[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Luigiodsunął stół od ławy i Nel przecisnęła się, żeby usiąść.- A teraz, na litość boską, zamówmy wreszcie coś do picia - powiedział Jake.- Nel, za-mów sobie brandy Alexander, dobrze ci zrobi.- A co to jest?- Po prostu to zamów - naburmuszył się Jake.- A my poprosimy tyle piwa, co zawsze,wodę mineralną i butelkę czerwonego wina.Coś jeszcze?75Wnioskując po minach, tamci byli raczej zaskoczeni obcesowością Jake'a.- Ty tu jesteś szefem - powiedział jeden z nich.- Dan, wystarczy.A teraz siadajmy.- Przedstawmy się sobie raz jeszcze, inaczej nie ma szans, żeby Nel zapamiętała naszeimiona.- Nie musi zapamiętywać waszych imion - stwierdził ostro Jake.- Owszem, muszę - odparła Nel.- Jestem w tym beznadziejna, ale powinnam ćwiczyć.Poza tym nie mogę do was wszystkich zwracać się tylko per ty.- Dobra - powiedział Dan, przejmując inicjatywę.- Spróbujemy zrobić to wspólnie.Jajestem Dan, a to Nathan, Paul i Jezz.%7ładen z nas nie umówił się dziś na randkę, więc posta-nowiliśmy wyjść razem.- Na podryw, jak słusznie zauważyłaś - powiedział jeden z nich, chyba Paul.Nel postanowiła pozostawić to bez komentarza.- A ja jestem Nel.- Wiemy - powiedział Dan.- Jesteś tylko jedna, wJęe łatwiej nam zapamiętać.- Idę do toalety - powiedział Jake i wstał.- To dopiero niespodzianka - stwierdził Dan, gdy Jake odszedł od stolika.- Nie wie-dzieliśmy, że Jake ma na wsi dziewczynę.- Ojej, nie jestem jego dziewczyną! Broń Panie Boże! To znaczy jestem pewna, że jestprzemiły i tak dalej, ale.- Ale co?- To czysty przypadek, że spotkaliśmy się dziś wieczór.- Wiemy - powiedział mężczyzna siedzący obok niej (Jezz?).- Ale gdybyście byli zwy-kłymi znajomymi, to nie przejąłby się tak na twój widok, prawda?- Nie wiem, czy się przejął, ale właściwie to jesteśmy wrogami.On pracuje dlaHunstantonów.- A ty jesteś tą kobietą, która sprzeciwia się budowie? Teraz wszystko jasne.- A zatem - mimo wszystko Nel musiała zaspokoić swoją ciekawość - nie musicie sięmartwić, że zdradza swoją dziewczynę w Londynie.- Ma w Londynie dziewczynę? - spytał Paul.- Nic nam nie mówił!- Oczywiście, że nie ma - odparł Dan.- Gdyby tak było, wiedzielibyśmy o tym.- Danzwrócił się do Nel: - Jake rozwiódł się trzy lata temu.Od tamtej pory nie zainteresował siężadną kobietą.- No cóż, kto raz się sparzył.- powiedziała Nel.- A ty? Jesteś mężatką? Rozwódką?- W zasadzie to wdową, ale nie chcę się ponownie wiązać.Wystarczyła chwila, aby Nel zorientowała się, że londyńscy znajomi Jake'a odrobinę zabardzo interesują się jego życiem prywatnym.- Dlaczego nie? - zapytał krótko obcięty mężczyzna z błyszczącą twarzą, który, zdajesię, miał na imię Nathan.- Nie twój interes, Paul - powiedział Jake, przyłączając się do grupy.- Nel, powinie-nem cię przeprosić za moich kolegów.Są gorsi niż dziewczyny, wszystkich chcą wyswatać.Zdążyliście już coś zamówić?Odpowiedziało mu chóralne nie".Nel zaczynała się dobrze bawić.Towarzystwo tych sympatycznych młodych mężczyznpozwoliło jej zapomnieć, jaki był faktyczny powód jej przyjazdu do Londynu.- Jak na prawników jesteście bardzo frywolni - stwierdziła.- Czy to zarzut?- Oczywiście, że nie, po prostu sądziłam, że prawnicy w wolnym czasie omawiają ra-czej zawiłości prawne.Zmiechy i gwizdy które usłyszała w odpowiedzi, mogły wydać się niemiłe, ale Nel byłaczęsto przedmiotem żartów ze strony własnych dzieci i wiedziała, że taka reakcja jest prze-jawem sympatii.- Obawiam się, że prawnicy są tacy sami jak wszyscy - powiedział Jake.Nel spojrzała na niego.- A czasami nawet gorsi.77Chwilę ciszy natychmiast przerwał kolejny żart, ale Nel żałowała swoich słów.To byłonie na miejscu.Niezależnie od postępowania w sprawie budowy, Jake teraz był dla niej miły;przestał być obcesowy i wydawał się równie zajmujący jak jego znajomi.Nie mogła tak tego zostawić.Dotknęła jego dłoni, żeby zwrócił na nią uwagę.- Miałam co innego na myśli, nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało.Delikatnie uścisnął jej dłoń, dając do zrozumienia, że przyjął przeprosiny, i skrępowa-nie minęło bez śladu.Jake nie śmiał się tyle co jego znajomi.Byli od niego młodsi, ale Nel odniosła wraże-nie, że zwykle bywał bardziej ożywiony.Zdała sobie sprawę, że to ona była tego powodem.Zepsuła mu wieczór.Postanowiła, że nie da się namówić na dalsze przesiadywanie i wyj-dzie, jak tylko wypije kawę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Luigiodsunął stół od ławy i Nel przecisnęła się, żeby usiąść.- A teraz, na litość boską, zamówmy wreszcie coś do picia - powiedział Jake.- Nel, za-mów sobie brandy Alexander, dobrze ci zrobi.- A co to jest?- Po prostu to zamów - naburmuszył się Jake.- A my poprosimy tyle piwa, co zawsze,wodę mineralną i butelkę czerwonego wina.Coś jeszcze?75Wnioskując po minach, tamci byli raczej zaskoczeni obcesowością Jake'a.- Ty tu jesteś szefem - powiedział jeden z nich.- Dan, wystarczy.A teraz siadajmy.- Przedstawmy się sobie raz jeszcze, inaczej nie ma szans, żeby Nel zapamiętała naszeimiona.- Nie musi zapamiętywać waszych imion - stwierdził ostro Jake.- Owszem, muszę - odparła Nel.- Jestem w tym beznadziejna, ale powinnam ćwiczyć.Poza tym nie mogę do was wszystkich zwracać się tylko per ty.- Dobra - powiedział Dan, przejmując inicjatywę.- Spróbujemy zrobić to wspólnie.Jajestem Dan, a to Nathan, Paul i Jezz.%7ładen z nas nie umówił się dziś na randkę, więc posta-nowiliśmy wyjść razem.- Na podryw, jak słusznie zauważyłaś - powiedział jeden z nich, chyba Paul.Nel postanowiła pozostawić to bez komentarza.- A ja jestem Nel.- Wiemy - powiedział Dan.- Jesteś tylko jedna, wJęe łatwiej nam zapamiętać.- Idę do toalety - powiedział Jake i wstał.- To dopiero niespodzianka - stwierdził Dan, gdy Jake odszedł od stolika.- Nie wie-dzieliśmy, że Jake ma na wsi dziewczynę.- Ojej, nie jestem jego dziewczyną! Broń Panie Boże! To znaczy jestem pewna, że jestprzemiły i tak dalej, ale.- Ale co?- To czysty przypadek, że spotkaliśmy się dziś wieczór.- Wiemy - powiedział mężczyzna siedzący obok niej (Jezz?).- Ale gdybyście byli zwy-kłymi znajomymi, to nie przejąłby się tak na twój widok, prawda?- Nie wiem, czy się przejął, ale właściwie to jesteśmy wrogami.On pracuje dlaHunstantonów.- A ty jesteś tą kobietą, która sprzeciwia się budowie? Teraz wszystko jasne.- A zatem - mimo wszystko Nel musiała zaspokoić swoją ciekawość - nie musicie sięmartwić, że zdradza swoją dziewczynę w Londynie.- Ma w Londynie dziewczynę? - spytał Paul.- Nic nam nie mówił!- Oczywiście, że nie ma - odparł Dan.- Gdyby tak było, wiedzielibyśmy o tym.- Danzwrócił się do Nel: - Jake rozwiódł się trzy lata temu.Od tamtej pory nie zainteresował siężadną kobietą.- No cóż, kto raz się sparzył.- powiedziała Nel.- A ty? Jesteś mężatką? Rozwódką?- W zasadzie to wdową, ale nie chcę się ponownie wiązać.Wystarczyła chwila, aby Nel zorientowała się, że londyńscy znajomi Jake'a odrobinę zabardzo interesują się jego życiem prywatnym.- Dlaczego nie? - zapytał krótko obcięty mężczyzna z błyszczącą twarzą, który, zdajesię, miał na imię Nathan.- Nie twój interes, Paul - powiedział Jake, przyłączając się do grupy.- Nel, powinie-nem cię przeprosić za moich kolegów.Są gorsi niż dziewczyny, wszystkich chcą wyswatać.Zdążyliście już coś zamówić?Odpowiedziało mu chóralne nie".Nel zaczynała się dobrze bawić.Towarzystwo tych sympatycznych młodych mężczyznpozwoliło jej zapomnieć, jaki był faktyczny powód jej przyjazdu do Londynu.- Jak na prawników jesteście bardzo frywolni - stwierdziła.- Czy to zarzut?- Oczywiście, że nie, po prostu sądziłam, że prawnicy w wolnym czasie omawiają ra-czej zawiłości prawne.Zmiechy i gwizdy które usłyszała w odpowiedzi, mogły wydać się niemiłe, ale Nel byłaczęsto przedmiotem żartów ze strony własnych dzieci i wiedziała, że taka reakcja jest prze-jawem sympatii.- Obawiam się, że prawnicy są tacy sami jak wszyscy - powiedział Jake.Nel spojrzała na niego.- A czasami nawet gorsi.77Chwilę ciszy natychmiast przerwał kolejny żart, ale Nel żałowała swoich słów.To byłonie na miejscu.Niezależnie od postępowania w sprawie budowy, Jake teraz był dla niej miły;przestał być obcesowy i wydawał się równie zajmujący jak jego znajomi.Nie mogła tak tego zostawić.Dotknęła jego dłoni, żeby zwrócił na nią uwagę.- Miałam co innego na myśli, nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało.Delikatnie uścisnął jej dłoń, dając do zrozumienia, że przyjął przeprosiny, i skrępowa-nie minęło bez śladu.Jake nie śmiał się tyle co jego znajomi.Byli od niego młodsi, ale Nel odniosła wraże-nie, że zwykle bywał bardziej ożywiony.Zdała sobie sprawę, że to ona była tego powodem.Zepsuła mu wieczór.Postanowiła, że nie da się namówić na dalsze przesiadywanie i wyj-dzie, jak tylko wypije kawę [ Pobierz całość w formacie PDF ]