[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niepewna, zawahała się pozostając blisko bólu, świadoma, że czegoś braku-je i nie może bez tego iść dalej.Wzdłuż delikatnej, srebrnej nici łączącej jej du-cha z ciałem zawibrowały głosy.Jeden z nich uderzył strunę tak mocno, że tę-czowe pole wokół niej zamigotało i stopiło się w jedno, jasne światło.Ten głoszagłębiał się w nią coraz bardziej.To była ta część, której brakowało.Przepłynę-ła przez nią energia, oświetlając srebrną nić, po której musiała wrócić do swojejsolidnej, ziemskiej formy, przyciągającej ją z siłą nie do odparcia.Poczuła nieprzyjemne wrażenie ciężaru i bólu, kiedy jej dusza stopiła się zciałem.Powoli otworzyła oczy i zobaczyła salę w zamku Montsegur i Dominikapochylającego się nad nią, z mokrą od łez twarzą i dłonią splecioną z jej dłonią,zmuszającego ją siłą swojej woli, żeby pozostała przy życiu.Ledwo dosłyszalniewyszeptała jego imię. Och, ukochana!  powiedział chrapliwie i przyciągnął ją do siebie.Siłajego ciała napełniła ją i światło tamtego świata cofnęło się, pozostawiając po so-bie kryształowy osad świadomości.Dotknęła jego twarzy, a jej serce wypełniło się miłością i smutkiem. Nie powinno cię tutaj być.To zbyt niebezpieczne!  szepnęła słabo.Ale cieszę się, tak się cieszę. Cii, wszystko już w porządku.Przytulała się do niego długo, czerpiąc pociechę z jego obecności i wchłania-jąc promieniowanie jego siły życiowej, aż zorientowała się, że dla jego własnegobezpieczeństwa powinna go puścić. Nie możesz tu dłużej zostać  szepnęła trzymając jego twarz w swoichdłoniach i patrząc mu w oczy. Odkryją cię. Tylko ty masz znaczenie.Nie dbam o siebie. Więc zrób to dla mnie i idz.Dominic potrząsnął głową, ale kiedy miał coś powiedzieć przy łożyła palecdo jego ust.LRT  Jak tylko dojdę do siebie wyjedziemy, obiecuję.Pocałował jej palce, patrząc jej w oczy i powoli wstał.Jej twarznabrała lekkich kolorów, a oddech był silniejszy.To on czuł się wyczerpany,bo oddał jej własną energię, żeby ściągnąć ją z powrotem na stronę życia. Nie każ mi czekać  powiedział z pełnym niepokoju uśmiechem. Ko-cham cię. Pocałował ją i podszedł do zasłony, rzucając jej ostatnie spojrzenieponad ramieniem.Kobieta, która klęczała razem z nim przy Magdzie patrzyła na niego, poru-szona, jakby chciała coś powiedzieć, ale bała się tego.Po chwili jednak opuściławzrok i zajęła się Magdą.Nie zastanawiając się nad tym, zbytnio zajęty innymisprawami, Dominic wyszedł na salę, gdzie katarzy wciąż się modlili i odnalazłRaoula i Luke a.Szeptem przekazał im informację o Baskach, którzy mieli zo-stać wysłani w górę. D Arcis ma w zanadrzu plan.Uważajcie na nich, będą próbowali wspiąćsię po murach.Rano przestawiamy katapultę na wschód.Będę próbował opóz-niać sprawy jak długo się da, ale muszę być ostrożny.D Arcis ma bystre oczy. Rzucił Luke owi ostrzegawcze spojrzenie. Widział nas razem wczoraj ra-no.D Arcis żywi wobec ciebie podejrzenia.Przez jakiś czas będziemy musieliunikać kontaktów.Luke skrzywił się. To zawsze było ryzyko  powiedział. No dobrze, musimy po prostubyć ostrożni. Jak udało ci się dzisiaj wyrwać?  spytał Raoul z ciekawością. Powiedziałem moim ludziom, że mam schadzkę.Mój sierżant myśli, żejestem u stóp góry zabawiając się z dziwką. Dominic skrzywił się.Niektórekłamstwa brukały usta, kiedy się je wypowiadało. To też dobra wymówka,żebym jutro rano był niemrawy i ociężały.Wyszedł za Lukem z sali i wzdłuż długiego, kamiennego korytarza, któryprowadził przez trzewia zamku do małych drzwi na tyłach piwnicy.Katarska ko-bieta, która zajmowała się chorymi, czekała na nich i kiedy się do niej zbliżyli,Dominic spostrzegł, że drży [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl