[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Carolynpowiedziałaby, że musisz kontrolować tę skłonność do obwinianiasiebie.To nie jest zdrowe.Uśmiechnął się.- Okay.Będę ją kontrolował.- Odwrócił wzrok na morze.- Będę też wypatrywał twoich delfinów.Zwit, powiadasz?- Mam nadzieję.- Ja też - powiedział i uśmiech zniknął z jego twarzy.O świcie delfiny się nie pojawiły.Dwie godziny pózniej nadal niebyło śladu żadnego z nich.- Nie wiesz, jak daleko musiały odpłynąć, żeby spotkać się zeswoją rodziną? - zapytał Kelby.- Może delfiny przeniosły swojeterytorium w ciągu tych sześciu lat?- A może zabalowały na przyjęciu powitalnym? - zasugerowałNicholas.- Ja nigdy nie wstaję tak wcześnie po imprezie.Robią, co mogą, żebym poczuła się lepiej, pomyślała Melis.Aleto nie działało.Zmusiła się jednak do uśmiechu.- Przestańcie się tak bardzo starać.Daję sobie z tym radę.Musimy zachować cierpliwość.- Wcale nie jest ci z tym dobrze.Dusisz to w sobie - powiedziałKelby.- Damy im osiem godzin, a potem zaczniemy ich szukać.- Jutro.Kelby pokręcił głową.- Nie zamierzam patrzeć, jak siedzisz tu kolejną noc, wyczekującich powrotu.Wiem, że chcesz, żeby same wróciły, ale lepiej, żeby siępospieszyły.- Odwrócił się na pięcie i poszedł na mostek.- Oczwartej ruszymy za nimi. - On mówi serio, Melis - powiedział Nicholas.- Jeśli tengwizdek, który nosisz, do czegoś może się przydać, to radzę, żebyśzaczęła go używać.- Na nic się nie przyda, jeśli nie będą chciały wrócić -powiedziała z rezygnacją.- Chcesz, żebym zastosował jakieś szamańskie praktykimagiczne?- Nie, ale modlitwa mogłaby pomóc.- Nie ma problemu.Chrześcijańska, hinduska czy buddyjska?Nie mam wiedzy na temat innych wierzeń.- Położył jej rękę naramieniu, dodając w ten sposób otuchy.- Powinnaś pamiętać jednostare powiedzenie: czym skorupka za młodu nasiąknie." Delfiny sądo ciebie przywiązane.Nie zapomną.- Nie ma ich tu.- Rozejrzała się dookoła.- Ale przypłyną.Poprostu muszę być cierpliwa.W południe nadal nie było delfinów.O wpół do trzeciej nadal ich nie było.O trzeciej piętnaście woda rozprysnęła się fontanną jakieś pięćmetrów od miejsca, w którym Melis stała na rufie.Pete!Delfin głośno i energicznie zaklekotał, a potem zaczął się cofać izanurkował pod wodę.- Gdzie jest Susie? - Kelby podbiegł do Melis.- Nie widzę jej.Melis też jej nie widziała.Ale Pete nie zostawiłby Susie.- Tam.- Nicholas był po drugiej stronie jachtu.- A może rekin?Melis podbiegła do barierki.Zobaczyła zbliżający się grzbietdelfina z charakterystyczną płetwą.- To Susie!Ta wystawiła głowę spod wody i zaczęła nerwowo klekotać doMelis, jakby próbowała opowiedzieć jej, co się wydarzyło.Potem obok samicy pojawił się Pete i zaczął poganiać ją, żebypodpłynęła bliżej statku.- Najwyższy czas.Czekałam na was.- Melis nagle przerwała.-Ona jest ranna.Popatrzcie na jej grzbiet.- Po tych słowach wskoczyłado wody.Jak tylko wypłynęła na powierzchnię zawołała do delfina: -Susie, zbliż się.- Co ty wyprawiasz? - zapytał z pokładu Kelby.- Wracaj najacht. - Chcę najpierw zobaczyć, co jej się stało, i ocenić, czy niebędziemy musieli wyciągać jej z wody.Jeśli rana krwawi, możeściągnąć rekiny.- A ty będziesz dla nich obiadem.- Cicho, jestem zajęta.- Obejrzała grzbiet delfina.- Nie maśladów krwi.Myślę, że nic jej nie jest.- Opłynęła Susie dookołai przyjrzała się jej dokładnie.- Nie ma więcej ran.- PoklepałaSusie po nosie.- Widzisz, co się dzieje, kiedy wypuszczasz się nadalekie imprezy?Kelby rzucił linę z jachtu.- Wychodz z wody.Pogłaskała Pete'a po nosie, a potem złapałakoniec liny i podpłynęła do drabinki.- Nicholas, daj im, proszę, trochę ryb.- Już się robi.Zanim zdążyła wejść na pokład, Nicholas już rzucił śledzie dowody.Kelby podał jej ręcznik, którym wycierała się, patrząc, jak Petei Susie połykają ryby.Nie mogła powstrzymać uśmiechu, który cisnąłjej się na usta.- To dobrze, że wróciły - powiedział Kelby.- Nigdy bym nieprzypuszczał, że mogę tak się przywiązać do zwierząt [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Carolynpowiedziałaby, że musisz kontrolować tę skłonność do obwinianiasiebie.To nie jest zdrowe.Uśmiechnął się.- Okay.Będę ją kontrolował.- Odwrócił wzrok na morze.- Będę też wypatrywał twoich delfinów.Zwit, powiadasz?- Mam nadzieję.- Ja też - powiedział i uśmiech zniknął z jego twarzy.O świcie delfiny się nie pojawiły.Dwie godziny pózniej nadal niebyło śladu żadnego z nich.- Nie wiesz, jak daleko musiały odpłynąć, żeby spotkać się zeswoją rodziną? - zapytał Kelby.- Może delfiny przeniosły swojeterytorium w ciągu tych sześciu lat?- A może zabalowały na przyjęciu powitalnym? - zasugerowałNicholas.- Ja nigdy nie wstaję tak wcześnie po imprezie.Robią, co mogą, żebym poczuła się lepiej, pomyślała Melis.Aleto nie działało.Zmusiła się jednak do uśmiechu.- Przestańcie się tak bardzo starać.Daję sobie z tym radę.Musimy zachować cierpliwość.- Wcale nie jest ci z tym dobrze.Dusisz to w sobie - powiedziałKelby.- Damy im osiem godzin, a potem zaczniemy ich szukać.- Jutro.Kelby pokręcił głową.- Nie zamierzam patrzeć, jak siedzisz tu kolejną noc, wyczekującich powrotu.Wiem, że chcesz, żeby same wróciły, ale lepiej, żeby siępospieszyły.- Odwrócił się na pięcie i poszedł na mostek.- Oczwartej ruszymy za nimi. - On mówi serio, Melis - powiedział Nicholas.- Jeśli tengwizdek, który nosisz, do czegoś może się przydać, to radzę, żebyśzaczęła go używać.- Na nic się nie przyda, jeśli nie będą chciały wrócić -powiedziała z rezygnacją.- Chcesz, żebym zastosował jakieś szamańskie praktykimagiczne?- Nie, ale modlitwa mogłaby pomóc.- Nie ma problemu.Chrześcijańska, hinduska czy buddyjska?Nie mam wiedzy na temat innych wierzeń.- Położył jej rękę naramieniu, dodając w ten sposób otuchy.- Powinnaś pamiętać jednostare powiedzenie: czym skorupka za młodu nasiąknie." Delfiny sądo ciebie przywiązane.Nie zapomną.- Nie ma ich tu.- Rozejrzała się dookoła.- Ale przypłyną.Poprostu muszę być cierpliwa.W południe nadal nie było delfinów.O wpół do trzeciej nadal ich nie było.O trzeciej piętnaście woda rozprysnęła się fontanną jakieś pięćmetrów od miejsca, w którym Melis stała na rufie.Pete!Delfin głośno i energicznie zaklekotał, a potem zaczął się cofać izanurkował pod wodę.- Gdzie jest Susie? - Kelby podbiegł do Melis.- Nie widzę jej.Melis też jej nie widziała.Ale Pete nie zostawiłby Susie.- Tam.- Nicholas był po drugiej stronie jachtu.- A może rekin?Melis podbiegła do barierki.Zobaczyła zbliżający się grzbietdelfina z charakterystyczną płetwą.- To Susie!Ta wystawiła głowę spod wody i zaczęła nerwowo klekotać doMelis, jakby próbowała opowiedzieć jej, co się wydarzyło.Potem obok samicy pojawił się Pete i zaczął poganiać ją, żebypodpłynęła bliżej statku.- Najwyższy czas.Czekałam na was.- Melis nagle przerwała.-Ona jest ranna.Popatrzcie na jej grzbiet.- Po tych słowach wskoczyłado wody.Jak tylko wypłynęła na powierzchnię zawołała do delfina: -Susie, zbliż się.- Co ty wyprawiasz? - zapytał z pokładu Kelby.- Wracaj najacht. - Chcę najpierw zobaczyć, co jej się stało, i ocenić, czy niebędziemy musieli wyciągać jej z wody.Jeśli rana krwawi, możeściągnąć rekiny.- A ty będziesz dla nich obiadem.- Cicho, jestem zajęta.- Obejrzała grzbiet delfina.- Nie maśladów krwi.Myślę, że nic jej nie jest.- Opłynęła Susie dookołai przyjrzała się jej dokładnie.- Nie ma więcej ran.- PoklepałaSusie po nosie.- Widzisz, co się dzieje, kiedy wypuszczasz się nadalekie imprezy?Kelby rzucił linę z jachtu.- Wychodz z wody.Pogłaskała Pete'a po nosie, a potem złapałakoniec liny i podpłynęła do drabinki.- Nicholas, daj im, proszę, trochę ryb.- Już się robi.Zanim zdążyła wejść na pokład, Nicholas już rzucił śledzie dowody.Kelby podał jej ręcznik, którym wycierała się, patrząc, jak Petei Susie połykają ryby.Nie mogła powstrzymać uśmiechu, który cisnąłjej się na usta.- To dobrze, że wróciły - powiedział Kelby.- Nigdy bym nieprzypuszczał, że mogę tak się przywiązać do zwierząt [ Pobierz całość w formacie PDF ]