[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Grace wróci wreszcie dodomu!ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY PIERWSZYPo tym jak Chance dał mu nazwisko i adres ludzi, z którymi Grace mieszkała,odnalezienie Jej byłodziecinnie łatwe.Teraz Griffen wiedział już wszystko.Znał jej marzenia,plany, ulubione lektury, wiedział, jakiej muzyki słucha i jak się ubiera.Skończyła szkołę w Dekalb z wyróżnieniem, potem studiowała na NothemIllinois University, wreszcie skończyła studia podyplomowe w Rhode IslandSchool of Design.Miała niewielu przyjaciół i żadnego chłopaka, prowadziłasamotnicze życie, była dobrą studentką i uzdolnioną artystką·Griffen znalazł katalogi z jej projektami, zadzwonił nawet do Providence na Rhode Island, rozmawiał z jednym z profesorów Grace, wysłuchałniekończących się zachwytów na temat Skye Dearbom.Biedna, obłąkana Madeline wierzyła, że uchroni córkę przed przeznaczeniem,tymczasem Grace, przez nikogo nie namawiana, sama wybrała projektowaniebiżuterii.Wyroków losu nie można uniknąć.Grace była jego przeznaczeniem, należała do niego.Teraz należało sięzastanowić, co zrobić z Chance'em McCordem.Griffen zmarszczył czoło.Czychłopak będzie mu jeszcze potrzebny, czy też powinien się go pozbyć?Być może McCord jednak się przyda.Znał Grace, czy leż Skye, lepiej niżktokolwiek inny.Może wykorzysta Chance' a, by przez jakiś czas konlrolowaćGrace.Potem sam sobie poradzi z dziewczyną.A im wyżej pozwoli wspiąćsię McCordowi, tym boleśniejszy okaże się jego upadek.Griffen zaśmiał sięcicho.- Mogę z tobą zamienić słowo? Do biblioteki zajrzał Pierce.- Nie mam nastroju, tato.-To nie była prośba, synu.Proszę do gabinetu.Zaraz.Griffen odczekał kilkaminut, wiedząc, że takim zachowaniem rozsierdzi ojca.Kiedy wszedł do gabinetu, Pierce chodził wściekły po pokoju.- O co chodzi, tato? - zapytał lekceważącym tonem.- Doskonale wiesz.Myszkowałeś w moich papierach w biurze.Chcę wiedzieć,jak zdobyłeś klucz do segregatorów.Pani Fitzpatrick mi powiedziała.Nadaljestem prezesem Monarch's i to ja podejmuję decyzje, a ty tylko zarządzaszfirmą w moim imieniu.Rozumiesz? Bez uzgodnienia ze mną zrezygnowałeś zfirmy zajmującej się public relation, która pracowała dla nas od lat.-Tak właśnie zrobiłem.Zrezygnowałem z usług tej firmy bez uzgodnienia inadal będę podejmował decyzje, które uważam za konieczne dla Monarch's.Ajeśli chodzi o twoje segregatory, to doskonale wiem, co się w nich kryje.Dowody na różne świństwa i przekręty, których się dopuszczałeś.Jesteśniezłym draniem, kochany ojczul ku! Boisz się, że możesz zbrukać czymśswoją niepo szlakowaną opinię.Griffen powoli podniósł niewielką figurkę zkośći slo niowej i odstawił ją na miejsce.Dobrze wiedział, jaki wrażenie jegosłowa wywarły na ojcu.Pierce wyglądał tak, jakby za chwilę miałeksplodować.- Bzdury opowiadasz.Nie będziesz szperał w moich papierach! Masznatychmiast oddać mi klucz! Koniec, kropka.Griffen udał, że nie zauważawyciągniętej ręki ojca - Nie mogę zrozumieć, dlaczego zachowałeśobciążające cię dokumenty? Nie bałeś się, że ktoś w końcu do nich zajrzy?Bardzo nierozważnie postąpiłeś, ojcze.Wręcz głupio.Niedobrze mi się robina twój widok Spójrz, do jakiego stanu się doprowadziłeś.Dyszysz ja starachabeta, pocisz się.Nie jesteś już w stanie prowadzić firmy.- Ciągle jestem jej prezesem.-I co z tego? - Griffen napawał się bezradną wściekłością ojca.- Może mniewyrzucisz? A może chcesz mnie uderzyć? Jak wtedy, kiedy byłem dzieckiem?My ślisz, że potrafiłbyś?-Ty, ty.- dławił się Pierce.- No, wyduś wreszcie.Kim jestem? Synem, którego nigdy nie chciałeś?Chłopcem do bicia? -Griffen podszedł do okna.- Z córkami też ci się nie poszczęściło.Jedna sięutopiła.Nigdy zresztą jej nie lubiłam, bo nie miała daru.Natomiast Gracemiała dar, ale pozwoliłeś ją sobie odebrać.Kamienie też pozwoliłeś sobie ukraść.Zniknęły razem z twoją urocząMadeline.Twarz Pierce' a przybrała barwę popiołu.- Po co trzymasz rachunki ze swoich lewych transakcji? Po co kupowałeśszmuglowane do Stanów kamienie? Tak prowadzi interesy Monarch? Bezopłacania cła? Bardzo to ryzykowne.Nawet nie mogłeś żądać odszkodowania,bo te kamienie oficjalnie nie istniały.- Mógłbym cię teraz zabić - wycharczał Pierce.-Tak? Spróbuj, uderz! Nie będę się bronił.Słowo skauta.Pierce zrobił kilka kroków w kierunku syna, uniósł rękę, zamierzył się.i najego twarzy odmalowało się kompletne zaskoczenie, a potem ból.Cała krewodbiegła mu z twarzy, a oczy wyszły na wierzch.Griffen przechylił głowę·- Mamy kolejny zawalik?Pierce wydobył niezdarnym ruchem nitroglicerynę z kieszeni, lecz pudełkowysunęło mu się z palców i upadło na podłogę.Spojrzał błagalnie na syna.Griffen stał bez ruchu i uśmiechał się.-Wybacz, ale naprawdę nie mogę ci pomóc.Pierce próbował chwycić zasłuchawkę telefonu i osunął się na podłogę, pociągając za sobą aparat.Zaczął czołgać się ku pudełku z lekarstwem, jednak Griffen kopnął je w kątpokoju.- Lepiej będzie dla nas obu, jeśli umrzesz.Bo widzisz, tak się akurat składa, żeodnalazłem moją Grace.Jest wspaniałą artystką, równie dobrą jak Dorothy wjej wieku, a może nawet lepszą.Jest piękna, zdolna i cudowna.- Zaśmiał się inachylił do ucha ojca.- Zdradzę ci też mały sekret.Madeline wcale nie byłaobłąkana.To ty byłeś ślepy.Z ust Pierce' a dobył się cichy dźwięk przerażeniai agonii.Zrozumiał, że umiera.- Przykro mi, ale nie zobaczysz już swojej córki.Prawdziwa szkoda, bo Graceza miesiąc będzie w domu.- Griffen pogardliwie wykrzywił usta.- Niepogratulujesz mi? Będziesz tak leżał i łapał powietrze jak ryba? Zawsze byłeśsamolubnym sukinsynem.Nigdy nie potrafiłeś powiedzieć:dobrą robota, synu.Chcesz usłyszeć najlepsze ze wszystkiego? Ona nas w ogóle nie pamięta.Czy to nie niesamowite? - Griffen ponownie nachylił sięnad ojcem.- Zawsze wiedziałem, że ja i ona będziemy razem.Jako mąż iżona, tato.Na twarzy Pierce'a przez moment pojawiło się przerażenie.Pochwili jednak twarz ta zastygła w maskę śmierci.ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY DRUGISkye nie mogła uwierzyć w swoje szczęście.Telefon od Griffena Monarchakompletnie ją zaskoczył.Ludzie z Monarch's widzieli jej biżuterię nawystawie w MaMA.Zrobiła na nich ogromne wrażenie, a właśnie szukająnowego projektanta.Proszą o portfolio.Wysłała portfolio i czekała w napięciuprzez dwa i pół tygodnia na wiadomość, jak zostało onoprzyjęte.Za każdym razem, kiedy odzywał się telefon, chwytała nerwowo zasłuchawkę.W końcu zaczęła myśleć, że lepsza byłaby zła wiadomość niżżadna.Wreszcie Griffen Monarch odezwał się ponownie, tym razem po to, żebyumówić się na spotkanie w sprawie pracy.W dwa dni później była już wChicago.Biała limuzyna, wielkością dorównująca niemal bawialni w jejmieszkaniu, zawiozła Skye na Michigan Avenue.Zaskoczona przesunęładłonią po miękkiej skórze siedzeń.Mogłaby się z łatwością przyzwyczaić dopodobnych luksów, pomyślała.Aż nazbyt łatwo.Co chwila powtarzała sobie,że młode, głodujące artystki nie stają się nagle księżniczkami.W głębi duszy czuła jednak, że dostanie pracę, która stanie się początkiem jejprawdziwej kariery.Czuła, że tak właśnie będzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Grace wróci wreszcie dodomu!ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY PIERWSZYPo tym jak Chance dał mu nazwisko i adres ludzi, z którymi Grace mieszkała,odnalezienie Jej byłodziecinnie łatwe.Teraz Griffen wiedział już wszystko.Znał jej marzenia,plany, ulubione lektury, wiedział, jakiej muzyki słucha i jak się ubiera.Skończyła szkołę w Dekalb z wyróżnieniem, potem studiowała na NothemIllinois University, wreszcie skończyła studia podyplomowe w Rhode IslandSchool of Design.Miała niewielu przyjaciół i żadnego chłopaka, prowadziłasamotnicze życie, była dobrą studentką i uzdolnioną artystką·Griffen znalazł katalogi z jej projektami, zadzwonił nawet do Providence na Rhode Island, rozmawiał z jednym z profesorów Grace, wysłuchałniekończących się zachwytów na temat Skye Dearbom.Biedna, obłąkana Madeline wierzyła, że uchroni córkę przed przeznaczeniem,tymczasem Grace, przez nikogo nie namawiana, sama wybrała projektowaniebiżuterii.Wyroków losu nie można uniknąć.Grace była jego przeznaczeniem, należała do niego.Teraz należało sięzastanowić, co zrobić z Chance'em McCordem.Griffen zmarszczył czoło.Czychłopak będzie mu jeszcze potrzebny, czy też powinien się go pozbyć?Być może McCord jednak się przyda.Znał Grace, czy leż Skye, lepiej niżktokolwiek inny.Może wykorzysta Chance' a, by przez jakiś czas konlrolowaćGrace.Potem sam sobie poradzi z dziewczyną.A im wyżej pozwoli wspiąćsię McCordowi, tym boleśniejszy okaże się jego upadek.Griffen zaśmiał sięcicho.- Mogę z tobą zamienić słowo? Do biblioteki zajrzał Pierce.- Nie mam nastroju, tato.-To nie była prośba, synu.Proszę do gabinetu.Zaraz.Griffen odczekał kilkaminut, wiedząc, że takim zachowaniem rozsierdzi ojca.Kiedy wszedł do gabinetu, Pierce chodził wściekły po pokoju.- O co chodzi, tato? - zapytał lekceważącym tonem.- Doskonale wiesz.Myszkowałeś w moich papierach w biurze.Chcę wiedzieć,jak zdobyłeś klucz do segregatorów.Pani Fitzpatrick mi powiedziała.Nadaljestem prezesem Monarch's i to ja podejmuję decyzje, a ty tylko zarządzaszfirmą w moim imieniu.Rozumiesz? Bez uzgodnienia ze mną zrezygnowałeś zfirmy zajmującej się public relation, która pracowała dla nas od lat.-Tak właśnie zrobiłem.Zrezygnowałem z usług tej firmy bez uzgodnienia inadal będę podejmował decyzje, które uważam za konieczne dla Monarch's.Ajeśli chodzi o twoje segregatory, to doskonale wiem, co się w nich kryje.Dowody na różne świństwa i przekręty, których się dopuszczałeś.Jesteśniezłym draniem, kochany ojczul ku! Boisz się, że możesz zbrukać czymśswoją niepo szlakowaną opinię.Griffen powoli podniósł niewielką figurkę zkośći slo niowej i odstawił ją na miejsce.Dobrze wiedział, jaki wrażenie jegosłowa wywarły na ojcu.Pierce wyglądał tak, jakby za chwilę miałeksplodować.- Bzdury opowiadasz.Nie będziesz szperał w moich papierach! Masznatychmiast oddać mi klucz! Koniec, kropka.Griffen udał, że nie zauważawyciągniętej ręki ojca - Nie mogę zrozumieć, dlaczego zachowałeśobciążające cię dokumenty? Nie bałeś się, że ktoś w końcu do nich zajrzy?Bardzo nierozważnie postąpiłeś, ojcze.Wręcz głupio.Niedobrze mi się robina twój widok Spójrz, do jakiego stanu się doprowadziłeś.Dyszysz ja starachabeta, pocisz się.Nie jesteś już w stanie prowadzić firmy.- Ciągle jestem jej prezesem.-I co z tego? - Griffen napawał się bezradną wściekłością ojca.- Może mniewyrzucisz? A może chcesz mnie uderzyć? Jak wtedy, kiedy byłem dzieckiem?My ślisz, że potrafiłbyś?-Ty, ty.- dławił się Pierce.- No, wyduś wreszcie.Kim jestem? Synem, którego nigdy nie chciałeś?Chłopcem do bicia? -Griffen podszedł do okna.