[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tam się nic nie zmieniło od caratu.Słowianie zawsze pozostanąSłowianami!  Możliwe, że Francja upadła jako państwo.Ale czyż jest cokolwiek naświecie, co by warte było Paryża na wiosnę, z jego niebem, kawiarniami, bulwarami. Tonam przynajmniej zostało.Umiar, wdzięk! Niech pan znajdzie za granicą takiego Fragonaidaczy Marivaux. Ach, gdybyśmy mieli dziś władcę jak Ludwik XIV! Upadliśmy przezrewolucję. Biedna Maria Antonina! Pocieszam się myślą, że miała trochę przyjemności ztym kochankiem Fersenem. Inteligencja to jest fluid, coś trudnego do określenia.Sątysiące gatunków inteligencji.Np.mój mleczarz jest w pewnym sensie człowiekieminteligentnym, chciałabym, żeby mnie pan dobrze zrozumiał! Prawda, że atmosfera jest tudzisiaj, powiedziałabym, surrealistyczna?".Gatunkiem reprezentującym wyższy stopieńrozmowy salonowej jest ankieta uprawiana przez tygodniki literackie.  Kogo chciałaby pani widzieć wieczorem wchodzącego do Jej alkowy?".Malarka LeonoraFini: Adonisa.Pani de Villebo- in, przewodnicząca towarzystwa dobroczynności: Mozarta.Pewna pisarka, która nie chce podać nazwiska: markiza de Sade. Co by pan powiedział napięć minut przed śmiercią?".Mauriac:  Odejdzcie! Zostawcie mnie samego twarzą w twarz zwiecznością, której posłannictwo zagłuszacie od chwili, gdy się urodziłem".Louis de Broglie(znakomity fizyk, laureat Nobla):  Być może cały nasz kosmos, od najdrobniejszegoelektronu do najdalszych mgławic, jest małą plamką na powierzchni jeszcze bardziejkolosalnej".Simenon (autor powieści sensacyjnych, zwolennik Sartre'a):  Nie jestem niczegopewien".Rodzaj salonowy na szczeblu jeszcze wyższym to  Dziennik".Miesięczniki literackie,reprezentujące najambitniejszą sferę wymagań, publikują dziesiątki  Notatników pisarskich".Wezmy dla przykładu Journal Juliena Greena, drama- topisarza i eseisty.Jego lektura: Czytałem biografię Byrona.Cierpiał całe życie z powodu krótszej nogi, wymyślił specjalnysposób chodzenia �posuwiście romantyczny*, który usiłował narzucić jako modę swojemutowarzystwu, wszystko, by ukryć kalectwo.Co za cios dla jego dumy! Mimo że wrażliwy idelikatny, wynajął jednak za grube pieniądze miejsce w oknie naprzeciw rynku, by sięprzyglądać, jak publicznie wieszają złoczyńcę.Rozpaczał znajdując siwy włos, nie chciałpatrzeć w lustro, ponieważ tył.Wszystko to jest dziwnie smutne.%7łyciorys tego sławnegoczłowieka przygnębia jak historia wykolejeńca.Wszyscy jesteśmy tacy".Wrażenia zprzedstawienia dramatu Le Diable et le Bon Dieu, w którym Sartre daje obraz swojejfilozofii:  Wspaniała scena, gdy kapitan Goetz mówi do księdza: �Jeśli Bóg istnieje,człowiek nie może istnieć; ponieważ zaś człowiek istnieje, jest to dowód, że Boga nie ma�.Ksiądz ucieka krzycząc przerazliwie, boi się nawet wysłuchać tego zdania do końca. Po skompromitowaniu Boga Sartre rozprawia się z możliwościami człowieka.Wszystko, corobi kapitan Goetz (rzecz dzieje się w czasie wojny trzydziestoletniej, w okresie, gdy sięzaczyna nowoczesny ferment myślowy), obraca się przeciw niemu: gdy chce być dobry czyni zło, gdy pragnie przeprowadzić rewolucję  zyskują na niej ci, których chciał znisz-czyć.Człowiek jest bezradny: zostaje mu jedno  być sobą przeciw moralności,społeczeństwu, dogmatom, ale nie liczyć na sukces, czerpać jedyną satysfakcję z siły swegotrwania indywidualnego.Bileter wpuszczający widzów na ten dramat powinien ostrzegaćsłowami Dantego: eSzatnia na prawo.i jeśli zdecydował się pan wejść, proszę porzucićwszelką nadzieję*".Rozmowa z pisarzem amerykańskim (prawdopodobnie ze Steinbeckiem):  Posiwiał od czasu,gdy go ostatni raz widziałem.Mówi mi, że chorował na wrzód w ustach, bo Pan Bóg skarałgo za rozprawianie o miłości fizycznej.Gdy pomyślał, że umrze, ogarnęła go rozpacz, że nieusłyszy już kantat Bacha.To go wszakże nie wyleczyło z pasji erotycznej.Złożył swojąankietę Kinseyowi (profesorowi seksuologowi) i nakłania mnie, bym zrobił to samo,ponieważ intelektualiści wnoszą wiele do tych badań.Opowiada mi z oburzeniem, żespalono, z pruderii, nowele pornograficzne Melville'a.On sam zamierza pisać już tylko owłasnych sprawach najintym- niejszych, powieści będzie wydawał wyłącznie dla zarobku.Prosił mnie, bym wydrukował te jego prywatne pisma po jego śmierci, we Francji lubSzwajcarii, bo w Ameryce nigdy nie pozwolą na coś tak drastycznego".Autor Dziennikarównież podróżuje i w ten sposób styka się ze współczesnością; oko jego reaguje jednak zdziwnym kone- serskim automatyzmem. Ruiny Monachium są ohydne.Cocteau pisał, żeParyż byłby piękny jako ruina, ale ruiny nie dają się zaimprowizować.Całe wieki musząpracować, byśmy mieli taką satysfakcję, jak np.przy oglądaniu willi Hadriana. Miasta zburzone od jednego zamachu są po prostu brzydkie: Hamburg, Brema, Hawr.Kamienie muszą kruszeć pod działaniem czasu, mchy z wolna narastać, słońce winnospatynować to wszystko.Na Maximilianstrasse widzę na gruzach osobliwą wywieszkę: Ruina do sprzedania" (Ruinę zu verkaufen).Ale nie warto: nie ma nic pięknego w tychpoczerniałych szczątkach zalegających Europę.Pracują tu dużo, wszędzie słychać łoskotmłotów.Musiałem z tego powodu zmienić pokój w hotelu, to było nieznośne".Istniejewszakże jeszcze jeden gatunek  literatury salonowej", który wydaje się najbardziejbezinteresowny; tzw.L e -x i q u e, złożone z poetycznych aforyzmów, ułożonych al-fabetycznie.Precyzja francuszczyzny, języka kapitalnych antologii, podręczników isłowników, sprawia, że rodzaj  Lexique" stanowi tu tradycyjną zabawę intelektualną.Mistrzem gatunku jest Cocteau; gdy reporter pytał go, co wyniósłby z domu na wypadekognia, Cocteau odpowiedział:  Ogień".Jego definicje należą już do dziejów  małejliteratury": o Co- lette, która łączyła śliskie sytuacje łóżkowe z pensjonarską wrażliwością:,Jedyna, która umiała robić tęczowe bańki mydlane z błota".O Giraudoux, znakomitymklasycyzującym styliście, który w swych dramatach unika deklaracji ideologicznej  podfotografią wyobrażającą go w kapeluszu:  Gi- raudoux nie kłania się ani wam, ani żadnejidei, mimo że jest świetnie wychowany".W Pamiętniku literackim Paula Lćautaud znajdujemy opis niezwykłej jego rozmowy zwielkim poetą francuskim Valćrym, członkiem Akademii Francuskiej,  mistrzem słowa,który odrodził język Racine'a w wieku XX", jak pisze o nim podręcznik literatury.Lćautaud,zmarły w wieku lat osiemdziesięciu sześciu, zyskał sobie epitet  okropnego starca" wskutekotwartości swoich wspomnień.W ciągu wielu lat prowadził on kronikę teatralną w  Mercurede France" i  No- uvelle Revue Franęaise", tzn.w redakcjach koncentrujących życie literackie Francji ostatnich trzech pokoleń.Pamiętnik tego fachowca, szanowanego iubogiego starego kawalera, wykształconego na tradycji klasycznej, przypomina tonemnotatnik Rzecki ego, ale zjadliwego i bynajmniej nie naiwnego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl