[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Zgadzasz siÄ™, Amy?-Naturalnie, że nie!Amy!Nie mam zamiaru przyjmować oÅ›wiadczyn w sukniprzypominajÄ…cej worek i w czepku, który nadaje siÄ™ przedewszystkim do przecedzania kwaÅ›nego mleka na twaróg!Marcus uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™.Amy byÅ‚a już sobÄ…- silna, prÄ™dka wsÅ‚owach, oburzajÄ…ca i zachwycajÄ…ca.- Zmiem zauważyć, pani, że jeden z twoichargumentów sam wymknÄ…Å‚ ci siÄ™ z rÄ…k, a mówiÄ…cdokÅ‚adniej, zsunÄ…Å‚ ci siÄ™ z gÅ‚owy.WsunÄ…Å‚ palce w ciężki gÄ…szcz bujnych wÅ‚osów Amy i rozsypaÅ‚je na jej ramiona.- BÄ…dz poważny, Marcusie!PróbowaÅ‚a odsunąć jego rÄ™kÄ™, ale on trzymaÅ‚ mocno.-Jestem77 poważny - powiedziaÅ‚.- Nigdy niebyÅ‚em bardziej poważny.WÅ‚aÅ›nie poprosiÅ‚em ciÄ™o rÄ™kÄ™, Amy.Ale ja nie przyjmujÄ™ twoich oÅ›wiadczyn.Marcus zaczÄ…Å‚ delikat-nie caÅ‚ować pÅ‚atek jej ucha.NaprawdÄ™?- mruknÄ…Å‚.Amy westchnęła cicho.Nie przyjmujÄ™.Jak na razie.Aha.A potem?Jednym pÅ‚ynnym ruchem porwaÅ‚ jÄ… na rÄ™ce i zaniósÅ‚ z powrotemna legowisko ze skórzanych poduszek.NachyliÅ‚ siÄ™ nad niÄ….Ciemna sylwetka przesÅ‚oniÅ‚a rozgwieżdżone niebo.Ale nawet wtym nocnym mroku Amy widziaÅ‚a jego oczy peÅ‚ne miÅ‚oÅ›ci.ByÅ‚apewna, że w jej oczach można dojrzeć dokÅ‚adnie to samo.A potem, mój panie, o ile bÄ™dziesz miaÅ‚ sposóbność oÅ›wiadczyćsiÄ™ pannie Amy Devereaux, damie szlachetnie urodzonej, a nieAmelii Dent, zwykÅ‚ej pokojówce.to wtedy.hmm.możedama ta okaże ci wzglÄ™dy.No, ale bÄ™dzie to zależaÅ‚o równieżod tego.Od czego? - spytaÅ‚ Marcus, pochÅ‚oniÄ™ty rozpinaniem guziczkówu jej sukni.GÅ‚os Amy przycichÅ‚ co najmniej o pół oktawy.Od tego, jak sprawować siÄ™ bÄ™dzie pan Marcus Sinclair.Masz na myÅ›li.teraz?- mruknÄ…Å‚, a jego usta znaczyÅ‚y już sobieÅ›cieżkÄ™ wzdÅ‚uż szyi, dekoltu i spoczęły na peÅ‚nej piersi, którÄ…jednym ruchem wyzwoliÅ‚ z koszulki.JedynÄ… odpowiedziÄ… byÅ‚ jÄ™k rozkoszy.PieÅ›ciÅ‚ coraz Å›mielej, póki caÅ‚e ciaÅ‚o Amy nie zaczęło drżeć zrozkoszy, otwierać siÄ™ przed nim jak motyl, rozpoÅ›cierajÄ…cyskrzydÅ‚a ku sÅ‚oÅ„cu.On byÅ‚ lym sÅ‚oÅ„cem.Bez jego ciepÅ‚a, bezjego miÅ‚oÅ›ci Amy wyschÅ‚aby na wiórek.PotrzebowaÅ‚a go.Te-raz.I na zawsze.78 Zerwali z siebie resztki garderoby, caÅ‚ujÄ…c siÄ™ i pieszczÄ…c niepr-zerwanie.Ich skóra srebrzyÅ‚a siÄ™ w Å›wietle gwiazd, kiedyspoglÄ…dali na siebie gÅ‚odnymi oczami, peÅ‚nymi ciekawoÅ›ci izachwytu.Ta chwila ciszy i bezruchu, wypeÅ‚niona pragnieniem,minęła, stÄ™sknione ramiona siÄ™gnęły po ukochanÄ… osobÄ™ inamiÄ™tność przesÅ‚oniÅ‚a wszystko.Amy uÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ nieco wygodniej pod ramieniem Marcusa.Zimno ci, kochanieNie.Ale Marcus i tak staranniej przykryÅ‚ ich oboje swoim surdutem.Wkrótce bÄ™dÄ… musieli siÄ™ rozstać, dla niego rozstanie z Amynawet na kilka godzin bÄ™dzie prawdziwÄ… mÄ™kÄ….Te cudownewspólne chwile pod rozgwieżdżonym niebem miaÅ‚y przedsmakraju.Kochanie - wymruczaÅ‚, gÅ‚aszczÄ…c dÅ‚ugie miÄ™kkie wÅ‚osy Amy.-ZnalazÅ‚em idealne rozwiÄ…zanie.MówiÅ‚eÅ› już przecież - powiedziaÅ‚a sennym gÅ‚osem.-ZadecydowaÅ‚eÅ›, że powinnam wyjść za ciebie.To nie ulega kwestii.Ale teraz chodzi mi o coÅ› innego.Amy usiadÅ‚a tak szybko, że nie zdążyÅ‚ wysunąć palców z jejwÅ‚osów.KtóryÅ› z kosmyków owinÄ…Å‚ siÄ™ wokół jego palca.Amykrzyknęła cicho.Amy, przepraszam!Daj spokój, co tam parÄ™ wÅ‚osów.Mów, Mar-cusie! ZnalazÅ‚eÅ›sposób, jak udowodnisz swojÄ… niewinność?Tak.Nie udowodniÄ™, co prawda, winy Williama, ale ocalÄ™ sie-bie.PotrzebujÄ™ tylko twojej pomocy, Amy.Co mam zrobić?Ależ niecierpliwe dziewczÄ™!Marcus musnÄ…Å‚ pieszczotliwie nagie ramiÄ™ Amy.- A wiÄ™c posÅ‚uchaj.79 ROZDZIAA ÓSMYKiedy drzwi garderoby w koÅ„cu siÄ™ otwarÅ‚y, MarcusowizdawaÅ‚o siÄ™, ze on tÄ™ garderobÄ™ przemierza od wieków.- No i co, Timms?! - rzuciÅ‚ niecierpliwie.- Twójpan podjÄ…Å‚ wreszcie decyzjÄ™? Czy mam tak miotacsiÄ™ po tej garderobie do koÅ„ca moich dni?Nagle nad ramieniem kamerdynera ukazaÅ‚a sie peÅ‚na powagitwarz Anthony'ego.Marcusie, pozwól do mojej sypialni.Chcial bym omówić z tobÄ…pewnÄ… sprawÄ™.Jak trzeba, to trzeba - mruknÄ…Å‚ Marcus nie- niechÄ™tnie, próbujÄ…cnie dać poznać po sobie, ze zaczyna go rozpierać radość.AmyzrobiÅ‚a, to o co prosiÅ‚.Naturalnie, że zrobiÅ‚a to!ZnalazÅ‚em na biurku pewien list.SÄ…dzÄ™, ze konieczniepowinieneÅ› go przeczytać.Prosze Timms, a wy idzcie teraz dolorda Mardona, przekazcie ukÅ‚ony ode mnie i powiedzcie, żebÄ™dÄ™ niezmiernie wdziÄ™czny, jeÅ›li przyjdzie tu do mnie.Na-tychmiast!- Tak jest!Tymczasem Marcus zdążyÅ‚ już dwa razy przebiec oczami krótkilist.Potem po raz trzeci i rzuciÅ‚ kartkÄ™ na biurko.Co to niby ma być? - spytaÅ‚ ochrypÅ‚ym gÅ‚osem.PojmujÄ™ twój gniew, Marcusie.DaÅ‚eÅ› mi sÅ‚owo, że to nie tynapadÅ‚eÅ› na Frobishera.Ale ja.Tyle mi naopowiadano, żezaczÄ…Å‚em w ciebie wÄ…tpić.I niczym usprawiedliwić siÄ™ przedtobÄ… nie mogÄ™.Tylko prosić ciÄ™ o wybaczenie.Ale skÄ…d masz ten list ? I dlaczego nie wymieniono osoby, doktórej zwraca siÄ™ jego autor? Który zresztÄ… też siÄ™ nie podpisaÅ‚.80 Timms znalazÅ‚ ten list, ktoÅ› musiaÅ‚ go pod- rzucić.A pisany byÅ‚bez wÄ…tpienia do kogoÅ›, kto obecnie przebywa w LundhurstChase.Pózniej dojdziemy do kogo.Teraz najważniejsze, Mar-cusie, że w tym liÅ›cie jest dowód.To nie ty napadÅ‚eÅ› na Frobi-shera.NapadÅ‚ autor tego listu.CzÅ‚owiek, który poleciÅ‚ mu towykonać, ociÄ…ga siÄ™ z zapÅ‚atÄ….W Lynd-hurst Chase zatrudniamybardzo dużo sÅ‚użby, Zawsze myÅ›laÅ‚em, że to ludzie godni zau-fania i jakże siÄ™ pomyliÅ‚em.Najpierw musiaÅ‚em odprawić zmiejsca lady Margaret i tego nikczemnego kamerdynera Wil-liama, to teraz jeszcze to.Marcus pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…, ale nie odzywaÅ‚ siÄ™.Nie chciaÅ‚ byćpierwszÄ… osobÄ…, która zasugeruje, że winnym nie musi być ktoÅ›ze sÅ‚użby.Równie dobrze może być to gość majora Lyndhursta.A Anthony szukaÅ‚ wÅ›ród pÅ‚otek, co zresztÄ… byÅ‚o zrozumiaÅ‚e.Do sypialni majora wkroczyÅ‚ John.Timms speÅ‚niÅ‚ polecenie wmig, teraz wycofaÅ‚ siÄ™ dyskretnie, zamykajÄ…c za sobÄ… drzwidokÅ‚adnie w chwili, gdy John wykrzyknÄ…Å‚:Marcusie! WiÄ™c ty naprawdÄ™ tutaj jesteÅ›!ByÅ‚ tu przez caÅ‚y czas - wyznaÅ‚ Anthony.- Nie mogÅ‚em ci jed-nak o tym wczeÅ›niej powiedzieć.Ty, czÅ‚onek Izby Lordów,masz Å›wiÄ™ty obowiÄ…zek przestrzegać prawa jak najskrupulatniej.Gdybym zdradziÅ‚ ci, że ukrywam Marcusa, nalegaÅ‚byÅ›, żebymgo wydaÅ‚.Tak bym wÅ‚aÅ›nie uczyniÅ‚ - przytaknÄ…Å‚ John.- Chociażby dlate-go, że nigdy nie wÄ…tpiÅ‚em w niesÅ‚uszność zarzutów wobec Mar-cusa.Poza tym znam dobrze sÄ™dziego, do którego skierowano tÄ™sprawÄ™.To czÅ‚owiek o żelaznych zasadach, on nie skaże nikogobez niezbitych dowodów.Anthony odebraÅ‚ list od Marcusa i podaÅ‚ go Johnowi.81 - Do tej chwili dowodów nie byÅ‚o żadnych.Aleprzeczytaj ten list.To jest dowód, że przeciwkoMarcusowi zawiÄ…zano spisek.John szybko przebiegÅ‚ oczami po biaÅ‚ej kartce.- Wielki Boże! Ależ to nikczemne! To ohyda! Coon tu pisze?  JeÅ›li nie zapÅ‚acisz, powiadomiÄ™ panaMarcusa Sinclaira, że najÄ…Å‚eÅ› mnie, abym napadÅ‚ naFrobishera i zrobiÅ‚ to tak, aby winÄ… obarczono panaSinclaira.Pan Sinclair znany jest z biegÅ‚oÅ›ci w posÅ‚ugiwaniu siÄ™ zarówno szpadÄ…, jak i pistoletem.Chyba wolaÅ‚byÅ› tego uniknąć." Nie, nie wierzÄ™wÅ‚asnym oczom! A kto to w ogóle napisaÅ‚?John odwróciÅ‚ kartkÄ™, szukajÄ…c podpisu.Anthony, to bardzo istotny dowód, niestety wÄ…tpiÄ™, czy wys-tarczy, aby przekonać sÄ™dziego.Nie ma żadnych nazwisk [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl