[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na zwiedzaniu spędziliśmy ponad godzinę, po czym kierując się strzał-kami, wróciliśmy do wyjścia, mijając po drodze jeszcze jedną instalacjęustawioną u stóp stromych ruchomych schodów.Było to pulsujące, czer-wone światło zamknięte w gigantycznych rozmiarów plastikowym, zielo-nym stworze.Shin wyprzedził mnie i był już wpołowie schodów, kiedynagle odwrócił się i zawołał do mnie: Ty też jesteś obca w Japonii!Roześmiałam się i zrobiłam ufoludkowi zdjęcie aparatem-puszką popiwie.Shin nawet nie wiedział, ile w tym było prawdy.*188714556Wagonik kolejki linowej piął się powoli pod górę, a pasażerowie wycią-gali niecierpliwie szyje, chłonąc widok za oknem.Kiedy pokonywaliśmypierwszą grań, mojej uwagi nie przyciągnęły jednak malownicze, bulgo-czące, parujące sadzawki, ale para majtek w jaskrawym kolorze, któramusiała wypaść mi z torby, gdy ją przetrząsałam w poszukiwaniu swetra.Byłabym tym pewnie śmiertelnie przerażona, gdyby nie fakt, że dosłow-nie wszyscy tkwili z nosem przy oknie, wypatrując góry Fuji.Zanim do-tarliśmy do kolejnej grani, udało mi się niepostrzeżenie usunąć gatkiz widoku.Im bliżej szczytu, tym intensywniej zapach siarki wypełniał wagonik.W pewnym momencie pasażerowie zatkali nosy i zaczęli chichotać mię-dzy sobą, dopóki nagłe pojawienie się góry Fuji w całej okazałości niesprawiło, że zapomnieliśmy o przykrej woni.Fuji była wspaniała, niczymulotna akwarela na płótnie nieboskłonu, która zniknie, jak tylko zmrużyszoczy.Dały się słyszeć pełne szacunku westchnienia i szczęk naciskaniaspustów migawki.Wysiedliśmy z kolejki na skraju Lwakudani, WielkiejWrzącej Doliny.Jak można się było spodziewać po położonej tak bliskostolicy miejscowości wypoczynkowej, na parkingu roiło się od autobusówwycieczkowych, ale, co ciekawe, pośród odwiedzających wcale nie było ażtak wielu obcokrajowców.Shin okazał się zaprawionym przewodnikiem, a do tego chciał, żebympozowała do zdjęć praktycznie wszędzie: przy kolorowych kapliczkach, natle stromych zboczy, z których wydobywały się kłęby dymu, a nawet przyzwyczajnych płotach i skałkach.Niektóre obszary były zamknięte zewzględu na wysokie stężenie kwasu siarkowego i siarkowodoru, ale mytrzymaliśmy się głównego szlaku, aż wreszcie dotarliśmy do jednej z naj-ciekawszych na świecie atrakcji turystycznych: czarnych, gotowanych natwardo jajek.Jajka gotuje się w wypływającej z wulkanu wodzie, a ich po-rowata skorupka nasiąka minerałami i nabiera czarnej barwy.To fakt,że smakują wyśmienicie, ale opowieści o tym, jakoby każde zjedzoneczarne jajko przedłużało życie o siedem lat i dlatego turyści z zapałemkonsumują je z odrobiną soli, wpatrując się w monumentalną górę Fuji należy raczej między bajki włożyć.Zrobiliśmy jeszcze rundę po sklepach z upominkami, próbując wszyst-kiego, od ciasteczek fasolowych po różne odmiany zielonej herbaty, ażwreszcie Shin pokazał mi lody o smaku wasabi najlepszą rzecz, z jakąkiedykolwiek zetknęły się moje kubki smakowe.Nabyłam sobie tubkę189714556wasabi, a Shin dorzucił do zakupów uroczy breloczek z czarnym jajkiem.Kiedy podniosłam go pod światło i spojrzałam przez dziurkę, ujrzałamwyłaniający się zza kłębów pary ośnieżony szczyt góry Fuji.Pod wieczór wróciliśmy w dolinę.Wzięliśmy taksówkę z dworca i poje-chaliśmy wzdłuż rzeki do onsen, z których korzystało się na godziny.Cho-ciaż Shin zdecydował się na droższą łaznię, ponieważ stwierdził, żebędziemy mieli spokój i będzie to lepsze doświadczenie , nadal martwiłsię, czy na pewno będę wiedziała, jak się zachować.Mimo to ani on sam,ani właściciel onsen nie zamierzali mnie oświecić, co do panującychw łazni reguł.Zgodnie pokazali palcem rysunkową instrukcję i polecili za-pytać kobietę po damskiej stronie łazni.Damskiej stronie? No jasne,w tym onsen istniał podział ze względu na płeć (jak się pózniej dowie-działam, jedynymi wyjątkami były w tym względzie łaznie spotykane najapońskiej wsi).Przygotowałam się już na to, że będę musiała wejść dowody nago na oczach Shina i grupy zupełnie obcych mi ludzi, ale mimowszystko odetchnęłam z ulgą.W korytarzu każde z nas skręciło w swojąstronę.Weszłam do wąskiego, zaparowanego, wyłożonego drewnem po-mieszczenia, które kończyło się zejściem do trzech rozlewających się mię-dzy skałami sadzawek zasilanych wodą z niewielkiego, ale olśniewającegourodą wodospadu.Magia.Rozebrałam się szybko, wrzuciłam ubranie doplecionego kosza i ściskając miniaturowy ręcznik stanęłam, trzęsącsię i dyskretnie rozglądając dookoła w poszukiwaniu jakiejś wskazówki.Nieopodal rzędu umieszczonych nisko nad ziemią kranów siedziała nastołku Japonka i gorliwie szorowała mydłem każdy centymetr ciała.Za-czekałam, aż spłucze mydliny wodą z drewnianego wiadra, po czym zwin-nie przemknęłam po posadzce z lodowatych kamieni i zrobiłam to samo,co ona.Wcałym onsen siedziało zaledwie kilka kobiet.Wybrałam więc sobiepustą, płytką sadzawkę, Najpierw zamoczyłam w wodzie palec u nogi.Ukrop.Powolutku, centymetr po centymetrze zanurzałam się, ażwkońcu wulkaniczna woda stała się całkiem znośna i wtedy nagle na-pięcie i ciężar miliona trosk uleciały w chłodne, nocne powietrze.Zapo-mniałam, że minęła właśnie moja dwudziesta czwarta godzina bez snu.Leżąc na dnie sadzawki i wpatrując się w spowite mrokiem niebo, przy-pomniałam sobie, jakie to uczucie, gdy jest się wpełni obudzonym.Ko-190714556jące cząsteczki wody sprawiły, że moja skóra stała się gładsza i bardziejmiękka.Piętnaście minut pózniej miałam wrażenie, jakbym przespałarok, a po kolejnej półgodzinie poczułam się jak nowo narodzona.Nicdziwnego, że Japończycy otaczają onsen nabożną czcią.Godzinę pózniej natknęłam się w korytarzu na Shina, który zakładałwłaśnie skarpetki.Był radosny i wręcz promieniał blaskiem. Było okej? zapytał, najwyrazniej wciąż ciekawy, jak cudzoziemkazareaguje na kąpanie się i szorowanie na golasa. Okej? zaśmiałam się. Było genialnie! To fajnie wyszczerzył zęby. U mnie też.Przed pociągiem doTokio przegryzmy coś.Potem możesz spać.Czy mogę poprosić okartę Idz do więzienia ? Wiem, że jest gdzieś tami czeka na mnie.IDZIESZ DO WIZIENIA.NIE PRZECHODZISZPRZEZ START.NIE OTRZYMUJESZ PREMII.Chcę dostać tę kartę,i to już.Nie mam ochoty czekać, aż pojawi się przypadkowo na polu Szansa gdzieś pomiędzy Gdynią a Montrealem.Chcę, żeby trafiła misię natychmiast.Mam dość huśtawki.Jestem uzależniona od uwagi.Je-stem uzależniona od alkoholu.Za każdym razem, gdy rzucam kośćmi,wychodzą dwie jedynki, a obawiam się, że może być znacznie gorzej.W pociągu, gdzieś po drodze z Hakone do Tokio, gdy Shin drzemałspokojnie, zadzwonił mój telefon.Przeszłam na początek wagonu, żebynie przeszkadzać towarzyszowi.Zgodziłam się spotkać z Yoshim, jaktylko dotrę do stacji Shinjuku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Na zwiedzaniu spędziliśmy ponad godzinę, po czym kierując się strzał-kami, wróciliśmy do wyjścia, mijając po drodze jeszcze jedną instalacjęustawioną u stóp stromych ruchomych schodów.Było to pulsujące, czer-wone światło zamknięte w gigantycznych rozmiarów plastikowym, zielo-nym stworze.Shin wyprzedził mnie i był już wpołowie schodów, kiedynagle odwrócił się i zawołał do mnie: Ty też jesteś obca w Japonii!Roześmiałam się i zrobiłam ufoludkowi zdjęcie aparatem-puszką popiwie.Shin nawet nie wiedział, ile w tym było prawdy.*188714556Wagonik kolejki linowej piął się powoli pod górę, a pasażerowie wycią-gali niecierpliwie szyje, chłonąc widok za oknem.Kiedy pokonywaliśmypierwszą grań, mojej uwagi nie przyciągnęły jednak malownicze, bulgo-czące, parujące sadzawki, ale para majtek w jaskrawym kolorze, któramusiała wypaść mi z torby, gdy ją przetrząsałam w poszukiwaniu swetra.Byłabym tym pewnie śmiertelnie przerażona, gdyby nie fakt, że dosłow-nie wszyscy tkwili z nosem przy oknie, wypatrując góry Fuji.Zanim do-tarliśmy do kolejnej grani, udało mi się niepostrzeżenie usunąć gatkiz widoku.Im bliżej szczytu, tym intensywniej zapach siarki wypełniał wagonik.W pewnym momencie pasażerowie zatkali nosy i zaczęli chichotać mię-dzy sobą, dopóki nagłe pojawienie się góry Fuji w całej okazałości niesprawiło, że zapomnieliśmy o przykrej woni.Fuji była wspaniała, niczymulotna akwarela na płótnie nieboskłonu, która zniknie, jak tylko zmrużyszoczy.Dały się słyszeć pełne szacunku westchnienia i szczęk naciskaniaspustów migawki.Wysiedliśmy z kolejki na skraju Lwakudani, WielkiejWrzącej Doliny.Jak można się było spodziewać po położonej tak bliskostolicy miejscowości wypoczynkowej, na parkingu roiło się od autobusówwycieczkowych, ale, co ciekawe, pośród odwiedzających wcale nie było ażtak wielu obcokrajowców.Shin okazał się zaprawionym przewodnikiem, a do tego chciał, żebympozowała do zdjęć praktycznie wszędzie: przy kolorowych kapliczkach, natle stromych zboczy, z których wydobywały się kłęby dymu, a nawet przyzwyczajnych płotach i skałkach.Niektóre obszary były zamknięte zewzględu na wysokie stężenie kwasu siarkowego i siarkowodoru, ale mytrzymaliśmy się głównego szlaku, aż wreszcie dotarliśmy do jednej z naj-ciekawszych na świecie atrakcji turystycznych: czarnych, gotowanych natwardo jajek.Jajka gotuje się w wypływającej z wulkanu wodzie, a ich po-rowata skorupka nasiąka minerałami i nabiera czarnej barwy.To fakt,że smakują wyśmienicie, ale opowieści o tym, jakoby każde zjedzoneczarne jajko przedłużało życie o siedem lat i dlatego turyści z zapałemkonsumują je z odrobiną soli, wpatrując się w monumentalną górę Fuji należy raczej między bajki włożyć.Zrobiliśmy jeszcze rundę po sklepach z upominkami, próbując wszyst-kiego, od ciasteczek fasolowych po różne odmiany zielonej herbaty, ażwreszcie Shin pokazał mi lody o smaku wasabi najlepszą rzecz, z jakąkiedykolwiek zetknęły się moje kubki smakowe.Nabyłam sobie tubkę189714556wasabi, a Shin dorzucił do zakupów uroczy breloczek z czarnym jajkiem.Kiedy podniosłam go pod światło i spojrzałam przez dziurkę, ujrzałamwyłaniający się zza kłębów pary ośnieżony szczyt góry Fuji.Pod wieczór wróciliśmy w dolinę.Wzięliśmy taksówkę z dworca i poje-chaliśmy wzdłuż rzeki do onsen, z których korzystało się na godziny.Cho-ciaż Shin zdecydował się na droższą łaznię, ponieważ stwierdził, żebędziemy mieli spokój i będzie to lepsze doświadczenie , nadal martwiłsię, czy na pewno będę wiedziała, jak się zachować.Mimo to ani on sam,ani właściciel onsen nie zamierzali mnie oświecić, co do panującychw łazni reguł.Zgodnie pokazali palcem rysunkową instrukcję i polecili za-pytać kobietę po damskiej stronie łazni.Damskiej stronie? No jasne,w tym onsen istniał podział ze względu na płeć (jak się pózniej dowie-działam, jedynymi wyjątkami były w tym względzie łaznie spotykane najapońskiej wsi).Przygotowałam się już na to, że będę musiała wejść dowody nago na oczach Shina i grupy zupełnie obcych mi ludzi, ale mimowszystko odetchnęłam z ulgą.W korytarzu każde z nas skręciło w swojąstronę.Weszłam do wąskiego, zaparowanego, wyłożonego drewnem po-mieszczenia, które kończyło się zejściem do trzech rozlewających się mię-dzy skałami sadzawek zasilanych wodą z niewielkiego, ale olśniewającegourodą wodospadu.Magia.Rozebrałam się szybko, wrzuciłam ubranie doplecionego kosza i ściskając miniaturowy ręcznik stanęłam, trzęsącsię i dyskretnie rozglądając dookoła w poszukiwaniu jakiejś wskazówki.Nieopodal rzędu umieszczonych nisko nad ziemią kranów siedziała nastołku Japonka i gorliwie szorowała mydłem każdy centymetr ciała.Za-czekałam, aż spłucze mydliny wodą z drewnianego wiadra, po czym zwin-nie przemknęłam po posadzce z lodowatych kamieni i zrobiłam to samo,co ona.Wcałym onsen siedziało zaledwie kilka kobiet.Wybrałam więc sobiepustą, płytką sadzawkę, Najpierw zamoczyłam w wodzie palec u nogi.Ukrop.Powolutku, centymetr po centymetrze zanurzałam się, ażwkońcu wulkaniczna woda stała się całkiem znośna i wtedy nagle na-pięcie i ciężar miliona trosk uleciały w chłodne, nocne powietrze.Zapo-mniałam, że minęła właśnie moja dwudziesta czwarta godzina bez snu.Leżąc na dnie sadzawki i wpatrując się w spowite mrokiem niebo, przy-pomniałam sobie, jakie to uczucie, gdy jest się wpełni obudzonym.Ko-190714556jące cząsteczki wody sprawiły, że moja skóra stała się gładsza i bardziejmiękka.Piętnaście minut pózniej miałam wrażenie, jakbym przespałarok, a po kolejnej półgodzinie poczułam się jak nowo narodzona.Nicdziwnego, że Japończycy otaczają onsen nabożną czcią.Godzinę pózniej natknęłam się w korytarzu na Shina, który zakładałwłaśnie skarpetki.Był radosny i wręcz promieniał blaskiem. Było okej? zapytał, najwyrazniej wciąż ciekawy, jak cudzoziemkazareaguje na kąpanie się i szorowanie na golasa. Okej? zaśmiałam się. Było genialnie! To fajnie wyszczerzył zęby. U mnie też.Przed pociągiem doTokio przegryzmy coś.Potem możesz spać.Czy mogę poprosić okartę Idz do więzienia ? Wiem, że jest gdzieś tami czeka na mnie.IDZIESZ DO WIZIENIA.NIE PRZECHODZISZPRZEZ START.NIE OTRZYMUJESZ PREMII.Chcę dostać tę kartę,i to już.Nie mam ochoty czekać, aż pojawi się przypadkowo na polu Szansa gdzieś pomiędzy Gdynią a Montrealem.Chcę, żeby trafiła misię natychmiast.Mam dość huśtawki.Jestem uzależniona od uwagi.Je-stem uzależniona od alkoholu.Za każdym razem, gdy rzucam kośćmi,wychodzą dwie jedynki, a obawiam się, że może być znacznie gorzej.W pociągu, gdzieś po drodze z Hakone do Tokio, gdy Shin drzemałspokojnie, zadzwonił mój telefon.Przeszłam na początek wagonu, żebynie przeszkadzać towarzyszowi.Zgodziłam się spotkać z Yoshim, jaktylko dotrę do stacji Shinjuku [ Pobierz całość w formacie PDF ]