[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.26RS- Och, Boże - szepnęła.Teksańczyk coś powiedział, ale sens jego słów nie dotarł do niej wogóle.- Błyskawica - zamruczała, przekonana, że gwałtowne światłorozjaśniło nieboskłon.- Co mówisz? - zapytał, kładąc ręce na jej ramionach i próbującprzytulić ją do siebie jeszcze bardziej.To już zbyt wiele, pomyślała.Albo za wcześnie.I odsunęła siędelikatnie.- Już cię nie swędzi? - zapytał z tą specyficzną ironią w głosie.- Nie, już nie! Dziękuję ci bardzo za pomoc - odparła.- Nie ma za co - powiedział i zaśmiał się cicho.- Zawsze do twoich usług, gdy tylko będziesz mnie potrzebowała.Wiesz co? Myślałem, żeby pójść do stajni i zobaczyć, co się tam dzieje.Czy chciałabyś mi towarzyszyć?Serce mówiło jej, że tak, lecz rozsądek nakazywał coś innego.- Nie w tej chwili - powiedziała.- Najpierw zjem coś i ubiorę się.Dołączę do ciebie niedługo.Może przejedziemy się konno.Jakrozumiem, ty jezdzisz?- Na wszystkim, co ma cztery nogi - odparł.- Urodziłem się wsiodle, można powiedzieć.- To był niemały wyczyn - zamruczała z sarkazmem.- Dla twojejmatki nie było to chyba szczególnie wygodne.A teraz wybacz mi,panie.Charlie.Zasalutował jej dwoma palcami, jeszcze raz uśmiechając sięszeroko.Rachela zniknęła za wejściowymi drzwiami.A potem przez27RSchwilę obserwowała go spoza lekko rozchylonych muślinowych zasłon.Znowu wydał się jej wielki, mocny, pewny siebie.Jego sposóbporuszania się świadczył o tym.Tacy mężczyzni nigdy dotychczas nieznajdowali się w kręgu jej znajomych.A ranczo, w jej wyobrażeniu,było dotychczas czymś w rodzaju klasztoru.A teraz pojawił się tenmężczyzna! On! Co, do diabła, sprawiło, że jej doradczynie umieściłygo na pierwszym miejscu listy kandydatów? I co ona ma teraz uczynić?Uznać go za nie nadającego się do trudnego zadania i polecić, abyspakował manatki? Czy też poddać go dłuższej próbie, ale tak, żeby niepoparzyć sobie palców? Przymknęła na chwilę powieki i natychmiastniedawne przeżycia stanęły jej znowu przed oczami.Głosuję za tym,żeby go zatrzymać, pomyślała i uśmiechnęła się przewrotnie do siebie.A potem zasiadła do śniadania, znacznie większego niż zwykle.- Masz tutaj kilka bardzo fajnych koników - powiedział Charlie,wyprowadzając z przegrody zgrabną klacz.- Jest w dobrej formie, maładne pęciny.Jej lewa podkowa jest jednak nieco starta z jednej strony.Czy chcesz, żebym osiodłał klacz dla ciebie?Rachela Hammond miała już dość czasu, aby odzyskać swójwiecznie zły humor.- Jak widzę, możesz także wystąpić w roli kowala? - Była jużstosownie ubrana.Miała na sobie błękitne dżinsy wetknięte w buty zcholewami i luzną czerwoną bluzkę, odpiętą pod szyją.W dekolciemiała przewiązany niebiesko-czerwony szalik.Ogromny biały kapeluszskrywał wszystkie jej piękne loki.Charlie uśmiechnął się do niej od ucha do ucha, co zawsze jądrażniło, ale tym razem ze szczególną intensywnością.28RS- Lubię sobie radzić ze wszystkim, co mi w rękę wpadnie -powiedział, a potem miał czelność otaksować ją spojrzeniem od góry dodołu, jakby była okazową jałówką.- Mam więc osiodłać tego konia?Rachela z przyjemnością odrzuciłaby propozycję, ale siodło wstylu zachodnim, którego używała, było bardzo ciężkie.Pomyślała więc,że jest jakaś sensowna granica między pragnieniem zemsty i-ewentualnością nabawienia się przepukliny.Tak zawsze mawiał jejojciec.O Boże, jak ona delikatnie traktowała tego mężczyznę iwłaściwie nie wiadomo dlaczego.- Osiodłaj - wyszeptała na koniec i szybko odwróciła się plecami,żeby nie zdołał czegokolwiek wyczytać z jej twarzy.Był szybki we wszystkim co robił.I podśpiewywał sobie przy tym.Czyli jeden plus, ale też jeden minus.Sama nie miała słuchu i drażnili jąludzie, którzy wyżywali się w nuceniu modnych melodyjek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.26RS- Och, Boże - szepnęła.Teksańczyk coś powiedział, ale sens jego słów nie dotarł do niej wogóle.- Błyskawica - zamruczała, przekonana, że gwałtowne światłorozjaśniło nieboskłon.- Co mówisz? - zapytał, kładąc ręce na jej ramionach i próbującprzytulić ją do siebie jeszcze bardziej.To już zbyt wiele, pomyślała.Albo za wcześnie.I odsunęła siędelikatnie.- Już cię nie swędzi? - zapytał z tą specyficzną ironią w głosie.- Nie, już nie! Dziękuję ci bardzo za pomoc - odparła.- Nie ma za co - powiedział i zaśmiał się cicho.- Zawsze do twoich usług, gdy tylko będziesz mnie potrzebowała.Wiesz co? Myślałem, żeby pójść do stajni i zobaczyć, co się tam dzieje.Czy chciałabyś mi towarzyszyć?Serce mówiło jej, że tak, lecz rozsądek nakazywał coś innego.- Nie w tej chwili - powiedziała.- Najpierw zjem coś i ubiorę się.Dołączę do ciebie niedługo.Może przejedziemy się konno.Jakrozumiem, ty jezdzisz?- Na wszystkim, co ma cztery nogi - odparł.- Urodziłem się wsiodle, można powiedzieć.- To był niemały wyczyn - zamruczała z sarkazmem.- Dla twojejmatki nie było to chyba szczególnie wygodne.A teraz wybacz mi,panie.Charlie.Zasalutował jej dwoma palcami, jeszcze raz uśmiechając sięszeroko.Rachela zniknęła za wejściowymi drzwiami.A potem przez27RSchwilę obserwowała go spoza lekko rozchylonych muślinowych zasłon.Znowu wydał się jej wielki, mocny, pewny siebie.Jego sposóbporuszania się świadczył o tym.Tacy mężczyzni nigdy dotychczas nieznajdowali się w kręgu jej znajomych.A ranczo, w jej wyobrażeniu,było dotychczas czymś w rodzaju klasztoru.A teraz pojawił się tenmężczyzna! On! Co, do diabła, sprawiło, że jej doradczynie umieściłygo na pierwszym miejscu listy kandydatów? I co ona ma teraz uczynić?Uznać go za nie nadającego się do trudnego zadania i polecić, abyspakował manatki? Czy też poddać go dłuższej próbie, ale tak, żeby niepoparzyć sobie palców? Przymknęła na chwilę powieki i natychmiastniedawne przeżycia stanęły jej znowu przed oczami.Głosuję za tym,żeby go zatrzymać, pomyślała i uśmiechnęła się przewrotnie do siebie.A potem zasiadła do śniadania, znacznie większego niż zwykle.- Masz tutaj kilka bardzo fajnych koników - powiedział Charlie,wyprowadzając z przegrody zgrabną klacz.- Jest w dobrej formie, maładne pęciny.Jej lewa podkowa jest jednak nieco starta z jednej strony.Czy chcesz, żebym osiodłał klacz dla ciebie?Rachela Hammond miała już dość czasu, aby odzyskać swójwiecznie zły humor.- Jak widzę, możesz także wystąpić w roli kowala? - Była jużstosownie ubrana.Miała na sobie błękitne dżinsy wetknięte w buty zcholewami i luzną czerwoną bluzkę, odpiętą pod szyją.W dekolciemiała przewiązany niebiesko-czerwony szalik.Ogromny biały kapeluszskrywał wszystkie jej piękne loki.Charlie uśmiechnął się do niej od ucha do ucha, co zawsze jądrażniło, ale tym razem ze szczególną intensywnością.28RS- Lubię sobie radzić ze wszystkim, co mi w rękę wpadnie -powiedział, a potem miał czelność otaksować ją spojrzeniem od góry dodołu, jakby była okazową jałówką.- Mam więc osiodłać tego konia?Rachela z przyjemnością odrzuciłaby propozycję, ale siodło wstylu zachodnim, którego używała, było bardzo ciężkie.Pomyślała więc,że jest jakaś sensowna granica między pragnieniem zemsty i-ewentualnością nabawienia się przepukliny.Tak zawsze mawiał jejojciec.O Boże, jak ona delikatnie traktowała tego mężczyznę iwłaściwie nie wiadomo dlaczego.- Osiodłaj - wyszeptała na koniec i szybko odwróciła się plecami,żeby nie zdołał czegokolwiek wyczytać z jej twarzy.Był szybki we wszystkim co robił.I podśpiewywał sobie przy tym.Czyli jeden plus, ale też jeden minus.Sama nie miała słuchu i drażnili jąludzie, którzy wyżywali się w nuceniu modnych melodyjek [ Pobierz całość w formacie PDF ]