[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale takprzywykła do plecaka, że wciąż jeszcze nie mogła się z nim rozstać.Wsunęła go więc pod biurko, po czym zabrała się do przeglądania tego wszystkiego, coznajdowało się na blacie.Były tam te same stosy papierów co wczoraj, formularze, kwity,ryzy papieru do ksero, czarny aparat telefoniczny, śrubokręt, który zauważyła poprzedniegodnia, i komputer pokryty warstwą kurzu.Po przeciwnej stronie pokoju stało drugie biurko, schludne i czyste, na blacie leżały tylkostarannie ułożone przybory do pisania.To było biurko Fanny.Obok niego, na specjalnymstoliku na kółkach, stała drukarka laserowa, a w rogu kserokopiarka.Niewielki korytarz prowadził do baraku za budynkiem biurowym.Po obu jego stronachbyły drzwi, przypuszczalnie do toalety i może do szatni czy niegdyś do pokojuśniadaniowego.We wnęce, którą zajmował Riley, znajdowały się szafki na dokumenty,regały, rolki papieru wyglądające na plany architektoniczne i faks.Riley skończył rozmowę i odłożył słuchawkę.Wstał i uśmiechnął się do niej. Dzień dobry.Witaj w Sinclair Construction  powiedział.Puls Amy przyspieszyłnieznacznie.Nakazała sobie spokój i odpowiedziała Rileyowi uśmiechem. Dzień dobry.I dziękuję.Ja. urwała, gdy rozległ się dzwonek telefonu. Przepraszam. Riley podniósł słuchawkę. Amy sądziła, że to ona powinna odebrać, ale ją ubiegł. Maryann, co się stało? Co to znaczy, że wszystko jest nie tak jak powinno być? Jak towszystko? Jesteś tam teraz? Dobrze, zaczekaj.Będę za dziesięć minut.Odłożył słuchawkę, chwycił plany i klucze leżące na biurku. Jakieś problemy?  spytała odruchowo Amy. Nie wiem.Maryann jest w tym domu, który ci wczoraj pokazywałem i narzeka, żeściany są nie takie jak chciała. Skrzywił się. Przewidywałem, że mogą z nią być kłopoty.Jest dość kapryśna.Odpiął od breloczka jeden z kluczy i wręczył jej. Proszę.To twój klucz do głównych drzwi  powiedział.Klucz był ciepły i ciepła była jego dłoń, gdy jej dotknęła.Ich oczy się spotkały i przezchwilę stali nieporuszeni, wpatrzeni w siebie.W końcu Riley puścił jej rękę i cofnął się o krok. Jeśli będziesz wychodziła na obiad albo już po pracy do domu, zawsze upewnij się, czydrzwi do magazynu są zamknięte z tej strony.Nie znaczy to, że mnie tu w ogóle nie będzie,ale mówię to na wszelki wypadek.Wybacz, że zostawiam cię samą już pierwszego dnia usprawiedliwiał się. Jeśli chcesz, możesz tu sobie trochę pomyszkować i zapoznać się zotoczeniem.Wciąż nie spuszczając z niej wzroku, położył rękę na klamce. Nie wiem, kiedy wrócę, ale Fanny powinna wkrótce się pojawić.Będzie ci mogłaudzielić trochę informacji i odpowiedzieć na twoje pytania.Poradzisz sobie?  spytał. Na pewno.O ile uda mi się odzyskać oddech, dodała w duchu. A zatem, do zobaczenia.Przez chwilę jeszcze stał, wytrzymując jej spojrzenie, po czym odwrócił się i wypadł dosamochodu.Amy usłyszała tylko warkot zapuszczanego silnika i już go nie było.Stała jeszcze przez parę minut na środku biura i próbowała się uspokoić.W końcuwestchnęła głęboko i zabrała się do pracy.Kiedy po pewnym czasie poczuła, że jest głodna izerknęła na zegar na ścianie, stwierdziła ze zdumieniem, że przyszedł czas na lunch.Wstała, oparła ręce na biodrach i rozejrzała się dokoła.Teraz główne pomieszczenie, wktórym znajdowały się dwa biurka, jej i Fanny, prezentowało się znacznie lepiej.Nie byłokurzu, a wszystkie papiery zostały posortowane i umieszczone w odpowiednich segregatorachi skoroszytach.Zapasowe materiały biurowe umieściła na dolnej półce regału we wnęceRileya.Komputer ustawiła koło swego biurka na niskim stoliku, w takim miejscu, że byłbezpieczny, a kable nie utrudniały poruszania się.Miała teraz na biurku tylko monitor, klawiaturę, myszkę, notatnik, telefon, małykalkulator i wysoki pojemnik na długopisy, flamastry i ołówki.Przed wyjściem na lunch poszła do toalety, żeby umyć ręce.Kiedy wróciła, zauważyła, żedrzwi frontowe są otwarte.Kobieta, którą zobaczyła w biurze, mogła mieć okołosiedemdziesiątki.Szpakowate włosy upięła z tyłu w luzny kok, twarz okalały drobne loczki.Miała na sobiegruby czerwony płaszcz z jasnozielonym bożonarodzeniowym ornamentem w lewej klapie. Pod płaszczem nosiła czerwonobiałą sukienkę z dzianiny, sięgającą za kolana.Czerwoneskórzane botki na wysokim obcasie sięgały brzegu spódnicy.Na szyi miała kremowe perły, aw uszach perłowe kolczyki.Usta miała pomalowane na ciemnoczerwone dłonie wrękawiczkach opierała na hebanowej lasce.Zamknęła za sobą drzwi, odwróciła się i obrzuciła wzrokiem pokój. Cóż, chyba mogę się trochę poobijać  stwierdziła. Ktoś tu był bardzo pracowity. To ja, dzień dobry. Amy podeszła do niej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl