[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Interesujące, ale dziwaczne.Sophie uśmiechnęła się do Beth.%7łałowała, że nie wyszła za mąż i nie miałacórki takiej jak ona.Wydawało się jednak, że wszechświat miał wobec niejinne plany.- W porządku, kochanie.Zadzwonię do ciebie, dobrze?- Dobrze.Nie martw się.Dam sobie radę.- Szkoda, że nie możesz się rozdwoić, bo wtedy zabrałabym jedną ciebie zesobą.- Hm, mówisz o siostrze blizniaczce? A gdyby się okazało, że ta druga ja jesttaka jak ciotka Allison? - Beth zachichotała, a Sophie udała, że słania się zprzerażenia.- Cicho! Uważaj lepiej na to, co mówisz!- %7łartuję tylko!- Wiem, moje dziecko.Nie leń się zbytnio.Zacznij pisać tę książkę.- Jasne! Zaraz się do tego zabiorę.Jedz ostrożnie, dobrze?- I pamiętaj, gdybyś.- & czegokolwiek potrzebowała? Zadzwonię dociebie!Beth stała na schodach i przyglądała się, jak ciotka wyjeżdża z podwórzawypożyczonym samochodem, a potem znika w głębi ulicy.Wcześniej, tegosamego dnia, nie mogła się doczekać, aż wszyscy wyjadą, a teraz poczuła sięnagle samotna, okryta okropnym całunem smutku, który czasem ją dopadał.Poczucie beznadziei bywało tak intensywne, że Beth bała się samej siebie.Znała się już jednak na tyle dobrze, że gdy tylko wyczuwała nadciągającądepresję, robiła różne rzeczy, by się jej pozbyć.Czasami jadła.Przez długie lataobgryzała paznokcie.Pózniej, kiedy zrozumiała nieco lepiej świat i samąsiebie, przekonała się, że wystarczy, jeśli pobędzie przez godzinę na słońcu, bypoczuć się znacznie lepiej.Ogromnie pomagało jej też towarzystwo Loli.Postanowiła zabrać Lolę na spacer i sprawdzić, co się dzieje w okolicy.Wzięła psa na smycz i ruszyła w stronę zachodniego krańca wyspy.Lolatruchtała obok Beth, szczęśliwa, że wreszcie ma ją tylko dla siebie.Minęłykościół Stella Maris i trzymając się lewej strony, szły wzdłuż Middle Street, ażdotarły do starej posiadłości Hagertych.Co tu się stało? Wyglądało na to, żepięć akrów należących od zawsze do tej rodziny zostało podzielonych namniejsze działki.Beth zastanawiała się, jaki los spotkał ich Schron Przeciwatomowy, gdziejako mała dziewczynka grała ze swoimi rówieśnikami w butelkę i dowiadywałasię, na czym właściwie polegają różnice między płciami.Ciekawa byłarównież, co się stało ze starym wagonem kolejowym, który z jakichśnieznanych jej powodów trafił na wyspę jako erzac muzeum jeszcze przed jejnarodzinami.Kiedy była nastolatką, ten wagon widział całe góry puszek popiwie i fajek do palenia marihuany.Znajomi Beth zawsze się zastanawiali, jakwłaściwie znalazł się na wyspie.- W środku nocy zamknęli groblę dla ruchu i przewiezli go tutaj ciężarówkąz naczepą.- Skąd! Nie zmieściłby się na moście.- Bzdury gadacie.Przywiezli go na barce i wyładowali od razu tutaj!- A jakie to ma znaczenie? - dziwiły się dziewczyny.Beth rozejrzała się dokoła, pacnęła komary, które przysiadły jej na kostkachi pod kolanami, po czym odwróciła się na pięcie, ruszyła do starego domu ispojrzała na zatokę w stronę Fortu Summera.Rozmyślania o historii tegomiejsca mogły być fascynujące, Beth uświadomiła sobie jednak, że choć jestsama zaledwie od jakichś czterdziestu pięciu minut, już czuje się śmiertelnieznudzona.- Chodzmy do domu, Lola, i zastanówmy się nad naszym życiem.Pózniej, gdy załadowana pościelą pralka pomrukiwała jednostajnie, Bethusiadła przy stole w kuchni i zabrała się do pisania życiorysu.Przerwało jejpukanie do drzwi.Beth podniosła wzrok i zobaczyła Cecily w ogromnychciemnych okularach.- Hej! Dzwoniłam, ale nikt nie odbierał.- Wejdz - zaprosiła ją Beth.- Wyglądasz w tych okularach jak hollywoodzkagwiazda!- Prawda? Ty też zacznij lepiej nosić okulary, bo jeszcze przed świętamibędziesz miała zaćmę.No i jak, wszyscy już sobie pojechali?Cecily zdjęła okulary, przetarła je miękką szmatką i schowała do etui.Fakt,że wyczyściła szkła i włożyła je do specjalnego futerału, a nie wrzuciła poprostu do torby, zrobił wielkie wrażenie na Beth, która nigdy w życiu nieużywała etui na okulary.- Pewnie masz rację.Tak, wszyscy wyjechali.Zrobiło się nagle dziwniecicho.- Przywiozłam trochę pomidorów z Wyspy Johna.Pomyślałam też, żeprzydałaby ci się pomoc przy sprzątaniu.- Dzięki! - Beth włożyła nos do szarej papierowej torby i wciągnęła wnozdrza wspaniały aromat.- Super.Wiesz co? Całkiem zapomniałam opomidorach z Wyspy Johna.Jak można zapomnieć o czymś tak niezwykłym?- Tak, te pomidory to dar boży dla Lowcountry, jasne?- Tak jest, proszę pani, bez dwóch zdań! Wszystko kryje się w ziemi.Przynajmniej tak zawsze mówiła mama.Chcesz kanapkę?- Nie, dziewczyno [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Interesujące, ale dziwaczne.Sophie uśmiechnęła się do Beth.%7łałowała, że nie wyszła za mąż i nie miałacórki takiej jak ona.Wydawało się jednak, że wszechświat miał wobec niejinne plany.- W porządku, kochanie.Zadzwonię do ciebie, dobrze?- Dobrze.Nie martw się.Dam sobie radę.- Szkoda, że nie możesz się rozdwoić, bo wtedy zabrałabym jedną ciebie zesobą.- Hm, mówisz o siostrze blizniaczce? A gdyby się okazało, że ta druga ja jesttaka jak ciotka Allison? - Beth zachichotała, a Sophie udała, że słania się zprzerażenia.- Cicho! Uważaj lepiej na to, co mówisz!- %7łartuję tylko!- Wiem, moje dziecko.Nie leń się zbytnio.Zacznij pisać tę książkę.- Jasne! Zaraz się do tego zabiorę.Jedz ostrożnie, dobrze?- I pamiętaj, gdybyś.- & czegokolwiek potrzebowała? Zadzwonię dociebie!Beth stała na schodach i przyglądała się, jak ciotka wyjeżdża z podwórzawypożyczonym samochodem, a potem znika w głębi ulicy.Wcześniej, tegosamego dnia, nie mogła się doczekać, aż wszyscy wyjadą, a teraz poczuła sięnagle samotna, okryta okropnym całunem smutku, który czasem ją dopadał.Poczucie beznadziei bywało tak intensywne, że Beth bała się samej siebie.Znała się już jednak na tyle dobrze, że gdy tylko wyczuwała nadciągającądepresję, robiła różne rzeczy, by się jej pozbyć.Czasami jadła.Przez długie lataobgryzała paznokcie.Pózniej, kiedy zrozumiała nieco lepiej świat i samąsiebie, przekonała się, że wystarczy, jeśli pobędzie przez godzinę na słońcu, bypoczuć się znacznie lepiej.Ogromnie pomagało jej też towarzystwo Loli.Postanowiła zabrać Lolę na spacer i sprawdzić, co się dzieje w okolicy.Wzięła psa na smycz i ruszyła w stronę zachodniego krańca wyspy.Lolatruchtała obok Beth, szczęśliwa, że wreszcie ma ją tylko dla siebie.Minęłykościół Stella Maris i trzymając się lewej strony, szły wzdłuż Middle Street, ażdotarły do starej posiadłości Hagertych.Co tu się stało? Wyglądało na to, żepięć akrów należących od zawsze do tej rodziny zostało podzielonych namniejsze działki.Beth zastanawiała się, jaki los spotkał ich Schron Przeciwatomowy, gdziejako mała dziewczynka grała ze swoimi rówieśnikami w butelkę i dowiadywałasię, na czym właściwie polegają różnice między płciami.Ciekawa byłarównież, co się stało ze starym wagonem kolejowym, który z jakichśnieznanych jej powodów trafił na wyspę jako erzac muzeum jeszcze przed jejnarodzinami.Kiedy była nastolatką, ten wagon widział całe góry puszek popiwie i fajek do palenia marihuany.Znajomi Beth zawsze się zastanawiali, jakwłaściwie znalazł się na wyspie.- W środku nocy zamknęli groblę dla ruchu i przewiezli go tutaj ciężarówkąz naczepą.- Skąd! Nie zmieściłby się na moście.- Bzdury gadacie.Przywiezli go na barce i wyładowali od razu tutaj!- A jakie to ma znaczenie? - dziwiły się dziewczyny.Beth rozejrzała się dokoła, pacnęła komary, które przysiadły jej na kostkachi pod kolanami, po czym odwróciła się na pięcie, ruszyła do starego domu ispojrzała na zatokę w stronę Fortu Summera.Rozmyślania o historii tegomiejsca mogły być fascynujące, Beth uświadomiła sobie jednak, że choć jestsama zaledwie od jakichś czterdziestu pięciu minut, już czuje się śmiertelnieznudzona.- Chodzmy do domu, Lola, i zastanówmy się nad naszym życiem.Pózniej, gdy załadowana pościelą pralka pomrukiwała jednostajnie, Bethusiadła przy stole w kuchni i zabrała się do pisania życiorysu.Przerwało jejpukanie do drzwi.Beth podniosła wzrok i zobaczyła Cecily w ogromnychciemnych okularach.- Hej! Dzwoniłam, ale nikt nie odbierał.- Wejdz - zaprosiła ją Beth.- Wyglądasz w tych okularach jak hollywoodzkagwiazda!- Prawda? Ty też zacznij lepiej nosić okulary, bo jeszcze przed świętamibędziesz miała zaćmę.No i jak, wszyscy już sobie pojechali?Cecily zdjęła okulary, przetarła je miękką szmatką i schowała do etui.Fakt,że wyczyściła szkła i włożyła je do specjalnego futerału, a nie wrzuciła poprostu do torby, zrobił wielkie wrażenie na Beth, która nigdy w życiu nieużywała etui na okulary.- Pewnie masz rację.Tak, wszyscy wyjechali.Zrobiło się nagle dziwniecicho.- Przywiozłam trochę pomidorów z Wyspy Johna.Pomyślałam też, żeprzydałaby ci się pomoc przy sprzątaniu.- Dzięki! - Beth włożyła nos do szarej papierowej torby i wciągnęła wnozdrza wspaniały aromat.- Super.Wiesz co? Całkiem zapomniałam opomidorach z Wyspy Johna.Jak można zapomnieć o czymś tak niezwykłym?- Tak, te pomidory to dar boży dla Lowcountry, jasne?- Tak jest, proszę pani, bez dwóch zdań! Wszystko kryje się w ziemi.Przynajmniej tak zawsze mówiła mama.Chcesz kanapkę?- Nie, dziewczyno [ Pobierz całość w formacie PDF ]