[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzieliło nas pół metra powietrza.Byliśmy tego samego wzrostu, chociaż on dzięki chromosomowi Y oraz kilkunastu latom gry w piłkę miał szersze ramiona.Mama mawiała, że Reese ma oczy taty.Jasne i baczne.I 25Nagle przyszło mi do głowy, że krew królika nie zadziała.Byłastara i bezużyteczna.- Odsłuchaj pocztę.Zmarszczył się.- Przeczytałem SMS-a od ciebie.Dotarłaś do domu całai zdrowa.prawda? - Mówiąc to, sięgnął do kieszeni dżinsówpo komórkę.- Tak - wyszeptałam - ale.Otworzył klapkę kciukiem, nacisnął guzik i przyłożył telefon do ucha.Odeszłam kawałek i usiadłam na schodach werandy.Stopymiałam jak z betonu.Reese otworzył szeroko oczy.Spojrzał namnie i zacisnął usta.Wzruszyłam ramionami i oparłam głowęo poręcz.- Chryste Panie, Silla! - Stanął przede mną i pociągnąłmnie do góry za ramiona.- Nic ci nie jest? Stało się coś jeszcze? Kto to zrobił?- Nie wiem.- Mimowolnie pokręciłam głową.- Chodzmy tam.- Nie mam siły.Poczekajmy parę godzin, aż.wzejdziesłońce i wypali księżycowe cienie.- Jezu.Oparłam się o niego z rękami założonymi na piersi i pięściami wbitymi w żebra.Złożyłam mu głowę na ramieniu.- Chyba nie zadziała.- Co?- Krew królika.-Si l.- Nie ma w niej życia.Jest stara.Nie użyłam jej wystarczająco szybko.Boże.Królik.Co to w ogóle za pomysł.I 26Reese objął mnie i posadził na schodach, a sam opadł kołomnie.Oparłam o niego głowę.- Wszystko mi opowiedz.Opowiedziałam.O pocałunkach Nicka, o kwiatach,o zbezczeszczonym grobie.O poszukiwaniach w magii czegoś, co nie będzie się wiązało z moją krwią.Gdy skończyłam,Reese milczał.Zaskoczona, otworzyłam oczy i spojrzałam naniego.Z gniewną miną spoglądał w stronę domu Nicka.- Reese.- Cholera, zrobił ci krzywdę.- Nie to jest najważniejsze.- Ujęłam go za podbródeki zmusiłam, żeby na mnie spojrzał.- Przestań mnie niańczyć.Reese wyrwał się.- Nie ma mowy. Patrzyłam mu w oczy, starając się zachować poważną minę.W końcu skinął głową.- To dobrze, bo przychodzi w tym tygodniu na magię.Chce spróbować.- Silla!- Dobrze będzie zobaczyć, czy on także to potrafi.Dowiemy się, czy krew innych też ma magiczne właściwości.Reese wręcz zawarczał z niezadowolenia.Ale po chwili ciekawość wzięła w nim górę i przyznał przez zęby:- Masz rację.Zrobimy eksperyment.Oparłam głowę z powrotem na jego ramieniu i powiedziałam jak gdyby nigdy nic:- Tak się zastanawiałam, czy rodzice mogli zostać zabici zapomocą magii.Skoro ktoś jeszcze o niej wie.- Na czubkugłowy poczułam, jak Reese zaciska szczęki. To zaklęcie naopętanie.W książce tata pisał o ptakach, ale pewnie działa teżna ludzi.I 27- Kurcie, Silla.- Reese odsunął się i zamrugał, jak wtedykiedy jego mózg potrzebował chwili do zastanowienia.Takaklepsydra, która pokazuje, że trzeba poczekać, bo komputermyśli.- To ma ręce i nogi.Jest cała masa historii o czarownicach, które opętały zwierzęta albo ludzi.Czarownice, noi oczywiście diabły - mówił miękko.Spojrzał gdzieś w przestrzeń.- Myślisz, że ktoś opętał tatę, żeby zastrzelił mamęi siebie?- Tak.- Z powrotem ułożyłam mu głowę na ramieniu.- Ale Silla, kto? Kto zrobiłby coś takiego? Kto by potrafił?- Nie wiem.Może inny czarodziej.- Sil, to nie Harry Potter.- Czarownik" brzmi jakoś dziwnie.- Diakon pisał o nim mag".- Mag to prawie magik, jak Houdini.- Mhm.- Głowa Reese'a opadła delikatnie na moją.- Houdini też zgłębiał wiedzę tajemną.Mruknęłam i otuliłam się mocniej rękoma.Reese mnie ob-jął.- Musimy sprawdzić, czy zaklęcie na opętanie działa - powiedziałam.- Jest zbyt skomplikowane.Powinniśmy jeszcze trochę poćwiczyć.- Mamy mało czasu.- Może istnieje jakieś zaklęcie ochronne.- Jedno z tych przeciwko złym mocom?Reese westchnął.- No tak, ale tata przecież znał je wszystkie.A mimo to zginął.Przerażona ścisnęłam go za rękę.I 28- Musimy coś wymyślić.- Powinniśmy się skupić na szukaniu sprawcy.- Może użyjemy modyfikacji zaklęcia na odnajdywaniezgubionych przedmiotów? Ten ktoś w pewnym sensie się zgubił.Nam.- Może.Ziewnął tak szeroko, że strzeliła mu szczęka; po chwili ziewanie przeszło na mnie.Przytuliłam się do niego.Dom miał wejście od północnego zachodu, wiedziałamwięc, że wszystkie gwiazdy będą widocznie jeszcze przynajmniej przez godzinę.Po cichu nazywałam znane mi gwiazdozbiory.Wielki Wóz.Perseusz.Chłodne, przedranne powietrzepachniało wilgotnymi liśćmi i suchym dymem.I perfumami.- Pachniesz perfumami.- Byłem z Danielle.- Ohyda.- Taa, po twoich wycieczkach z Nickiem Pardee raczej niepowinnaś pierwsza rzucać kamienia.- Może i tak.- Ufasz mu?- Babcia go lubi - odparłam cichutko.Reese westchnął.- Silla, coś wymyślimy.Nie mamy innego wyjścia.Ja tylko wpatrywałam się w gwiazdy.Zawsze chciałam zobaczyć, jak się poruszają.ROZDZIAA 1614 czerwca 1905 rokuUjrzałam nasze przeznaczenie!Dzisiaj Philip zabrał mnie do lasu i ukazał sztukę Opętania.Najpierw jak zwykle mnie ostrzegł, że choć opętanie jest cennym narzędziem do ćwiczeń, stanowi broń kuszącą, acz niebezpieczną.Ja uwielbiam pokusy.Sądziłam, że umiejętność tę ciężko będzie opanować, bo Philip, mimo że jest niezwykle doświadczony, z trudem utrzymujewładzę nawet nad małą sójką.Ale ja wskoczyłam w jej ciało,jak gdybym latała od chwili narodzin.Gdy po raz pierwszy wróciłam do ciała po podniebnych saltach, śmiałam się upojona.Philip położył się obok mnie i obserwował, jak kręcę się dookoławłasnej osi. Nie jesteś zmęczona? - zapytał, oparłszy się na łokciach.Uśmiechnęłam się do niego, patrząc na jego jasne włosy opadające na czoło, niezapiętą kamizelkę i wyciągnięte nogi. Czuję się żywa odparłam.Położyłam się koło niego, objęłam za szyję i pocałowałam go uśmiechniętymi ustami. Josie zaprotestował i odsunął mnie.Nadąsałam się, a on,śmiejąc się i kręcąc głową, dotknął mego policzka. Josie, jesteśpijana magią. Tak!Philip roześmiał się.130 Opętanie nigdy nie wychodziło mi zbyt dobrze.Leżę ponim godzinami.Ty, gdybyś zechciała, mogłabyś pewnie zawładnąć człowiekiem, nawet na długo. Człowiekiem? Myśl ta przeszyła mnie szybciej niż błyskawica.W głowie narodził mi się milion pomysłów na psoty i zabawy.Lecz Philip pokręcił głową. Josephine, to poważna sprawa.Za czasów Diakona ludziza to zabijano.Za to wszystko, czym się zajmujemy. Ale dlaczego ktoś miałby nas mordować z powodu magii?Przecież leczymy i wymyślamy zaklęcia. Duszku, jesteś czarownicą.A ja czarownikiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Dzieliło nas pół metra powietrza.Byliśmy tego samego wzrostu, chociaż on dzięki chromosomowi Y oraz kilkunastu latom gry w piłkę miał szersze ramiona.Mama mawiała, że Reese ma oczy taty.Jasne i baczne.I 25Nagle przyszło mi do głowy, że krew królika nie zadziała.Byłastara i bezużyteczna.- Odsłuchaj pocztę.Zmarszczył się.- Przeczytałem SMS-a od ciebie.Dotarłaś do domu całai zdrowa.prawda? - Mówiąc to, sięgnął do kieszeni dżinsówpo komórkę.- Tak - wyszeptałam - ale.Otworzył klapkę kciukiem, nacisnął guzik i przyłożył telefon do ucha.Odeszłam kawałek i usiadłam na schodach werandy.Stopymiałam jak z betonu.Reese otworzył szeroko oczy.Spojrzał namnie i zacisnął usta.Wzruszyłam ramionami i oparłam głowęo poręcz.- Chryste Panie, Silla! - Stanął przede mną i pociągnąłmnie do góry za ramiona.- Nic ci nie jest? Stało się coś jeszcze? Kto to zrobił?- Nie wiem.- Mimowolnie pokręciłam głową.- Chodzmy tam.- Nie mam siły.Poczekajmy parę godzin, aż.wzejdziesłońce i wypali księżycowe cienie.- Jezu.Oparłam się o niego z rękami założonymi na piersi i pięściami wbitymi w żebra.Złożyłam mu głowę na ramieniu.- Chyba nie zadziała.- Co?- Krew królika.-Si l.- Nie ma w niej życia.Jest stara.Nie użyłam jej wystarczająco szybko.Boże.Królik.Co to w ogóle za pomysł.I 26Reese objął mnie i posadził na schodach, a sam opadł kołomnie.Oparłam o niego głowę.- Wszystko mi opowiedz.Opowiedziałam.O pocałunkach Nicka, o kwiatach,o zbezczeszczonym grobie.O poszukiwaniach w magii czegoś, co nie będzie się wiązało z moją krwią.Gdy skończyłam,Reese milczał.Zaskoczona, otworzyłam oczy i spojrzałam naniego.Z gniewną miną spoglądał w stronę domu Nicka.- Reese.- Cholera, zrobił ci krzywdę.- Nie to jest najważniejsze.- Ujęłam go za podbródeki zmusiłam, żeby na mnie spojrzał.- Przestań mnie niańczyć.Reese wyrwał się.- Nie ma mowy. Patrzyłam mu w oczy, starając się zachować poważną minę.W końcu skinął głową.- To dobrze, bo przychodzi w tym tygodniu na magię.Chce spróbować.- Silla!- Dobrze będzie zobaczyć, czy on także to potrafi.Dowiemy się, czy krew innych też ma magiczne właściwości.Reese wręcz zawarczał z niezadowolenia.Ale po chwili ciekawość wzięła w nim górę i przyznał przez zęby:- Masz rację.Zrobimy eksperyment.Oparłam głowę z powrotem na jego ramieniu i powiedziałam jak gdyby nigdy nic:- Tak się zastanawiałam, czy rodzice mogli zostać zabici zapomocą magii.Skoro ktoś jeszcze o niej wie.- Na czubkugłowy poczułam, jak Reese zaciska szczęki. To zaklęcie naopętanie.W książce tata pisał o ptakach, ale pewnie działa teżna ludzi.I 27- Kurcie, Silla.- Reese odsunął się i zamrugał, jak wtedykiedy jego mózg potrzebował chwili do zastanowienia.Takaklepsydra, która pokazuje, że trzeba poczekać, bo komputermyśli.- To ma ręce i nogi.Jest cała masa historii o czarownicach, które opętały zwierzęta albo ludzi.Czarownice, noi oczywiście diabły - mówił miękko.Spojrzał gdzieś w przestrzeń.- Myślisz, że ktoś opętał tatę, żeby zastrzelił mamęi siebie?- Tak.- Z powrotem ułożyłam mu głowę na ramieniu.- Ale Silla, kto? Kto zrobiłby coś takiego? Kto by potrafił?- Nie wiem.Może inny czarodziej.- Sil, to nie Harry Potter.- Czarownik" brzmi jakoś dziwnie.- Diakon pisał o nim mag".- Mag to prawie magik, jak Houdini.- Mhm.- Głowa Reese'a opadła delikatnie na moją.- Houdini też zgłębiał wiedzę tajemną.Mruknęłam i otuliłam się mocniej rękoma.Reese mnie ob-jął.- Musimy sprawdzić, czy zaklęcie na opętanie działa - powiedziałam.- Jest zbyt skomplikowane.Powinniśmy jeszcze trochę poćwiczyć.- Mamy mało czasu.- Może istnieje jakieś zaklęcie ochronne.- Jedno z tych przeciwko złym mocom?Reese westchnął.- No tak, ale tata przecież znał je wszystkie.A mimo to zginął.Przerażona ścisnęłam go za rękę.I 28- Musimy coś wymyślić.- Powinniśmy się skupić na szukaniu sprawcy.- Może użyjemy modyfikacji zaklęcia na odnajdywaniezgubionych przedmiotów? Ten ktoś w pewnym sensie się zgubił.Nam.- Może.Ziewnął tak szeroko, że strzeliła mu szczęka; po chwili ziewanie przeszło na mnie.Przytuliłam się do niego.Dom miał wejście od północnego zachodu, wiedziałamwięc, że wszystkie gwiazdy będą widocznie jeszcze przynajmniej przez godzinę.Po cichu nazywałam znane mi gwiazdozbiory.Wielki Wóz.Perseusz.Chłodne, przedranne powietrzepachniało wilgotnymi liśćmi i suchym dymem.I perfumami.- Pachniesz perfumami.- Byłem z Danielle.- Ohyda.- Taa, po twoich wycieczkach z Nickiem Pardee raczej niepowinnaś pierwsza rzucać kamienia.- Może i tak.- Ufasz mu?- Babcia go lubi - odparłam cichutko.Reese westchnął.- Silla, coś wymyślimy.Nie mamy innego wyjścia.Ja tylko wpatrywałam się w gwiazdy.Zawsze chciałam zobaczyć, jak się poruszają.ROZDZIAA 1614 czerwca 1905 rokuUjrzałam nasze przeznaczenie!Dzisiaj Philip zabrał mnie do lasu i ukazał sztukę Opętania.Najpierw jak zwykle mnie ostrzegł, że choć opętanie jest cennym narzędziem do ćwiczeń, stanowi broń kuszącą, acz niebezpieczną.Ja uwielbiam pokusy.Sądziłam, że umiejętność tę ciężko będzie opanować, bo Philip, mimo że jest niezwykle doświadczony, z trudem utrzymujewładzę nawet nad małą sójką.Ale ja wskoczyłam w jej ciało,jak gdybym latała od chwili narodzin.Gdy po raz pierwszy wróciłam do ciała po podniebnych saltach, śmiałam się upojona.Philip położył się obok mnie i obserwował, jak kręcę się dookoławłasnej osi. Nie jesteś zmęczona? - zapytał, oparłszy się na łokciach.Uśmiechnęłam się do niego, patrząc na jego jasne włosy opadające na czoło, niezapiętą kamizelkę i wyciągnięte nogi. Czuję się żywa odparłam.Położyłam się koło niego, objęłam za szyję i pocałowałam go uśmiechniętymi ustami. Josie zaprotestował i odsunął mnie.Nadąsałam się, a on,śmiejąc się i kręcąc głową, dotknął mego policzka. Josie, jesteśpijana magią. Tak!Philip roześmiał się.130 Opętanie nigdy nie wychodziło mi zbyt dobrze.Leżę ponim godzinami.Ty, gdybyś zechciała, mogłabyś pewnie zawładnąć człowiekiem, nawet na długo. Człowiekiem? Myśl ta przeszyła mnie szybciej niż błyskawica.W głowie narodził mi się milion pomysłów na psoty i zabawy.Lecz Philip pokręcił głową. Josephine, to poważna sprawa.Za czasów Diakona ludziza to zabijano.Za to wszystko, czym się zajmujemy. Ale dlaczego ktoś miałby nas mordować z powodu magii?Przecież leczymy i wymyślamy zaklęcia. Duszku, jesteś czarownicą.A ja czarownikiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]