[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nudziła się i sobie poszła? Dokąd? Dokogo?Cisza.- Magnusie?- Nie wyszła.Pobiegła do mojego pokoju i zaczęła szukać rzeczy do zaba-wy.- Pamiętał, jak dziewczynka pchnęła drzwi, roześmiana podskakiwała na273 jego łóżku, a różki włosów razem z nią podskakiwały.Pamiętał swoje zmiesza-nie, kiedy się jej przyglądał, patrzył na drobne opalone ciało, widział majteczkipod fruwającą sukienką.- Nie powinna tego robić.Nie powinna tego robić bezpytania.- Oczywiście - zgodził się Perez.Magnus spodziewał się, że detektyw zada mu jakieś pytanie, ale ten siedziałtylko, przyglądając się i czekając na dalszy ciąg opowieści.- Zatrzymałem trochę rzeczy, które należały do Agnes - wyjaśnił Magnus.- Opowiadałem już panu o Agnes.Była moją siostrą.Umarła bardzo dawnotemu.Dostała kokluszu.Matka prosiła, żebym się ich pozbył, ale jakoś niemogłem.Trzymałem je pod łóżkiem w pudełku.Przenosiłem to wszystko tylkowtedy, kiedy matka robiła wiosenne porządki.- Nie opowiedział jednak tychszczegółów.Nie przypuszczał, żeby detektyw zrozumiał, co znaczy mieć jedensekret, jedyną rzecz wyłącznie dla siebie.- Catriona je znalazła.Pluszowegokrólika.I lalkę z długimi włosami.To wszystko, co Agnes miała.Nie tak jakteraz, kiedy dzieci dostają mnóstwo zabawek.- Nie chciałeś, żeby się nimi bawiła - stwierdził Perez.- Bo należały doAgnes.- Nie.- Magnus nie wiedział, co zrobić, żeby policjant zrozumiał, jak tobyło.- Z przyjemnością patrzyłem, jak się nimi bawi.Bałem się, że je wyśmie-je.że brzydkie, stare.Ale nie zrobiła tego.Wzięła lalkę w ramiona i ją przytu-liła.Kołysała jak niemowlę.Agnes też kołysała lalkę i śpiewała.Catriona nieśpiewała, ale obchodziła się z nią delikatnie.Zapytała, czy może uczesać jejwłosy.Nie, nie była zła.Tylko trochę za bardzo rozbrykana.Nie wiedzieli, co znią zrobić.- Co się stało potem? - zapytał detektyw.Magnus zamknął oczy; nie po to jednak, by przypomnieć sobie tę scenę,lecz żeby ją od siebie odsunąć.Ale nie mógł.Rozgrywała się przed nim, a kiedyotworzył oczy, wciąż ją widział.Matka pojawia się nagle w drzwiach, z drutamizatkniętymi w pas z końskiego włosia. Daj mi to.Wyciąga rękę i usiłuje zła-pać lalkę.Dziewczynka, rozbawiona całym tym zamieszaniem, wykonuje prze-korny taniec; trzyma lalkę wysoko nad głową.Nic nie rozumie, bo niby jakmiałaby rozumieć? W tym domu nikt nie mówił o Agnes.Magnus nigdy niemiał prawa wspominać o siostrze.Dlatego Catriona nawet nie wiedziała o jej274 istnieniu. To teraz moja lalka.Magnus mi ją dał.Lodowata nienawiść woczach matki, kiedy odwróciła się i spojrzała na niego.Dziewczynka tanecz-nym krokiem, podskakując i śmiejąc się, idzie w stronę drzwi.Ale tam nie dociera.Matka sięga po nożyczki.Obcinała nimi wełnę, kiedyrobiła na drutach, albo cięła materiał, kiedy szyła.Nieduże, ale z wąskimiostrzami i bardzo ostre.A potem dziewczynka leży na dywaniku przed komin-kiem nieruchoma i martwa.Sama wygląda jak lalka.Matka uniosła nożyczkinad głową i oburącz uderzyła Catrionę.Dziewczynka jęknęła cicho, nawet niekrzyknęła, postąpiła mały krok do przodu i upadła.Magnus pamiętał, jak mat-ka robiła ten dywanik - cięła na kawałki stare ubrania i grubym szydełkiemprzeciągała paski materiału przez kawałek worka.Ukląkł przy Catrionie, po-tem pytająco spojrzał na matkę.Co robić? Nie mieli telefonu, ale mógłby po-biec do Bruce'ów. Nie powinna się była bawić zabawkami Agnes , powiedzia-ła matka spokojnym, zdecydowanym głosem.A potem znowu usiadła w fotelui zaczęła robić na drutach.I to Magnus musiał się ze wszystkim uporać.Zawinął Catrionę w dywanik izaniósł do swojego pokoju.Nie było dużo krwi.Odłożył lalkę i królika do pu-dełka pod łóżkiem.Kiedy ludzie przyszli, szukając Catriony, wykopywał chwa-sty w ogródku motyką na długim trzonku. Nie, nie widział dziewczynki.Akiedy wrócili pózniej i zapytali matki, odpowiedziała to samo.Nikt nie zauwa-żył, że brakuje dywanika.Bo niby jak? Rzadko wchodzili do domu.Kiedy zro-biło się ciemno, rozwinął dywanik.Catriona leżała na plecach.Odwiązał jejwstążki i ułożył włosy wokół twarzy.A potem zaniósł dziewczynkę na wzgórze.Była pochmurna noc.Bez księżyca.Krucza czerń.Ludzie nadal szukali Catrio-ny na cyplu i na szczycie klifów.Widział światła ich latarek, ale jego nikt niedostrzegł.Chodzili po wybrzeżu, a on stał w głębi lądu.Potem zostawił dziew-czynkę na wrzosach; deszcz padał jej na twarz.Wrócił do domu po szpadel,dobry, ostry.Znowu wszedł na wzgórze, pochował ją w torfie i zasypał to miej-sce kamieniami.Kiedy skończył, robiło się jasno.Było lato i noce wciąż trwały krótko.Alenikt go nie zobaczył.W domu pociął nożyczkami matki dywanik i wrzucił, ka-wałek po kawałku do ognia.Matka siedziała w swoim pokoju, dopóki wszystko275 nie zostało zrobione, ale potem wyszła i jak zawsze przygotowała owsiankę naśniadanie.Nigdy o tym nie rozmawiali.Dopiero kiedy przyszli po niego poli-cjanci, powiedziała:  Nic im nie mów.- Tak to było - oznajmił, kiedy w końcu słowa przestały płynąć z jego ust,a scena zniknęła sprzed oczu.- To właśnie się stało.- Widział, że detektyw jestrozczarowany.Nie to miał nadzieję usłyszeć.- Tak to było - powtórzył.- Bar-dzo mi przykro.- A potem, ponieważ się rozgadał, zaczął opowiadać detekty-wowi z Fair Isle o ostatnim spotkaniu z Catherine Ross.Nie przejmował się jużpoleceniem matki, aby nic im nie mówić. Rozdział 45FRAN NERWOWO SPOGLDAAA NA ZEGAR.Z każdą minutą stawało sięcoraz mniej prawdopodobne, że Cassie po prostu zgubiła się w tłumie i zostałaprzygarnięta przez znajomą rodzinę, która teraz się nią opiekuje.Dochodziłajuż północ; w Lerwick zabawy w salach tanecznych trwały w najlepsze.W każ-dej części miasta ludzie tańczyli, śmiali się i słuchali muzyki.Podpici mężczyz-ni rozrabiali.Wszystkie dzieci pewnie już dawno były w łóżkach.Fran pragnę-ła, aby minuty mijały wolniej, ale wskazówki nieubłaganie zbliżały się do sie-bie.Odwróciła się, nie mogąc znieść widoku, jak się łączą.Na dworze było mrozno.Taki chłód przenika przez ubranie i dociera dosamych kości.Siedząc w domu w Ravenswick, Fran zdawała sobie sprawę zzimna, chociaż od ognia na kominku bił żar na cały pokój.Nie zaciągnęła za-słon, żeby obserwować światła samochodów jadących drogą.Co chwila prze-cierała zaparowane szyby i widziała grubą, białą warstwę szronu na każdymzdzble trawy.Myślała o Cassie.Czy wciąż ma szalik i rękawiczki? Wolała wie-rzyć, że córka jest na dworze, a nie uwięziona w jakimś miejscu.Cassie niecierpiała ciemności; zawsze spała przy włączonej lampce.Fran pamiętała okoszmarach dręczących małą - wtedy rozespana Cassie po omacku szukała uniej otuchy.Zamrugała.Poczuła łzy spływające po policzkach, ale nie mogłaznalezć w sobie dość energii, aby je wytrzeć.Euan Ross wciąż był u niej.Wyraznie skrępowana, gruba policjantka sie-działa przy stole.Euan nalał Fran whisky, tak jak ona jemu po śmierci277 Catherine.Z uprzejmości upiła mały łyk.Nawet teraz, kiedy zaczynało ogar-niać ją szaleństwo i była sparaliżowana strachem, nie chciała go urazić.Euanwiedział, że jego córka zginęła.W przypadku Cassie wciąż istniała nadzieja.Fran dziwiła się, że kiedy znalazła ciała tamtych dwóch dziewczyn, mogła uwa-żać, że jest bardzo zdenerwowana.Zamknęła psa w sypialni.Tak boleśnie przypominał jej o Cassie.Nie chcia-ła widzieć Maggie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl