[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A Celii wpadającej wpanikę obawiałam się bardziej niż panującej nad słowami.Gdyby zaczęła wrzeszczeć, że Richard i Julia sąbratem i siostrą, byłabym niewątpliwie zgubiona.Dopóki jednak miała nad sobą kontrolę, a ja byłam obok,mogłam jakoś zatuszować całą scenę.Otworzyłam przed nią drzwi salonu z ironicznym ukłonem i ruszyłam za nią do jadalni.Właśnie zkuchni wychodził lokaj, niosąc herbatniki dla Harry'ego.Psyknęłam na niego i natychmiast zniknął za obitymirypsem drzwiami.Celia nie widziała nic, nie słyszała nic.Otworzyła gwałtownie drzwi jadalni, Harry ażpodskoczył.Przed nim na talerzu piętrzył się ser i herbatniki, a w zasięgu ręki stał dzban portwajnu.Podbródekmiał umazany masłem.Mogłam na nim polegać jak na bezbronnym osesku. Nie zgadzam się na te ustalenia odezwała się Celia swoim wysokim stanowczym głosem. Tedokumenty nie zostaną podpisane.Nie życzę sobie tego dla Julii.Harry ze zdumienia otworzył szeroko niebieskie oczy. Ale to już się stało! stwierdził po prostu. Podpisaliśmy je dziś po południu.Majorat uchylono,a Richard i Julia zostali współspadkobiercami.Celia otworzyła usta i krzyknęła, zawyła cienko niczym zwierzątko złapane w potrzask.Stała wbezruchu wpatrzona w Harry'ego, który napchał sobie herbatników do ust.Ja też zamarłam.Nie wiedziałam, copowiedzieć, aby powstrzymać Celię od mówienia.Ale zgroza i strach przed nieznanym zagrożeniem kryjącymsię w zakamarkach Wideacre i w atmosferze tego domu, którą wszyscy oddychaliśmy, odebrały jej głos.Miała wciąż otwarte usta.Zakwiliła niczym dziecko, kiedy przytnie sobie palce drzwiami.Przeniosławzrok z Harry'ego, siedzącego nieruchomo przy stole, na mnie, stojącą za jego plecami.Nie mogła znalezćsłowa, aby wyrazić swe przerażenie.Wreszcie powiedziała: John".Uniosła jedwabne spódnice i wybiegła zpokoju.Harry przełknął potężny kęs i spojrzał na mnie zdezorientowany. O co tu chodzi? zapytał. Co się z nią stało?Wzruszyłam ramionami.Poczułam, że mięśnie mam zesztywniałe, jakby drewniane.Byłam chyba bladajak prześcieradło.Czułam, że władza i panowanie nad sytuacją wyślizgują się z moich rąk jak sypki piasekpokrywający wspólne grunty. Posłuchaj! powiedziałam tylko.Usłyszałam trzask drzwi wejściowych do zachodniego skrzydła.Natychmiast pomyślałam o moimbiurku i obciążającym pliku listów do Johna, które nigdy nie dotarły do adresata.Bez słowa wyjaśnieniarzuciłam się w ślad za Celią do swego gabinetu.W pokoju było ciemno; Celia tu nie zaglądała.Zawołałam ostro: Celio!".Bez odpowiedzi.Nie wiedziałam, dokąd pobiegła.Sprawdziłam mój salonikw zachodnim skrzydle, ale chociaż świece się paliły i płonął ogień w kominku, na zgrabnej sofie nie zastałamszlochającej Celii.Pospieszyłam po schodach do mojej sypialni, do pokoju Johna, zajrzałam nawet do pokojuRLTdziecinnego, gdzie mój syn spał jak rozczochrany aniołek.Nigdzie śladu Celii.Wtem usłyszałam stukot kół nabrukowanym dziedzińcu stajennym.Podbiegłam do okna.Celia wsiadała do podstawionego powozu. Celio! zawołałam. Zaczekaj!Trzęsącymi się palcami zmagałam się z klamką.Wreszcie okno ustąpiło. Stój! wrzasnęłam.Chłopcy stajenni podnieśli głowy, lecz spokojnie zamknęli drzwi powozu Celii. Stój! Zaczekaj!W oknie powozu pojawiła się głowa Celii.Zobaczyłam, że wydaje polecenie stangretowi, aby ruszał.Znałam tego stangreta.Dałam mu to zajęcie ledwie sześć lat temu, kiedy papa szukał nowego woznicy.Powiedziałam papie, że Ben należy do tych ludzi, co potrafią dosłownie zaczarować konie w zaprzęgu.Niepamiętałam jego nazwiska.Dla nas od zawsze był stangretem Benem".Urodził się i wychował w Wideacre.Jadałam mu pracę.Ja mu płaciłam pensję.Wiedziałam, że się zatrzyma, że Celia będzie musiała wyjść z powozu,a potem razem z Harrym jakoś ją udobruchamy, otumanimy i wyprowadzimy w pole, klucząc, dopóki nie uleciz niej cała odwaga i animusz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.A Celii wpadającej wpanikę obawiałam się bardziej niż panującej nad słowami.Gdyby zaczęła wrzeszczeć, że Richard i Julia sąbratem i siostrą, byłabym niewątpliwie zgubiona.Dopóki jednak miała nad sobą kontrolę, a ja byłam obok,mogłam jakoś zatuszować całą scenę.Otworzyłam przed nią drzwi salonu z ironicznym ukłonem i ruszyłam za nią do jadalni.Właśnie zkuchni wychodził lokaj, niosąc herbatniki dla Harry'ego.Psyknęłam na niego i natychmiast zniknął za obitymirypsem drzwiami.Celia nie widziała nic, nie słyszała nic.Otworzyła gwałtownie drzwi jadalni, Harry ażpodskoczył.Przed nim na talerzu piętrzył się ser i herbatniki, a w zasięgu ręki stał dzban portwajnu.Podbródekmiał umazany masłem.Mogłam na nim polegać jak na bezbronnym osesku. Nie zgadzam się na te ustalenia odezwała się Celia swoim wysokim stanowczym głosem. Tedokumenty nie zostaną podpisane.Nie życzę sobie tego dla Julii.Harry ze zdumienia otworzył szeroko niebieskie oczy. Ale to już się stało! stwierdził po prostu. Podpisaliśmy je dziś po południu.Majorat uchylono,a Richard i Julia zostali współspadkobiercami.Celia otworzyła usta i krzyknęła, zawyła cienko niczym zwierzątko złapane w potrzask.Stała wbezruchu wpatrzona w Harry'ego, który napchał sobie herbatników do ust.Ja też zamarłam.Nie wiedziałam, copowiedzieć, aby powstrzymać Celię od mówienia.Ale zgroza i strach przed nieznanym zagrożeniem kryjącymsię w zakamarkach Wideacre i w atmosferze tego domu, którą wszyscy oddychaliśmy, odebrały jej głos.Miała wciąż otwarte usta.Zakwiliła niczym dziecko, kiedy przytnie sobie palce drzwiami.Przeniosławzrok z Harry'ego, siedzącego nieruchomo przy stole, na mnie, stojącą za jego plecami.Nie mogła znalezćsłowa, aby wyrazić swe przerażenie.Wreszcie powiedziała: John".Uniosła jedwabne spódnice i wybiegła zpokoju.Harry przełknął potężny kęs i spojrzał na mnie zdezorientowany. O co tu chodzi? zapytał. Co się z nią stało?Wzruszyłam ramionami.Poczułam, że mięśnie mam zesztywniałe, jakby drewniane.Byłam chyba bladajak prześcieradło.Czułam, że władza i panowanie nad sytuacją wyślizgują się z moich rąk jak sypki piasekpokrywający wspólne grunty. Posłuchaj! powiedziałam tylko.Usłyszałam trzask drzwi wejściowych do zachodniego skrzydła.Natychmiast pomyślałam o moimbiurku i obciążającym pliku listów do Johna, które nigdy nie dotarły do adresata.Bez słowa wyjaśnieniarzuciłam się w ślad za Celią do swego gabinetu.W pokoju było ciemno; Celia tu nie zaglądała.Zawołałam ostro: Celio!".Bez odpowiedzi.Nie wiedziałam, dokąd pobiegła.Sprawdziłam mój salonikw zachodnim skrzydle, ale chociaż świece się paliły i płonął ogień w kominku, na zgrabnej sofie nie zastałamszlochającej Celii.Pospieszyłam po schodach do mojej sypialni, do pokoju Johna, zajrzałam nawet do pokojuRLTdziecinnego, gdzie mój syn spał jak rozczochrany aniołek.Nigdzie śladu Celii.Wtem usłyszałam stukot kół nabrukowanym dziedzińcu stajennym.Podbiegłam do okna.Celia wsiadała do podstawionego powozu. Celio! zawołałam. Zaczekaj!Trzęsącymi się palcami zmagałam się z klamką.Wreszcie okno ustąpiło. Stój! wrzasnęłam.Chłopcy stajenni podnieśli głowy, lecz spokojnie zamknęli drzwi powozu Celii. Stój! Zaczekaj!W oknie powozu pojawiła się głowa Celii.Zobaczyłam, że wydaje polecenie stangretowi, aby ruszał.Znałam tego stangreta.Dałam mu to zajęcie ledwie sześć lat temu, kiedy papa szukał nowego woznicy.Powiedziałam papie, że Ben należy do tych ludzi, co potrafią dosłownie zaczarować konie w zaprzęgu.Niepamiętałam jego nazwiska.Dla nas od zawsze był stangretem Benem".Urodził się i wychował w Wideacre.Jadałam mu pracę.Ja mu płaciłam pensję.Wiedziałam, że się zatrzyma, że Celia będzie musiała wyjść z powozu,a potem razem z Harrym jakoś ją udobruchamy, otumanimy i wyprowadzimy w pole, klucząc, dopóki nie uleciz niej cała odwaga i animusz [ Pobierz całość w formacie PDF ]