[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dzień dobry pani - skinął ze swoim firmowymuśmiechem Thomas.- Miło mi panią poznać.- Mnie również - odrzekła, nadal będąc w szoku.- Ninamówiła, że jesteś Niemcem, ale nie wspomniała, że tak dobrzeznasz polski.- Uczę się - spojrzał na mnie wymownie.- Nina mogłaby się poduczyć trochę angielskiego -przeniosła na mnie wzrok mama, na co spłonęłam rumieńcemi chciałam powiedzieć moje typowo przeciągnięte Maaaamo", ale się powstrzymałam.- Dobrze jej idzie - oznajmił, nieco mnie broniąc.-Chciałbym ją zabrać na tydzień do rodziców, jeśli pani to niebędzie przeszkadzać.- Jeśli nie będzie to szczególnie wpływać na szkołę -rzuciła z wahaniem.- Nadrobię stracone wykłady, Daro pożyczy mi notatki -palnęłam bez namysłu.Mama spojrzała na mnie wymownie.Zdążyła już poznać  waszą wysokość" i wiedziała, jakie mapodejście do nauki.- To w grudniu, na początku, moi rodzice chcieliby jąpoznać - kontynuował z taką łatwością, jakby proszenie mojejmamy o wyjazd zagranicę był czymś banalnym.- Dobrze, jeśli tylko podszlifuje angielski i nie zrobi miwstydu - uśmiechnęła się złośliwie.Myślałam, że ośmieszanie mnie przed chłopakami toulubione zajęcie mojego taty, ale chyba się myliłam.Ponadtonie spodziewałam się, by jego działania odniosły sukces. Czyżby aż takie wrażenie wywarł na mojej mamie? Napierwszy rzut oka widać, że to sympatyczny chłopak.- Dam radę - uśmiechnęłam się kwaśno, na co pogłaskałamnie po głowie.Thomas uśmiechnął się z wdzięcznością ipożegnał z moją mamą.Odchodząc, złapała mnie za rękę.- Dobrze mu z oczu patrzy - szepnęła mi do ucha.- I jest przystojny - odrzekłam z uśmiechem, za coobrzuciła mnie spojrzeniem:  Opanuj się, Nina".Poszłam za moim chłopakiem, chyba mogłam go taknazywać? A kto mi zabroni? Nikt.Znów wybuchnęłamśmiechem, będąc w wyśmienitym humorze.Moja mama niemiała obiekcji, to aż niemożliwe.- Miła jest - poinformował mnie przyjaznie.- I zabawna.Tak jak ty - dodał, stając przed samochodem.- Dzięki - dałam mu buziaka.- To gdzie terazpojedziemy?- A co robią warszawianki w listopadowe popołudnia? -spytał zaciekawiony.- Nudzą się, bo jest zimno i ponuro - burknęłam smutno.-Tak wyglądają polskie realia.- A jakbym zabrał warszawiankę na dobrą kawę ismaczne ciastko? - mruknął z uśmiechem.- To uznałaby to za ekstrawagancję i zdziwiłaby się, żetak przyjemnie można spędzić taki ponury dzień.- Zwietnie - spojrzał na zegarek.- Mamy dwie godziny,bo pózniej muszę wracać do ojca.Chce ze mną pójść naspotkanie.- Powinno mnie interesować, jakie to spotkanie i czym sięzajmujesz? - rzuciłam niepewnie.Drogie samochody, ciuchy,bankiety.To nie bierze się z niczego.Od Zakopanegopodejrzewałam, że biedni to oni nie są, ale nie miałam jakośodwagi zapytać. - Już dawno powinno - roześmiał się.- Ale potrzymamcię w niepewności - przytulił mnie do siebie.- A ja mam sposoby, byś zaczął mówić - skrzywiłam się.- A ja mam.- musnął delikatnie moje wargi, po czymuśmiechnął się łobuzersko - dobre sposoby, byś zapomniała otym, o co przed chwilą pytałaś - wyszeptał, składając namoich ustach subtelny pocałunek. Niech ci będzie.narazie", pomyślałam. Mikołajki- Uczę się - wyszeptałam do Thomasa, gdy znów zacząłbawić się moimi włosami.Starałam się nadrobić materiał, by mama mogła mniepuścić z czystym sumieniem.Dziś mija pierwszy grudnia, aThomas jest u mnie po raz drugi.Moja mama powoli zaczynasię przyzwyczajać, że to nie chwilowa znajomość, więcpróbuje nawiązywać z nim coraz bliższy kontakt, co miosobiście się podoba.Chcę, by się lubili, bo oboje są dla mnieważni.Nie zgadzają się tylko w jednej kwestii.Mama chce,bym się uczyła, a Thomas najwyrazniej pragnie, bym już dziśskończyła tę swoją edukację.- Przecież nie mówię, że nie - uśmiechnął sięrozbrajająco.- Nic nie robię.- Właśnie problem jest w tym, co uważasz zanicnierobienie.- Ja mogę zacząć ci przeszkadzać - przysunął się do mniebliżej, przez co z wielkim westchnieniem wróciłam dostudiowania podręcznika.- Thomas - westchnęłam, gdy musnął delikatnie mojąszyję.- I jak ja mam się skupić na podstawie politykiglobalnej?- A kto mówi, że masz? - spytał zaczepnie, zamykającksiążkę.Zmrużyłam groznie oko i kładąc dłonie na jegopoliczkach, dałam mu mocnego buziaka.- Nie wytrzymam z tobą - oznajmiłam z uśmiechem.- Jeśli tak wyrażasz niechęć do mnie, to mi to odpowiada- roześmiał się.- Przez ciebie będę zmuszona wziąć książki na wyjazd -wzruszyłam ramionami.Spojrzał na mnie z szyderczymuśmieszkiem. - Spokojnie, możesz sobie wziąć zeszyciki, bo droga jestbardzo długa - uśmiechnął się triumfalnie.Znów postawił naswoim, więc z dzisiejszej nauki nici.- Wrr - założyłam ręce na piersi, za co dostałam słodkiegobuziaka.Przytrzymałam go nieco dłużej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl