[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.174- Ale z ciebie ponuhy człowiek! Daj się ucieszyć zwykłym śmiehtelnikom, bo sthacisz populahność!- Pamiętajcie o reszcie programu! - zaszeptała konspiracyjnie Tereska, choć oprócz nich na korytarzu nie było nikogo.Przerwa się jeszcze nie zaczęła.-Beata, przygotowałaś się? Masz nam opowiedzieć ciekawe rzeczy o szkole we Francji!- Mam czas przez niedzielę, najlepiej, żeby to wyszło spontanicznie.- Jak?-nie zrozumiała Joaśka.- No, naturalnie.Nie wyreżyserowane.- Przecież ty chyba lubisz reżyserowane występy? -Rysiówna nie mogła powstrzymać się od złośliwości.Ku-szecka biedziła się jeszcze nad zadaniami, nikt się więc nie uśmiechnął.Beatawzruszyła ramionami.Świąteczny nastrój ogarnął uczniów i nauczycieli już na dużej pauzie i ostatnie lekcje tego dnia przeleciały szybko, w miłej atmosferze.Dzieci kłaniały się na do widzenia nieco uprzejmiej niż zwykle, nauczyciele uśmiechali się bardziej pobłażliwie.Nawet woźny Fijołeczek miał lepszy humor.Beata odprowadziła Zosię i Jarka, umówili się na jutro w „Cichym Kąciku".Przed domem zastali karetkę pogotowia i grupkę dzieciaków.- Pan Tuba jedzie do szpitala! - poinformował ich przejęty Jędruś Ziębicki.- Bo mu się w grypie powił.powikłało.no, poplątało!- Pewnie w płucach - dodała dorosłym tonem Krystyn-ka.- Jak Wojtusiowi w zeszłym roku.Pielęgniarz i Tubowa wyprowadzili chorego, przy czym pielęgniarz udawał tylko, że dźwiga jedną rękę Tuby, bo żona znała swe obowiązki.- Co za zbiegowisko? - mruknęła groźnie do dzieciaków.175Rozstąpiły się z przejętymi minami, a Zosia uśmiechnęła się do pana Tuby:- Niech pan szybko wraca do zdrowia i do nas!- Dziękuję! - wychrypiał zza szalika, obdarzając ją poczciwym spojrzeniem niebieskich oczu i było to pierwsze słowo, jakie Jarek usłyszał jego ust po trzech miesiącach znajomości.- No, no, szanuj gardło! - mruknęła znowu Tubowa i jednym ruchem usadziła go na ławce-łóżku w karetce.A teraz się połóż.To co, że blisko?Trzasnęły drzwiczki, głowa Tubowej w okienku kiwnęła się dwa razy i pojechali.Sławek udawał, że wcale nie chce mu się machać ręką, o popłakiwaniu nie mówiąc, ale zamrugał oczami, gdy przechodząca akurat pani Zellero-wa położyła mu dłoń na ramieniu.- Mamo! - zawołał dc niej z okna Witek wychylając się daleko za parapet.- Wujka rzeczy już nie ma! Wziął i pojechał! Żadnej kartki nie zostawił!- Cicho, nie krzycz tak, w domu porozmawiamy -uspokoiła go łagodnie matka nie okazując, czy martwi ją ta wieść, czy cieszy.Jarek mrugnął do Zosi porozumiewawczo.Andula spostrzegła to, na pewno zaraz opowie siostrze, że z Jarkiem i Zosią „coś jest" - nie byłaby Andulą.Zadowolony z życia Jarek znowu był łaskawy dla Bratków, pobawił się z nimi i z Witkiem na podwórzu, razem ich matka musiała zapędzać do odrabiania lekcji.Bogdan nie nadymał się, jego grzeczniutka mina irytowała trochę Jarka.Podejrzewał, że coś knuje, ale nie chciał go na razie drażnić pytaniami.Wieczorem wpadła do Bogdana Kasia Awiejska pod pozorem wymianypoglądów na program klasy piątej, ale gdy tylko Jarek na chwilę wyszedł z pokoju, rozszeptała się z plotkarską miną.- Chciała wywąchać, co klasa Bogdana szykuje na Dzień Nauczyciela.i mówiła też o tobie i Zosi- powiedział potem Stefanek.176- Nie podsłuchuj! Marnujesz pancerne ucho.- Tak tylko mówię, żebyś wiedział.Bo Kaśka lubi robić na złość.- Wiem już o tym, pilnuj swoich spraw.Jak tam Sztab? Dostaliście odpowiedź?- Nie.Oni tak nie odpisują.Trzeba poczekać do następnej audycji.Ale to są nasze sprawy! - odciąłsię Stefanek.Jarek zwichrzył mu ręką włosy, trochę się do kolacji przyjacielsko poszturchali, a potem zacząłkolejny list do Kosmohikanów.Streścił w nim krótko historię Beaty i „reżysera", poplotkował o szkole.Ten list na pewno Gośkę zainteresuje.Zakończenie dopisał dopiero w niedzielę, po powrocie z „Cichego Kącika".Zastali tam Łysego Bola, który na ich widok wbił się w najdalszy kąt sali, ale Beata i tak go zauważyła, gdyż Jarek dosyć nieostrożnie przesłał postrachowi dzielnicy porozumiewawczy znak, że wszystko w porządku.Dziewczęta mają intuicję, zaczęła więc coś podejrzewać, zaczekała jednak z pytaniami do następnego dnia, bo nie chciała męczyć Jarka przy matce i Zosi.Podejrzenia pogłębiła w niej uwaga pani Koniorowej:- Zastanawiam się, skąd znam tego złotowłosego cherubina? Ach, tak, kręcił się codziennie koło naszego domu, ale ostatnio przestał.Znasz go, Jarku?- Z widzenia.- zmieszał się, co Beata starannie zanotowała w pamięci.Bolo szybko wyszedł nie patrząc w stronę ich stolika i wydało jej się, że specjalnie starał się nie patrzeć.W szkole nazajutrz nie było czasu na prywatne pogawędki.Od rana coś się działo, na lekcjach i na pauzach, klasy licealne rzuciły hasło: „Dziś my pracujemy, Oni odpoczywają!" - było więc strasznie miłe zamieszanie.Nauczyciele zeszli z katedr, przysiadali się do pierwszych lub ostatnich ławek, a uczniowie sami prowadzili lekcje, odpytując kolegów i wywołując dyskusje na bardziej lub Yl - Klub Kosmohikanów177mniej naukowe tematy, życiowych też nie brakło.Oficjalna akademia też udała się znakomicie, okraszona występami powstałego w tym roku kabareciku starszych licealistów, którzy jeszcze przed lekcjami wręczyli ciału pedagogicznemu różowe okulary z tektury i bibułki, co nadało ton wszystkim przyjemnościom dnia.Oj, ludzie, ludzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl