[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dziękuję Waszej Wysokości.Bardzo mi przykro, ale nie jestem w stanie panupomóc.%7łyczę miłego dnia.Ethan aż się zachwiał.Poraziło go to, co zrobiła Lottie, na co się odważyła.Czyżbydostrzegł w jej oczach łzy, chociaż uśmiechała się wyzywająco?Farne zwinął się jak wąż gotów do ataku.- Popełnia pani poważny błąd, panno Palliser - nie tyle powiedział, co wysyczał.- Och, drogi książę, jestem z tego znana - zaszczebiotała, lecz szybko porzuciłalekki ton.- Sądzi pan, że byłabym dzisiaj tu, gdzie jestem, gdybym nie popełniła licz-nych błędów?Ethan zasłonił sobą Lottie.- Jeśli ma pan jeszcze coś do powiedzenia, Wasza Wysokość, proszę powiedzieć tomnie.Jeśli pan skończył, to może pan wyjść.- Tobie nie mam nic do powiedzenia - znów wysyczał Farne i z nieopisaną wściek-łością skierował się ku wyjściu.Tym razem dom zadrżał od trzaśnięcia drzwiami tak, że na dywan spadł kawałektynku z sufitu.- Co za bałagan - skomentowała Lottie.- Zawołam Margery, niech posprząta.- Zostaw to.- Ethan złapał ją za nadgarstki.- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał ner-wowo.Unikała jego spojrzenia, jakby coś ukrywała.- Powiedziałam Jamesowi to, co naprawdę myślę.Czy potrafisz sobie wyobrazić,że żyję bogobojnie na zapadłej wsi? Wiesz, jak łatwo się nudzę i jak szybko zmieniamzdanie.Oprócz tego miałabym znosić w pokorze upokarzające komentarze żony Jamesa,tej okropnej jędzy, każdego dnia słuchać o mojej skandalicznej przeszłości, aż wreszciebym zwariowała.Co to za życie? - Westchnęła ciężko.- Cóż, najpewniej rano pożałujęswojej decyzji.Jestem zbyt porywcza, a dumą się nie nakarmię.- Więc dlaczego odrzuciłaś propozycję Farne'a? Myślę, że oferował bardziej libe-ralne warunki niż Palliser? Już zdradziłaś mnie kilka razy, więc co cię powstrzymało tymrazem?RLTLottie wzruszyła nieznacznie ramionami.- Twój ojciec jest złym człowiekiem.Nie interesuje mnie ani on, ani jego propozy-cja.- Owszem, jest zły, ale to żaden argument, by odrzucać szansę na zapewnienie so-bie przyszłości.Ile ci zaproponował?- Sto tysięcy funtów.Pomyślałam, że mógłby mnie oszukać.Nie wierzyłam mu,ale przede wszystkim nie chciałam mu pomagać.Twój syn.- Załamał się jej głos.- Ar-land niczym nie zawinił, by wydać go w ręce takiego człowieka.- Natomiast ja tak - uzupełnił z przekąsem - bo dam sobie radę sam.Uśmiechnęła się tym swoim przekornym uśmiechem, który znał tak dobrze.- Oczywiście, mój drogi Ethanie.Zawsze sobie dawałeś radę.- Zarzuciła mu ręcena szyję.Napięcie z niej opadło, znów była na znanym, bezpiecznym gruncie.- Chodz-my na górę - szepnęła.- Uczcijmy zwycięstwo nad połączonymi siłami księstw Farne iPalliser.Oboje jesteśmy siebie warci.- Przywarła do niego.- Wyrzutki społeczeństwa,bez dwóch zdań.- I do tego absolutnie niereformowalni.- Muskał pocałunkami jej wyeksponowanydekolt w głęboko wyciętej biało-różowej sukni.- Doszczętnie skompromitowani - dodała szeptem.- Chodz, przejedziemy się konno.Chcę z tobą porozmawiać.- Porozmawiać? - zmieszała się.- Teraz? Myślałam, że pójdziemy do łóżka.- Nie, Lottie.Musimy porozmawiać.Ethanowi dziwny wydał się upór, z jakim nalegała na zbliżenie.Nie rozumiał, dla-czego odrzuciła propozycje kuzyna i jego ojca.Zbywała go wykrętami, próbowała prze-stawić jego uwagę na inne tory.Fakt, że to ostanie przychodziło jej łatwo, bo Lottie mia-ła tyle powabów.Tym razem jednak Ethan miał w głowie co innego.- Pózniej porozmawiamy - przywarła do niego wypukłościami.- Potem.Chcę cięteraz.- Pocałowała go, próbowała wszystkich sztuczek, żeby go uwieść.Nie pomogło.Nieruchomo zawisła w jego ramionach.Pierwszy raz jej odmówił.Zbłyszczącymi oczami, z zaróżowionymi od pocałunków ustami, sprawiała wrażenie prze-straszonej.RLT- Co ukrywasz przede mną? - zapytał.- Nic! Nie wiem, o czym mówisz.- Dobrze wiesz.Dlaczego mnie wybrałaś? Dlaczego odrzuciłaś korzystne propozy-cje mojego ojca i Pallisera, a zamiast tego wybrałaś mnie?- Twoje towarzystwo mnie bawi.Jak na razie.- Wzruszyła ramionami.Ethan wiedział, że blefuje, bo tak naprawdę jest bardzo przejęta.- Spaliłaś swój okręt, zrobiłaś to dla mnie.- Podpłynie inny, gdy będę go potrzebowała.Zawsze tak się dzieje.- A ja myślę, że zrobiłaś to, bo mnie kochasz.- Mylisz się.Moje uczucia należą tylko do mnie, nie są na sprzedaż.Ty kupiłeśwszystko inne.- Potoczyła ręką po pokoju, na końcu dotknęła siebie.- To wszystko two-je, ciesz się z tego.Nie możesz dostać na własność mojego serca i mojej duszy.Po co ciwięcej? Masz wszystko, czego chciałeś.- Nie chcę już tego wszystkiego.Zamarła w bezruchu jak królik w potrzasku, gdy kłusownik zaświeci mu lampą woczy.- Już mnie nie chcesz? - Zabrzmiało to jak oskarżenie.- Masz zamiar powiedzieć,że między nami wszystko skończone i wyjeżdżasz?Zauważył jej przestrach.Jakby znów usłyszał:- Wszyscy mnie opuszczają.Zawsze.Jestem znów sama.Wyprostowała się.Dokonała się w niej nagła zmiana.Odważnie i wyzywająco uniosła głowę.- Oszczędz sobie kłopotu, kochanie.Nie musisz nic mówić.Wiedziałam, że towkrótce nastąpi.Jak już wspominałam, poradzę sobie.Zawsze sobie radzę.- Lottie.- Położył jej dłoń na ramieniu, przyciągnął do siebie.Poddawała się nie-chętnie.- Nie to chciałem powiedzieć.- Nie? - zapytała szeptem.- Nie.- Pocałował ją we włosy.- Pragnę cię i nigdy nie przestanę.Otarła się policzkiem o jego ramię.- Słodki jesteś.Ale nie chcesz się kochać.RLT- Szykuj się - powiedział stanowczo.- Wyruszamy za dziesięć minut.- Mam być gotowa za dziesięć minut? Zwariowałeś? Dokąd jedziemy?- Na piknik.Tam dokończymy rozmowę.- Piknik? Co ty opowiadasz.Kochanie, tylko wieśniacy jadają na powietrzu! Masłostopnieje na słońcu, muchy potopią się w miodzie!- Mylisz się.Tylko bogaci mogą sobie pozwolić na pikniki.Innych na to nie stać.- Chętnie zrzeknę się tego przywileju.- Zciągnęła usta.- Powiedziałeś dziesięć mi-nut? Nie zdążę nawet zdecydować, w co się ubrać.- Ruszyła ku drzwiom.Ethan uśmiechnął się, gdy usłyszał, jak na schodach Lottie nawołuje Margery.Nie chciała się przyznać, że go kocha, ale tylko tak dało się racjonalnie wytłuma-czyć, dlaczego odesłała z kwitkiem zarówno kuzyna, jak i jego ojca.Oczywiście nigdysię do tego nie przyzna.Wszyscy mężczyzni, którzy ją opuszczali, zostawiali ją boleśniezranioną.Ethan nie mógł mieć za złe Lottie, że tak usilnie chroniła serce przed kolejnymzawodem.Skoro tak, on będzie musiał pierwszy odsłonić swoje uczucia.Prawda była taka, żenie był w tym lepszy od Lottie.Co za ironia losu! Tak doświadczeni kochankowie, a je-dyne, czego nie potrafią, to przyznać się do swoich uczuć.Lottie w sypialni ochłonęła.To pytanie Ethana: Co ukrywasz przede mną?Jak miała mu odpowiedzieć?Może tak: Kocham cię.Poszłabym za tobą boso na kraj świata.Och, tylko nie boso.Trzeba postępować praktycznie, no i trzymać poziom.Ale po-dróże? Czemu nie, zawsze o nich marzyła.Tylko że tego powiedzieć Ethanowi nie mogła.Takie wyznania dobre są w ustachzakochanych debiutantek, a nie doświadczonej rozwódki, bardziej zaawansowanej w la-tach niż byłaby skłonna się przyznać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Dziękuję Waszej Wysokości.Bardzo mi przykro, ale nie jestem w stanie panupomóc.