[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To dlatego czytujesz te wszystkie czasopismahistoryczne - pokiwał głową ze zrozumieniem.Pamiętał dobrze, jak sam marzył o tym, aby odnalezćzatopiony korsarski statek.W tym miejscu, gdziediabeł mówi dobranoc, nie spodziewał się podobnegopragnienia.- Jeśli chcesz, pokażę ci moje odkrycie, jak tylkorozpalę na kominku i wstawię coś na kolację.- Wyplątywała się pracowicie ze wszystkich paskówpodtrzymujących aparat fotograficzny, lornetkę i chlebak.- Jadłeś już coś?- Chciałem spróbować, jak to smakuje - wskazałpędy lucerny.- Dlaczego?- Co dlaczego?- Dlaczego dorosły człowiek przy zdrowych zmysłach miałby żywić się zieleniną zamiast zjeść porządnąkolację? Nigdy nie uda ci się zachować zdrowia, jeżelibędziesz jadł samą skrobię.Sam nie wiedząc, jak to się stało, w dwie godzinypózniej Tyrus zafascynowany studiował wraz z Annąksiążki i czasopisma historyczne i porównywał różnerodzaje wykrywaczy metalu.Jej sprzęt należał donajlepszych, a dowodziła tego pokazna kolekcja złomu.- Więc mówisz, że to wszystko pochodzi ze staregomłyna? - wskazał na dziwacznie powyginane żelastwo.- Tak, na tym odcinku rzeki było ich bardzo dużo.Ziemie te należały do Indian Occaneechi po ichucieczce z Virginii w 1676 roku.Ale szczep tenwyginął sto lat pózniej z nieznanych przyczyn.Anna podciągnęła nogi na sofę, aby się ogrzaći Tyrus poczuł, jak jej drobna stopa ociera się o jegoudo.Gwałtowność, z jaką jego ciało zareagowało nato przypadkowe dotknięcie, zaskoczyła go.To jednaknic nie znaczyło.Podobnie reagował na dotknięcieCass, a przecież nie mógł się posunąć dalej.- Oczywiście jeżeli nie lubisz historii, ta opowieśćstraszliwie cię znudzi.- Absolutnie nie - zaprzeczył nieszczerze.Annanie była w jego typie, poza tym miał już swojąkobietę.Z pewnością uda mu się odzyskać Cass, gdyprzewalczy już te kłopoty z nadciśnieniem.Ale lepiejbyło siedzieć tu na dole i okazywać fałszywe zainteresowanie starym złomem, niż leżeć w ciemnym pok-jiui zastanawiać się bez przerwy, co teraz robi Cass,z kim go zdradza i czy dużo czasu upłynie, nim znówbędzie mógł się nazywać mężczyzną.Jej stopa znów niechcący dotknęła jego nogi.Jakmały kotek, szukający bezpiecznego legowiska.Opanował się całym wysiłkiem woli i ponownie zacząłsobie tłumaczyć, że Anna, choć piękna i fascynującaw rozmowie, zdecydowanie nie należała do kobiet,z którymi lubił bawić się w przytulanki.Ale nic to niedało.Wbrew samemu sobie ujął jej stopy i zacząłmasować lodowate palce.Potworne! Tylko jedno mubyło w głowie.Wystarczyło, że spojrzał na kobietę,a wyobraznia sama podsuwała wizje zakazanychprzyjemności! Cholera! Nie zakazanych, tylko niemożliwych! To o wiele gorzej!Przerwał masowanie i cofnął ręce.Pod żadnympozorem nie mógł się jeszcze raz ośmieszyć.Nie mógłdopuścić, by jakakolwiek kobieta go wykpiwała, tobyło zbyt bolesne.- Nigdy mi nie powiedziałeś, co robiłeś przedprzyjazdem na nasz uniwersytet? - Zapytała.- Jestem.to znaczy byłem nurkiem.- Poszukiwałeś kiedyś skarbów? - ożywiła się jakdziecko i przysunęła bliżej do niego.- Taaak.Swego czasu.Głównie w Zatoce Meksykańskiej.Przyglądała mu się w napięciu.Dostrzegała kolejnodelikatny garb na nosie, silnie zarysowaną żuchwę,głęboko osadzone oczy.- Nie wydajesz się być z tego dumny - zauważyłapo upływie chwili.- Nie podobało mi się to, że szukając skarbówzacząłem się zmieniać.Po kilku latach to stało sięnarkotykiem.Nurkowanie bez żadnego ubezpieczenia,nawet bez zezwolenia, tylko po to, by coś zanlezć.Jak gorączka złota, jak opowieści o parciu na zachóddla skarbów.Jack L,ondon.Wielka Gorączka Złota.Nie chciałem oszaleć, więc porzuciłem to.- Jego rękadotknęła delikatnie sklepienia stopy i poczuł jejpodświadomą reakcję, nagłe wtrzymanie oddechu.Boże! Składała się z jedwabiu, aksamitu i nerwów.Jaka kobieta kryła się pod tymi niekształtnymii bezbarwnymi ciuchami?Anna cicho analizowała jego słowa.Dobrze rozumiała to, co chciał wyrazić.Sama także wybrałaswoją drogę życia, zrezygnowała z tego, co ją raziło.Tak postępowali ludzie rozsądni.- Pewnie odziedziczyłam te zapędy po moimciotecznym dziadku - stwierdziła.- Był poszukiwaczemprzygód, choć nie ruszał się ze swego fotela - nastarość prawie zupełnie sparaliżował go reumatyzm,ale żądza wrażeń nie opuszczała go do śmierci.Westchnęła wpatrzona w coś, czego Tyrus niepotrafił dostrzec.Po chwili jednak ożywiła się.- Chyba zrobię gorącej herbaty z mlekiem.Dobrzenam zrobi, prawda?Gorąca herbatka! Z mlekiem! Coś takiego! Oni gorąca herbatka z mlekiem.Gdyby Cass mogła goteraz zobaczyć, zabiłaby go śmiechem.Gorycz wezbraław nim ponownie i usiłowała nad nią zapanować.O tej porze wróciliby już z kolacji.On nalałbywieczornego drinka, a Cass zaczęłaby tańczyć z rozwartymi zachęcająco ramionami.Cass musiała bezprzerwy mieć jakiś podkład muzyczny i po wejściu dodomu pierwsze kroki kierowała zawsze od magnetofonu.Udałoby jej się namówić go, by z nią potańczył,a potem sprawy potoczyłyby się zwykłym tokiem.- Oczywiście, gorąca herbatka z mlekiem brzmicudownie - powiedział wbrew samemu sobie i dopieropo chwili doszedł do wniosku, że naprawdę tak uważa.ROZDZIAA CZWARTYPrzez następny tydzień Tyrus Clay zachowywał sięwobec Anny z grzeczną powściągliwością.Zresztąspotykali się bardzo rzadko.Jego wykształcenie byłoco najmniej niekompletne i cały wolny czas spędzałna studiowaniu.Musiał przyswoić sobie więcej teorii.Miał potwornie zmęczone oczy i równie potworniezły humor.Dałby wszystko, co miał, za możliwośćwskoczenia do chłodnego morza.Anna była początkowo zaskoczona jego oschłością.Przegadana nad filiżankami herbaty z mlekiem nocnależała do najprzyjemniejszych w jej życiu.Widoczniepo prostu niektórzy ludzie tacy byli - raz świetniprzyjaciele, raz prawie obcy.Zresztą była bardzo zajęta.Postanowiła wykorzystaćostatnie pogodne dni i dokończyć swe prace w plenerze.Chciała po pierwszych opadach śniegu wykonać serięplenerów zimowych i odesłać całość.W samą poręprzyszły zamówienia.Za kilka dni miała dostaćbrudnopis książki przygotowanej dla dzieci i opracowaćdo niej ilustracje.Wbiegła właśnie po schodkach do domu, gdynatknęła się na Tyrusa.- Chodzi mi o lampę w moim pokoju - oświadczył.- Poczekaj, dopóki się nie rozpakuję, dobra? Jeślidalej będę musiała tak daleko wędrować, pewniekupię sobie osiołka.- Anna dyszała głośno, ostatniedwa kilometry przebyła biegiem.Układała kolejnona stole swój sprzęt.- Co z tym światłem? - zapytałaściągając ciężkie buty.- Hmm - mruknął Tyrus z roztargnieniem.Przezchwilę zafascynowany jej zaróżowioną twarzą, pozwoliłsobie omieść wzrokiem jej wspaniałe piersi uwypukloneprzez krzyżujące się między nimi skórzane paski.- Twoje oświetlenie - przypomniała mu.- Pomóżmi się z tego wszystkiego wyplątać, dobrze?Jego chłodne, silne dłonie przesunęły się po jej szyi.Serce Anny, które dopiero co przycichło po długimbiegu, znów załomotało jak oszalałe.Przełknęła ślinęi odwróciła od niego wzrok.Jak mogła zapomnieć, żetak na nią działał? Po kilku dniach niewidzenia go jejreakcja była jeszcze silniejsza [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- To dlatego czytujesz te wszystkie czasopismahistoryczne - pokiwał głową ze zrozumieniem.Pamiętał dobrze, jak sam marzył o tym, aby odnalezćzatopiony korsarski statek.W tym miejscu, gdziediabeł mówi dobranoc, nie spodziewał się podobnegopragnienia.