[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Machnąwszy dłonią, uciszył dźwięk.- To w Maharcie.Podczas ostatnich tygodni, kiedy Miranda przebywała z Pugiem, nauczyli się wzajemnie rozumieć.Dziewczyna odkryła, że wiele z otaczających go „tajemnic” było niczym innym, jak tylko zręcznie tworzonymi przezeń złudzeniami.Kiedy „znikał”, zazwyczaj pozostawał w pobliżu, usuwał się jedynie z pola widzenia.Stworzył magiczny portal, przez który wedle życzenia mógł dostawać się ze Stardock na Wyspę Czarnoksiężnika i z powrotem.Zwykle zostawał tam na noc.Czekały nań przygotowane posiłki oraz - ku uciesze Mirandy - czysta bielizna.Teraz mag spojrzał w ciemne oczy mierzące go bacznym spojrzeniem.- Co zamierzasz zrobić? - spytała czarodziejka.- Udasz się tam?- Nie - odparł mag.- To może być pułapka.Chodź.pokażę ci coś interesującego.- Wyprowadziwszy ją z prywatnych komnat w centralnej wieży, powiódł w dół schodami.- Posłuchaj.eee.czy nie mogłabyś czegoś na siebie wdziać? W tym.niczym.co wkładasz na siebie do snu, rozpraszasz moje myśli.Miranda uśmiechnęła się znacząco i udała się na moment do swoich komnat, gdzie chwyciwszy suknię, wsunęła ją sobie przez głowę.O buciki i pończochy postanowiła zatroszczyć się później.Wróciwszy na korytarz, podążyła za Pugiem.Podczas przeżytych razem tygodni wyczuwała, że podoba się magowi, kilkakrotnie też sama łapała się na snuciu o Pugu rozmyślań bardzo osobistych, żadne z nich jednak nie poruszyło tego tematu i nie podjęło jakichkolwiek działań.Zwłaszcza, że od dnia przybycia do Stardock spała w komnacie niemal przylegającej do sypialni Puga.Powstał też pomiędzy nimi szczególny układ polegający na zaufaniu.Miranda nie zamierzała wyjawić o sobie zbyt wiele, była jednak bardzo bystra i posiadła ten sam rodzaj ironicznego poczucia humoru, jaki podczas minionych lat wyrobił w sobie Pug.Mag pozwolił jej rządzić się po swojemu.Zwiedziła zatem większość komnat.ale nie wszystkie.Kilka z nich zostało zamkniętych, a kiedy o nie spytała, odpowiedział, że istnieją sprawy, które niechętnie dzieli z innymi.I zmienił temat rozmowy.Teraz kiwnął dłonią, zbliżając się do jednej z tych komnat, a drzwi otworzyły się od lekkiego dotknięcia dłoni.Zrozumiała, że nałożono na nie zaklęcie.rzecz jednak w tym, że kiedy przed miesiącem oglądała te drzwi, nie wyczuła w nich żadnej magii.Wewnątrz komnaty zobaczyła zestaw różnorodnych urządzeń.Na biurku, pod aksamitną narzutą leżał jakiś kulisty przedmiot, a kiedy Pug zdjął zasłonę, Miranda zobaczyła idealną kryształową sferę.- Otrzymałem to od mojego pierwszego nauczyciela, Kulgana, który zmarł wiele lat temu.Ta kula to dzieło Althafaina z Carse.- Miranda skinieniem głowy dała poznać, że imię legendarnego twórcy magicznych artefaktów nie jest jej obce.Pug przesunął dłoń nad kulą, a w jej środku pojawiła się mlecznobiała mgiełka.Mag przesunął dłoń nad sferą po raz drugi i mgiełka zapłonęła różowawą poświatą.- Dzięki temu urządzeniu doszedł do wniosku, że w ogóle posiadam jakieś zdolności.Było to.- ściszył głos - bardzo, bardzo dawno temu.- Do czego to służy?- To urządzenie do widzenia na odległość, najcudowniejsze zaś w nim jest to, że jest niezwykle.subtelne.Żeby się zorientować w tym, iż się ich podgląda, obserwowani musieliby wiedzieć o jego istnieniu.- Usiadł na stole i skinieniem dłoni poprosił Mirandę, by zajęła miejsce przy nim.- Sęk w tym, że to, co subtelne, jest zazwyczaj mało precyzyjne.Jeżeli nie wiesz, czego wypatrywać, to w ogóle na nic ci się nie zda.- Na szczęście dobrze znam miejsca, gdzie umieściłem zaklęcia ostrzegawcze.- Gdy zmrużył oczy, Miranda poczuła delikatną magiczną manipulację.- Zobaczmy, co się wyrabia w Maharcie.Tam musiał już minąć poranek.Skupił wolę i nagle z mgieł w krysztale wyłonił się gród Maharty - widziany jakby oczami ptaka.Otaczały go dymy i mroczne chmury.- Co pobudziło twoje zaklęcie? - spytała Miranda.- To właśnie usiłuję.O! Myślę, że to tam!Widok w dole się przesunął i nagle Miranda zobaczyła świetlisty most i zebraną na nim armię.Po krótkiej chwili, podczas której Pug bacznie się wszystkiemu przyglądał, mag zamknął oczy.Otworzył je zaraz potem i rzekł: -Jedno można o tych gadach rzec na pewno: niewiele w nich subtelności i wyrafinowania.W żaden sposób się nie spostrzegą, że ich podglądam.chyba że zaatakuję bezpośrednio.- Czy Maharta padnie? - spytała Miranda.- Na to wygląda - odparł mag.- Calis?- Spróbuję go odszukać.Zamknął oczy i widok w kuli znów się przesunął, a gdy rozwarł powieki, barwy wirujące wewnątrz sfery zestaliły się w wyraźny obraz małej rybackiej łodzi, w której dwaj ludzie uparcie wiosłowali.Byli w niej jeszcze dwaj inni.Łódką miotały fale.Pug przesunął obraz bliżej, i oboje zobaczyli, że jednym z wioślarzy był Calis.- Wyciągnięcie go stamtąd - westchnęła Miranda - jest chyba poza naszymi możliwościami?- Aż tak, to nie.ale rzecz jest niezmiernie trudna.Pantathianie się spostrzegą.Z kilkoma sobie poradzę.Ale tego mostu strzeże tak liczna grupa.- Wiem - powiedziała.- Bardzo go lubisz, prawda? - Spojrzał na nią badawczo.- Calisa? - dziewczyna umilkła na chwilę.- W pewien sposób.owszem.Jest jedyny w swoim rodzaju.i czuję.czuję, że coś mnie z nim wiąże.Pug lekko się cofnął.Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć.- Od bardzo dawna nie czułem się z nikim związany.- Zerknąwszy w kulę, powiedział z namysłem: - Moglibyśmy się pokusić o.W tejże chwili we wnętrzu kuli błysnęło coś rudawo i ogniście.- A to co znowu? - spytała Miranda.- A to co znowu? - wrzasnął de Longueville, gdy w dokach błysnęło coś jaskrawo i pomarańczowo.Od dłuższej chwili powoli i z mozołem - acz nie bez powodzenia - walczyli z prądem, wpłynąwszy w główny nurt rzeki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Machnąwszy dłonią, uciszył dźwięk.- To w Maharcie.Podczas ostatnich tygodni, kiedy Miranda przebywała z Pugiem, nauczyli się wzajemnie rozumieć.Dziewczyna odkryła, że wiele z otaczających go „tajemnic” było niczym innym, jak tylko zręcznie tworzonymi przezeń złudzeniami.Kiedy „znikał”, zazwyczaj pozostawał w pobliżu, usuwał się jedynie z pola widzenia.Stworzył magiczny portal, przez który wedle życzenia mógł dostawać się ze Stardock na Wyspę Czarnoksiężnika i z powrotem.Zwykle zostawał tam na noc.Czekały nań przygotowane posiłki oraz - ku uciesze Mirandy - czysta bielizna.Teraz mag spojrzał w ciemne oczy mierzące go bacznym spojrzeniem.- Co zamierzasz zrobić? - spytała czarodziejka.- Udasz się tam?- Nie - odparł mag.- To może być pułapka.Chodź.pokażę ci coś interesującego.- Wyprowadziwszy ją z prywatnych komnat w centralnej wieży, powiódł w dół schodami.- Posłuchaj.eee.czy nie mogłabyś czegoś na siebie wdziać? W tym.niczym.co wkładasz na siebie do snu, rozpraszasz moje myśli.Miranda uśmiechnęła się znacząco i udała się na moment do swoich komnat, gdzie chwyciwszy suknię, wsunęła ją sobie przez głowę.O buciki i pończochy postanowiła zatroszczyć się później.Wróciwszy na korytarz, podążyła za Pugiem.Podczas przeżytych razem tygodni wyczuwała, że podoba się magowi, kilkakrotnie też sama łapała się na snuciu o Pugu rozmyślań bardzo osobistych, żadne z nich jednak nie poruszyło tego tematu i nie podjęło jakichkolwiek działań.Zwłaszcza, że od dnia przybycia do Stardock spała w komnacie niemal przylegającej do sypialni Puga.Powstał też pomiędzy nimi szczególny układ polegający na zaufaniu.Miranda nie zamierzała wyjawić o sobie zbyt wiele, była jednak bardzo bystra i posiadła ten sam rodzaj ironicznego poczucia humoru, jaki podczas minionych lat wyrobił w sobie Pug.Mag pozwolił jej rządzić się po swojemu.Zwiedziła zatem większość komnat.ale nie wszystkie.Kilka z nich zostało zamkniętych, a kiedy o nie spytała, odpowiedział, że istnieją sprawy, które niechętnie dzieli z innymi.I zmienił temat rozmowy.Teraz kiwnął dłonią, zbliżając się do jednej z tych komnat, a drzwi otworzyły się od lekkiego dotknięcia dłoni.Zrozumiała, że nałożono na nie zaklęcie.rzecz jednak w tym, że kiedy przed miesiącem oglądała te drzwi, nie wyczuła w nich żadnej magii.Wewnątrz komnaty zobaczyła zestaw różnorodnych urządzeń.Na biurku, pod aksamitną narzutą leżał jakiś kulisty przedmiot, a kiedy Pug zdjął zasłonę, Miranda zobaczyła idealną kryształową sferę.- Otrzymałem to od mojego pierwszego nauczyciela, Kulgana, który zmarł wiele lat temu.Ta kula to dzieło Althafaina z Carse.- Miranda skinieniem głowy dała poznać, że imię legendarnego twórcy magicznych artefaktów nie jest jej obce.Pug przesunął dłoń nad kulą, a w jej środku pojawiła się mlecznobiała mgiełka.Mag przesunął dłoń nad sferą po raz drugi i mgiełka zapłonęła różowawą poświatą.- Dzięki temu urządzeniu doszedł do wniosku, że w ogóle posiadam jakieś zdolności.Było to.- ściszył głos - bardzo, bardzo dawno temu.- Do czego to służy?- To urządzenie do widzenia na odległość, najcudowniejsze zaś w nim jest to, że jest niezwykle.subtelne.Żeby się zorientować w tym, iż się ich podgląda, obserwowani musieliby wiedzieć o jego istnieniu.- Usiadł na stole i skinieniem dłoni poprosił Mirandę, by zajęła miejsce przy nim.- Sęk w tym, że to, co subtelne, jest zazwyczaj mało precyzyjne.Jeżeli nie wiesz, czego wypatrywać, to w ogóle na nic ci się nie zda.- Na szczęście dobrze znam miejsca, gdzie umieściłem zaklęcia ostrzegawcze.- Gdy zmrużył oczy, Miranda poczuła delikatną magiczną manipulację.- Zobaczmy, co się wyrabia w Maharcie.Tam musiał już minąć poranek.Skupił wolę i nagle z mgieł w krysztale wyłonił się gród Maharty - widziany jakby oczami ptaka.Otaczały go dymy i mroczne chmury.- Co pobudziło twoje zaklęcie? - spytała Miranda.- To właśnie usiłuję.O! Myślę, że to tam!Widok w dole się przesunął i nagle Miranda zobaczyła świetlisty most i zebraną na nim armię.Po krótkiej chwili, podczas której Pug bacznie się wszystkiemu przyglądał, mag zamknął oczy.Otworzył je zaraz potem i rzekł: -Jedno można o tych gadach rzec na pewno: niewiele w nich subtelności i wyrafinowania.W żaden sposób się nie spostrzegą, że ich podglądam.chyba że zaatakuję bezpośrednio.- Czy Maharta padnie? - spytała Miranda.- Na to wygląda - odparł mag.- Calis?- Spróbuję go odszukać.Zamknął oczy i widok w kuli znów się przesunął, a gdy rozwarł powieki, barwy wirujące wewnątrz sfery zestaliły się w wyraźny obraz małej rybackiej łodzi, w której dwaj ludzie uparcie wiosłowali.Byli w niej jeszcze dwaj inni.Łódką miotały fale.Pug przesunął obraz bliżej, i oboje zobaczyli, że jednym z wioślarzy był Calis.- Wyciągnięcie go stamtąd - westchnęła Miranda - jest chyba poza naszymi możliwościami?- Aż tak, to nie.ale rzecz jest niezmiernie trudna.Pantathianie się spostrzegą.Z kilkoma sobie poradzę.Ale tego mostu strzeże tak liczna grupa.- Wiem - powiedziała.- Bardzo go lubisz, prawda? - Spojrzał na nią badawczo.- Calisa? - dziewczyna umilkła na chwilę.- W pewien sposób.owszem.Jest jedyny w swoim rodzaju.i czuję.czuję, że coś mnie z nim wiąże.Pug lekko się cofnął.Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć.- Od bardzo dawna nie czułem się z nikim związany.- Zerknąwszy w kulę, powiedział z namysłem: - Moglibyśmy się pokusić o.W tejże chwili we wnętrzu kuli błysnęło coś rudawo i ogniście.- A to co znowu? - spytała Miranda.- A to co znowu? - wrzasnął de Longueville, gdy w dokach błysnęło coś jaskrawo i pomarańczowo.Od dłuższej chwili powoli i z mozołem - acz nie bez powodzenia - walczyli z prądem, wpłynąwszy w główny nurt rzeki [ Pobierz całość w formacie PDF ]