[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dziękuję  odezwał się w końcu Damon. Wam obojgu. Spojrzał na Sashę, następnieprzeniósł wzrok na Tyruna. Muszę to sobie przemyśleć.Kessligh dzgnął patykiem ognisko, wzniecając chmarę wirujących iskierek.Jego mina niewróżyła niczego dobrego.*Następnego ranka kolumna minęła prosty kamienny słupek, wyznaczający granicępomiędzy Valhananem i Tanerynem.Poranek nastał szary, napływającym ze wschodu chmuromtowarzyszyły porywy zimnego wiatru.Droga wiodła kolejną granią, jeszcze wyższą odpoprzedniej, i przed Sashą po raz pierwszy rozpostarł się czysty widok na Masyw Marashyński,rozciągający się na tle horyzontu ciemną wyszczerbioną linią szczytów, od samego południa ażpo odległą północ.Okolicę bardziej górzystą niż w Valhananie wypełniały majestatyczne strome zboczapoprzetykane odłamkami czarnych skał i ukoronowane ostrymi krawędziami.Trakt do Garallynu, taneryńskiej stolicy, był pozbawiony podróżnych i zdawał siędziwnie opuszczony.W leśnych przecinkach migały czasami drewniane zabudowania, ogrodzone płotem bądz otoczone kamiennymi murkami.Właścicieli jednakże nie dawało się dostrzecnigdzie w pobliżu, drzwi i okiennice pozostawały na głucho zamknięte.Powracający zwiadowcydonosili o braku jakiejkolwiek aktywności w okolicy& dopóki jeden nie wrócił w końcu,galopując drogą bez tchu, aby poinformować ich o koszmarze, który dotknął Perys.Kolumna dotarła na miejsce w dobrym czasie, porzucając trakt i ruszając tropemwierzchowców wzdłuż pofałdowanych lesistych zboczy.Sasha jechała za Kesslighiem z sercemtłukącym się w piersi w nieprzyjemnym rytmie, niemającym nic wspólnego z wysiłkiem.Perys,najbardziej wysunięte na północ taneryńskie miasteczko, leżało tuż przy granicy z Hadrynem.Część zamieszkujących przygraniczne tereny Hadryńczyków od stulecia rościła sobie prawa doowych ziem.A teraz wyglądało na to, iż dawne spory pochłonął grozniejszy konflikt.Trop na dłuższym odcinku wiódł pod górę i od czasu do czasu poprzez drzewa dawało siędojrzeć dolinę o szerokich zalesionych zboczach.Potem grunt znów stał się płaski i lasgwałtownie się skończył, kiedy formacja dotarła do peryferii otoczonego farmami miasteczkaSzerokie stoki pokryte były polami uprawnymi.Kolumna podążała obecnie drogą wijącą siępomiędzy kamiennymi murkami pastwisk oraz niewielkimi stodołami.Bramy wyłamano, żywyinwentarz biegał niestrzeżony wzdłuż ścieżek.Znad osmolonych ruin kilkunastu gospodarstwunosił się dym.Sasha zagapiła się na pobliską stertę osmalonych szczątków i w miejscu, gdzie brązowaziemia przebijała spod bujnej zielonej trawy, dojrzała odcisk podkowy.Zniszczeń dokonałakawaleria.Oderwała spojrzenie od ruin i poluzowała wodze Pega, przesuwając wzrokiem po stoku.Odwiedzała wcześniej Ta-neryn, lecz nigdy nie zawitała do Perys, tak blisko hadryńskiej granicy.Powinno być tutaj pięknie  łagodne stoki podzielone na bujne pastwiska ciągnęły się daleko,pocętkowane zabudowaniami, sadami oraz kropeczkami pasącego się inwentarza.Poniżej zboczazwężały się, tworząc wąską, wygiętą dolinkę, wypełnioną ślicznymi drewnianymi domkami.Miasteczko rozpościerało się przed nimi w górnej części niecki.Poza granią rozciągał się stromyuskok o zalesionych zboczach, surowy i piękny.Znad zabudowań unosiły się ciemne i złowieszcze kłęby dymu.Czarna smuga, szpecącwidok, ciągnęła się na zachód w kierunku Hadrynu.Teraz gdy trop wyłonił się z sadu, nakolejnym zboczu ukazała się scena, która zmroziła Sashy serce.Porozrzucane na pobliskim polu nieruchome kształty odcinały się od zielonego tła.Tak wiele padliny wśród zbryzganej posoką trawy.Owce, z ulgą zdała sobie sprawę, gdy kolumnazbliżyła się w łoskocie kopyt.Przednia straż uniosła królewskie chorągwie oraz proporzec Tyree,aby każdy mógł dostrzec barwy.Kessligh nieoczekiwanie wskazał w lewo coś wystającego zzaniewysokiego murku.Wzdłuż całej kolumny żołnierze sięgnęli po broń, dobywając mieczyi opierając kusze na łękach siodeł.I wtedy coś jeszcze wyłoniło się zza murku pobliskiegowybiegu, sprawiając, że Damon uniósł osłoniętą rękawiczką dłoń, a kapitan Tyrun wykrzyknąłkomendę, nakazując postój.Kolumna przystanęła, kiedy rozkaz, poparty gestem i powtarzany okrzykiem, przekazanyzostał wzdłuż linii konnych.Wierzchowce potrząsały niecierpliwie grzywami i parskały.Jeden zezwiadowców zsiadł i z obnażonym mieczem w dłoni pobiegł przyjrzeć się owiniętymłachmanami tobołkom wystającym zza przydrożnego ogrodzenia.Cokolwiek dostrzegł, sprawiło,że uniósł dłoń do gardła, serca i ust w verentyjskim świętym geście.Niecierpliwa, ufającumiejętnościom Pega, Sasha popędziła wierzchowca i zmusiła do przeskoczenia płytkiegoprzydrożnego rowu na wąską łachę terenu przed kamiennym murkiem.Po przeciwnej stronie ogrodzenia ułożone w rządek leżały zwłoki, zakrwawionei połamane.Jak zorientowała się, patrząc na koszmarną scenę, w większości byli to mężczyzni.Kilku zabitych wyglądało niezwykle młodo.I co najmniej dwa spośród ciał po dokładniejszychoględzinach okazały się zwłokami kobiet Sasha patrzyła z siodła Peg niepokoił się, szarpałwodzami, wyczuwając krew i przeczuwając, co najprawdopodobniej zaraz nastąpi.Kesslighzeskoczył z grzbietu Terjellyna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl