[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A właściwie ich brak.Od trzech dni nie pojawiły sięnajmniejsze wzmianki o Ryszardzie Mazurze.Mimo \e za głowę przestępcy wyznaczono wysokąnagrodę, milczeli zarówno wywiadowcy, jak i płatni informatorzy.Znaleziono wprawdzie wagonplatformę ze śladami jego grupy krwi na sosnowych balach, ale sam były komandos przepadł.Bezskutecznie przeczesywano lasy wzdłu\ linii kolejowej, zarządzono blokadę dróg i kontrolowanopociągi.Wszystko na nic.Deszcz sprawił, \e zawiodły psy.Najprawdopodobniej ścigany lizał rany wjakiejś dziurze albo nawet nie \ył.- Brak danych wskazujących, \eby miał jakichś znajomych w którymś z trzech wytypowanychwojewództw.Dotarliśmy do wszystkich kolegów z lat słu\by wojskowej, którzy mogliby mu pomoc poinformował Borkowski.- Nikt nie miał z nim kontaktu od lat.- Ze swej strony wzmogliśmy kontrolę na wszystkich granicach państwa - powiedział Szczygieł.- Jeśliten bandyta zachował resztkę instynktu samozachowawczego, będzie próbował prysnąć z kraju. Rudzki cały czas milczał, w końcu przeniesiono go do zespołu dopiero przed paroma godzinami i jakdotąd cały czas spędził nad papierami, zapoznając się z przebiegiem pościgu i śledztwa, w tymrównie\ z opiniami psycholog Polińskiej, kiedy jednak zapytano go o zdanie, rzekł:- Niby wszystko pasuje do siebie, ale mam wątpliwości.- Następny teoretyk! - \achnął się Szczygieł.- Znajdzcie chocia\ jeden dowód na poparcie tezy omo\liwości działania osób trzecich.Natomiast dowodów na to, \e za zbrodnie odpowiada Mazur, jesta\ nadto.Złapmy tego Rambo, a wtedy wszystko nam wyśpiewa!- Ale najpierwtmusimy go złapać - westchnął Lis.Po skończonej naradzie, Rudzki został dłu\ej w gabinecie Zliwy.- Czy mamy komputerowy dostęp do wszystkich zgłoszeń drobnych przestępstw w terenie? - zapytał.- Zale\y o jakie województwa ci chodzi?- Mazowieckie, warmińsko-mazurskie, pomorsko-kujawskie.- Powinien być, chocia\ system często się zawiesza.Nie wiem tylko, na co liczysz? Wszelkiedoniesienia o podejrzanym trafiają do nas priorytetem.Zresztą, jak dotąd same fałszywe alarmy.Czego ty chcesz tam szukać, synku?- Zladów! - odparł młody oficer.- Uczono mnie, \e ślady zostawiają nawet ci, co myślą, \e niepozostawiają śladów.Zliwa tylko pokiwał głową. Ech, znów ta podręcznikowa wiedza!".Rudzki wpadł na trop jeszcze tego dnia, około piątej po południu.Znany biznesmen (przed paru laty72.miejsce na liście  Wprost") zgłosił ma posterunku w Prabutach kradzie\ kajaka, z pokładu swegojachtu.Miejscowy funkcjonariusz wbił zgłoszenie do komputera i natychmiast o nim zapomniał, tote\bardzo się zdziwił, kiedy po paru godzinach zadzwoniła Warszawa i zasypała go pytaniami na tematczynu o tak niewielkiej szkodliwości społecznej.Zainteresowanie Rudzkiego tą kradzie\ą nie wynikało wyłącznie z intuicji.Prabuty le\ały na szlakupociągu towarowego, którym uciekał Mazur.Poprosił o numer komórki okradzionego biznesmena inatychmiast się z nim połączył.- To musieli zrobić jacyś miejscowi gówniarze - stwierdził poszkodowany, bagatelizując stratę.Podczas ulewy przebywałem na lądzie, oni tymczasem buszowali na moim jachcie.Na szczęście,poza kajakiem nie zabrali ani telewizora, ani radia, ani sprzętu hi-fi.- To znaczy, w ogóle nic nie zginęło?  dopytywał się Rudzki.- W ka\dym razie nic cennego.Owszem, wzięli trochę \arcia z lodówki i opró\nili mi apteczkę.Ale\adnych narkotyków to ja tam nie miałem.Nie przypuszczałem, \e tak szybko się tym zajmiecie.Podniecony Rudzki wybiegł z pokoju.Podinspektora Lisa złapał ju\ na parkingu.- Ucieka wodą! - wykrzyknął zdyszany.- Co mówisz? - oficer, będący myślami przy rodzinnej kolacji, niedowierzająco popatrzył na Karola.- Jak podejrzewaliśmy, poszukiwany opuścił pociąg i korzystając z ulewy najprawdopodobniejzadekował się na pustym jachcie na jeziorze pod Prabutami, dziś rano ukradł kajak.- Czekaj, czekaj, opowiadaj po kolei.- Lis zawrócił do budynku.- Skąd pewność, \e chodzi oMazura?- Tajemniczy intruz ukrywa się parę dni na pustym jachcie, niczego nie kradnie, oprócz lekarstw i\ywności.Czas się zgadza, miejsce te\.Inspektor pokiwał ze zrozumieniem głową.- Rzuciłem okiem na mapę - ciągnął dalej Rudzki.- Ma praktycznie dwa kierunki ucieczki.Alboskieruje się poprzez labirynt kanałów w stronę Mazur, aby zaszyć się gdzieś w głuszy, albo rzeką Liwapopłynie ku Wiśle.- Co proponujesz w tej sytuacji?- Zawiadomiłem ju\ miejscowe posterunki, niech wypatrują samotnego mę\czyzny w \ółtym kajaku.Ale to mo\e nie wystarczyć.Niech szef załatwi mi śmigłowiec.Polecę tam osobiście.- Jeszcze dziś? Będzie trudno.- Jutro ju\ go nie złapiemy.Ten argument przesądził o decyzji.Lis wykonał kilka telefonów, a Zliwa udzielił Rudzkiemu pełnegobłogosławieństwa.- Trzymamy za ciebie kciuki, chłopie! - powiedział.***Horst Mittdorf nale\ał do tych nielicznych dziennikarzy szczęśliwców, którym w pękającym w szwachGdańsku udało się zakwaterować w hotelu  Hewe-liusz".Z jego najwy\szych pięter widać było placprzed stocznią i majestatyczne krzy\e, symbolizujące ofiary Polskiego Grudnia.Oczywiście, niewysokiNiemiec o szarych włosach i bezbarwnej twarzy musiał zadowolić się oknami wychodzącymi nakościół świętej Brygidy.Newralgiczne pokoje od północy zarezerwowały rozmaite słu\by bezpieczeństwa.Całe Trójmiasto \yło ju\ zbli\ającą się uroczystością.Na pylonach powiewały błękitne flagieuropejskie i biało-czerwone z literami wypisanymi pamiętną solidarycą.Na ka\dym kroku widać byłoludzką aktywność.Sklepy pękały od towarów, a zwłaszcza pamiątek.Do miasta ściągnięto mnóstwosił porządkowych, a oprócz nich zaroiło się równie\ od złodziei i prostytutek. Element" musiał jednakzadowolić się \erowaniem na obrze\ach.Od paru dni dostęp do strefy pierwszej mieli jedynieposiadacze przepustek i rodowici mieszkańcy.Jak choćby stoczniowy emeryt Stefan Zdun i jegobratanek Henio, który postanowił spędzić tegoroczne lato nad morzem.Dom Zduna poło\ony był wstrefie pierwszej, około stu pięćdziesięciu metrów od Placu Solidarności.Prawdę powiedziawszy,Henio Kowalski nie był jego \adnym bratankiem.Pojawił się w Gdańsku zaledwie przed paromatygodniami i przypadkowo poznał Stefana pod sklepem spo\ywczym.Przy piątym piwie wypitym naławeczce w parku byli mocno zaprzyjaznieni.Zdun brał udział w historycznym grudniu 1970 roku,natomiast teść Henryka, wedle jego słów zginął w kopalni  Wujek".Kombatanckie wspomnieniazbli\yły bardzo obu miłośników piwa  Lech" [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl