłonić Japończyków do zwiększenia inwestycji w Afryce.Opra-cowałem wszystkie dokumenty: możliwości inwestycyjne na Czar-nym Lądzie; przepisy prawne; analizę inwestycji japońskich na całymświecie; przejrzysty, dwustupięćdziesięciostronicowy wyciąg natemat samej Japonii, jej gospodarki, polityki i pobudek inwestowaniaza granicą.Miałem zamiar przyszykować to wszystko od stronytechnicznej w Londynie i wysłać do Tokio, żeby czekało tam już, gdyprzybędzie delegacja.Ale wpadłem na genialny pomysł.Wykonaniejakiegoś zlecenia w Tokio nie ma przecież nic wspólnego z przygo-towaniami do misji w Wagadugu, czy nawet w Birmingham.Tokiojest najlepiej zorganizowanym, najnowocześniejszym miastem naświecie.Zdecydowałem się zabrać ze sobą oryginały dokumentów idopiero gdy dotrę na miejsce, powielić je i oprawić.Uznałem, że takbędzie prościej i znacznie taniej.Skopiowanie dokumentów dladwudziestu członków delegacji i dwudziestu osób towarzyszącychoraz dla Japończyków miało pochłonąć kilka lasów równikowych,więc wysłanie tych papierów na drugi koniec świata kosztowałobymajątek.I co mnie spotkało, gdy dojechałem do Tokio?- Punkt kserograficzny? Przykro mi, nie mamy w Japonii punk-tów kserograficznych - poinformowała mnie recepcjonistka w hoteluOkura, prawdopodobnie najlepszym, jeśli nie najdroższym w Tokio.-Ale proszę zajść do naszego centrum biznesowego.Tam powinni cośdoradzić.- W Tokio nie ma punktów kserograficznych - powiedział mibardzo elegancki kierownik hotelowego centrum biznesowego.-Wszyscy mają własne kopiarki.Chce pan kupić kopiarkę?- Nie, nie chcę kupić kopiarki.Mam masę dokumentów, któremuszę powielić.Czy jest jakieś miejsce, gdzie powielają dokumenty?- Wpatrywał się we mnie.- Zakład Fuji Xerox.Zakład Xerox.Chwycił lokalną Panoramę firm i przekartkował ją, jak nawie-dzony kaznodzieja, który szuka cytatu skazującego grzesznika naogień piekielny (Mt 18,9).- W Tokio nie ma punktu kserograficznego - uśmiechnął siętriumfalnie. Panorama firm dowiodła, że miał rację.Uspokoił siebiei swoich przodków świadomością, że zapewnia klientowi najlepszy zmożliwych poziom usług.W niczym mi to jednak nie pomogło.- Dobrze - powiedziałem tajemniczo.- Niech mi pan poda adrestokijskiego biura Xeroxu.U nich się dowiem.Złapałem adres i pobiegłem do taksówki.Skoro w Tokio nie mapunktów kserograficznych, to gdzie powielę materiały dla delegatów?A mieli przyjechać już następnego dnia.Taksówka wlokła się przezcentrum miasta.Tokio jest niezwykle nowoczesne i poza jednym czy dwomaspektakularnymi biurowcami, takimi jak Century Tower zaprojekto-wany przez naszego ziomka Normana Fostera, niemal bezbarwne.Jestpoza tym bardzo, bardzo drogie.Dawno minęły czasy, gdy młodyRudyard Kipling mógł wejść do japońskiego banku, położyć na ladzieczek i wyjść z dziesięcioma funtami, które wystarczyły na opłaceniemiodowego miesiąca.Najdroższy posiłek, jaki jadłem w życiu,spożyłem w tradycyjnej japońskiej restauracji niedaleko hoteluOkura.Poszliśmy tam we czwórkę.Nie zamówiliśmy niczego wy-kwintnego.Piliśmy jedynie piwo i sake.Rachunek zamknął się wzupełnie nietradycyjnej kwocie tysiąca funtów.Mimo tak wysokich cen, a może dzięki nim, jest to naprawdęnajdoskonalsze miasto biznesu: skromne, funkcjonalne, czyste,przyjazne.Tokijską ulicą mogłoby maszerować naraz milion ludzi.Nikt się nie przepycha, nie próbuje się przecisnąć.Nikt was nawet niemuśnie.W metrze co innego.Tam panują inne prawa - ostre, bez-względne; łokcie do przodu, do tyłu, na boki.Pamiętam, jak gazetytokijskie rozpisywały się o mężczyznie w średnim wieku, który zmarłna atak serca w zatłoczonym pociągu w godzinie szczytu.Nikt tegonie zauważył [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Mimo że Brytyjczycy znają temaszyny od czasów Stevensona.Po części na zachowanie Japończyków wpływa fakt, że są shinto-istami.Religia shintoistyczna to mieszanina przesądów, życzliwości,uprzejmości, cierpliwości i złotej zasady św.Aukasza, ale odwróco-nej.Japończycy szczerze wierzą, że lepiej jest dawać, niż otrzymy-wać, zaszczycać, niż być zaszczycanym.Czują bowiem, że dając,otrzymują, a zaszczycając, są zaszczycani.Mam nadzieję, że jesteściew stanie się w tym połapać.Na przykład pracownicy tokijskich biur wynajmu samochodówchcą mieć pewność, że gdy pieszy nagle wyjdzie przed jeden z ichsamochodów, kierowca zareaguje w odpowiedni sposób. Kiedy wzasięgu wzroku pojawi się pieszy, naciśnij klakson - głosił napis nanalepce umieszczonej przy kierownicy w jednym z wynajętych przezemnie pojazdów. Najpierw zatrąb delikatnie, a jeśli przechodzieńnadal blokuje przejazd, naciśnij klakson z werwą.Jestem przekonany, że ich postawa wynika również z wyjątko-wego połączenia, do jakiego doszło wraz z końcem wojny: z jednejstrony dumny naród, składający się głównie z uprawiających ryżchłopów, żyjący wśród skał i wulkanów, zdecydowany podnieść się zgruzów, a z drugiej generał Douglas MacArthur.Uważam, że Japoniaodniosła współcześnie tak ogromny sukces dzięki zespoleniu trady-cyjnej japońskiej kultury i amerykańskich technik marketingowych.Tradycyjna kultura japońska stawia na pierwszym miejscu blizniego,ponieważ tak jest zwyczajowo przyjęte.Marketing amerykańskistawia na pierwszym miejscu blizniego, bo jest on klientem, czło-wiekiem posiadającym pieniądze, kimś kogo trzeba do siebie prze-konać, żeby ubić interes.Te dwie filozofie zbiegły się w odpowiednimmomencie, kiedy kraj odbudowywał swoje społeczeństwo.Czysądzicie, że gdyby MacArthur był Belgiem albo Nowozelandczykiem,Japonia stałaby się tym, czym jest obecnie? Ta właśnie mieszaninajapońskiej i amerykańskiej szkoły sprawiła, że kraj kwitnącej wiśnistał się unikalnym rajem w sferze jakości i poziomu usług.Z jednymwyjątkiem.W Japonii nie ma punktów kserograficznych.Jedną ze swoich pierwszych podróży do Japonii odbyłem jakouczestnik delegacji Afrykańskiego Banku Rozwoju.Próbowałemnakłonić Japończyków do zwiększenia inwestycji w Afryce.Opra-cowałem wszystkie dokumenty: możliwości inwestycyjne na Czar-nym Lądzie; przepisy prawne; analizę inwestycji japońskich na całymświecie; przejrzysty, dwustupięćdziesięciostronicowy wyciąg natemat samej Japonii, jej gospodarki, polityki i pobudek inwestowaniaza granicą.Miałem zamiar przyszykować to wszystko od stronytechnicznej w Londynie i wysłać do Tokio, żeby czekało tam już, gdyprzybędzie delegacja.Ale wpadłem na genialny pomysł.Wykonaniejakiegoś zlecenia w Tokio nie ma przecież nic wspólnego z przygo-towaniami do misji w Wagadugu, czy nawet w Birmingham.Tokiojest najlepiej zorganizowanym, najnowocześniejszym miastem naświecie.Zdecydowałem się zabrać ze sobą oryginały dokumentów idopiero gdy dotrę na miejsce, powielić je i oprawić.Uznałem, że takbędzie prościej i znacznie taniej.Skopiowanie dokumentów dladwudziestu członków delegacji i dwudziestu osób towarzyszącychoraz dla Japończyków miało pochłonąć kilka lasów równikowych,więc wysłanie tych papierów na drugi koniec świata kosztowałobymajątek.I co mnie spotkało, gdy dojechałem do Tokio?- Punkt kserograficzny? Przykro mi, nie mamy w Japonii punk-tów kserograficznych - poinformowała mnie recepcjonistka w hoteluOkura, prawdopodobnie najlepszym, jeśli nie najdroższym w Tokio.-Ale proszę zajść do naszego centrum biznesowego.Tam powinni cośdoradzić.- W Tokio nie ma punktów kserograficznych - powiedział mibardzo elegancki kierownik hotelowego centrum biznesowego.-Wszyscy mają własne kopiarki.Chce pan kupić kopiarkę?- Nie, nie chcę kupić kopiarki.Mam masę dokumentów, któremuszę powielić.Czy jest jakieś miejsce, gdzie powielają dokumenty?- Wpatrywał się we mnie.- Zakład Fuji Xerox.Zakład Xerox.Chwycił lokalną Panoramę firm i przekartkował ją, jak nawie-dzony kaznodzieja, który szuka cytatu skazującego grzesznika naogień piekielny (Mt 18,9).- W Tokio nie ma punktu kserograficznego - uśmiechnął siętriumfalnie. Panorama firm dowiodła, że miał rację.Uspokoił siebiei swoich przodków świadomością, że zapewnia klientowi najlepszy zmożliwych poziom usług.W niczym mi to jednak nie pomogło.- Dobrze - powiedziałem tajemniczo.- Niech mi pan poda adrestokijskiego biura Xeroxu.U nich się dowiem.Złapałem adres i pobiegłem do taksówki.Skoro w Tokio nie mapunktów kserograficznych, to gdzie powielę materiały dla delegatów?A mieli przyjechać już następnego dnia.Taksówka wlokła się przezcentrum miasta.Tokio jest niezwykle nowoczesne i poza jednym czy dwomaspektakularnymi biurowcami, takimi jak Century Tower zaprojekto-wany przez naszego ziomka Normana Fostera, niemal bezbarwne.Jestpoza tym bardzo, bardzo drogie.Dawno minęły czasy, gdy młodyRudyard Kipling mógł wejść do japońskiego banku, położyć na ladzieczek i wyjść z dziesięcioma funtami, które wystarczyły na opłaceniemiodowego miesiąca.Najdroższy posiłek, jaki jadłem w życiu,spożyłem w tradycyjnej japońskiej restauracji niedaleko hoteluOkura.Poszliśmy tam we czwórkę.Nie zamówiliśmy niczego wy-kwintnego.Piliśmy jedynie piwo i sake.Rachunek zamknął się wzupełnie nietradycyjnej kwocie tysiąca funtów.Mimo tak wysokich cen, a może dzięki nim, jest to naprawdęnajdoskonalsze miasto biznesu: skromne, funkcjonalne, czyste,przyjazne.Tokijską ulicą mogłoby maszerować naraz milion ludzi.Nikt się nie przepycha, nie próbuje się przecisnąć.Nikt was nawet niemuśnie.W metrze co innego.Tam panują inne prawa - ostre, bez-względne; łokcie do przodu, do tyłu, na boki.Pamiętam, jak gazetytokijskie rozpisywały się o mężczyznie w średnim wieku, który zmarłna atak serca w zatłoczonym pociągu w godzinie szczytu.Nikt tegonie zauważył [ Pobierz całość w formacie PDF ]