[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ależ skąd.Właściwie to jestem sama.Jeremy utknął na naradzie, a dziecisą.gdzieś tam. Zaśmiała się.Przypomniała sobie jak przez mgłę, że Joshmówił coś o treningu hokeja, a Kirsten siedziała pewnie w bibliotece. Napijesz się wina?Do diabła z tym, pomyślała, wracając niepewnym krokiem do jadalni.Skoro tendzieciak jest na tyle dorosły, żeby zabić własną matkę, to równie dobrze może sięnapić.Traccy podążyła w ślad za nią. Lepiej nie.Prowadzę. Twój ojciec pozwolił ci poprowadzić swojego cennego mercedesa? Wylała resztkę wina z butelki do kieliszka. Właściwie to przyjechałam samochodem mamy wyjaśniła Traccy i zachichotała. Chyba należy teraz do mnie.Vicki przełknęła łyk wina. Ma pani piękny dom zauważyła Traccy. Co cię tu sprowadza?Klapnęła na krzesło obciągnięte skórą w kolorze spalonej pomarańczy, omal sięz nim nie rozmijając.Traccy stanęła po drugiej stronie długiego wąskiego stołu.Wzruszyłaramionami, jakby nie była pewna, po co przyjechała do Indian Hill. Musiałam się przewietrzyć.W domu mojego taty panuje taki chaos.Dziecibez przerwy krzyczą.Chyba będę musiała coś sobie znalezć.Vicki dopiła resztę wina. Co się stanie z domem? spytała Traccy. Z domem? Z domem mamy.Czy jest mój, czy taty? Wiem, że nadal płaci raty i wogóle. Nie mam pojęcia rzuciła niecierpliwie Vicki, pragnąc jak najszybciejpozbyć się dziewczyny z domu. Będziesz musiała zapytać adwokata. Przecież pytam. Przykro mi, lecz to nie moja dziedzina.Vicki wsunęła nos do kieliszka, chłonąc ciężki, piżmowy aromat.Zastanawiałasię, czy nie zejść do piwnicy i nie otworzyć następnej butelki.A może walnęłabysię nią w głowę i odpłynęła w niebyt.Cokolwiek, byle przetrwać noc. Chyba już pójdę. Traccy uśmiechnęła się, lecz nie ruszyła z miejsca.Dobrze się pani czuje? Ja? Doskonale.Dziękuję, że pytasz. Bo wygląda pani, jakby. Jakbym się upiła? Traccy znowu zachichotała.Boże, cóż za nieznośnydzwięk. Traccy, czy mogłabym cię o coś spytać? usłyszała swój głos. Proszę walić śmiało odparła Traccy.Co za niefortunny dobór słów, pomyślała Vicki, pochylając się w przód.Pokójzawirował jej przed oczami. Dlaczego zabiłaś matkę?Traccy przestąpiła z nogi na nogę.A może to jej głowa się chwiała? Wie pani. Wiem to, co opowiedzieliśmy sędziom przysięgłym. Więc zna pani powód. Znałam również twoją mamę.Na zazwyczaj spokojnej twarzy Traccy pojawiło się coś na kształt znudzeniazmieszanego z konsternacją. Co pani ma na myśli? To, że tu nie ma sędziów przysięgłych przypomniała jej Vicki. Processię skończył.Oskarżona została oczyszczona z zarzutu. I nie mogę być ponownie sądzona, tak? Bez względu na wszystko.Vicki poczuła, że zbiera jej się na mdłości. Zgadza się.Traccy wzruszyła ramionami i popatrzyła na kryształowy żyrandol wiszący nadciemnym dębowym stołem. Więc ma pani rację odparła swobodnie. Mama nigdy mnie niemolestowała.Pokój przechylił się gwałtownie na bok.Vicki chwyciła się brzegów krzesła,starając się utrzymać równowagę i nie krzyczeć. Wszystko to wymyśliłaś? Traccy znowu wzruszyła ramionami. No, nie wszystko.Ona zawsze mnie dotykała.Wiepani, jaka była. Wiem, że kochała cię ponad wszystko. Ja też ją kochałam.Vicki zamknęła oczy i zobaczyła Barbarę, Susan i Chris.Dobry Boże, co onazrobiła? Kochałaś ją i zabiłaś bez powodu? Był powód. Jaki? Czy ta rozmowa ma w ogóle sens? Bo byłaś zazdrosna oHowarda?Traccy pokręciła przecząco głową. Nie o to chodziło. A o co? Nie zrozumie pani. Pewnie nie zgodziła się z nią Vicki. Ale i tak mipowiedz. Nie jestem pewna, czy potrafię to wyjaśnić. Traccy odpięła górny guzikkurtki i zaczęła się wachlować ręką, jakby chciała wpuścić trochę powietrza dopłuc. Byłyśmy tak sobie bliskie, iż czasami wydawało się, że jesteśmy jednąosobą.Tak jakbym nie istniała, gdy jej nie było w pobliżu.Wie pani, co mam namyśli?Kiwnęła twierdząco głową, lecz prawdę powiedziawszy nie miała pojęcia, oczym Traccy mówi. Było tak cudownie, kiedy tata odszedł i zostałyśmy tylko my dwie.Zawszebyłyśmy razem.Ale potem poznała Howarda i wszystko się zmieniło.Naglezaczęła mieć swoje własne życie, a ja.ja byłam niczym.Tak jakbym przestałaistnieć, jakby odebrała mi oddech.I żeby go odzyskać, żeby odzyskać moje życie,musiałam ją zabić.Rozumie pani? Nie chciałam jej skrzywdzić.Chciałam tylkoodzyskać własneżycie.Vicki kręciło się w głowie.Czy to, co Traccy powiedziała,ma jakiś sens? A teraz? spytała.Słowa tłukły się jej po głowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. Ależ skąd.Właściwie to jestem sama.Jeremy utknął na naradzie, a dziecisą.gdzieś tam. Zaśmiała się.Przypomniała sobie jak przez mgłę, że Joshmówił coś o treningu hokeja, a Kirsten siedziała pewnie w bibliotece. Napijesz się wina?Do diabła z tym, pomyślała, wracając niepewnym krokiem do jadalni.Skoro tendzieciak jest na tyle dorosły, żeby zabić własną matkę, to równie dobrze może sięnapić.Traccy podążyła w ślad za nią. Lepiej nie.Prowadzę. Twój ojciec pozwolił ci poprowadzić swojego cennego mercedesa? Wylała resztkę wina z butelki do kieliszka. Właściwie to przyjechałam samochodem mamy wyjaśniła Traccy i zachichotała. Chyba należy teraz do mnie.Vicki przełknęła łyk wina. Ma pani piękny dom zauważyła Traccy. Co cię tu sprowadza?Klapnęła na krzesło obciągnięte skórą w kolorze spalonej pomarańczy, omal sięz nim nie rozmijając.Traccy stanęła po drugiej stronie długiego wąskiego stołu.Wzruszyłaramionami, jakby nie była pewna, po co przyjechała do Indian Hill. Musiałam się przewietrzyć.W domu mojego taty panuje taki chaos.Dziecibez przerwy krzyczą.Chyba będę musiała coś sobie znalezć.Vicki dopiła resztę wina. Co się stanie z domem? spytała Traccy. Z domem? Z domem mamy.Czy jest mój, czy taty? Wiem, że nadal płaci raty i wogóle. Nie mam pojęcia rzuciła niecierpliwie Vicki, pragnąc jak najszybciejpozbyć się dziewczyny z domu. Będziesz musiała zapytać adwokata. Przecież pytam. Przykro mi, lecz to nie moja dziedzina.Vicki wsunęła