- Z córkami też ci się nie poszczęściło.Jedna sięutopiła.Nigdy zresztą jej nie lubiłam, bo nie miała daru.Natomiast Gracemiała dar, ale pozwoliłeś ją sobie odebrać.Kamienie też pozwoliłeś sobie ukraść.Zniknęły razem z twoją urocząMadeline.Twarz Pierce' a przybrała barwę popiołu.- Po co trzymasz rachunki ze swoich lewych transakcji? Po co kupowałeśszmuglowane do Stanów kamienie? Tak prowadzi interesy Monarch? Bezopłacania cła? Bardzo to ryzykowne.Nawet nie mogłeś żądać odszkodowania,bo te kamienie oficjalnie nie istniały.- Mógłbym cię teraz zabić - wycharczał Pierce.-Tak? Spróbuj, uderz! Nie będę się bronił.Słowo skauta.Pierce zrobił kilka kroków w kierunku syna, uniósł rękę, zamierzył się.i najego twarzy odmalowało się kompletne zaskoczenie, a potem ból.Cała krewodbiegła mu z twarzy, a oczy wyszły na wierzch.Griffen przechylił głowę·- Mamy kolejny zawalik?Pierce wydobył niezdarnym ruchem nitroglicerynę z kieszeni, lecz pudełkowysunęło mu się z palców i upadło na podłogę.Spojrzał błagalnie na syna.Griffen stał bez ruchu i uśmiechał się.-Wybacz, ale naprawdę nie mogę ci pomóc.Pierce próbował chwycić zasłuchawkę telefonu i osunął się na podłogę, pociągając za sobą aparat.Zaczął czołgać się ku pudełku z lekarstwem, jednak Griffen kopnął je w kątpokoju.- Lepiej będzie dla nas obu, jeśli umrzesz.Bo widzisz, tak się akurat składa, żeodnalazłem moją Grace.Jest wspaniałą artystką, równie dobrą jak Dorothy wjej wieku, a może nawet lepszą.Jest piękna, zdolna i cudowna.- Zaśmiał się inachylił do ucha ojca.- Zdradzę ci też mały sekret.Madeline wcale nie byłaobłąkana.To ty byłeś ślepy.Z ust Pierce' a dobył się cichy dźwięk przerażeniai agonii.Zrozumiał, że umiera.- Przykro mi, ale nie zobaczysz już swojej córki.Prawdziwa szkoda, bo Graceza miesiąc będzie w domu.- Griffen pogardliwie wykrzywił usta.- Niepogratulujesz mi? Będziesz tak leżał i łapał powietrze jak ryba? Zawsze byłeśsamolubnym sukinsynem.Nigdy nie potrafiłeś powiedzieć:dobrą robota, synu.Chcesz usłyszeć najlepsze ze wszystkiego? Ona nas w ogóle nie pamięta.Czy to nie niesamowite? - Griffen ponownie nachylił sięnad ojcem.- Zawsze wiedziałem, że ja i ona będziemy razem.Jako mąż iżona, tato.Na twarzy Pierce'a przez moment pojawiło się przerażenie.Pochwili jednak twarz ta zastygła w maskę śmierci.ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY DRUGISkye nie mogła uwierzyć w swoje szczęście.Telefon od Griffena Monarchakompletnie ją zaskoczył.Ludzie z Monarch's widzieli jej biżuterię nawystawie w MaMA.Zrobiła na nich ogromne wrażenie, a właśnie szukająnowego projektanta.Proszą o portfolio.Wysłała portfolio i czekała w napięciuprzez dwa i pół tygodnia na wiadomość, jak zostało onoprzyjęte.Za każdym razem, kiedy odzywał się telefon, chwytała nerwowo zasłuchawkę.W końcu zaczęła myśleć, że lepsza byłaby zła wiadomość niżżadna.Wreszcie Griffen Monarch odezwał się ponownie, tym razem po to, żebyumówić się na spotkanie w sprawie pracy.W dwa dni później była już wChicago.Biała limuzyna, wielkością dorównująca niemal bawialni w jejmieszkaniu, zawiozła Skye na Michigan Avenue.Zaskoczona przesunęładłonią po miękkiej skórze siedzeń.Mogłaby się z łatwością przyzwyczaić dopodobnych luksów, pomyślała.Aż nazbyt łatwo.Co chwila powtarzała sobie,że młode, głodujące artystki nie stają się nagle księżniczkami.W głębi duszy czuła jednak, że dostanie pracę, która stanie się początkiem jejprawdziwej kariery.Czuła, że tak właśnie będzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]