- Jeśli chcesz, pokażę ci moje odkrycie, jak tylkorozpalę na kominku i wstawię coś na kolację.- Wyplątywała się pracowicie ze wszystkich paskówpodtrzymujących aparat fotograficzny, lornetkę i chlebak.- Jadłeś już coś?- Chciałem spróbować, jak to smakuje - wskazałpędy lucerny.- Dlaczego?- Co dlaczego?- Dlaczego dorosły człowiek przy zdrowych zmysłach miałby żywić się zieleniną zamiast zjeść porządnąkolację? Nigdy nie uda ci się zachować zdrowia, jeżelibędziesz jadł samą skrobię.Sam nie wiedząc, jak to się stało, w dwie godzinypózniej Tyrus zafascynowany studiował wraz z Annąksiążki i czasopisma historyczne i porównywał różnerodzaje wykrywaczy metalu.Jej sprzęt należał donajlepszych, a dowodziła tego pokazna kolekcja złomu.- Więc mówisz, że to wszystko pochodzi ze staregomłyna? - wskazał na dziwacznie powyginane żelastwo.- Tak, na tym odcinku rzeki było ich bardzo dużo.Ziemie te należały do Indian Occaneechi po ichucieczce z Virginii w 1676 roku.Ale szczep tenwyginął sto lat pózniej z nieznanych przyczyn.Anna podciągnęła nogi na sofę, aby się ogrzaći Tyrus poczuł, jak jej drobna stopa ociera się o jegoudo.Gwałtowność, z jaką jego ciało zareagowało nato przypadkowe dotknięcie, zaskoczyła go.To jednaknic nie znaczyło.Podobnie reagował na dotknięcieCass, a przecież nie mógł się posunąć dalej.- Oczywiście jeżeli nie lubisz historii, ta opowieśćstraszliwie cię znudzi.- Absolutnie nie - zaprzeczył nieszczerze.Annanie była w jego typie, poza tym miał już swojąkobietę.Z pewnością uda mu się odzyskać Cass, gdyprzewalczy już te kłopoty z nadciśnieniem.Ale lepiejbyło siedzieć tu na dole i okazywać fałszywe zainteresowanie starym złomem, niż leżeć w ciemnym pok-jiui zastanawiać się bez przerwy, co teraz robi Cass,z kim go zdradza i czy dużo czasu upłynie, nim znówbędzie mógł się nazywać mężczyzną.Jej stopa znów niechcący dotknęła jego nogi.Jakmały kotek, szukający bezpiecznego legowiska.Opanował się całym wysiłkiem woli i ponownie zacząłsobie tłumaczyć, że Anna, choć piękna i fascynującaw rozmowie, zdecydowanie nie należała do kobiet,z którymi lubił bawić się w przytulanki.Ale nic to niedało.Wbrew samemu sobie ujął jej stopy i zacząłmasować lodowate palce.Potworne! Tylko jedno mubyło w głowie.Wystarczyło, że spojrzał na kobietę,a wyobraznia sama podsuwała wizje zakazanychprzyjemności! Cholera! Nie zakazanych, tylko niemożliwych! To o wiele gorzej!Przerwał masowanie i cofnął ręce.Pod żadnympozorem nie mógł się jeszcze raz ośmieszyć.Nie mógłdopuścić, by jakakolwiek kobieta go wykpiwała, tobyło zbyt bolesne.- Nigdy mi nie powiedziałeś, co robiłeś przedprzyjazdem na nasz uniwersytet? - Zapytała.- Jestem.to znaczy byłem nurkiem.- Poszukiwałeś kiedyś skarbów? - ożywiła się jakdziecko i przysunęła bliżej do niego.- Taaak.Swego czasu.Głównie w Zatoce Meksykańskiej.Przyglądała mu się w napięciu.Dostrzegała kolejnodelikatny garb na nosie, silnie zarysowaną żuchwę,głęboko osadzone oczy.- Nie wydajesz się być z tego dumny - zauważyłapo upływie chwili.- Nie podobało mi się to, że szukając skarbówzacząłem się zmieniać.Po kilku latach to stało sięnarkotykiem.Nurkowanie bez żadnego ubezpieczenia,nawet bez zezwolenia, tylko po to, by coś zanlezć.Jak gorączka złota, jak opowieści o parciu na zachóddla skarbów.Jack L,ondon.Wielka Gorączka Złota.Nie chciałem oszaleć, więc porzuciłem to.