[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy hrabina wciąż z nim sypia?- Wczoraj zjechała tu z Londynu.Zapewne dlatego, że on jest omiedzę stąd.- Mam już po dziurki w nosie tego O'Neilla.Najpierw mojakochanka, potem nasza macocha, teraz kuzynka.Która będzienastępna? Córka hrabiny? Tym człowiekiem muszą powodowaćjakieś ważkie względy i najwyższy czas, żebyśmy je poznali.- Chyba wiem, jak rozwiązać bieżący problem, Tom.- Mów, proszę.- Postaraj się, by wysłano O'Neilla do Ameryki.Naszamarynarka odnosi tam poważne straty.Któż skuteczniej poskromiAmerykanów, jeśli nie O'Neill, postrach mórz? Niezwyciężony409anulaouslaandcs kapitan? - William uśmiechnął się nienawistnie.- Farnham ci sprzyja,przekonaj go.- To fantastyczny pomysł! - wykrzyknął Tom.Odwrócił się i ujrzał hrabiego, stojącego w progu pokoju.- Ojcze!Eastleigh spojrzał na młodszego syna z nieprzeniknionymwyrazem twarzy.- Thomas, nie wiedziałem, że ściągnąłeś z miasta.Cóż za miłaniespodzianka.Kiedy przybyłeś? - W głosie hrabiego, jak zwykle,pobrzmiewała nuta ironii.Tom grzecznościowo cmoknął ojca w policzek.- Przed chwilą.Zwietnie wyglądasz, ojcze.- To było kłamstwo;Eastleigh przez lato jeszcze przybrał na wadze.- Miewam się nie najgorzej.- Hrabia zerknął spod oka naWilliama.- Na razie nie zamierzam kłaść się do grobu.O czym takzawzięcie rozprawiacie? O ile słuch mnie nie myli, wymienialiścieuwagi na temat naszego bohaterskiego sąsiada, Devlina O'Neilla -dorzucił kpiąco.Tom i William spojrzeli znacząco po sobie, po czym starszy zbraci wybuchnął:- Nie rozumiem cię, ojcze! Siedzisz bezczynnie z założonymirękami i pozwalasz, żeby O'Neill szargał reputację rodziny,przedstawiał naszą kuzynkę jako kobietę upadłą.Sytuacja stała siękryzysowa.On robi z nas wszystkich głupców.To haniebneupokorzenie!410anulaouslaandcs - W tej sprawie to O'Neill wyjdzie na głupca -oznajmiłEastleigh.- Jeżeli o mnie chodzi, może bywać z tą małą ladacznicąnawet na królewskim dworze.Niczego nie wskóra.- On nas nienawidzi - odezwał się Tom.- To wiemy już oddawna.Teraz jednak mieliśmy okazję przekonać się, że i ty pałasz doniego nienawiścią.Dlaczego, ojcze? Do diabła, to jedno musisz namwreszcie wyjaśnić!- Zabrał mi najlepszego wyścigowego konia, najprzedniejsząsforę psów, mój ulubiony londyński dom, teraz na dodatek wziął sobiedo łóżka córkę mojego brata, a ty pytasz, czemu go nienawidzę? -Hrabia uniósł w zdumieniu krzaczaste brwi.- Mam wszelkie powody,by życzyć wszystkiego, co najgorsze, temu człowiekowi, który mienisię dżentelmenem, lecz w istocie jest najzwyklejszym piratem.- O nie.Tak łatwo się nie wykpisz.- Tom stanął w wojowniczejpozie naprzeciwko dużo wyższego i trzy razy potężniejszego ojca.-Dlaczego O'Neillowi tak bardzo zależy na zrujnowaniu naszejrodziny?- Ponieważ jest takim samym przeklętym barbarzyńcą, jakim byłjego ojciec.Ot co!Tom i William wymienili zdumione spojrzenia.- Znałeś jego ojca?- Czy go znałem? - Eastleigh uśmiechnął się lodowato.- Ja gozabiłem, mój chłopcze.Zgładziłem z zimną krwią.Hrabina Eastleigh, ubrana we wspaniałą suknię z rubinowegojedwabiu, siedziała sztywno w swoim powozie zdobionym na bokach411anulaouslaandcs herbem rodowym męża i po raz kolejny powtarzała sobie w duchu, żepogłoski, które do niej dotarły, z pewnością są kłamliwe.Po raz pierwszy usłyszała tę plotkę w Londynie z ust lady CeliiFarthingham, która już od dawna podejrzewała ją o romans zDevlinem.W trakcie podwieczorku Clia napomknęła, że kapitanO'Neill przebywa aktualnie w swojej wiejskiej posiadłości wraz znową kochanką, z którą chętnie afiszuje się w towarzystwie.Elizabethnie uwierzyła tym słowom, chociaż z trudem udało jej się zachowaćna twarzy uśmiech.Szybko wytłumaczyła sobie, że cokolwiek powiedzieć oDevlinie, jest on dżentelmenem, a żaden dżentelmen nie żyje otwarciez kobietą niebędącą jego prawną małżonką.W odpowiedzi narewelacje Celii wzruszyła więc tylko ramionami, po czym odparła, żewiejska rezydencja Devlina jest w tak opłakanym stanie, iżrozmiłowany w luksusie kapitan z pewnością długo nie zabawi wHampshire.Posiadłość tę rzeczywiście znała dobrze, ponieważ sąsiadowała zEastleigh, i za życia poprzedniego, zmarłego bezpotomnie, właścicielaElizabeth dość często bywała tam wraz z mężem.Sam Devlinwspomniał o swoich nowych ziemiach w lecie, gdy był w Londynie wprzykrym dla niego okresie przesłuchań przed komisją admiralicji.Nie wykazywał wiejską posiadłością większego zainteresowania, awszystkie informacje, które Elizabeth przekazała mu na jej temat, zbyłwzruszeniem ramion, po czym powiedział:- Wątpię, czy kiedykolwiek tam zawitam.412anulaouslaandcs Dwa dni temu hrabina znowu usłyszała, że kapitan O'Neillprzebywa w Hampshire.Tym razem zdjęła ją panika, po którejnadeszło rozgoryczenie.Oto ona siedziała w Londynie, a tymczasemDevlin był tak blisko jej domu w Eastleigh! Nie namyślając się wiele,rozkazała pokojówce pakować kufry i nazajutrz rano ruszyła na wieś.Ledwo dotarła do posiadłości męża, miała ochotę biec doWideacre, ale zdrowy rozsądek zwyciężył.Najpierw powinnazainteresować się zdrowiem hrabiego, a także zająć dwiema córkami,które szczerze kochała.Właśnie gdy poświęcała czas jednej z nich,napatoczył się znienawidzony przez nią od dawna pasierb, William, iod niechcenia potwierdził najgorsze wieści [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl