[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odłożyła pióro i siedziała rozmyślając.Paradoksy pociągały jej żywy umysł od dawna.Ta część jej osoby, którakazała jej wierzyć tylko w siebie, we własną inicjatywę, silną wolę izdolność kontrolowania zdarzeń, broniła się przed nimi.I ta część zezniecier-pliwieniem i niechęcią traktowała pomysł, że los człowieka mógłbyzależeć od czegoś, co jest wobec niego zewnętrzne.Z drugiej strony jej wewnętrzny upór nie pozwalał odrzucić czegoś tylkodlatego, że było po prostu niezrozumiałe.Nie mogła pogodzić się zmyślą, że jakiś potencjalnie użyteczny fakt czy idea mogłyby wymknąćsię jej uwadze.Nigdy prawie nie zdarzało się jej zgubić czegokolwiek,zapomnieć o spotkaniu czy pozostawić zepsute rzeczy w mieszkaniu.Potrafiła odkryć sekrety mechaniki niemal każdego urządzenia, często wprzemyślny sposób naprawiała te, do których nie mogła dostać częścizamiennych.Panowała nad swoim otoczeniem i było to jej prawdziwąobsesją.A jednak jakaś część jej samej potrafiła dostrzegać dziwaczne idee jakonie pozbawione logiki.Czyż jej własne życie w końcu nie polegało na całkowitej metamorfozie,która przekształciła ją z bezbronnego dziecka w silną kobietę, stawiającączoła światu z prawdziwym mistrzostwem? I czyż naiwność jejdziecięcego sposobu myślenia nie została całkowicie zapomniana izastąpiona umysłem dumnej łowczyni?I któż podał jej pomocną dłoń w tej podróży poza dawne ja, by mogławcielić się w skórę kobiety, którą była teraz? Nikt.Dokonała tegowszystkiego sama, jak pęd wrastający w obcą ziemię, czerpiącyniezbędne do życia składniki z nieznanej gleby, z każdą chwilą moc-niejszy i twardszy.Tak, stała się sobą pozostawiając dawną siebie daleko w tyle.Pozwoliłanowemu pożreć w sobie to, co stare i w taki sposób wzrastała.I to właśnie różniło ją od innych.Zwykli ludzie przechodzili przez życie, pozostając ciągle w tym samymmiejscu i wierzyli, że nie ma dla nich nic nowego pod słońcem, nic comogłoby zmusić ich do rozwoju albo przemiany.Ludzie ci byli naiwnymi frajerami w tym świecie.Aatwymi ofiarami dlakażdego łupieżcy, który chciałby wziąć ich na cel, byli zródłemutrzymania Christine.Czyż nie było, w gruncie rzeczy, jej zadaniem nauczyć ich czegośnowego o sobie samych? Pozwolić im odkryć nowe potrzeby, ukrytetęsknoty, o których nawet nie śmieli marzyć, że mogą się spełnić i wyjśćna światło dzienne?Tak, Christine utrzymywała się z płytkości swoich klientów, z ichnaturalnej inercji.A było to możliwe, ponieważ żyła z dala od ich świata.Nie miała wątpliwości.Samotność była jej siłą.A jednak nie tylko z przeszłości czerpały swoją siłę oddziaływaniaparadoksy, które przepisała.Połyskiwała w nich tajemniczo przyszłość,przyszłość równie pociągająca, co nieodgadniona.Christine wierzyła święcie, że jej przeznaczenie, główny cel jej życia,leżało ciągle przed nią.Przybywasz z punktu, ku któremu zmierzasz.Nie na próżno przecież wspięła się na szczyt tej wyzywającej profesji.Jejwywyższenie w tak młodym wieku mogło być tylko przygotowaniem doczegoś więcej.Ale czego?Nie mogła tego wiedzieć.Przyszłość była jak ciemny kryształ.A jednakjej własna twarz była wyryta w tym krysztale, a ona nie lękała się zwrócićku niej.Monotonia świata, w którym walczyła o swój byt, zaczynała ją nużyć.Wiedziała, że byłaby w stanie uwierzyć w coś więcej niż zwykły pieniądzi stosunkowo proste techniki konieczne do oskubywania mężczyzn.Gdzieś tam, w jakiś sposób, czekała na nią tożsamość oderwana od tegowszystkiego.Tożsamość piękniejsza i bardziej nieuchronna niżjakakolwiek inna, którą znała i dlatego właśnie pełna tajemnicy.Tak więc pociągające ją paradoksy, tak ciemne, tak wypełnioneniewiadomą treścią, wydawały jej się coraz prawdziwsze, podczas gdyniezmienny, zewnętrzny świat stawał się coraz bledszy i pozbawionyznaczenia.Rozmyślała w ten sposób, studiując dwie przepisane linijki w rozłożonymprzed sobą notatniku i zapisywałaswoje uwagi tak, jak jej się nasuwały.Zaczęła sprawdzać inne fragmentyw książce, założone