- Jego rękadotknęła delikatnie sklepienia stopy i poczuł jejpodświadomą reakcję, nagłe wtrzymanie oddechu.Boże! Składała się z jedwabiu, aksamitu i nerwów.Jaka kobieta kryła się pod tymi niekształtnymii bezbarwnymi ciuchami?Anna cicho analizowała jego słowa.Dobrze rozumiała to, co chciał wyrazić.Sama także wybrałaswoją drogę życia, zrezygnowała z tego, co ją raziło.Tak postępowali ludzie rozsądni.- Pewnie odziedziczyłam te zapędy po moimciotecznym dziadku - stwierdziła.- Był poszukiwaczemprzygód, choć nie ruszał się ze swego fotela - nastarość prawie zupełnie sparaliżował go reumatyzm,ale żądza wrażeń nie opuszczała go do śmierci.Westchnęła wpatrzona w coś, czego Tyrus niepotrafił dostrzec.Po chwili jednak ożywiła się.- Chyba zrobię gorącej herbaty z mlekiem.Dobrzenam zrobi, prawda?Gorąca herbatka! Z mlekiem! Coś takiego! Oni gorąca herbatka z mlekiem.Gdyby Cass mogła goteraz zobaczyć, zabiłaby go śmiechem.Gorycz wezbraław nim ponownie i usiłowała nad nią zapanować.O tej porze wróciliby już z kolacji.On nalałbywieczornego drinka, a Cass zaczęłaby tańczyć z rozwartymi zachęcająco ramionami.Cass musiała bezprzerwy mieć jakiś podkład muzyczny i po wejściu dodomu pierwsze kroki kierowała zawsze od magnetofonu.Udałoby jej się namówić go, by z nią potańczył,a potem sprawy potoczyłyby się zwykłym tokiem.- Oczywiście, gorąca herbatka z mlekiem brzmicudownie - powiedział wbrew samemu sobie i dopieropo chwili doszedł do wniosku, że naprawdę tak uważa.ROZDZIAA CZWARTYPrzez następny tydzień Tyrus Clay zachowywał sięwobec Anny z grzeczną powściągliwością.Zresztąspotykali się bardzo rzadko.Jego wykształcenie byłoco najmniej niekompletne i cały wolny czas spędzałna studiowaniu.Musiał przyswoić sobie więcej teorii.Miał potwornie zmęczone oczy i równie potworniezły humor.Dałby wszystko, co miał, za możliwośćwskoczenia do chłodnego morza.Anna była początkowo zaskoczona jego oschłością.Przegadana nad filiżankami herbaty z mlekiem nocnależała do najprzyjemniejszych w jej życiu.Widoczniepo prostu niektórzy ludzie tacy byli - raz świetniprzyjaciele, raz prawie obcy.Zresztą była bardzo zajęta.Postanowiła wykorzystaćostatnie pogodne dni i dokończyć swe prace w plenerze.Chciała po pierwszych opadach śniegu wykonać serięplenerów zimowych i odesłać całość.W samą poręprzyszły zamówienia.Za kilka dni miała dostaćbrudnopis książki przygotowanej dla dzieci i opracowaćdo niej ilustracje.Wbiegła właśnie po schodkach do domu, gdynatknęła się na Tyrusa.- Chodzi mi o lampę w moim pokoju - oświadczył.- Poczekaj, dopóki się nie rozpakuję, dobra? Jeślidalej będę musiała tak daleko wędrować, pewniekupię sobie osiołka.- Anna dyszała głośno, ostatniedwa kilometry przebyła biegiem.Układała kolejnona stole swój sprzęt.- Co z tym światłem? - zapytałaściągając ciężkie buty.- Hmm - mruknął Tyrus z roztargnieniem.Przezchwilę zafascynowany jej zaróżowioną twarzą, pozwoliłsobie omieść wzrokiem jej wspaniałe piersi uwypukloneprzez krzyżujące się między nimi skórzane paski.- Twoje oświetlenie - przypomniała mu.- Pomóżmi się z tego wszystkiego wyplątać, dobrze?Jego chłodne, silne dłonie przesunęły się po jej szyi.Serce Anny, które dopiero co przycichło po długimbiegu, znów załomotało jak oszalałe.Przełknęła ślinęi odwróciła od niego wzrok.Jak mogła zapomnieć, żetak na nią działał? Po kilku dniach niewidzenia go jejreakcja była jeszcze silniejsza [ Pobierz całość w formacie PDF ]