[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co więcej zrodziły się podstawy do podejrzeń, że przygoto-wuje poważną prowokację.Nosił się on z obłędnym zamiarem rozprze-strzenienia w Anglii, a być może i w innych krajach, nowej odmiany dżu-my, aby wywołać wrażenie, że to dzieło wywiadu radzieckiego.57Przy takiej wiadomości nie było czasu do stracenia.Należało natych-miast i skutecznie sprawdzić te dane, a jeśli zajdzie potrzeba, to nawetunieszkodliwić faszystowskiego uczonego.Wstępne sygnały potwierdziły się.Jak do tego doszło, za wcześnie jestmówić historia jeszcze nakazuje milczenie.Mogę jedynie odsłonić koń-cowy rezultat udało nam się wykonać skomplikowane zadanie i to dobrze.Cząstkę pomyślnej operacji wpisałem na swoje konto.Przeciętny Anglik nie podejrzewał istnienia ośrodka Studiów Bakterio-logicznych, dopóki do prasy nie przedostały się wieści o tym, że w Portoniezmarł na dżumę pracownik naukowy dr Geofrey Bacon.Z początku prasa ispołeczeństwo, w szczególności mieszkańcy okolic podnieśli wielki krzyk.Potem jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej wszystko ucichło.Trzy tygodnie pózniej, w tym samym ośrodku, nastąpił wielki wybuch.Prasa pozostawiła fakt ten bez szczególnej uwagi: jak gdyby przeoczyła.Biednego doktora Geofrey znałem bardzo dobrze oczywiście on siętego nawet nie domyślał.Choć go nie widziałem nigdy na oczy, wiedzia-łem, że zawsze przestrzegał surowej ostrożności przy obchodzeniu się zeswymi diabelskimi bakteriami.Jego przedwczesna śmierć była wiele mó-wiąca.Działałem.Byłem systematyczny.Jednak zajęć bynajmniej nie ubywało.Któregoś dnia polecono mi sprawdzić, czy byli członkowie przedwojennejprofaszystowskiej organizacji Towarzystwo Angielsko-Niemieckie niepodtrzymują kontaktów z odwetowcami w NRF.Towarzystwo to, jak wia-domo, w swoim czasie zapewniało Hitlera, że Anglia pod żadnym warun-kiem nie wkroczy w wojnę przeciw Niemcom.Podczas wojny Towarzy-stwo rozleciało się, lecz przecież istniał spis jego członków, a w nim rów-nież znakomite nazwiska dawnych ministrów, reprezentantów zacnych iznacznych rodzin, gentlemanów z dyplomacji.Mieliśmy podstawy sądzić,58że niektórzy z nich po dawnemu gotowi są współdziałać z niemieckimimilitarystami i że ci ostatni wykorzystują tę okoliczność.Aby sprawdzić todokładnie, zapoznałem się z jednym z byłych członków Towarzystwa ,który obecnie zajmuje dość wysokie stanowisko rządowe.Występującprzed nim w charakterze Niemca, napomknąłem mu po uprzednim staran-nym przygotowaniu, że współpracuję z jedną z NRF-owskich służb tajnych.Mój rozmówca przyznał się, że on już dawno nawiązał ścisłe kontakty zwywiadem Gehlena.Miałem rybę w garści.Jednego razu otrzymałem wiarygodne informacje, że do Anglii przybyłokilku wywiadowców zachodnioniemieckich.Mnie szczególnie zaintereso-wał niejaki Heinrichs, pracownik BND Federalnej Służby Informacyjnej,jak oficjalnie nazywa się wywiad Gehlena.Pseudonim jego brzmiał Hirt czyli pastuch.Pretekstem pojawienia się w Anglii owego pastucha byłanauka w Akademii Wojskowej, na jakichś kursach NATO.Dałem zadaniememu pomocnikowi Wilsonowi, aby zebrał jak najwięcej danych o przyby-łych z NRF wywiadowcach, a zwłaszcza o Hircie.Wilson miał doskonałekontakty oraz fantastyczną zdolność do szybkiego i stosunkowo łatwegowykonywania podobnych zadań.Praca moja stała się znacznie trudniejsza,kiedy w roku 1957 odniósł on poważne obrażenia w katastrofie drogowej izostał wycofany z Anglii do domu na kurację i odpoczynek.Po około dwu tygodniach rankiem w moim mieszkaniu zadzwonił tele-fon.Usłyszałem głos Wilsona. Czy otrzymałeś przesyłkę z Aberdeen? pytał. Nie odpowiedziałem przecząco i położywszy słuchawkę natych-miast wyszedłem z domu.W pół godziny byłem już w jednym z największych domów towaro-wych Londynu w Selfridge.Połaziłem trochę po pierwszym piętrze iwkrótce zobaczyłem Wilsona.On dostrzegł mnie także.Przeszedł obok i59nieznacznie wsunął mi do kieszeni płaszcza niewielki zwitek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Co więcej zrodziły się podstawy do podejrzeń, że przygoto-wuje poważną prowokację.Nosił się on z obłędnym zamiarem rozprze-strzenienia w Anglii, a być może i w innych krajach, nowej odmiany dżu-my, aby wywołać wrażenie, że to dzieło wywiadu radzieckiego.57Przy takiej wiadomości nie było czasu do stracenia.Należało natych-miast i skutecznie sprawdzić te dane, a jeśli zajdzie potrzeba, to nawetunieszkodliwić faszystowskiego uczonego.Wstępne sygnały potwierdziły się.Jak do tego doszło, za wcześnie jestmówić historia jeszcze nakazuje milczenie.Mogę jedynie odsłonić koń-cowy rezultat udało nam się wykonać skomplikowane zadanie i to dobrze.Cząstkę pomyślnej operacji wpisałem na swoje konto.Przeciętny Anglik nie podejrzewał istnienia ośrodka Studiów Bakterio-logicznych, dopóki do prasy nie przedostały się wieści o tym, że w Portoniezmarł na dżumę pracownik naukowy dr Geofrey Bacon.Z początku prasa ispołeczeństwo, w szczególności mieszkańcy okolic podnieśli wielki krzyk.Potem jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej wszystko ucichło.Trzy tygodnie pózniej, w tym samym ośrodku, nastąpił wielki wybuch.Prasa pozostawiła fakt ten bez szczególnej uwagi: jak gdyby przeoczyła.Biednego doktora Geofrey znałem bardzo dobrze oczywiście on siętego nawet nie domyślał.Choć go nie widziałem nigdy na oczy, wiedzia-łem, że zawsze przestrzegał surowej ostrożności przy obchodzeniu się zeswymi diabelskimi bakteriami.Jego przedwczesna śmierć była wiele mó-wiąca.Działałem.Byłem systematyczny.Jednak zajęć bynajmniej nie ubywało.Któregoś dnia polecono mi sprawdzić, czy byli członkowie przedwojennejprofaszystowskiej organizacji Towarzystwo Angielsko-Niemieckie niepodtrzymują kontaktów z odwetowcami w NRF.Towarzystwo to, jak wia-domo, w swoim czasie zapewniało Hitlera, że Anglia pod żadnym warun-kiem nie wkroczy w wojnę przeciw Niemcom.Podczas wojny Towarzy-stwo rozleciało się, lecz przecież istniał spis jego członków, a w nim rów-nież znakomite nazwiska dawnych ministrów, reprezentantów zacnych iznacznych rodzin, gentlemanów z dyplomacji.Mieliśmy podstawy sądzić,58że niektórzy z nich po dawnemu gotowi są współdziałać z niemieckimimilitarystami i że ci ostatni wykorzystują tę okoliczność.Aby sprawdzić todokładnie, zapoznałem się z jednym z byłych członków Towarzystwa ,który obecnie zajmuje dość wysokie stanowisko rządowe.Występującprzed nim w charakterze Niemca, napomknąłem mu po uprzednim staran-nym przygotowaniu, że współpracuję z jedną z NRF-owskich służb tajnych.Mój rozmówca przyznał się, że on już dawno nawiązał ścisłe kontakty zwywiadem Gehlena.Miałem rybę w garści.Jednego razu otrzymałem wiarygodne informacje, że do Anglii przybyłokilku wywiadowców zachodnioniemieckich.Mnie szczególnie zaintereso-wał niejaki Heinrichs, pracownik BND Federalnej Służby Informacyjnej,jak oficjalnie nazywa się wywiad Gehlena.Pseudonim jego brzmiał Hirt czyli pastuch.Pretekstem pojawienia się w Anglii owego pastucha byłanauka w Akademii Wojskowej, na jakichś kursach NATO.Dałem zadaniememu pomocnikowi Wilsonowi, aby zebrał jak najwięcej danych o przyby-łych z NRF wywiadowcach, a zwłaszcza o Hircie.Wilson miał doskonałekontakty oraz fantastyczną zdolność do szybkiego i stosunkowo łatwegowykonywania podobnych zadań.Praca moja stała się znacznie trudniejsza,kiedy w roku 1957 odniósł on poważne obrażenia w katastrofie drogowej izostał wycofany z Anglii do domu na kurację i odpoczynek.Po około dwu tygodniach rankiem w moim mieszkaniu zadzwonił tele-fon.Usłyszałem głos Wilsona. Czy otrzymałeś przesyłkę z Aberdeen? pytał. Nie odpowiedziałem przecząco i położywszy słuchawkę natych-miast wyszedłem z domu.W pół godziny byłem już w jednym z największych domów towaro-wych Londynu w Selfridge.Połaziłem trochę po pierwszym piętrze iwkrótce zobaczyłem Wilsona.On dostrzegł mnie także.Przeszedł obok i59nieznacznie wsunął mi do kieszeni płaszcza niewielki zwitek [ Pobierz całość w formacie PDF ]