[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niemniej jednak, najsilniejsze emocje, które zawładnęły niąpodczas pierwszych minut sabatu, wiązały się ze zdziwieniem.A więc, to j e s t prawda,pomyślała.I czy faktycznie widzę to, co widzę? Tak samo mógł poczuć się ktoś, ktowcześniej czytał o Sfinksie albo Koloseum, a potem stanął twarzą w twarz z budowląnaturalnej wielkości.Zaczęli się ukradkiem zbierać, krzątali się i szeptali; dało się wyczuć, że w tymopustoszałym kościele byli czymś zajęci.Aż tu nagle, poczuła przyjemny, domowy zapachpieczonej wieprzowiny.Przez chwilę panna Mayfield, która czytała o ucztowaniu , byłazaskoczona, a zaraz potem pełna zdumienia, że w ogóle to zaskoczenie odczuwa.Na początku nie ośmieliła się wychylić ze swojej kryjówki.W każdym momenciemógł przybyć ktoś, kto miałby powód, aby zajrzeć do tego małego pomieszczenia u podstawywieży.Wiedziała, że musi czekać, aż zacznie się hałas.W końcu hałas się zaczął i - jak na każdym przyjęciu, kiedy pierwsza ostrożność,powściągliwość i wstyd słabną - stopniowo wzrastał.W rzeczywistości mogła przysłuchiwać się jakiemukolwiek innemu przyjęciu, tyle żepodczas tego odgłosy zebranych były głośniejsze, a ich śmiech odrobinę mniej powściągliwyNagle zdała sobie sprawę, że pora już opuścić to względnie bezpieczne miejsce.Czasnadszedł.W ciemnościach zeszła po wytartych schodach w taki sposób, jak czasami robią tomałe dzieci, czyli w pozycji siedzącej, ostrożnie zsuwając się stopień po stopniu.Gdy schodyzakręciły, dostrzegła oświetlony zarys na wpół uchylonych drzwi.Hałas zrobił się terazznacznie głośniejszy, a zapach pieczonej wieprzowiny - silniejszy.Ucieszyła się, gdy ujrzała,że drzwi pozostały w takiej samej pozycji, w jakiej je zostawiła, a były otwarte na tyleszeroko, aby swobodnie mogła przez nie zerkać, a jednocześnie skrywać się za nimi.Jeżeliktokolwiek tutaj wchodził, to nie pozostawił po sobie żadnego znaku.Skradając się, podeszłado drzwi i popatrzyła na to, co działo się w kościele.Wtedy gwałtownie ogarnęło ją pierwsze zaskoczenie.Nie powinna być tak zdziwiona,tak zszokowana.Przecież w Afryce widziała mnóstwo nagich ciał.Przez jej głowę niemalże błyskawicznie potrafiły przepływać długie myśli i w ułamkusekundy, kiedy podnosiła kamerę, miała czas, aby pomyśleć, że czarna skóra - w jakiś dziwnysposób - sama w sobie jest pewnego rodzaju strojem.%7ładen czarnoskóry człowiek nie mógłwyglądać tak nago, jak ci mieszkańcy Walwyk.Przez głowę przeleciała jej również myśl, żew biblijnej opowieści o nagości i listkach figowych, która powszechnie traktowana byłaalegorycznie, kryje się pewna głęboka prawda.Duży krok naprzód dokonany przezczłowieka, dzięki któremu wyszedł on z królestwa zwierząt, wcale nie nastąpił wtedy, gdyHomo sapiens stanął na dwóch tylnych nogach - małpy też to potrafiły.Nie, człowiekprzekroczył Rubikon, kiedy po raz pierwszy zakrył swą nagość, prawdopodobnie liśćmi, jakpodaje Biblia.Naszła ją także myśl, że istnieje pewna różnica między nagością osoby dla nasobcej, a nagością kogoś, kogo znamy.Ale po co w ogóle tym wszystkim zawracać sobie głowę?, zapytała samą siebie,włączając kamerę.Przecież sama temperatura panująca w kościele mogła ją o tympoinformować.Niestety, okazało się, że zdjęcia nie wyjdą najlepiej.Kościół rozświetlały świece, byłoich mnóstwo, ale dawały prawie tyle samo dymu co światła.A pośrodku stołu rozstawionegona kozłach, na którym znajdowało się mięso i napoje, stała również miska, z której dymiło sięniczym z wulkanu.Był to narkotyk.Ktokolwiek wdychał opary wystarczająco długo, nie mógł już potempolegać na swoich zmysłach.Ale to - mocno zacisnęła palce na kamerze - to jest maszyna, która nie czuje i niemyśli, i żaden narkotyk nie ma na nią wpływu.Potrafi jedynie nagrywać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Niemniej jednak, najsilniejsze emocje, które zawładnęły niąpodczas pierwszych minut sabatu, wiązały się ze zdziwieniem.A więc, to j e s t prawda,pomyślała.I czy faktycznie widzę to, co widzę? Tak samo mógł poczuć się ktoś, ktowcześniej czytał o Sfinksie albo Koloseum, a potem stanął twarzą w twarz z budowląnaturalnej wielkości.Zaczęli się ukradkiem zbierać, krzątali się i szeptali; dało się wyczuć, że w tymopustoszałym kościele byli czymś zajęci.Aż tu nagle, poczuła przyjemny, domowy zapachpieczonej wieprzowiny.Przez chwilę panna Mayfield, która czytała o ucztowaniu , byłazaskoczona, a zaraz potem pełna zdumienia, że w ogóle to zaskoczenie odczuwa.Na początku nie ośmieliła się wychylić ze swojej kryjówki.W każdym momenciemógł przybyć ktoś, kto miałby powód, aby zajrzeć do tego małego pomieszczenia u podstawywieży.Wiedziała, że musi czekać, aż zacznie się hałas.W końcu hałas się zaczął i - jak na każdym przyjęciu, kiedy pierwsza ostrożność,powściągliwość i wstyd słabną - stopniowo wzrastał.W rzeczywistości mogła przysłuchiwać się jakiemukolwiek innemu przyjęciu, tyle żepodczas tego odgłosy zebranych były głośniejsze, a ich śmiech odrobinę mniej powściągliwyNagle zdała sobie sprawę, że pora już opuścić to względnie bezpieczne miejsce.Czasnadszedł.W ciemnościach zeszła po wytartych schodach w taki sposób, jak czasami robią tomałe dzieci, czyli w pozycji siedzącej, ostrożnie zsuwając się stopień po stopniu.Gdy schodyzakręciły, dostrzegła oświetlony zarys na wpół uchylonych drzwi.Hałas zrobił się terazznacznie głośniejszy, a zapach pieczonej wieprzowiny - silniejszy.Ucieszyła się, gdy ujrzała,że drzwi pozostały w takiej samej pozycji, w jakiej je zostawiła, a były otwarte na tyleszeroko, aby swobodnie mogła przez nie zerkać, a jednocześnie skrywać się za nimi.Jeżeliktokolwiek tutaj wchodził, to nie pozostawił po sobie żadnego znaku.Skradając się, podeszłado drzwi i popatrzyła na to, co działo się w kościele.Wtedy gwałtownie ogarnęło ją pierwsze zaskoczenie.Nie powinna być tak zdziwiona,tak zszokowana.Przecież w Afryce widziała mnóstwo nagich ciał.Przez jej głowę niemalże błyskawicznie potrafiły przepływać długie myśli i w ułamkusekundy, kiedy podnosiła kamerę, miała czas, aby pomyśleć, że czarna skóra - w jakiś dziwnysposób - sama w sobie jest pewnego rodzaju strojem.%7ładen czarnoskóry człowiek nie mógłwyglądać tak nago, jak ci mieszkańcy Walwyk.Przez głowę przeleciała jej również myśl, żew biblijnej opowieści o nagości i listkach figowych, która powszechnie traktowana byłaalegorycznie, kryje się pewna głęboka prawda.Duży krok naprzód dokonany przezczłowieka, dzięki któremu wyszedł on z królestwa zwierząt, wcale nie nastąpił wtedy, gdyHomo sapiens stanął na dwóch tylnych nogach - małpy też to potrafiły.Nie, człowiekprzekroczył Rubikon, kiedy po raz pierwszy zakrył swą nagość, prawdopodobnie liśćmi, jakpodaje Biblia.Naszła ją także myśl, że istnieje pewna różnica między nagością osoby dla nasobcej, a nagością kogoś, kogo znamy.Ale po co w ogóle tym wszystkim zawracać sobie głowę?, zapytała samą siebie,włączając kamerę.Przecież sama temperatura panująca w kościele mogła ją o tympoinformować.Niestety, okazało się, że zdjęcia nie wyjdą najlepiej.Kościół rozświetlały świece, byłoich mnóstwo, ale dawały prawie tyle samo dymu co światła.A pośrodku stołu rozstawionegona kozłach, na którym znajdowało się mięso i napoje, stała również miska, z której dymiło sięniczym z wulkanu.Był to narkotyk.Ktokolwiek wdychał opary wystarczająco długo, nie mógł już potempolegać na swoich zmysłach.Ale to - mocno zacisnęła palce na kamerze - to jest maszyna, która nie czuje i niemyśli, i żaden narkotyk nie ma na nią wpływu.Potrafi jedynie nagrywać [ Pobierz całość w formacie PDF ]