[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Lubię też brzoskwinie - szepnął, wchodząc w nią głęboko dwo-ma palcami.- Są takie soczyste, nagrzane przez słońce.Podciągnij tro-chę nogi, skarbie.Tak dobrze.Igrał z nią, niemal boleśnie drażnił powolnymi ruchami dłoni nie-zwykle wrażliwe zakończenia nerwowe.Stłumiła jęk, kiedy kontynuo-wał, doprowadzając ją do szaleństwa.A potem wysunął palce, zostawia-jąc ją drżącą z podniecenia.Leżała nieruchomo, sparaliżowana oczeki-waniem, z zaciśniętymi powiekami słuchając, jak rozpina rozporek, roz-rywa opakowanie kondoma i go nakłada; a potem przywarł do niej.Zassała powietrze; czekając, cały czas wstrzymywała oddech.Wy-ciągnęła w tył rękę, żeby dotknąć jego twarzy, potem przesunęła ją najego kark.Powoli, bardzo powoli, pchnął.tylko trochę, i zaraz się wycofał.Jej ciało dopiero zaczynało się na niego otwierać.Czekała, a on naparłjeszcze raz, znowu delikatnie, i ponownie się wycofał.181RS- Cam.- wyszeptała jego imię.Na zewnątrz było zimno, alew ich szałasie było im bardzo przytulnie; ich rozpalone ciała wytwa-rzały kosmiczne ilości ciepła.Powiedziała jego imię, tylko jego imię,ale nic więcej nie było trzeba.Wrócił.Położył dłoń na jej brzuchu, przytrzymując ją, lekko pchnąłi tak pozostał.Czuła, że powoli otwiera się przed nim jak pąk kwiatu.Czuła przemożne pragnienie, by sama na niego naprzeć, by to przy-spieszyć, ale to, co robił, było zbyt cudowne, by z tego zrezygnować.Usłyszała przenikliwy jęk i zdała sobie sprawę, że to ona go wydała.Jeszcze nigdy nie była do tego stopnia świadoma własnego ciałaani aktu seksualnego.Napierał na nią, domagając się zaproszenia, a jejciało powoli poddawało się temu żądaniu, aż w końcu poddało się cał-kowicie i wpuściło go do środka.Nie wszedł głębiej, po prostu tak pozostał, podczas gdy ona drżała,przyzwyczajając się do gorącego pulsowania wewnątrz.Była zasko-czona intensywnością tego doznania, graniczącego z bólem.Dawnonie uprawiała seksu i spodziewała się lekkiego dyskomfortu, ale niewstrząsu.Powoli, stopniowo wysuwał się z niej.Jej ciało wypuściło go rów-nie opornie, jak wcześnie przyjęło; zacisnęła się, starając się go przy-trzymać.Kiedy się uwolnił, oddychał głęboko.- Co robisz? - zaprotestowała.- Bawię się - odparł gardłowo.Znowu przycisnął do niej biodra,ona otworzyła się, on wsunął się w nią, po czym wycofał.Powtarzałtę płytką penetrację, dopóki nie mógł swobodnie wsuwać się w niąi z niej wysuwać; jej ciało zaczęło płonąć, a jej myśli zasnuła mgła.Poza nim nie była świadoma niczego więcej i nie chciała niczego pozanim.Drżała i on też drżał, z wysiłku, jaki wkładał w to, by nad sobązapanować.Ciężko oddychał, z jego gardła wydobywały się niskie,chrapliwie dzwięki przy każdym wejściu w jej ciało.Była zadowolo-na, że on również cierpiał.Chciała dojść, rozpaczliwie tego chciała, alepozycja, w której byli, uniemożliwiała jej to.Chciała opleść go noga-mi.A skoro ona nie mogła mieć tego, co chciała, sprawiedliwe było,że on też nie mógł.Nie wiedziała, ile to jeszcze trwało, ale nagle oboje nie byli w sta-nie znieść tej zabawy ani sekundy dłużej.Wysunął się z niej, obrócił jątwarzą do siebie i zaczął szarpać za jej spodnie dresowe, żeby pozbyćsię ich do końca.Chcąc pomóc, wiła się i wierzgała, próbując do nich182RSdosięgnąć.Ledwie udało jej się uwolnić jedną nogę, był już na niej,rozkładając jej szeroko nogi i wchodząc w nią do końca jednym moc-nym pchnięciem.Objęła go nogami, złapała za pośladki i z całej siły przyciągnęłado siebie, dochodząc już za tym pierwszym, głębokim pchnięciem.Jejplecy wygięły się, z gardła wydobył zwierzęcy skowyt.On zagłębiał się wnią nadal, a kiedy z niej zaczęło schodzić już napięcie, także i je-go ciało przeszył orgazm.Czuła się niemal tak, jakby znowu się rozbili, spadając z nieba naziemię.Odpłynęła.Głośne łomotanie jej serca odbijało się dziwnym echemi dopiero po chwili zorientowała się, że słyszy także jego serce.Jegoklatka piersiowa gwałtownie unosiła się i opadała, kiedy łapczywiechwytał powietrze.Ich rozgrzane ciała parowały; choć była w połowieobnażona i zupełnie odkryta, nie czuła zimna.Miała wrażenie, że jużnigdy więcej go nie poczuje.- A niech to - mruknął w końcu ochrypłym głosem.Z wysiłkiem uniosła rękę i klepnęła go w ramię.Wysunął się z niej i opadł obok; wcześniej zrzucili z siebie całko-wicie przykrycie i teraz wyciągnął na chybił trafił jakieś dwa ciuchy,którymi ich okrył.- Nie zasypiaj - powiedział, choć jego głos sugerował, że sam teżodpływa.- Musimy sobie to wyjaśnić.musisz się ubrać.ja muszęsprawdzić, co z ogniskiem.- Nagle zamilkł.Po upływie jakiejś minuty zaklął i podzwignął się do pozycji sie-dzącej.- Jeśli nie zrobię tego zaraz, to sam zasnę.- Zciągnął prezerwaty-wę i wytarł się, a potem szybko się ubrał i wyszedł z szałasu.I właśnie to było fajne w kondomach, pomyślała sennie Bailey:ona nie musiała doprowadzać się do porządku.Mogła spokojnie iśćspać.Nagle poczuła opływającą ją falę zimnego powietrza i jęknęła.Dobre sobie: już nigdy więcej nie będzie czuć zimna.Usiadła, rozpro-stowała okręcone wokół jej jednej nogi spodnie dresowe i wciągnęłaje z powrotem na tyłek.Potem zaczęła poprawiać rozgrzebane ubraniasłużące im za przykrycie.Cam wrócił do szałasu, na chwilę zasłaniającswoimi szerokimi ramionami światło padające od ogniska.Pomógł się183RSjej ułożyć, po czym położył się obok niej, przykrył ich jeszcze paromaciuchami, i przyciągnął ją do siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Lubię też brzoskwinie - szepnął, wchodząc w nią głęboko dwo-ma palcami.- Są takie soczyste, nagrzane przez słońce.Podciągnij tro-chę nogi, skarbie.Tak dobrze.Igrał z nią, niemal boleśnie drażnił powolnymi ruchami dłoni nie-zwykle wrażliwe zakończenia nerwowe.Stłumiła jęk, kiedy kontynuo-wał, doprowadzając ją do szaleństwa.A potem wysunął palce, zostawia-jąc ją drżącą z podniecenia.Leżała nieruchomo, sparaliżowana oczeki-waniem, z zaciśniętymi powiekami słuchając, jak rozpina rozporek, roz-rywa opakowanie kondoma i go nakłada; a potem przywarł do niej.Zassała powietrze; czekając, cały czas wstrzymywała oddech.Wy-ciągnęła w tył rękę, żeby dotknąć jego twarzy, potem przesunęła ją najego kark.Powoli, bardzo powoli, pchnął.tylko trochę, i zaraz się wycofał.Jej ciało dopiero zaczynało się na niego otwierać.Czekała, a on naparłjeszcze raz, znowu delikatnie, i ponownie się wycofał.181RS- Cam.- wyszeptała jego imię.Na zewnątrz było zimno, alew ich szałasie było im bardzo przytulnie; ich rozpalone ciała wytwa-rzały kosmiczne ilości ciepła.Powiedziała jego imię, tylko jego imię,ale nic więcej nie było trzeba.Wrócił.Położył dłoń na jej brzuchu, przytrzymując ją, lekko pchnąłi tak pozostał.Czuła, że powoli otwiera się przed nim jak pąk kwiatu.Czuła przemożne pragnienie, by sama na niego naprzeć, by to przy-spieszyć, ale to, co robił, było zbyt cudowne, by z tego zrezygnować.Usłyszała przenikliwy jęk i zdała sobie sprawę, że to ona go wydała.Jeszcze nigdy nie była do tego stopnia świadoma własnego ciałaani aktu seksualnego.Napierał na nią, domagając się zaproszenia, a jejciało powoli poddawało się temu żądaniu, aż w końcu poddało się cał-kowicie i wpuściło go do środka.Nie wszedł głębiej, po prostu tak pozostał, podczas gdy ona drżała,przyzwyczajając się do gorącego pulsowania wewnątrz.Była zasko-czona intensywnością tego doznania, graniczącego z bólem.Dawnonie uprawiała seksu i spodziewała się lekkiego dyskomfortu, ale niewstrząsu.Powoli, stopniowo wysuwał się z niej.Jej ciało wypuściło go rów-nie opornie, jak wcześnie przyjęło; zacisnęła się, starając się go przy-trzymać.Kiedy się uwolnił, oddychał głęboko.- Co robisz? - zaprotestowała.- Bawię się - odparł gardłowo.Znowu przycisnął do niej biodra,ona otworzyła się, on wsunął się w nią, po czym wycofał.Powtarzałtę płytką penetrację, dopóki nie mógł swobodnie wsuwać się w niąi z niej wysuwać; jej ciało zaczęło płonąć, a jej myśli zasnuła mgła.Poza nim nie była świadoma niczego więcej i nie chciała niczego pozanim.Drżała i on też drżał, z wysiłku, jaki wkładał w to, by nad sobązapanować.Ciężko oddychał, z jego gardła wydobywały się niskie,chrapliwie dzwięki przy każdym wejściu w jej ciało.Była zadowolo-na, że on również cierpiał.Chciała dojść, rozpaczliwie tego chciała, alepozycja, w której byli, uniemożliwiała jej to.Chciała opleść go noga-mi.A skoro ona nie mogła mieć tego, co chciała, sprawiedliwe było,że on też nie mógł.Nie wiedziała, ile to jeszcze trwało, ale nagle oboje nie byli w sta-nie znieść tej zabawy ani sekundy dłużej.Wysunął się z niej, obrócił jątwarzą do siebie i zaczął szarpać za jej spodnie dresowe, żeby pozbyćsię ich do końca.Chcąc pomóc, wiła się i wierzgała, próbując do nich182RSdosięgnąć.Ledwie udało jej się uwolnić jedną nogę, był już na niej,rozkładając jej szeroko nogi i wchodząc w nią do końca jednym moc-nym pchnięciem.Objęła go nogami, złapała za pośladki i z całej siły przyciągnęłado siebie, dochodząc już za tym pierwszym, głębokim pchnięciem.Jejplecy wygięły się, z gardła wydobył zwierzęcy skowyt.On zagłębiał się wnią nadal, a kiedy z niej zaczęło schodzić już napięcie, także i je-go ciało przeszył orgazm.Czuła się niemal tak, jakby znowu się rozbili, spadając z nieba naziemię.Odpłynęła.Głośne łomotanie jej serca odbijało się dziwnym echemi dopiero po chwili zorientowała się, że słyszy także jego serce.Jegoklatka piersiowa gwałtownie unosiła się i opadała, kiedy łapczywiechwytał powietrze.Ich rozgrzane ciała parowały; choć była w połowieobnażona i zupełnie odkryta, nie czuła zimna.Miała wrażenie, że jużnigdy więcej go nie poczuje.- A niech to - mruknął w końcu ochrypłym głosem.Z wysiłkiem uniosła rękę i klepnęła go w ramię.Wysunął się z niej i opadł obok; wcześniej zrzucili z siebie całko-wicie przykrycie i teraz wyciągnął na chybił trafił jakieś dwa ciuchy,którymi ich okrył.- Nie zasypiaj - powiedział, choć jego głos sugerował, że sam teżodpływa.- Musimy sobie to wyjaśnić.musisz się ubrać.ja muszęsprawdzić, co z ogniskiem.- Nagle zamilkł.Po upływie jakiejś minuty zaklął i podzwignął się do pozycji sie-dzącej.- Jeśli nie zrobię tego zaraz, to sam zasnę.- Zciągnął prezerwaty-wę i wytarł się, a potem szybko się ubrał i wyszedł z szałasu.I właśnie to było fajne w kondomach, pomyślała sennie Bailey:ona nie musiała doprowadzać się do porządku.Mogła spokojnie iśćspać.Nagle poczuła opływającą ją falę zimnego powietrza i jęknęła.Dobre sobie: już nigdy więcej nie będzie czuć zimna.Usiadła, rozpro-stowała okręcone wokół jej jednej nogi spodnie dresowe i wciągnęłaje z powrotem na tyłek.Potem zaczęła poprawiać rozgrzebane ubraniasłużące im za przykrycie.Cam wrócił do szałasu, na chwilę zasłaniającswoimi szerokimi ramionami światło padające od ogniska.Pomógł się183RSjej ułożyć, po czym położył się obok niej, przykrył ich jeszcze paromaciuchami, i przyciągnął ją do siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]