[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Duże,wilgotne i spocone.ZnieruchomiaÅ‚a jak zwierzÄ™, które zanim ucieknie, zastyga w obronnymbezruchu.Sama nie wiedziaÅ‚a, dlaczego poddaÅ‚a siÄ™ niemal odruchowo.Zbyt szybko, za Å‚atwo.Jak ufnedziecko, które myli napaść z zabawÄ… w siÅ‚owanie.SzarpniÄ™cie.Jakby ktoÅ› kopnÄ…Å‚ jÄ… w szyjÄ™.MiaÅ‚a wrażenie, że odrywa jej siÄ™ gÅ‚owa.Ból byÅ‚ostry.PowaliÅ‚ jÄ….UpadÅ‚a na kolana, a potem na twarz.ZobaczyÅ‚a buty.MÄ™skie buciory na grubych podeszwach z charakterystycznymi biaÅ‚ymismugami na skórze.ChciaÅ‚a bardziej odchylić gÅ‚owÄ™, żeby zobaczyć, do kogo należą, ale nie potrafiÅ‚a.MogÅ‚aporuszać tylko powiekami.LeżaÅ‚a bezwÅ‚adnie, patrzÄ…c na zmarzniÄ™te zdzbÅ‚a trawy.Jakby ktoÅ› zgasiÅ‚ w niej życie.Jednym podmuchem.Facet staÅ‚ na niÄ….Potem splunÄ…Å‚.Plwocina byÅ‚a zagÄ™szczona smarkami.Zniszcz mnie, a potem zachowaj na wieki w swoim dzikim sercu.Już sam tytuÅ‚ maila wydaÅ‚ siÄ™ Selmie Å›wietny, ale zaÅ‚Ä…cznik jÄ… znokautowaÅ‚.Reprodukcja obrazu olejnego.ZdjÄ™cie byÅ‚o doskonaÅ‚ej jakoÅ›ci.DostrzegaÅ‚o siÄ™ grubÄ… fakturÄ™farby, subtelnÄ… grÄ™ Å›wiatÅ‚ocienia, niesamowite, oryginalne odcienie barw.Kompozycja przedstawiaÅ‚a kÄ…piÄ…ca siÄ™ dziewczynkÄ™, która leżaÅ‚a wyciÄ…gniÄ™ta w bezbronnejpozie w staroÅ›wieckiej żeliwnej wanience, do poÅ‚owy wypeÅ‚nionej czerwonÄ… cieczÄ….PatrzyÅ‚a prosto na widza hipnotyzujÄ…cym wzrokiem.Selma macaÅ‚a oczami jej dÅ‚ugie jasnewÅ‚osy.WydawaÅ‚y siÄ™ jedwabistym pÅ‚aszczem narzuconym na wiotkie ramiona.Równo przyciÄ™ta grzywka, spojrzenie zarazem nieobecne i uwodzÄ…ce.RozpiÄ™ta koszulowabluzka ledwo skrywaÅ‚a pÄ…czkujÄ…ce piersi.Jedna dÅ‚oÅ„ byÅ‚a zanurzona w okolicy Å‚ona, jakbyczegoÅ› tam szukaÅ‚a.Druga, wiotka i chudziutka, podpieraÅ‚a gÅ‚owÄ™.Selma przeÅ‚knęła Å›linÄ™.Już na pierwszy rzut oka wiedziaÅ‚a, że tÄ… dziewczynkÄ… jest ona sama.KtoÅ› namalowaÅ‚ jej portret.Kto?OdnosiÅ‚o siÄ™ wrażenie, że postać drży.Jest przestraszona, ale nadal ciekawa.Nie ucieka.Z otwartego okna w sÄ…siednim pokoju sÄ…czyÅ‚o siÄ™ zimne powietrze.ZmarzniÄ™ty krzaczeklawendy dygotaÅ‚ na wietrze.GoÅ‚Ä™bia nóżka Å›wieżo wyrwana z kawaÅ‚kiem miÄ™sa turlaÅ‚a siÄ™ poterakocie.Havermann ocknęła siÄ™.TrzÄ™sÅ‚a siÄ™ z zimna.SzczÄ™kaÅ‚y jej zÄ™by, a usta miaÅ‚a suche i spÄ™kane.Kurczowo zaciÅ›niÄ™tedÅ‚onie mrowiÅ‚y.Z trudem uniosÅ‚a siÄ™ na przedramionach, a potem z jeszcze wiÄ™kszym wysiÅ‚kiem usiadÅ‚a.Mokry przybrzeżny żwir odcisnÄ…Å‚ siÄ™ z jednej strony na jej twarzy.Drobiny piachu dostaÅ‚y siÄ™ dooczu.MusiaÅ‚a je dÅ‚ugo pocierać, żeby przynieść sobie ulgÄ™.Wreszcie mogÅ‚a swobodnie patrzeć.ByÅ‚a na skraju jeziora Skiresjön, które wydawaÅ‚o siÄ™ruchomÄ… pÅ‚achtÄ….Naprzeciwko, po drugiej stronie lustra wody, znajdowaÅ‚o siÄ™ maÅ‚e molo.Znak, że ciÄ…gle jestblisko domku.ObejrzaÅ‚a siÄ™ dokÅ‚adnie.CiÄ…gle miaÅ‚a na sobie spodnie.ZapiÄ™te i niepoplamione.WyglÄ…daÅ‚ona to, że tylko zostaÅ‚a ogÅ‚uszona.Agresor jej nie zgwaÅ‚ciÅ‚.Noc dopiero siÄ™ zaczynaÅ‚a.Temperatura nie zdążyÅ‚a jeszcze niebezpiecznie opaść.ByÅ‚przymrozek.SpadÅ‚ delikatny puchowy Å›nieg.PomyÅ›laÅ‚a, że to zapewne jÄ… ocaliÅ‚o.CiaÅ‚o odczuÅ‚ofizyczne zimno, które podziaÅ‚aÅ‚o jak sole trzezwiÄ…ce.Ale ten, kto jÄ… tu zostawiÅ‚, nie mógÅ‚ miećpewnoÅ›ci, że ocknie siÄ™ na czas. PodniosÅ‚a siÄ™.BolaÅ‚y jÄ… wszystkie krÄ™gi.Miednica byÅ‚a chyba poważnie stÅ‚uczona, ale kiedyHavermann zrobiÅ‚a kilka kroków, dolegliwoÅ›ci jakby zaczęły ustÄ™pować.Przez moment ostrożnie, jak robot, dreptaÅ‚a w miejscu, żeby rozchodzić ból.%7Å‚adne Å›lady na Å›wieżym Å›niegu nie wskazywaÅ‚y, że byÅ‚a wleczona po ziemi.WydedukowaÅ‚a,że przeniósÅ‚ jÄ… na brzeg jeziora.Niewykluczone, że zamierzaÅ‚ wrzucić jÄ… nieprzytomnÄ… do wody.Ale z jakiegoÅ› powoduodstÄ…piÅ‚ od tego planu.ZmieniÅ‚ zdanie czy coÅ› go spÅ‚oszyÅ‚o?Może chciaÅ‚ jÄ… tylko nastraszyć.Dać do zrozumienia, żeby siÄ™ trzymaÅ‚a z daleka od tegomiejsca.PoczuÅ‚a w gardle kulÄ™ najeżonÄ… kolcami.PochyliÅ‚a siÄ™ i wypluÅ‚a rozognionÄ… Å›linÄ™.NieulżyÅ‚o.Kiedy kasÅ‚aÅ‚a, z ust uchodziÅ‚y obÅ‚oczki pary.MiaÅ‚a jedno pragnienie  napić siÄ™ gorÄ…cej,przesÅ‚odzonej kawy.Rozgrzać siÄ™ i wzmocnić, a potem wrócić do domu.Jak ranne zwierzÄ™, kuÅ›tykajÄ…c i potykajÄ…c siÄ™, dotarÅ‚a do starej studni, od dawna zakrytejdrewnianym wiekiem.Torebka nadal na nim leżaÅ‚a.WyglÄ…daÅ‚o na to, że nawet do niej nie zajrzaÅ‚.Nic nie zabraÅ‚.Breloczek z kluczami wisiaÅ‚ doczepiony do sprzÄ…czki przy pasku.Tym gorzej dla mnie, pomyÅ›laÅ‚a, że nie byÅ‚ to napad rabunkowy.Dobrnęła do samochodu.Wcisnęła siÄ™ przed kierownicÄ™, a ból w okolicy lÄ™dzwi znowu daÅ‚o sobie znać.Zacisnęła usta i zablokowaÅ‚a drzwi od Å›rodka.Wtedy przypomniaÅ‚a sobie, że napastnik coÅ› jej wysyczaÅ‚ do ucha.LeżaÅ‚a, a on siÄ™ nad niÄ…pochyliÅ‚.Nie mogÅ‚a go zobaczyć.Mocno chwyciÅ‚ jÄ… za wÅ‚osy i coÅ› powiedziaÅ‚.Nie pamiÄ™taÅ‚aco& Może z czasem wróci jej pamięćWykrÄ™cajÄ…c samochodem, ostatni raz spojrzaÅ‚a na zmurszaÅ‚e molo podÅ›wietlone przez dwielatarnie.Dawniej ich tu nie byÅ‚o.Jezioro sprawiaÅ‚o wrażenie nieruchomego.Jakby to nie byÅ‚ażywa woda, tylko ciemna plama.Molo wydaÅ‚o jej siÄ™ mniejsze niż w czasach dzieciÅ„stwa.PamiÄ™ta, że jak wszystkie dzieciakiz okolicy również i ona miaÅ‚a swój system chodzenia po nim tak, żeby żadna deska nie poruszyÅ‚asiÄ™ nawet o milimetr.UruchomiÅ‚a silnik.Honda ruszyÅ‚a powoli wÄ…skÄ… drogÄ… przez las.W żadnym domku nie paliÅ‚ysiÄ™ Å›wiatÅ‚a.Po godzinie jazdy zebraÅ‚o jej siÄ™ na pÅ‚acz.Silne, skondensowane przerażenie zaczęło odpuszczać.OtarÅ‚a twarz dÅ‚oniÄ….WyczuÅ‚a piasek.PÅ‚akaÅ‚a, a Å‚zy rozmazywaÅ‚y brud po policzkach.Po kilkunastu kilometrach poczuÅ‚a siÄ™ lepiej.PochyliÅ‚a siÄ™, wygrzebaÅ‚a pÅ‚ytÄ™ i wcisnęła jÄ… doodtwarzacza.ZmysÅ‚owy gÅ‚os Jacques a Dutronca dawaÅ‚ zÅ‚udzenie fizycznej mÄ™skiej obecnoÅ›ci.Przy amour toujours, tendresse, caresse oddychaÅ‚a już swobodnie.Stacja benzynowa na poboczu kusiÅ‚a Å›wiatÅ‚em.Ludzi byÅ‚o niewielu.WypiÅ‚a dwie kawy.WlaÅ‚a w siebie wrzÄ…tek, jakby piÅ‚a zimnÄ… wodÄ™ w letni skwar.RozgrzaÅ‚asiÄ™ nieco.ByÅ‚o lepiej, ale od brudnego piasku swÄ™dziaÅ‚a jÄ… gÅ‚owa.MiaÅ‚a wrażenie, że caÅ‚a oblazÅ‚ażwirem.CzuÅ‚a go nawet w staniku.W domu wejdzie pod prysznic, ale teraz musi chociaż dobrzewyszorować rÄ™ce i przemyć twarz.Kofeina wcale nie przegnaÅ‚a znużenia, a MatildÄ™ czekaÅ‚o jeszcze kilka godzin za kółkiem.Z opuszczonÄ… gÅ‚owÄ… przemknęła do toalety.WstydziÅ‚a siÄ™ swojego niechlujnego,podejrzanego wyglÄ…du [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl