[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie masz innego wyjścia.Pete dalej nie reagował.- Nie interesujemy się tobą - ciągnął Conrad.- Chcemy dostać Maurera.Przystąp donas, a wówczas zaopiekujemy się tobą.Pete odwrócił się nagle.- Zaopiekujecie się? Zmiechu warte! Wyobraża pan sobie, że możecie mnie ochronić?Dopóki będę milczał, mam jakąś szansę, niewielką, ale jednak szansę.Gdy zacznę gadać,mogę się uważać za martwego.Ani pan, ani cała ta cholerna policja nie zdoła utrzymać mnieprzy życiu!- Nie wygłupiaj się! - przerwał Conrad.- Oczywiście, że możemy cię ochronić.Gwarantuję ci to.Pete spoglądał na niego przez dłuższą chwilę, wreszcie pochylił się i splunął napodłogę.2.Gdy Conrad wszedł do gabinetu, zastał tam Van Roche a rozgorączkowanegooczekiwaniem.- Masz go? - zapytał na powitanie.- Mam - odparł Conrad.Podszedł do biurka i usiadł.- Jest na dziesiątym piętrze,pilnuje go dwóch strażników.Co masz taką minę? Stało się coś?- Abe Gollowitz rozmawia z prokuratorem.Ma pismo w sprawie zwolnienia paniColeman.Conrad zesztywniał.- %7łartujesz?Van Roche potrząsnął głową.- Wszedł jakieś dziesięć minut temu.Szef stara się go zatrzymać do twojego powrotu.On żąda widzenia się z panią Coleman.Conrad zerwał się na równe nogi.- Idę do szefa.Przeszedł korytarzem do gabinetu prokuratora okręgowego, zapukał i otworzył drzwi.Forest siedział za biurkiem z dłońmi opartymi na bibularzu.Na widok wchodzącegoConrada podniósł wzrok, wzruszył ramionami z rezygnacją i machnął ręką w kierunkuGollowitza, który siedział obok biurka z ironicznym uśmiechem na ogorzałej twarzy.- Właśnie mówiłem panu prokuratorowi, że chcę zobaczyć się z panią Coleman -powiedział Gollowitz, gdy Paul zamknął drzwi i podszedł do biurka.- Po co? - zapytał ostro Conrad.- Jest tutaj bezprawnie przetrzymywana, a ja jestem jej prawnym przedstawicielem.Oto powód.- No, no, to coś nowego - odrzekł Conrad.- Czy ona wie o tym swoimnadzwyczajnym szczęściu? Wydawało mi się, że ma pan ważniejsze zajęcia niż zajmowaniesię statystką, która nie ma grosza przy duszy.Gollowitz zachichotał.- Jako prawny przedstawiciel Norgate Union zajmuję się wszystkimi jego członkami,a panna Coleman właśnie należy do związku.- Ach, tak, powinienem był o tym pomyśleć.Conrad spojrzał na Foresta.- On chce się z nią natychmiast zobaczyć - stwierdził tamten.- I nikt nie może mi w tym przeszkodzić - zauważył gładko Gollowitz.- Nie muszępanu chyba o tym mówić - wstał i pochyliwszy się klepnął papier, leżący na biurku Foresta.- To panu wystarczy, prawda?- Myślę, że tak - Forest wzruszył ramionami i zwrócił się do Conrada:- Zapytaj lepiej panią Coleman, czy chce się zobaczyć z panem Gollowitzem.Zaczekamy chwilę.Conrad kiwnął głową i wyszedł z gabinetu.Był pewien, że Frances będzie chciaławidzieć się z Gollowitzem i przystanął na moment, żeby to przemyśleć.Mógłby ją ostrzec,ale czy byłaby teraz w stanie wysłuchać jego ostrzeżenia? Czy zdawała sobie sprawę zniebezpieczeństwa, jakie jej grozi? Jak tylko Gollowitz zabierze ją z biura prokuratora,wszelki słuch po niej zaginie.Był tego absolutnie pewien.Wrócił do swojego gabinetu.- Daj mi sześć jakichś fotografii - zwrócił się do Van Roche a - ale niech będzie wśródnich zdjęcie Maurera.Van Roche podszedł do sejfu z aktami i wręczył fotografie Conradowi.- Chcę, żebyś poszedł ze mną na górę.Gdy dam ci znak, wprowadzisz Weinera dopokoju miss Coleman.Zgoda?- Co to za pomysł?- Zobaczysz.Mamy mało czasu.Idziemy.Wjechali windą na dziesiąte piętro.- Zostań z Weinerem, dopóki po ciebie nie poślę - powiedział Conrad i pośpieszyłkorytarzem do pokoju Frances.Kiedy stukał do drzwi, Jackson i Norris, którzy stali na straży skinęli głowami zwyraznym znudzeniem.Otworzyła Madge.Na jej twarzy widać było zdenerwowanie.- Są jakieś kłopoty?- Niestety, tak.Conrad pokiwał głową i wszedł do drugiego pokoju.Na myśl, że znowu ma zobaczyćFrances, odczuwał tłumione podniecenie, a przecież widział ją zaledwie parę godzin temu.Wyglądała przez okno.Na widok Conrada pielęgniarka wstała i wyszła.- Mam nadzieję, że czuje się pani lepiej - powiedział na powitanie.Obejrzała się gwałtownie.Przeszła przez pokój i stanęła przed Conradem z oczamipełnymi gniewu.- Chcę iść do domu! Nie ma pan prawa trzymać mnie tutaj!- Wiem - odpowiedział łagodnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Nie masz innego wyjścia.Pete dalej nie reagował.- Nie interesujemy się tobą - ciągnął Conrad.- Chcemy dostać Maurera.Przystąp donas, a wówczas zaopiekujemy się tobą.Pete odwrócił się nagle.- Zaopiekujecie się? Zmiechu warte! Wyobraża pan sobie, że możecie mnie ochronić?Dopóki będę milczał, mam jakąś szansę, niewielką, ale jednak szansę.Gdy zacznę gadać,mogę się uważać za martwego.Ani pan, ani cała ta cholerna policja nie zdoła utrzymać mnieprzy życiu!- Nie wygłupiaj się! - przerwał Conrad.- Oczywiście, że możemy cię ochronić.Gwarantuję ci to.Pete spoglądał na niego przez dłuższą chwilę, wreszcie pochylił się i splunął napodłogę.2.Gdy Conrad wszedł do gabinetu, zastał tam Van Roche a rozgorączkowanegooczekiwaniem.- Masz go? - zapytał na powitanie.- Mam - odparł Conrad.Podszedł do biurka i usiadł.- Jest na dziesiątym piętrze,pilnuje go dwóch strażników.Co masz taką minę? Stało się coś?- Abe Gollowitz rozmawia z prokuratorem.Ma pismo w sprawie zwolnienia paniColeman.Conrad zesztywniał.- %7łartujesz?Van Roche potrząsnął głową.- Wszedł jakieś dziesięć minut temu.Szef stara się go zatrzymać do twojego powrotu.On żąda widzenia się z panią Coleman.Conrad zerwał się na równe nogi.- Idę do szefa.Przeszedł korytarzem do gabinetu prokuratora okręgowego, zapukał i otworzył drzwi.Forest siedział za biurkiem z dłońmi opartymi na bibularzu.Na widok wchodzącegoConrada podniósł wzrok, wzruszył ramionami z rezygnacją i machnął ręką w kierunkuGollowitza, który siedział obok biurka z ironicznym uśmiechem na ogorzałej twarzy.- Właśnie mówiłem panu prokuratorowi, że chcę zobaczyć się z panią Coleman -powiedział Gollowitz, gdy Paul zamknął drzwi i podszedł do biurka.- Po co? - zapytał ostro Conrad.- Jest tutaj bezprawnie przetrzymywana, a ja jestem jej prawnym przedstawicielem.Oto powód.- No, no, to coś nowego - odrzekł Conrad.- Czy ona wie o tym swoimnadzwyczajnym szczęściu? Wydawało mi się, że ma pan ważniejsze zajęcia niż zajmowaniesię statystką, która nie ma grosza przy duszy.Gollowitz zachichotał.- Jako prawny przedstawiciel Norgate Union zajmuję się wszystkimi jego członkami,a panna Coleman właśnie należy do związku.- Ach, tak, powinienem był o tym pomyśleć.Conrad spojrzał na Foresta.- On chce się z nią natychmiast zobaczyć - stwierdził tamten.- I nikt nie może mi w tym przeszkodzić - zauważył gładko Gollowitz.- Nie muszępanu chyba o tym mówić - wstał i pochyliwszy się klepnął papier, leżący na biurku Foresta.- To panu wystarczy, prawda?- Myślę, że tak - Forest wzruszył ramionami i zwrócił się do Conrada:- Zapytaj lepiej panią Coleman, czy chce się zobaczyć z panem Gollowitzem.Zaczekamy chwilę.Conrad kiwnął głową i wyszedł z gabinetu.Był pewien, że Frances będzie chciaławidzieć się z Gollowitzem i przystanął na moment, żeby to przemyśleć.Mógłby ją ostrzec,ale czy byłaby teraz w stanie wysłuchać jego ostrzeżenia? Czy zdawała sobie sprawę zniebezpieczeństwa, jakie jej grozi? Jak tylko Gollowitz zabierze ją z biura prokuratora,wszelki słuch po niej zaginie.Był tego absolutnie pewien.Wrócił do swojego gabinetu.- Daj mi sześć jakichś fotografii - zwrócił się do Van Roche a - ale niech będzie wśródnich zdjęcie Maurera.Van Roche podszedł do sejfu z aktami i wręczył fotografie Conradowi.- Chcę, żebyś poszedł ze mną na górę.Gdy dam ci znak, wprowadzisz Weinera dopokoju miss Coleman.Zgoda?- Co to za pomysł?- Zobaczysz.Mamy mało czasu.Idziemy.Wjechali windą na dziesiąte piętro.- Zostań z Weinerem, dopóki po ciebie nie poślę - powiedział Conrad i pośpieszyłkorytarzem do pokoju Frances.Kiedy stukał do drzwi, Jackson i Norris, którzy stali na straży skinęli głowami zwyraznym znudzeniem.Otworzyła Madge.Na jej twarzy widać było zdenerwowanie.- Są jakieś kłopoty?- Niestety, tak.Conrad pokiwał głową i wszedł do drugiego pokoju.Na myśl, że znowu ma zobaczyćFrances, odczuwał tłumione podniecenie, a przecież widział ją zaledwie parę godzin temu.Wyglądała przez okno.Na widok Conrada pielęgniarka wstała i wyszła.- Mam nadzieję, że czuje się pani lepiej - powiedział na powitanie.Obejrzała się gwałtownie.Przeszła przez pokój i stanęła przed Conradem z oczamipełnymi gniewu.- Chcę iść do domu! Nie ma pan prawa trzymać mnie tutaj!- Wiem - odpowiedział łagodnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]