%7łyczę miłego dnia.Ethan aż się zachwiał.Poraziło go to, co zrobiła Lottie, na co się odważyła.Czyżbydostrzegł w jej oczach łzy, chociaż uśmiechała się wyzywająco?Farne zwinął się jak wąż gotów do ataku.- Popełnia pani poważny błąd, panno Palliser - nie tyle powiedział, co wysyczał.- Och, drogi książę, jestem z tego znana - zaszczebiotała, lecz szybko porzuciłalekki ton.- Sądzi pan, że byłabym dzisiaj tu, gdzie jestem, gdybym nie popełniła licz-nych błędów?Ethan zasłonił sobą Lottie.- Jeśli ma pan jeszcze coś do powiedzenia, Wasza Wysokość, proszę powiedzieć tomnie.Jeśli pan skończył, to może pan wyjść.- Tobie nie mam nic do powiedzenia - znów wysyczał Farne i z nieopisaną wściek-łością skierował się ku wyjściu.Tym razem dom zadrżał od trzaśnięcia drzwiami tak, że na dywan spadł kawałektynku z sufitu.- Co za bałagan - skomentowała Lottie.- Zawołam Margery, niech posprząta.- Zostaw to.- Ethan złapał ją za nadgarstki.- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał ner-wowo.Unikała jego spojrzenia, jakby coś ukrywała.- Powiedziałam Jamesowi to, co naprawdę myślę.Czy potrafisz sobie wyobrazić,że żyję bogobojnie na zapadłej wsi? Wiesz, jak łatwo się nudzę i jak szybko zmieniamzdanie.Oprócz tego miałabym znosić w pokorze upokarzające komentarze żony Jamesa,tej okropnej jędzy, każdego dnia słuchać o mojej skandalicznej przeszłości, aż wreszciebym zwariowała.Co to za życie? - Westchnęła ciężko.- Cóż, najpewniej rano pożałujęswojej decyzji.Jestem zbyt porywcza, a dumą się nie nakarmię.- Więc dlaczego odrzuciłaś propozycję Farne'a? Myślę, że oferował bardziej libe-ralne warunki niż Palliser? Już zdradziłaś mnie kilka razy, więc co cię powstrzymało tymrazem?RLTLottie wzruszyła nieznacznie ramionami.- Twój ojciec jest złym człowiekiem.Nie interesuje mnie ani on, ani jego propozy-cja.- Owszem, jest zły, ale to żaden argument, by odrzucać szansę na zapewnienie so-bie przyszłości.Ile ci zaproponował?- Sto tysięcy funtów.Pomyślałam, że mógłby mnie oszukać.Nie wierzyłam mu,ale przede wszystkim nie chciałam mu pomagać.Twój syn.- Załamał się jej głos.- Ar-land niczym nie zawinił, by wydać go w ręce takiego człowieka.- Natomiast ja tak - uzupełnił z przekąsem - bo dam sobie radę sam.Uśmiechnęła się tym swoim przekornym uśmiechem, który znał tak dobrze.- Oczywiście, mój drogi Ethanie.Zawsze sobie dawałeś radę.- Zarzuciła mu ręcena szyję.Napięcie z niej opadło, znów była na znanym, bezpiecznym gruncie.- Chodz-my na górę - szepnęła.- Uczcijmy zwycięstwo nad połączonymi siłami księstw Farne iPalliser.Oboje jesteśmy siebie warci.- Przywarła do niego.- Wyrzutki społeczeństwa,bez dwóch zdań.- I do tego absolutnie niereformowalni.- Muskał pocałunkami jej wyeksponowanydekolt w głęboko wyciętej biało-różowej sukni.- Doszczętnie skompromitowani - dodała szeptem.- Chodz, przejedziemy się konno.Chcę z tobą porozmawiać.- Porozmawiać? - zmieszała się.- Teraz? Myślałam, że pójdziemy do łóżka.- Nie, Lottie.Musimy porozmawiać.Ethanowi dziwny wydał się upór, z jakim nalegała na zbliżenie.Nie rozumiał, dla-czego odrzuciła propozycje kuzyna i jego ojca.Zbywała go wykrętami, próbowała prze-stawić jego uwagę na inne tory.Fakt, że to ostanie przychodziło jej łatwo, bo Lottie mia-ła tyle powabów.Tym razem jednak Ethan miał w głowie co innego.- Pózniej porozmawiamy - przywarła do niego wypukłościami.- Potem.Chcę cięteraz.- Pocałowała go, próbowała wszystkich sztuczek, żeby go uwieść.Nie pomogło.Nieruchomo zawisła w jego ramionach.Pierwszy raz jej odmówił.Zbłyszczącymi oczami, z zaróżowionymi od pocałunków ustami, sprawiała wrażenie prze-straszonej.RLT- Co ukrywasz przede mną? - zapytał.- Nic! Nie wiem, o czym mówisz.- Dobrze wiesz.Dlaczego mnie wybrałaś? Dlaczego odrzuciłaś korzystne propozy-cje mojego ojca i Pallisera, a zamiast tego wybrałaś mnie?- Twoje towarzystwo mnie bawi.Jak na razie.- Wzruszyła ramionami.Ethan wiedział, że blefuje, bo tak naprawdę jest bardzo przejęta.- Spaliłaś swój okręt, zrobiłaś to dla mnie.- Podpłynie inny, gdy będę go potrzebowała.Zawsze tak się dzieje.- A ja myślę, że zrobiłaś to, bo mnie kochasz.- Mylisz się.Moje uczucia należą tylko do mnie, nie są na sprzedaż.Ty kupiłeśwszystko inne.- Potoczyła ręką po pokoju, na końcu dotknęła siebie.- To wszystko two-je, ciesz się z tego.Nie możesz dostać na własność mojego serca i mojej duszy.Po co ciwięcej? Masz wszystko, czego chciałeś.- Nie chcę już tego wszystkiego.Zamarła w bezruchu jak królik w potrzasku, gdy kłusownik zaświeci mu lampą woczy.- Już mnie nie chcesz? - Zabrzmiało to jak oskarżenie.- Masz zamiar powiedzieć,że między nami wszystko skończone i wyjeżdżasz?Zauważył jej przestrach.Jakby znów usłyszał:- Wszyscy mnie opuszczają.Zawsze.Jestem znów sama.Wyprostowała się.Dokonała się w niej nagła zmiana.Odważnie i wyzywająco uniosła głowę.- Oszczędz sobie kłopotu, kochanie.Nie musisz nic mówić.Wiedziałam, że towkrótce nastąpi.Jak już wspominałam, poradzę sobie.Zawsze sobie radzę.- Lottie.- Położył jej dłoń na ramieniu, przyciągnął do siebie.Poddawała się nie-chętnie.- Nie to chciałem powiedzieć.- Nie? - zapytała szeptem.- Nie.- Pocałował ją we włosy.- Pragnę cię i nigdy nie przestanę.Otarła się policzkiem o jego ramię.- Słodki jesteś.Ale nie chcesz się kochać.RLT- Szykuj się - powiedział stanowczo.- Wyruszamy za dziesięć minut.- Mam być gotowa za dziesięć minut? Zwariowałeś? Dokąd jedziemy?- Na piknik.Tam dokończymy rozmowę.- Piknik? Co ty opowiadasz.Kochanie, tylko wieśniacy jadają na powietrzu! Masłostopnieje na słońcu, muchy potopią się w miodzie!- Mylisz się.Tylko bogaci mogą sobie pozwolić na pikniki.Innych na to nie stać.- Chętnie zrzeknę się tego przywileju.- Zciągnęła usta.- Powiedziałeś dziesięć mi-nut? Nie zdążę nawet zdecydować, w co się ubrać.- Ruszyła ku drzwiom.Ethan uśmiechnął się, gdy usłyszał, jak na schodach Lottie nawołuje Margery.Nie chciała się przyznać, że go kocha, ale tylko tak dało się racjonalnie wytłuma-czyć, dlaczego odesłała z kwitkiem zarówno kuzyna, jak i jego ojca.Oczywiście nigdysię do tego nie przyzna.Wszyscy mężczyzni, którzy ją opuszczali, zostawiali ją boleśniezranioną.Ethan nie mógł mieć za złe Lottie, że tak usilnie chroniła serce przed kolejnymzawodem.Skoro tak, on będzie musiał pierwszy odsłonić swoje uczucia.Prawda była taka, żenie był w tym lepszy od Lottie.Co za ironia losu! Tak doświadczeni kochankowie, a je-dyne, czego nie potrafią, to przyznać się do swoich uczuć.Lottie w sypialni ochłonęła.To pytanie Ethana: Co ukrywasz przede mną?Jak miała mu odpowiedzieć?Może tak: Kocham cię.Poszłabym za tobą boso na kraj świata.Och, tylko nie boso.Trzeba postępować praktycznie, no i trzymać poziom.Ale po-dróże? Czemu nie, zawsze o nich marzyła.Tylko że tego powiedzieć Ethanowi nie mogła.Takie wyznania dobre są w ustachzakochanych debiutantek, a nie doświadczonej rozwódki, bardziej zaawansowanej w la-tach niż byłaby skłonna się przyznać [ Pobierz całość w formacie PDF ]