[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Skinął głową, a potem zamknął za sobądrzwi. To wystarczy.ROZDZIAA TRZECI Nic ci nie będzie? zapytał Vanyel półszeptem i zaraz w następnej se-kundzie pomyślał wściekły: Jasne, że nie, ty głupcze.Król był blady jak płótno,niemal przezroczysty, jego usta i oczy okalały na stałe wyżłobione bólem cie-niutkie zmarszczki.W innych okolicznościach Vanyel kazałby mu zaraz iść dołóżka.Przejście do Sali Audiencyjnej kosztowało go tyle trudu, że kropelki potupokrywały mu całe czoło.Vanyel nie musiał wysilać nadto swego zmysłu empatii,aby zrozumieć, ile bólu przysparzały królowi jego stawy.Vanyel oddałby całe lataswego życia, gdyby tylko mógł kupić za nie królowi kilka chwil wytchnienia odtej męczarni.Nie dał jednak tego po sobie poznać, gdy sadzał pobladłe widmo,które było królem Randalem, na wyściełany, bezpieczny azyl jego tronu. Nic mi nie będzie odparł Randal, zdobywając się na wymuszonyuśmiech. Doprawdy, Van, zanadto się martwisz. Nie mógł powstrzymaćciężkiego sapnięcia spowodowanego bólem, gdy poślizgnąwszy się lekko, ude-rzył ramieniem o oparcie tronu.Vanyel przeklął swą nieporadność.Nie mógł ścisnąć zbyt mocno wątłych ra-mion Randala, ratując go przed upadkiem i opuszczając ostrożnie na tron. Na-stępny siniak rozmiaru mojej dłoni; nie trzeba mu kolejnych dziesięciu takich pomoich palcach. Doprawdy, Van powtórzył Randal z ewidentnie sztuczną wesołością,siedząc już najwygodniej, jak tylko było to możliwe. Za bardzo się martwisz.Vanyel odstąpił od niego na krok, gotów udzielić każdej pomocy.Wyczuwałjednakże podatność króla na rozdrażnienie spowodowaną przez jego słabość i bez-radność. Nie trzeba mu przypominać, że niewiele już może zrobić.Wtem uwagę Randala przyciągnął cichy odgłos otwierania i zamykania bocz-nych drzwi komnaty.Kiedy przekręcił lekko głowę, by zobaczyć kto to, Stefenwszedł akurat do Sali Audiencyjnej, postawił sobie stołek i jął usadawiać się nieopodal tronu. Czy to nowy bard? zapytał Randal z zainteresowaniem większym aniżelito, jakie okazywał innym sprawom tego dnia. Nie pamiętam, abym widziałkiedyś na dworze tego młodzieńca, a już na pewno nie przypominam sobie tejczupryny! Wygląda jak las w ogniu zachodzącego słońca.34Yfandes, mam mu powiedzieć?Nie dobiegła go natychmiastowa odpowiedz. Rozniecanie jego nadzieibyłoby okrutne.Stefen albo mu pomoże, albo nie.A jeśli nie, lepiej będzie, jak królzwyczajnie zaczerpnie z jego muzyki jak największą radość.Vanyel westchnął.Yfandes potrafiła wykazać się najchłodniejszym pragmaty-zmem w najniezwyklejszych nawet chwilach. Breda go przysłała odpowiedział wymijająco Van. Powiada, że jestbardzo dobry i możesz mieć z niego pożytek przy tej zgrai twardogłowych. Utalentowany, hm? Randal zdawał się autentycznie zainteresowany. Nadzwyczajnie, według Bredy. Vanyel odchrząknął. Przypuszczam,że wiatr jej podszepnął coś na temat tej grupki z Krainy Jezior i przysłała gospecjalnie.Rozumiem więc, że skupi się na czymś uspokajającym.Randal wybuchnął zduszonym śmiechem. Breda to bardzo mądra kobieta.Przypomnij mi, abym jej podziękował.W tej właśnie chwili przybyła delegacja z Krainy Jezior.Posłowie odzianiw jasne szaty stali przy drzwiach zbitą grupką, oczekując, aż kasztelan ich za-anonsuje.Vanyel wycofał się na swe miejsce za tronem, po lewej ręce Randala,tymczasem Shavri usiadła, jako osobisty króla, po jego prawicy. Proszę Vanyel posłał w ich stronę niemą prośbę pozwólcie mu prze-trwać tę audiencję.Shavri skinęła na Stefena, a gdy ten zaczął grać, delegacja uformowała kolejkęposuwającą się w stronę tronu,Stefen przezwyciężył w sobie gwałtowną chęć wlepienia oczu w króla i za-miast tego skoncentrował się na strojeniu swego instrumentu.Każde krótkie spoj-rzenie, które rzucał raz po raz ukradkiem w stronę Randala, ukazywało przed nimcoraz bardziej odpychające widoki.Tylko cieniutka, złota opaska przytrzymującaz tyłu głowy liche włosy, oraz respekt, jaki każdy okazywał temu, a nie innemuczłowiekowi, upewniały Stefena, że mężczyzna na a raczej w tronie to królValdemaru.Na podium stało jeszcze dwoje innych heroldów, po obu stronach tro-nu: smagła kobieta oraz mężczyzna, którego Stefen nie widział, ponieważ kobietago zasłaniała.Każde z nich jednakże miało daleko bardziej królewską prezencjęod Randala.Stefen naturalnie wcześniej wiedział o chorobie Randala przestała ona byćsekretem na długo przed jego przyjazdem do Przystani.Nie wiedział jednakże,jak zaawansowany jest stan króla; w końcu kandydaci na bardów, czy nawet sta-żyści-wędrowcy, bardzo rzadko zdobywali status pozwalający im na dołączeniedo dworu w szczególności bękarty, takie jak Medren, albo ulicznicy jak onsam.Bardowie natomiast nigdy nie plotkowali na temat króla, przynajmniej wte-dy, gdy jakieś nie pożądane słówko mogłoby dotrzeć do uszu któregoś z uczniów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. Skinął głową, a potem zamknął za sobądrzwi. To wystarczy.ROZDZIAA TRZECI Nic ci nie będzie? zapytał Vanyel półszeptem i zaraz w następnej se-kundzie pomyślał wściekły: Jasne, że nie, ty głupcze.Król był blady jak płótno,niemal przezroczysty, jego usta i oczy okalały na stałe wyżłobione bólem cie-niutkie zmarszczki.W innych okolicznościach Vanyel kazałby mu zaraz iść dołóżka.Przejście do Sali Audiencyjnej kosztowało go tyle trudu, że kropelki potupokrywały mu całe czoło.Vanyel nie musiał wysilać nadto swego zmysłu empatii,aby zrozumieć, ile bólu przysparzały królowi jego stawy.Vanyel oddałby całe lataswego życia, gdyby tylko mógł kupić za nie królowi kilka chwil wytchnienia odtej męczarni.Nie dał jednak tego po sobie poznać, gdy sadzał pobladłe widmo,które było królem Randalem, na wyściełany, bezpieczny azyl jego tronu. Nic mi nie będzie odparł Randal, zdobywając się na wymuszonyuśmiech. Doprawdy, Van, zanadto się martwisz. Nie mógł powstrzymaćciężkiego sapnięcia spowodowanego bólem, gdy poślizgnąwszy się lekko, ude-rzył ramieniem o oparcie tronu.Vanyel przeklął swą nieporadność.Nie mógł ścisnąć zbyt mocno wątłych ra-mion Randala, ratując go przed upadkiem i opuszczając ostrożnie na tron. Na-stępny siniak rozmiaru mojej dłoni; nie trzeba mu kolejnych dziesięciu takich pomoich palcach. Doprawdy, Van powtórzył Randal z ewidentnie sztuczną wesołością,siedząc już najwygodniej, jak tylko było to możliwe. Za bardzo się martwisz.Vanyel odstąpił od niego na krok, gotów udzielić każdej pomocy.Wyczuwałjednakże podatność króla na rozdrażnienie spowodowaną przez jego słabość i bez-radność. Nie trzeba mu przypominać, że niewiele już może zrobić.Wtem uwagę Randala przyciągnął cichy odgłos otwierania i zamykania bocz-nych drzwi komnaty.Kiedy przekręcił lekko głowę, by zobaczyć kto to, Stefenwszedł akurat do Sali Audiencyjnej, postawił sobie stołek i jął usadawiać się nieopodal tronu. Czy to nowy bard? zapytał Randal z zainteresowaniem większym aniżelito, jakie okazywał innym sprawom tego dnia. Nie pamiętam, abym widziałkiedyś na dworze tego młodzieńca, a już na pewno nie przypominam sobie tejczupryny! Wygląda jak las w ogniu zachodzącego słońca.34Yfandes, mam mu powiedzieć?Nie dobiegła go natychmiastowa odpowiedz. Rozniecanie jego nadzieibyłoby okrutne.Stefen albo mu pomoże, albo nie.A jeśli nie, lepiej będzie, jak królzwyczajnie zaczerpnie z jego muzyki jak największą radość.Vanyel westchnął.Yfandes potrafiła wykazać się najchłodniejszym pragmaty-zmem w najniezwyklejszych nawet chwilach. Breda go przysłała odpowiedział wymijająco Van. Powiada, że jestbardzo dobry i możesz mieć z niego pożytek przy tej zgrai twardogłowych. Utalentowany, hm? Randal zdawał się autentycznie zainteresowany. Nadzwyczajnie, według Bredy. Vanyel odchrząknął. Przypuszczam,że wiatr jej podszepnął coś na temat tej grupki z Krainy Jezior i przysłała gospecjalnie.Rozumiem więc, że skupi się na czymś uspokajającym.Randal wybuchnął zduszonym śmiechem. Breda to bardzo mądra kobieta.Przypomnij mi, abym jej podziękował.W tej właśnie chwili przybyła delegacja z Krainy Jezior.Posłowie odzianiw jasne szaty stali przy drzwiach zbitą grupką, oczekując, aż kasztelan ich za-anonsuje.Vanyel wycofał się na swe miejsce za tronem, po lewej ręce Randala,tymczasem Shavri usiadła, jako osobisty króla, po jego prawicy. Proszę Vanyel posłał w ich stronę niemą prośbę pozwólcie mu prze-trwać tę audiencję.Shavri skinęła na Stefena, a gdy ten zaczął grać, delegacja uformowała kolejkęposuwającą się w stronę tronu,Stefen przezwyciężył w sobie gwałtowną chęć wlepienia oczu w króla i za-miast tego skoncentrował się na strojeniu swego instrumentu.Każde krótkie spoj-rzenie, które rzucał raz po raz ukradkiem w stronę Randala, ukazywało przed nimcoraz bardziej odpychające widoki.Tylko cieniutka, złota opaska przytrzymującaz tyłu głowy liche włosy, oraz respekt, jaki każdy okazywał temu, a nie innemuczłowiekowi, upewniały Stefena, że mężczyzna na a raczej w tronie to królValdemaru.Na podium stało jeszcze dwoje innych heroldów, po obu stronach tro-nu: smagła kobieta oraz mężczyzna, którego Stefen nie widział, ponieważ kobietago zasłaniała.Każde z nich jednakże miało daleko bardziej królewską prezencjęod Randala.Stefen naturalnie wcześniej wiedział o chorobie Randala przestała ona byćsekretem na długo przed jego przyjazdem do Przystani.Nie wiedział jednakże,jak zaawansowany jest stan króla; w końcu kandydaci na bardów, czy nawet sta-żyści-wędrowcy, bardzo rzadko zdobywali status pozwalający im na dołączeniedo dworu w szczególności bękarty, takie jak Medren, albo ulicznicy jak onsam.Bardowie natomiast nigdy nie plotkowali na temat króla, przynajmniej wte-dy, gdy jakieś nie pożądane słówko mogłoby dotrzeć do uszu któregoś z uczniów [ Pobierz całość w formacie PDF ]