[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzeczywiście.Przechodzący obok sportowcy szturchalisię nawzajem, co rusz wskazując na mnie palcem i pokazując światu swójolśniewająco biały uśmiech.– Mimo wszystko wolałabym zachować pozory… – burknęłam, odwracajączmieszany wzrok od kapitana drużyny futbolowej.Zadzwonił dzwonek, a Olivia, wykorzystując nadpływającą falę tłumu,odciągnęła mnie na bok i upewniwszy się, że nikt nie podsłuchuje, przyszpiliła dościany.Jej wielkie, brązowe oczy wciąż wypełniało przerażenie.251– Posłuchaj mnie, wiem, że to głupio zabrzmi, ale muszę to powiedzieć –odetchnęła głęboko, pocierając skronie.– Ja wiedziałam, że tak będzie, kiedy tylkowpadliście na siebie, ale nie przypuszczałam… – urwała piorunując mnie wzrokiem.– Wy nie możecie być razem, nawet nie ma takiej opcji.Nie masz pojęcia, czego siędopuszczacie, rozumiesz?!Cóż… nie rozumiałam.O czym ona w ogóle mówiła? Uderzyła się w głowę?Przyjrzałam się jej uważnie.Wyglądała normalnie.– Olivia, co ty wygadujesz? – mruknęłam zdezorientowana.Wzniosła oczy ku niebu, jakby miała do czynienia z osobą upośledzoną.– Chociaż raz mnie posłuchaj, Amitiel!Zamarłam.Odniosłam wrażenie, że cały świat się zatrzymał, jakby zadotknięciem czarodziejskiej różdżki.Wszystkie odgłosy korytarza, przestały domnie docierać.Tylko spazmatyczny oddech i galopujące tętno zdawały sięprzerywać grobową ciszę.Przenikliwe, brązowe tęczówki wpatrywały się we mnie z pewnością siebie.Wiedziała.Bardzo dobrze wiedziała, kim jestem.To już koniec.Nie udało się.Takbardzo chciałam jeszcze raz ujrzeć twarz Nate’a.Ostatni raz.Powiedzieć, jak bardzogo kocham…– Słodki Jezu, opanuj się dziewczyno, bo zejdziesz mi na zawał! – syknęłaświdrując wzrokiem grupkę uczniów, przyglądających się nam z zaciekawieniem.– Ty wiesz… – chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale głos uwiązł mi w gardle.– Oczywiście, że wiem, przecież też jestem aniołem! – szepnęła zirytowana.Otworzyłam szerzej oczy.Tysiące myśli i uczuć, przeszło przez mój umysł.– Jesteś aniołem?! – wykrztusiłam otępiała.Jakim cudem? Przecieżzauważyłabym! Była tu cały czas…W sumie, w Nate’cie też nie rozpoznałam Upadłego.Byłam naprawdębeznadziejnym Stróżem.Zatkała mi usta dłonią– Nie tutaj! Chodź do samochodu! Mam nadzieję, że nie zmartwi cięopuszczenie algebry – wycedziła, ciągnąc mnie w kierunku drzwi.252Nie pamiętam, jak udało mi się dojść do jej auta.Przez całą drogę walczyłamz napływającymi myślami.Mogła powiedzieć mi wcześniej.Więc dlaczego tego niezrobiła? I co ona w ogóle robiła w Polson? Nikt mnie nie uprzedził, że będzie tujeszcze jeden anioł.Chyba, że była jedną z Upadłych…Olivia posadziła mnie na miejscu pasażera, podczas, gdy sama zajęła miejsceobok.– No dobra.Może najpierw pytaj, zanim zupełnie mnie poniesie – rzuciłakrzyżując ręce na piersi.Burza ognistych włosów zafalowała niespokojnie.– Kim jesteś? – postanowiłam zacząć od podstaw.– Powiedziałam ci przecież, że jestem aniołem – warknęła zdenerwowana.– Ale Niebiańskim, prawda? – Nie byłam w stanie ukryć paniki.Przyjrzała mi się z powątpiewaniem, oceniając moją inteligencję.Nie sądzę,bym wypadła najlepiej.– Gdybym była Upadła, już dawno byś nie żyła – przypomniała ironicznie.Miała rację.Przecież nadal tu siedziałam.Mimowolnie rozluźniłam mięśnie.- Jestem na tak jakby urlopie – ciągnęła.– Choć sądzę, że specjalnie wysłalimnie tu, żebym miała na ciebie oko.– Nie poinformowali mnie, że w Polson będzie ktoś jeszcze – odparłam, nadalnie mogąc uwierzyć w swoją naiwność.– Jak widzisz, nie tobie jedynej.Zmarszczyłam czoło, analizując jej słowa.– Więc jak się dowiedziałaś, kim jestem?Wzruszyła ramionami i odgarnęła niesforny lok za ucho.– Od razu wiedziałam.Za to ty możesz mnie nie pamiętać.– Podkreśliłaswoje słowa, posyłając mi wymowne spojrzenie.– Nazywam się Iciriel.Przedpowstaniem, byłam przewodniczką Gabriela…Nagle przed oczami stanęła mi ognistowłosa anielica, hamująca temperamentmłodego archanioła.Nigdy z nią nie rozmawiałam, jednak zawsze darzyłamszacunkiem.W końcu była jedną, którą słuchał, a także była członkinią Starszych.253To właśnie oni rządzili Niebem.Byli radą pierwszych aniołów.Zdziwiło mnie, żewysłano ją Ziemię…– To byłaś ty? Zmieniłaś się – szepnęłam przyglądając się jej ostrym rysomtwarzy.– Opuściłaś go?Przygryzła nerwowo dolną wargę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl