[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W mroku budynek wydawałsię większy, ociężały od pustki.Belsey otworzył bramę i wszedłna podjazd.Wspiął się po schodach i zapukał.Odczekał chwi-lę, otworzył drzwi wejściowe i stanął w progu, nasłuchując.Wsunął się do środka i przysiadł na obramowaniu fontanny,czekając, aż oczy przyzwyczają się do mroku.Wreszcie wstał,zapoznał się z bliska z systemem alarmowym, upewnił się, czyinstalacja jest wyłączona, i zamknął drzwi.Nie zapalił świateł.Ostrożnie stąpając wśród szarych cie-ni luksusu, poszedł na samą górę i otworzył drzwi na dach.Mglista poświata księżyca odbijała się w pomarszczonej taflibasenu, który przypominał teraz melasę.Belsey zrzucił ubraniena posadzkę i zanurkował.Woda była lodowata.Wynurzył się, głośno wciągając powie-trze.Ale jej dotyk doskonale mu zrobił, otrzezwił go.Belseyprzekręcił się na plecy i dryfował, gapiąc się na brudne światło.40Miał wrażenie, jakby sama woda była bogactwem.Innymisłowy, nurzał się w bogactwie.Przepłynął kilka długości, wytarł się, przeszedł do kuch-ni, odgrzał zupę z puszki, wziął jeszcze chleb i ser i zaniósłto wszystko do salonu.Tam zjadł, przyglądając się swojemuodbiciu w telewizorze.Potem wstał, otworzył drzwi balkono-we i wyszedł na zewnątrz.Zapaliła się lampa halogenowa.Rośliny i meble ogrodowe znieruchomiały, jakby przyłapałje na gorącym uczynku.Lis wpatrywał się w niego jak zahip-notyzowany.Cześć, przyjacielu.Belsey przykucnął, ale zwierzęczmychnęło w krzaki.Ogród ciągnął się do wysokiego drewnianego płotu z ka-merami w każdym rogu.Belsey zastanawiał się, gdzie mogąbyć przechowywane nagrania.Nieco dalej stało coś w rodzajuestrady, a ciemne strużki wody spływały ze skalniaka do sa-dzawki.Nie zauważył w niej żadnych ryb.Wrócił do środka,zamykając drzwi.Potem - czym sam siebie zaskoczył - ro-giem zasłony wytarł z klamki odciski palców.Co właściwietutaj robił? Krążył po mieszkaniu, w głuchej ciszy szukająctrwałych śladów obecności Devereux, piętna, jakie wycisnąłna domu.Trafił na pokój, w którym znajdował się wyłączniestolik do gry, a na nim dwie równiutko ułożone talie.Drzwiw suterenie zaprowadziły go do sali kinowej z trzema rzędamimiękkich foteli.W pomieszczeniu unosił się zapach wilgoci.Była tam też jeszcze jedna łazienka - z telewizorem na ścianiei mnóstwem kolorowych butelek przy umywalce.Belsey wrócił do sypialni.Na szafce nocnej stał bezprze-wodowy telefon, obok leżała książka Dziesięć sekretów sku-tecznego zarządzania czasem.Cóż, na pewno jeden z nichjuż odkryłeś, pomyślał Belsey.Obwąchał pościel Devereux,a potem ubrania w szafie.Wyodrębnił zapach cygar i mocnejwody po goleniu, której nie znał.Nigdzie nie zauważył zdjęć.Może Devereux je zabrał.W przedpokoju i gabinecie znalazłkamery, ale nigdzie nie widział panelu sterowania ani dyskuz nagraniami.Zrodek ściany po jego prawej ręce wypełniałolustro biegnące od sufitu po podłogę.Belsey przez dłuższą41chwilę podziwiał gładkie, polerowane szkło i odbicie sypialniw jego tafli.Paradował przed nim, przymierzając ciuchy De-vereux: koszule na spinki i niemodne szerokie krawaty.Zszedł do kuchni, wysypał na podłogę zawartość koszai zaczął grzebać w niej nogą.Wyłącznie katalogi i ulotki.%7ładnych opakowań po jedzeniu ani chusteczek higienicz-nych.Niczego, na czym mogłoby zostać DNA.Przetrząsnąłsypialnię i gabinet w poszukiwaniu paszportu.Znalazł staryfaks, butelkę whisky, pudełko kubańskich cygar, ale żadnychdokumentów.Na ścianie pracowni wisiała oprawiona foto-grafia Pałacu Zimowego, obok okna zaś stała szklana gablotaz modelem liniowca.Od roku czuję się, jakby zgasło słońce.Belsey wrócił do salonu, położył się na wykładzinie i po-czekał, aż otuli go ciemność.Włączył telewizor i nalał sobiekoniaku z karafki.Czyli tak wygląda bogactwo, pomyślał.A po kolejnym kieliszku: Nigdy jeszcze nie zrobiłem niczegorównie szalonego.Zadzwonił telefon.Belsey podskoczył jakrażony prądem.Wokół niego rozkrzyczały się aparaty: cyfro-wy świergot z gabinetu i kuchni, cichsze brzęczenie z pokoiw głębi domu.Przeszedł do gabinetu.Wpatrywał się w telefonna biurku i list pożegnalny na stole bilardowym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.W mroku budynek wydawałsię większy, ociężały od pustki.Belsey otworzył bramę i wszedłna podjazd.Wspiął się po schodach i zapukał.Odczekał chwi-lę, otworzył drzwi wejściowe i stanął w progu, nasłuchując.Wsunął się do środka i przysiadł na obramowaniu fontanny,czekając, aż oczy przyzwyczają się do mroku.Wreszcie wstał,zapoznał się z bliska z systemem alarmowym, upewnił się, czyinstalacja jest wyłączona, i zamknął drzwi.Nie zapalił świateł.Ostrożnie stąpając wśród szarych cie-ni luksusu, poszedł na samą górę i otworzył drzwi na dach.Mglista poświata księżyca odbijała się w pomarszczonej taflibasenu, który przypominał teraz melasę.Belsey zrzucił ubraniena posadzkę i zanurkował.Woda była lodowata.Wynurzył się, głośno wciągając powie-trze.Ale jej dotyk doskonale mu zrobił, otrzezwił go.Belseyprzekręcił się na plecy i dryfował, gapiąc się na brudne światło.40Miał wrażenie, jakby sama woda była bogactwem.Innymisłowy, nurzał się w bogactwie.Przepłynął kilka długości, wytarł się, przeszedł do kuch-ni, odgrzał zupę z puszki, wziął jeszcze chleb i ser i zaniósłto wszystko do salonu.Tam zjadł, przyglądając się swojemuodbiciu w telewizorze.Potem wstał, otworzył drzwi balkono-we i wyszedł na zewnątrz.Zapaliła się lampa halogenowa.Rośliny i meble ogrodowe znieruchomiały, jakby przyłapałje na gorącym uczynku.Lis wpatrywał się w niego jak zahip-notyzowany.Cześć, przyjacielu.Belsey przykucnął, ale zwierzęczmychnęło w krzaki.Ogród ciągnął się do wysokiego drewnianego płotu z ka-merami w każdym rogu.Belsey zastanawiał się, gdzie mogąbyć przechowywane nagrania.Nieco dalej stało coś w rodzajuestrady, a ciemne strużki wody spływały ze skalniaka do sa-dzawki.Nie zauważył w niej żadnych ryb.Wrócił do środka,zamykając drzwi.Potem - czym sam siebie zaskoczył - ro-giem zasłony wytarł z klamki odciski palców.Co właściwietutaj robił? Krążył po mieszkaniu, w głuchej ciszy szukająctrwałych śladów obecności Devereux, piętna, jakie wycisnąłna domu.Trafił na pokój, w którym znajdował się wyłączniestolik do gry, a na nim dwie równiutko ułożone talie.Drzwiw suterenie zaprowadziły go do sali kinowej z trzema rzędamimiękkich foteli.W pomieszczeniu unosił się zapach wilgoci.Była tam też jeszcze jedna łazienka - z telewizorem na ścianiei mnóstwem kolorowych butelek przy umywalce.Belsey wrócił do sypialni.Na szafce nocnej stał bezprze-wodowy telefon, obok leżała książka Dziesięć sekretów sku-tecznego zarządzania czasem.Cóż, na pewno jeden z nichjuż odkryłeś, pomyślał Belsey.Obwąchał pościel Devereux,a potem ubrania w szafie.Wyodrębnił zapach cygar i mocnejwody po goleniu, której nie znał.Nigdzie nie zauważył zdjęć.Może Devereux je zabrał.W przedpokoju i gabinecie znalazłkamery, ale nigdzie nie widział panelu sterowania ani dyskuz nagraniami.Zrodek ściany po jego prawej ręce wypełniałolustro biegnące od sufitu po podłogę.Belsey przez dłuższą41chwilę podziwiał gładkie, polerowane szkło i odbicie sypialniw jego tafli.Paradował przed nim, przymierzając ciuchy De-vereux: koszule na spinki i niemodne szerokie krawaty.Zszedł do kuchni, wysypał na podłogę zawartość koszai zaczął grzebać w niej nogą.Wyłącznie katalogi i ulotki.%7ładnych opakowań po jedzeniu ani chusteczek higienicz-nych.Niczego, na czym mogłoby zostać DNA.Przetrząsnąłsypialnię i gabinet w poszukiwaniu paszportu.Znalazł staryfaks, butelkę whisky, pudełko kubańskich cygar, ale żadnychdokumentów.Na ścianie pracowni wisiała oprawiona foto-grafia Pałacu Zimowego, obok okna zaś stała szklana gablotaz modelem liniowca.Od roku czuję się, jakby zgasło słońce.Belsey wrócił do salonu, położył się na wykładzinie i po-czekał, aż otuli go ciemność.Włączył telewizor i nalał sobiekoniaku z karafki.Czyli tak wygląda bogactwo, pomyślał.A po kolejnym kieliszku: Nigdy jeszcze nie zrobiłem niczegorównie szalonego.Zadzwonił telefon.Belsey podskoczył jakrażony prądem.Wokół niego rozkrzyczały się aparaty: cyfro-wy świergot z gabinetu i kuchni, cichsze brzęczenie z pokoiw głębi domu.Przeszedł do gabinetu.Wpatrywał się w telefonna biurku i list pożegnalny na stole bilardowym [ Pobierz całość w formacie PDF ]