skrawkami papieru.W tym momencie stwierdziła, żegrzbiet książki był przełamany i kartki zaczynały wypadać.Wkrótce będzie musiała zastąpić ją nowym egzemplarzem, tak jak robiłato już dwa razy przedtem.Starannie odłożyła książkę na półkę, gdzie stał tuzin innych, tak samocyklicznie zastępowanych nowymi, gdy się rozpadły.Jakkolwiek były one jedynymi rzeczami, do których przywiązywaławagę, nigdy nie martwiła się, że pożar lub złodziej mógłby ją ichpozbawić.W końcu przecież znała ich treść na pamięć.W parę tygodni po tym, jak przejął nad nią opiekę, Tony odkrył istnienienotatnika.Siadywała rankami na podłodze przy swoim stoliku, smukła i śliczna jakuczennica, i zapisywała poliniowane stronice ze starannością, która gozdumiewała.Pióro poruszało się rytmicznie, jej twarz była spokojna, aoczy obojętne pod długimi rzęsami.Tony wydarł jej notatnik z rąk i zaczął czytać.To, co zobaczył, zatkało gozupełnie.Spodziewał się, że ujrzy jakieś dziecinne nonsensy albo uwagi oklientach, ich dochodach czy rodzinach.Musiał też wiedzieć, czy zeszytnie zawierał informacji, które mogłyby go skompromitować.Ale to, co znalazł, było logicznym, zwartym wywodem, napisanym wskondensowanym języku, którego zrozumienie wykraczało poza jegomożliwości. Co to za gówno? spytał pogardliwie. Co się z tobą dzieje, docholery?Patrzyła na niego bez słowa i czekała, aż odłoży notątnik z powrotem nastolik.Długopis w jej ręku nie poruszył się.Ta konfrontacja była dla Tony'ego jak zimny prysznic.Jego instynktalfonsa podszeptywał mu, że powinien podrzeć notatnik, strona postronie, zbić ją do nieprzytomności, a potem zerżnąć, żeby wiedziała,gdziejej miejsce.Notatnik zawierał sobą obcy i nieznany mu obszar myśli, wktórym ona poruszała się swobodnie i niezależnie od niego, a tę izolacjępodkreślała tylko abstrakcyjność języka, którym się posługiwała.Z mocy niepisanego prawa to on miał całkowicie wypełniać jej myśli iwyobraznię.W innym przypadku nie mogła być dla niego kimś godnymzaufania [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Odłożyła pióro i siedziała rozmyślając.Paradoksy pociągały jej żywy umysł od dawna.Ta część jej osoby, którakazała jej wierzyć tylko w siebie, we własną inicjatywę, silną wolę izdolność kontrolowania zdarzeń, broniła się przed nimi.I ta część zezniecier-pliwieniem i niechęcią traktowała pomysł, że los człowieka mógłbyzależeć od czegoś, co jest wobec niego zewnętrzne.Z drugiej strony jej wewnętrzny upór nie pozwalał odrzucić czegoś tylkodlatego, że było po prostu niezrozumiałe.Nie mogła pogodzić się zmyślą, że jakiś potencjalnie użyteczny fakt czy idea mogłyby wymknąćsię jej uwadze.Nigdy prawie nie zdarzało się jej zgubić czegokolwiek,zapomnieć o spotkaniu czy pozostawić zepsute rzeczy w mieszkaniu.Potrafiła odkryć sekrety mechaniki niemal każdego urządzenia, często wprzemyślny sposób naprawiała te, do których nie mogła dostać częścizamiennych.Panowała nad swoim otoczeniem i było to jej prawdziwąobsesją.A jednak jakaś część jej samej potrafiła dostrzegać dziwaczne idee jakonie pozbawione logiki.Czyż jej własne życie w końcu nie polegało na całkowitej metamorfozie,która przekształciła ją z bezbronnego dziecka w silną kobietę, stawiającączoła światu z prawdziwym mistrzostwem? I czyż naiwność jejdziecięcego sposobu myślenia nie została całkowicie zapomniana izastąpiona umysłem dumnej łowczyni?I któż podał jej pomocną dłoń w tej podróży poza dawne ja, by mogławcielić się w skórę kobiety, którą była teraz? Nikt.Dokonała tegowszystkiego sama, jak pęd wrastający w obcą ziemię, czerpiącyniezbędne do życia składniki z nieznanej gleby, z każdą chwilą moc-niejszy i twardszy.Tak, stała się sobą pozostawiając dawną siebie daleko w tyle.Pozwoliłanowemu pożreć w sobie to, co stare i w taki sposób wzrastała.I to właśnie różniło ją od innych.Zwykli ludzie przechodzili przez życie, pozostając ciągle w tym samymmiejscu i wierzyli, że nie ma dla nich nic nowego pod słońcem, nic comogłoby zmusić ich do rozwoju albo przemiany.Ludzie ci byli naiwnymi frajerami w tym świecie.Aatwymi ofiarami dlakażdego łupieżcy, który chciałby wziąć ich na cel, byli zródłemutrzymania Christine.Czyż nie było, w gruncie rzeczy, jej zadaniem nauczyć ich czegośnowego o sobie samych? Pozwolić im odkryć nowe potrzeby, ukrytetęsknoty, o których nawet nie śmieli marzyć, że mogą się spełnić i wyjśćna światło dzienne?Tak, Christine utrzymywała się z płytkości swoich klientów, z ichnaturalnej inercji.A było to możliwe, ponieważ żyła z dala od ich świata.Nie miała wątpliwości.Samotność była jej siłą.A jednak nie tylko z przeszłości czerpały swoją siłę oddziaływaniaparadoksy, które przepisała.Połyskiwała w nich tajemniczo przyszłość,przyszłość równie pociągająca, co nieodgadniona.Christine wierzyła święcie, że jej przeznaczenie, główny cel jej życia,leżało ciągle przed nią.Przybywasz z punktu, ku któremu zmierzasz.Nie na próżno przecież wspięła się na szczyt tej wyzywającej profesji.Jejwywyższenie w tak młodym wieku mogło być tylko przygotowaniem doczegoś więcej.Ale czego?Nie mogła tego wiedzieć.Przyszłość była jak ciemny kryształ.A jednakjej własna twarz była wyryta w tym krysztale, a ona nie lękała się zwrócićku niej.Monotonia świata, w którym walczyła o swój byt, zaczynała ją nużyć.Wiedziała, że byłaby w stanie uwierzyć w coś więcej niż zwykły pieniądzi stosunkowo proste techniki konieczne do oskubywania mężczyzn.Gdzieś tam, w jakiś sposób, czekała na nią tożsamość oderwana od tegowszystkiego.Tożsamość piękniejsza i bardziej nieuchronna niżjakakolwiek inna, którą znała i dlatego właśnie pełna tajemnicy.Tak więc pociągające ją paradoksy, tak ciemne, tak wypełnioneniewiadomą treścią, wydawały jej się coraz prawdziwsze, podczas gdyniezmienny, zewnętrzny świat stawał się coraz bledszy i pozbawionyznaczenia.Rozmyślała w ten sposób, studiując dwie przepisane linijki w rozłożonymprzed sobą notatniku i zapisywałaswoje uwagi tak, jak jej się nasuwały.Zaczęła sprawdzać inne fragmentyw książce, założone skrawkami papieru.W tym momencie stwierdziła, żegrzbiet książki był przełamany i kartki zaczynały wypadać.Wkrótce będzie musiała zastąpić ją nowym egzemplarzem, tak jak robiłato już dwa razy przedtem.Starannie odłożyła książkę na półkę, gdzie stał tuzin innych, tak samocyklicznie zastępowanych nowymi, gdy się rozpadły.Jakkolwiek były one jedynymi rzeczami, do których przywiązywaławagę, nigdy nie martwiła się, że pożar lub złodziej mógłby ją ichpozbawić.W końcu przecież znała ich treść na pamięć.W parę tygodni po tym, jak przejął nad nią opiekę, Tony odkrył istnienienotatnika.Siadywała rankami na podłodze przy swoim stoliku, smukła i śliczna jakuczennica, i zapisywała poliniowane stronice ze starannością, która gozdumiewała.Pióro poruszało się rytmicznie, jej twarz była spokojna, aoczy obojętne pod długimi rzęsami.Tony wydarł jej notatnik z rąk i zaczął czytać.To, co zobaczył, zatkało gozupełnie.Spodziewał się, że ujrzy jakieś dziecinne nonsensy albo uwagi oklientach, ich dochodach czy rodzinach.Musiał też wiedzieć, czy zeszytnie zawierał informacji, które mogłyby go skompromitować.Ale to, co znalazł, było logicznym, zwartym wywodem, napisanym wskondensowanym języku, którego zrozumienie wykraczało poza jegomożliwości. Co to za gówno? spytał pogardliwie. Co się z tobą dzieje, docholery?Patrzyła na niego bez słowa i czekała, aż odłoży notątnik z powrotem nastolik.Długopis w jej ręku nie poruszył się.Ta konfrontacja była dla Tony'ego jak zimny prysznic.Jego instynktalfonsa podszeptywał mu, że powinien podrzeć notatnik, strona postronie, zbić ją do nieprzytomności, a potem zerżnąć, żeby wiedziała,gdziejej miejsce.Notatnik zawierał sobą obcy i nieznany mu obszar myśli, wktórym ona poruszała się swobodnie i niezależnie od niego, a tę izolacjępodkreślała tylko abstrakcyjność języka, którym się posługiwała.Z mocy niepisanego prawa to on miał całkowicie wypełniać jej myśli iwyobraznię.W innym przypadku nie mogła być dla niego kimś godnymzaufania [ Pobierz całość w formacie PDF ]