nos do kieliszka, chłonąc ciężki, piżmowy aromat.Zastanawiałasię, czy nie zejść do piwnicy i nie otworzyć następnej butelki.A może walnęłabysię nią w głowę i odpłynęła w niebyt.Cokolwiek, byle przetrwać noc. Chyba już pójdę. Traccy uśmiechnęła się, lecz nie ruszyła z miejsca.Dobrze się pani czuje? Ja? Doskonale.Dziękuję, że pytasz. Bo wygląda pani, jakby. Jakbym się upiła? Traccy znowu zachichotała.Boże, cóż za nieznośnydzwięk. Traccy, czy mogłabym cię o coś spytać? usłyszała swój głos. Proszę walić śmiało odparła Traccy.Co za niefortunny dobór słów, pomyślała Vicki, pochylając się w przód.Pokójzawirował jej przed oczami. Dlaczego zabiłaś matkę?Traccy przestąpiła z nogi na nogę.A może to jej głowa się chwiała? Wie pani. Wiem to, co opowiedzieliśmy sędziom przysięgłym. Więc zna pani powód. Znałam również twoją mamę.Na zazwyczaj spokojnej twarzy Traccy pojawiło się coś na kształt znudzeniazmieszanego z konsternacją. Co pani ma na myśli? To, że tu nie ma sędziów przysięgłych przypomniała jej Vicki. Processię skończył.Oskarżona została oczyszczona z zarzutu. I nie mogę być ponownie sądzona, tak? Bez względu na wszystko.Vicki poczuła, że zbiera jej się na mdłości. Zgadza się.Traccy wzruszyła ramionami i popatrzyła na kryształowy żyrandol wiszący nadciemnym dębowym stołem. Więc ma pani rację odparła swobodnie. Mama nigdy mnie niemolestowała.Pokój przechylił się gwałtownie na bok.Vicki chwyciła się brzegów krzesła,starając się utrzymać równowagę i nie krzyczeć. Wszystko to wymyśliłaś? Traccy znowu wzruszyła ramionami. No, nie wszystko.Ona zawsze mnie dotykała.Wiepani, jaka była. Wiem, że kochała cię ponad wszystko. Ja też ją kochałam.Vicki zamknęła oczy i zobaczyła Barbarę, Susan i Chris.Dobry Boże, co onazrobiła? Kochałaś ją i zabiłaś bez powodu? Był powód. Jaki? Czy ta rozmowa ma w ogóle sens? Bo byłaś zazdrosna oHowarda?Traccy pokręciła przecząco głową. Nie o to chodziło. A o co? Nie zrozumie pani. Pewnie nie zgodziła się z nią Vicki. Ale i tak mipowiedz. Nie jestem pewna, czy potrafię to wyjaśnić. Traccy odpięła górny guzikkurtki i zaczęła się wachlować ręką, jakby chciała wpuścić trochę powietrza dopłuc. Byłyśmy tak sobie bliskie, iż czasami wydawało się, że jesteśmy jednąosobą.Tak jakbym nie istniała, gdy jej nie było w pobliżu.Wie pani, co mam namyśli?Kiwnęła twierdząco głową, lecz prawdę powiedziawszy nie miała pojęcia, oczym Traccy mówi. Było tak cudownie, kiedy tata odszedł i zostałyśmy tylko my dwie.Zawszebyłyśmy razem.Ale potem poznała Howarda i wszystko się zmieniło.Naglezaczęła mieć swoje własne życie, a ja.ja byłam niczym.Tak jakbym przestałaistnieć, jakby odebrała mi oddech.I żeby go odzyskać, żeby odzyskać moje życie,musiałam ją zabić.Rozumie pani? Nie chciałam jej skrzywdzić.Chciałam tylkoodzyskać własneżycie.Vicki kręciło się w głowie.Czy to, co Traccy powiedziała,ma jakiś sens? A teraz? spytała.Słowa tłukły się jej po głowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]