[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Damy sobie z nim radę!Może i dadzą, pomyślała przerażona Lydia.- Przestańcie! - krzyknęła.- Dzwonię na policję! To nielegalne.Nikt nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi.Dwa duchy, które jeszcze przed chwilą zbliżały się do Ryana,zawróciły, by przechwycić pole energetyczne przywołane przez Emmetta.Trzy połyskujące kule energiizderzyły się; posypał się deszcz zielonych iskier.Jaskrawozielone światło rozbłysło intensywnie,trzeszcząc złowróżbnie w powietrzu.Lydia zamknęła oczy, by nie oślepił jej błysk.Gdy otworzyła je sekundę pózniej, obawiając sięnajgorszego, zobaczyła twarz Emmetta jakby wyrytą w ruchomej zielonej poświacie.Na pewno dosięgłago fala powrotna, wyglądało jednak na to, że nic mu się nie stało.Parł dalej naprzód.Jego duch też.262Dwa mniejsze duchy zgasły.- Załatwił mojego! - wrzasnął przerażony drugi z napastników.Odwrócił się i rzucił do ucieczki.Kumpel mu nie odpowiedział.Już zniknął w ciemnościach nocy.Duch Emmetta również.Jednak inny,znacznie mniejszy, pojawił się nagle przed jednym z uciekających chłopaków.- Niech mnie diabli! - w głosie Duranta brzmiał wyrazny podziw.- Od lat nie widziałem kogoś takszybkiego.Zaskoczył tego małego sukinsyna.Lydia wstrzymała oddech, gdy chłopak wpadł prosto w pole energii.Duch zniknął równie szybko, jaksię pojawił, wiedziała jednak, że dosięgnął młodego łowcy.Dzieciak zesztywniał i osunął się na chodnik.Nie ruszał się.Emmett zatrzymał się przy nim.- Czy on.- Lydia podeszła do nich i się zatrzymała.- Emmett, co z nim?- Tylko lekko oberwał zderezonowaną falą powrotną.Przez jakiś czas będzie nieprzytomny.- Całe szczęście.- Spojrzała na Ryana; wciąż oszołomiony, stał przyciśnięty do ściany.Kiedy sięodwróciła, zobaczyła, że Emmett szybko przeszukuje kieszenie łowcy.- Co z nim zrobimy? - zagadnęła.- Nic.- Emmett wyłowił z kieszeni chłopaka portfel i go otworzył.- Chcę tylko zobaczyć, kim jest.- O cholera - zaklął Durant.Emmett spojrzał na niego znad otwartego portfela.Chyba dopiero teraz zauważył stojącego w otwartychdrzwiach olbrzyma.- Kto to? - spytał Lydię.Spojrzała na Duranta gapiącego się z otwartymi ustami na Emmetta.263- To Durant.Twierdzi, że mnie kocha.Chce się ze mną ożenić i mieć ze mną dzieci.- Naprawdę? - Aowca wbił wzrok w Duranta.Olbrzym przełknął ślinę i zamknął usta.- Nie.Nie.To jakieś wielkie nieporozumienie.-Machnął ręką.- Przelotna znajomość i tyle.- Wspominał, że chce bić się z tobą o moją rękę - dodała Lydia.- Tak? - London ze stoickim spokojem go obserwował.- Ona zle mnie zrozumiała - zaskomlał Durant.Zatoczył się w tył, niezdarnie odwrócił i zniknął wciemnym korytarzu tawerny.- Jest dokładnie tak, jak piszą we wszystkich czasopismach dla kobiet.W dzisiejszych czasach mężczyzninie potrafią się poważnie zaangażować - oświadczyła Lydia.Rozdział 23Ryan wyciągnął się na sofie w swoim salonie i popijał brandy z wielkiego kielicha, który trzymał wewciąż drżącej dłoni.- Słuchaj, gdybym wiedział coś, co mogłoby ci się przydać, powiedziałbym ci.Ale prawda jest taka, że ażdo dzisiejszego wieczoru wszystko uzgadnialiśmy przez telefon.Nie tylko Kelso wciąż odczuwa skutki burzy duchów w uliczce, pomyślał Emmett.Ja również za użycietak potężnych ilości energii psi, by uporać się z dwoma młodymi łowcami, musiałem zapłacić wysokącenę.A w dodatku, byłem na tyle niezręczny, że dałem się złapać fali powrotnej.Przerabiał już to wszystko.Wiedział, czego się spodziewać.Niepokój go nie opuszczał, zmysły wciąż rezonowały, a w żyłach krążyła adrenalina.Przyjaciółka Lydii,Melanie, miała rację co do jednego aspektu fizjologii łowcy.Mimo pilnych spraw, z którymi należało sięuporać tego wieczoru, był strasznie napalony.Choć panował nad sobą i wiedział, że ta nagląca potrzebawkrótce osłabnie, dałby wszystko, żeby być teraz z Lydią sam na sam.268Nie z jakąkolwiek kobietą.Z Lydią.o rany! Wpakował się w niezłe kłopoty.Obserwował ją kątem oka, skręcając się z pożądaniai tęsknoty.Nie zwracała na to najmniejszej uwagi, zbyt zajęta przypieraniem do muru nieszczęsnegoRyana.- Chcesz mi powiedzieć, że nie podpisałeś ze swoim klientem formalnej umowy, Ryan? - jej głos ażociekał wyniosłą dezaprobatą.Triumfuje, pomyślał Emmett.Na zewnątrz udaje troskę i całkowicie normalne profesjonalne zdziwienie,ale w głębi zdecydowanie triumfuje.Kelso potwornie nawalił, a ona nie zamierza pozwolić mu o tymzapomnieć.I dobrze sukinsynowi.W tej chwili mieli jednak pilniejsze sprawy.- Ten facet wydawał się wiarygodny - próbował bronić się Ryan.- To znaczy, że wspomniał o onirycie, a ty się cały nakręciłeś - odpaliła Lydia.- No powiedz, Ryan, co tysobie wyobrażałeś? Oniryt? Daj spokój!Ryan skulił się nad brandy.Sprawiał wrażenie pokonanego.Przynajmniej w tej chwili.Lydia prychnęła i dalej dręczyła swoją ofiarę.- A wszyscy myślą, że to mój mózg się usmażył.Napawa się tym, pomyślał Emmett.Ale wygląda przytym cholernie seksownie.Cholera, głupiec z niego.Nawet gdyby był z nią sam na sam w sypialni, i tak by go odtrąciła.Doszłabydo wniosku, że jego erekcję spowodowało wypalenie dużych ilości energii [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Damy sobie z nim radę!Może i dadzą, pomyślała przerażona Lydia.- Przestańcie! - krzyknęła.- Dzwonię na policję! To nielegalne.Nikt nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi.Dwa duchy, które jeszcze przed chwilą zbliżały się do Ryana,zawróciły, by przechwycić pole energetyczne przywołane przez Emmetta.Trzy połyskujące kule energiizderzyły się; posypał się deszcz zielonych iskier.Jaskrawozielone światło rozbłysło intensywnie,trzeszcząc złowróżbnie w powietrzu.Lydia zamknęła oczy, by nie oślepił jej błysk.Gdy otworzyła je sekundę pózniej, obawiając sięnajgorszego, zobaczyła twarz Emmetta jakby wyrytą w ruchomej zielonej poświacie.Na pewno dosięgłago fala powrotna, wyglądało jednak na to, że nic mu się nie stało.Parł dalej naprzód.Jego duch też.262Dwa mniejsze duchy zgasły.- Załatwił mojego! - wrzasnął przerażony drugi z napastników.Odwrócił się i rzucił do ucieczki.Kumpel mu nie odpowiedział.Już zniknął w ciemnościach nocy.Duch Emmetta również.Jednak inny,znacznie mniejszy, pojawił się nagle przed jednym z uciekających chłopaków.- Niech mnie diabli! - w głosie Duranta brzmiał wyrazny podziw.- Od lat nie widziałem kogoś takszybkiego.Zaskoczył tego małego sukinsyna.Lydia wstrzymała oddech, gdy chłopak wpadł prosto w pole energii.Duch zniknął równie szybko, jaksię pojawił, wiedziała jednak, że dosięgnął młodego łowcy.Dzieciak zesztywniał i osunął się na chodnik.Nie ruszał się.Emmett zatrzymał się przy nim.- Czy on.- Lydia podeszła do nich i się zatrzymała.- Emmett, co z nim?- Tylko lekko oberwał zderezonowaną falą powrotną.Przez jakiś czas będzie nieprzytomny.- Całe szczęście.- Spojrzała na Ryana; wciąż oszołomiony, stał przyciśnięty do ściany.Kiedy sięodwróciła, zobaczyła, że Emmett szybko przeszukuje kieszenie łowcy.- Co z nim zrobimy? - zagadnęła.- Nic.- Emmett wyłowił z kieszeni chłopaka portfel i go otworzył.- Chcę tylko zobaczyć, kim jest.- O cholera - zaklął Durant.Emmett spojrzał na niego znad otwartego portfela.Chyba dopiero teraz zauważył stojącego w otwartychdrzwiach olbrzyma.- Kto to? - spytał Lydię.Spojrzała na Duranta gapiącego się z otwartymi ustami na Emmetta.263- To Durant.Twierdzi, że mnie kocha.Chce się ze mną ożenić i mieć ze mną dzieci.- Naprawdę? - Aowca wbił wzrok w Duranta.Olbrzym przełknął ślinę i zamknął usta.- Nie.Nie.To jakieś wielkie nieporozumienie.-Machnął ręką.- Przelotna znajomość i tyle.- Wspominał, że chce bić się z tobą o moją rękę - dodała Lydia.- Tak? - London ze stoickim spokojem go obserwował.- Ona zle mnie zrozumiała - zaskomlał Durant.Zatoczył się w tył, niezdarnie odwrócił i zniknął wciemnym korytarzu tawerny.- Jest dokładnie tak, jak piszą we wszystkich czasopismach dla kobiet.W dzisiejszych czasach mężczyzninie potrafią się poważnie zaangażować - oświadczyła Lydia.Rozdział 23Ryan wyciągnął się na sofie w swoim salonie i popijał brandy z wielkiego kielicha, który trzymał wewciąż drżącej dłoni.- Słuchaj, gdybym wiedział coś, co mogłoby ci się przydać, powiedziałbym ci.Ale prawda jest taka, że ażdo dzisiejszego wieczoru wszystko uzgadnialiśmy przez telefon.Nie tylko Kelso wciąż odczuwa skutki burzy duchów w uliczce, pomyślał Emmett.Ja również za użycietak potężnych ilości energii psi, by uporać się z dwoma młodymi łowcami, musiałem zapłacić wysokącenę.A w dodatku, byłem na tyle niezręczny, że dałem się złapać fali powrotnej.Przerabiał już to wszystko.Wiedział, czego się spodziewać.Niepokój go nie opuszczał, zmysły wciąż rezonowały, a w żyłach krążyła adrenalina.Przyjaciółka Lydii,Melanie, miała rację co do jednego aspektu fizjologii łowcy.Mimo pilnych spraw, z którymi należało sięuporać tego wieczoru, był strasznie napalony.Choć panował nad sobą i wiedział, że ta nagląca potrzebawkrótce osłabnie, dałby wszystko, żeby być teraz z Lydią sam na sam.268Nie z jakąkolwiek kobietą.Z Lydią.o rany! Wpakował się w niezłe kłopoty.Obserwował ją kątem oka, skręcając się z pożądaniai tęsknoty.Nie zwracała na to najmniejszej uwagi, zbyt zajęta przypieraniem do muru nieszczęsnegoRyana.- Chcesz mi powiedzieć, że nie podpisałeś ze swoim klientem formalnej umowy, Ryan? - jej głos ażociekał wyniosłą dezaprobatą.Triumfuje, pomyślał Emmett.Na zewnątrz udaje troskę i całkowicie normalne profesjonalne zdziwienie,ale w głębi zdecydowanie triumfuje.Kelso potwornie nawalił, a ona nie zamierza pozwolić mu o tymzapomnieć.I dobrze sukinsynowi.W tej chwili mieli jednak pilniejsze sprawy.- Ten facet wydawał się wiarygodny - próbował bronić się Ryan.- To znaczy, że wspomniał o onirycie, a ty się cały nakręciłeś - odpaliła Lydia.- No powiedz, Ryan, co tysobie wyobrażałeś? Oniryt? Daj spokój!Ryan skulił się nad brandy.Sprawiał wrażenie pokonanego.Przynajmniej w tej chwili.Lydia prychnęła i dalej dręczyła swoją ofiarę.- A wszyscy myślą, że to mój mózg się usmażył.Napawa się tym, pomyślał Emmett.Ale wygląda przytym cholernie seksownie.Cholera, głupiec z niego.Nawet gdyby był z nią sam na sam w sypialni, i tak by go odtrąciła.Doszłabydo wniosku, że jego erekcję spowodowało wypalenie dużych ilości energii [ Pobierz całość w formacie PDF ]