[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko, co sięprzydarzyło Christianowi, łączy się ze sobą w jakiś sposób.Ktoś nienawidził go do tegostopnia, że nawet upływ czasu tego nie osłabił. I nie domyślacie się kto? Erika poczuła, że w jej głowie rodzi się pewna myśl,jeszcze niejasna, jeszcze nie potrafiła jej sformułować.Była jednak pewna, że Patrik ma rację.To wszystko jakoś się ze sobą łączy. Nie będziesz miała nic przeciwko temu, żebym poszedł się położyć? spytał, kładącjej dłoń na kolanie. Nie, kochanie, skąd odparła, jakby myślami była gdzie indziej. Posiedzę jeszczechwilę, zaraz przyjdę. Okej. Pocałował ją i już po chwili usłyszała jego kroki na schodach.Została w ciemnym pokoju.W telewizji nadawali wiadomości, ale wyłączyła dzwięk,żeby się wsłuchać we własne myśli.Alice.Maria i Emil.Powinna coś skojarzyć, zrozumieć.Zerknęła na książkę leżącą obok, na stoliku.Powoli sięgnęła po nią, położyła sobie nakolanach i patrzyła na obwolutę, na tytuł: Syrenka.Rozmyślała o czerni i poczuciu winy, otym, co Christian chciał przekazać.Wiedziała, że zawarł tę tajemnicę w zdaniach, które posobie zostawił.Musi się dowiedzieć.Koszmary prześladowały go co noc.Jakby tylko czekały, aż się w nim obudzi sumienie.Dziwne, że stało się to tak nagle.Przecież zawsze wiedział, pamiętał, jak odsunął fotelik i jakAlice zsunęła się do wody.Jak wymachiwała rączkami i nóżkami, a potem znieruchomiała.Widział jej błękitne oczy patrzące na niego spod wody.Zawsze o tym wiedział, chociaż nierozumiał.Zrozumiał za sprawą pewnego wydarzenia, właściwie szczegółu.Tamtego ostatniegolata.Już wtedy wiedział, że dłużej nie może zostać.Powoli uświadamiał sobie, że w domu niema dla niego miejsca.%7łe musi odejść.Głosy podpowiadały mu to samo.Pewnego dnia po prostu je usłyszał.Nie były aninieprzyjemne, ani wstrętne.Szepcząc mu do ucha, przypominały raczej zaufanych przyjaciół.Wątpliwości, czy podjął słuszną decyzję, nachodziły go tylko wtedy, gdy myślał o Alice,ale nie trwały długo, chociaż właśnie wtedy głosy odzywały się częściej.Postanowił, żezostanie do końca lata, a potem odejdzie i nawet się za siebie nie obejrzy.Zostawi za sobąwszystko, co wiąże się z rodzicami.Tamtego dnia Alice miała ochotę na lody.Właściwie ciągle miała ochotę na lody iczasem towarzyszył jej do kiosku na rynku.Zawsze wybierała to samo: trzy kulki lodówtruskawkowych w wafelku.Czasem udawał, że nie zrozumiał, i żeby się z nią podroczyć,zamawiał dla niej czekoladowe.Wówczas gwałtownie potrząsała głową i szarpiąc go za rękę,mówiła: truskawka.Gdy już dostawała lody, była w siódmym niebie.Promieniała szczęściem, starannieoblizywała wafelek, żeby lody nie ciekły.Wtedy też tak było.Pierwsza dostała lody i powolisię oddalała, podczas gdy on odbierał swój rożek i płacił.Gdy się odwrócił, żeby ruszyć zanią, zobaczył Erika, Kennetha i Magnusa i zatrzymał się w pół kroku.Siedzieli i patrzyli naniego.Erik uśmiechał się szyderczo.Lody już zaczynały mu kapać na rękę.Musiał ich minąć.Starał się patrzeć przedsiebie, na morze, ignorować ich spojrzenia i bicie własnego serca.Zrobił jeden krok, potemkolejny, i nagle padł jak ścięty.Erik podstawił mu nogę.W ostatniej chwili oparł się narękach, od przeciążenia zabolały go nadgarstki.Lody poleciały łukiem na asfalt. Ojej powiedział Erik.Kenneth zaśmiał się nerwowo, a Magnus spojrzał na Erika z wyrzutem. Całkiem niepotrzebnie to zrobiłeś.Erik jakby nie słyszał.Oczy mu błyszczały. Niepotrzebne ci te lody.Podniósł się z trudem.Bolały go całe ręce, w dłonie wbiły się drobiny żwiru.Otrzepałubranie i odszedł, kulejąc.Starał się iść jak najprędzej, w uszach miał śmiech Erika.Alice czekała niedaleko.Minął ją, nie zwracając na nią uwagi, ale kątem oka widział,jak truchcikiem podąża za nim.Dopiero gdy dochodził do domu, przystanął, żeby zaczerpnąćtchu.Alice również się zatrzymała.Stała i słuchała w milczeniu, jak sapie.Wyciągnęła doniego rękę z lodami. Christian, wez moje.Truskawkowe.Spojrzał na jej wyciągniętą rękę, na lody.Jej ulubione lody truskawkowe.I w tymmomencie dotarło do niego, co jej zrobił.Głosy w jego głowie rozkrzyczały się, głowa o małomu nie pękła.Padł na kolana i zatkał uszy.Niech przestaną krzyczeć.Musi coś zrobić, żebyprzestały krzyczeć.Wtedy poczuł, jak Alice go obejmuje, i zapadła cisza.Całą noc spał jak zabity, ale rano i tak nie czuł się wypoczęty. Kochanie?Cisza.Spojrzał na zegarek i zaklął pod nosem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Wszystko, co sięprzydarzyło Christianowi, łączy się ze sobą w jakiś sposób.Ktoś nienawidził go do tegostopnia, że nawet upływ czasu tego nie osłabił. I nie domyślacie się kto? Erika poczuła, że w jej głowie rodzi się pewna myśl,jeszcze niejasna, jeszcze nie potrafiła jej sformułować.Była jednak pewna, że Patrik ma rację.To wszystko jakoś się ze sobą łączy. Nie będziesz miała nic przeciwko temu, żebym poszedł się położyć? spytał, kładącjej dłoń na kolanie. Nie, kochanie, skąd odparła, jakby myślami była gdzie indziej. Posiedzę jeszczechwilę, zaraz przyjdę. Okej. Pocałował ją i już po chwili usłyszała jego kroki na schodach.Została w ciemnym pokoju.W telewizji nadawali wiadomości, ale wyłączyła dzwięk,żeby się wsłuchać we własne myśli.Alice.Maria i Emil.Powinna coś skojarzyć, zrozumieć.Zerknęła na książkę leżącą obok, na stoliku.Powoli sięgnęła po nią, położyła sobie nakolanach i patrzyła na obwolutę, na tytuł: Syrenka.Rozmyślała o czerni i poczuciu winy, otym, co Christian chciał przekazać.Wiedziała, że zawarł tę tajemnicę w zdaniach, które posobie zostawił.Musi się dowiedzieć.Koszmary prześladowały go co noc.Jakby tylko czekały, aż się w nim obudzi sumienie.Dziwne, że stało się to tak nagle.Przecież zawsze wiedział, pamiętał, jak odsunął fotelik i jakAlice zsunęła się do wody.Jak wymachiwała rączkami i nóżkami, a potem znieruchomiała.Widział jej błękitne oczy patrzące na niego spod wody.Zawsze o tym wiedział, chociaż nierozumiał.Zrozumiał za sprawą pewnego wydarzenia, właściwie szczegółu.Tamtego ostatniegolata.Już wtedy wiedział, że dłużej nie może zostać.Powoli uświadamiał sobie, że w domu niema dla niego miejsca.%7łe musi odejść.Głosy podpowiadały mu to samo.Pewnego dnia po prostu je usłyszał.Nie były aninieprzyjemne, ani wstrętne.Szepcząc mu do ucha, przypominały raczej zaufanych przyjaciół.Wątpliwości, czy podjął słuszną decyzję, nachodziły go tylko wtedy, gdy myślał o Alice,ale nie trwały długo, chociaż właśnie wtedy głosy odzywały się częściej.Postanowił, żezostanie do końca lata, a potem odejdzie i nawet się za siebie nie obejrzy.Zostawi za sobąwszystko, co wiąże się z rodzicami.Tamtego dnia Alice miała ochotę na lody.Właściwie ciągle miała ochotę na lody iczasem towarzyszył jej do kiosku na rynku.Zawsze wybierała to samo: trzy kulki lodówtruskawkowych w wafelku.Czasem udawał, że nie zrozumiał, i żeby się z nią podroczyć,zamawiał dla niej czekoladowe.Wówczas gwałtownie potrząsała głową i szarpiąc go za rękę,mówiła: truskawka.Gdy już dostawała lody, była w siódmym niebie.Promieniała szczęściem, starannieoblizywała wafelek, żeby lody nie ciekły.Wtedy też tak było.Pierwsza dostała lody i powolisię oddalała, podczas gdy on odbierał swój rożek i płacił.Gdy się odwrócił, żeby ruszyć zanią, zobaczył Erika, Kennetha i Magnusa i zatrzymał się w pół kroku.Siedzieli i patrzyli naniego.Erik uśmiechał się szyderczo.Lody już zaczynały mu kapać na rękę.Musiał ich minąć.Starał się patrzeć przedsiebie, na morze, ignorować ich spojrzenia i bicie własnego serca.Zrobił jeden krok, potemkolejny, i nagle padł jak ścięty.Erik podstawił mu nogę.W ostatniej chwili oparł się narękach, od przeciążenia zabolały go nadgarstki.Lody poleciały łukiem na asfalt. Ojej powiedział Erik.Kenneth zaśmiał się nerwowo, a Magnus spojrzał na Erika z wyrzutem. Całkiem niepotrzebnie to zrobiłeś.Erik jakby nie słyszał.Oczy mu błyszczały. Niepotrzebne ci te lody.Podniósł się z trudem.Bolały go całe ręce, w dłonie wbiły się drobiny żwiru.Otrzepałubranie i odszedł, kulejąc.Starał się iść jak najprędzej, w uszach miał śmiech Erika.Alice czekała niedaleko.Minął ją, nie zwracając na nią uwagi, ale kątem oka widział,jak truchcikiem podąża za nim.Dopiero gdy dochodził do domu, przystanął, żeby zaczerpnąćtchu.Alice również się zatrzymała.Stała i słuchała w milczeniu, jak sapie.Wyciągnęła doniego rękę z lodami. Christian, wez moje.Truskawkowe.Spojrzał na jej wyciągniętą rękę, na lody.Jej ulubione lody truskawkowe.I w tymmomencie dotarło do niego, co jej zrobił.Głosy w jego głowie rozkrzyczały się, głowa o małomu nie pękła.Padł na kolana i zatkał uszy.Niech przestaną krzyczeć.Musi coś zrobić, żebyprzestały krzyczeć.Wtedy poczuł, jak Alice go obejmuje, i zapadła cisza.Całą noc spał jak zabity, ale rano i tak nie czuł się wypoczęty. Kochanie?Cisza.Spojrzał na zegarek i zaklął pod nosem [ Pobierz całość w formacie PDF ]