[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wstał od biurka i podszedł dookna, skąd roztaczał się widok na trawnik przed Białym Domem.Czy Mistrz wiedział, żeumrze? Raczej nie.Ludzie nie znają dokładnej chwili swojego odejścia ze świata.Naturalnie,spełni prośbę Mistrza.Nie mógłby odmówić człowiekowi, którego bezgranicznie wręcz ceniłi podziwiał.Podniósł słuchawkę telefonu i wydał niezbędne polecenia.Pewnego dnia Obedi dowie się, że krótko przed śmiercią Mistrz poświęcił mu swojeostatnie myśli.Polecił, by przysłać go do Akademii, gdzie mógłby pomagać Symesowi isłużyć nowemu Mistrzowi.Znajdzie tam spokój, jakiego dotąd nie zaznał.Człowiek z telefonu nie zawiódł Obediego, tak jak nie zawiódł przed nim wieluinnych ludzi.Podobnie jak James, założyciel Akademii, wiedział, że to pokój i współczucie -a nie władza - prowadzą prosto do serca wszechświata, do Boga.Tego ranka Sebastien oznajmił czterem Arbitrom, którzy przybyli na bankiet, żezamierza ubiegać się o stanowisko Mistrza.Piąty Arbiter miał przyjechać po południu.Ci,którzy już zjawili się na Tirah, potwierdzili, że Sebastien spełnił wstępny wymóg zwycięstwaw konkursie, czyli zdobył dwadzieścia milionów dolarów.Pozostał mu do spełnienia jeszczejeden warunek: musiał stawić się przed innymi o godzinie ósmej wieczorem, tuż przedrozpoczęciem bankietu.Wyglądało to na czystą formalność.Ivan i Rex nie żyli, a Tanya iAndrew nie dawali znaku życia.Ze wstępnych doniesień wynikało, że oboje zginęli wokropnym wypadku na Tajwanie.W domu Mistrza Pierwszy Arbiter poprosił Sebastiena o głośne odczytanie przysięgi,którą składał każdy nowy Mistrz: Kandydacie! Jeżeli znasz jakiekolwiek przeszkody, dlaktórych nie powinieneś zająć tego stanowiska, biorąc pod uwagę ciężar i odpowiedzialnośćurzędu, a także fakt, że służy on Akademii i całemu światu, twoim obowiązkiem jest wycofaćswą kandydaturę, by miejsce Mistrza zajął człowiek, który najlepiej się do tego nadaje.Czyprzysięgasz, że nie ma takich przeszkód ?Sebastien wahał się dosłownie ułamek sekundy:- Przysięgam.Po przysiędze pozostali Arbitrzy wyszli, a Pierwszy Arbiter zwrócił się do Sebastiena:- Jest taki zwyczaj, że mowę pożegnalną na pogrzebie Mistrza Akademii wygłaszaPierwszy Arbiter.Przygotowałem przemówienie, ale tym razem nie mogę go odczytać.Ty tozrobisz.- Wolałbym zostawić to tobie - odparł Sebastien.- Taka była wola Mistrza.Prosił, by mowę pożegnalną wygłosił jego przyszłynastępca.Sebastien nie zdołał ukryć zaskoczenia:- Czy Mistrz zaplanował swój pogrzeb?Pierwszy Arbiter przeszył go wzrokiem.- Mistrz umierał - wyjaśnił.- Na raka.Wiedział o tym od ponad roku.Adepci Akademii zgromadzili się w małej, granitowej kaplicy, gdzie rok wcześniejpożegnali Reksa Boone'a.Odbywały się tu uroczystości pogrzebowe po śmierci Mistrzów,których grzebano na terenie Akademii.Padał gęsty śnieg i na wyspie zrobiło się biało.Zwiece w kaplicy ledwie rozpraszałyprzygnębiający półmrok.Sebastien przystanął nad pozbawioną wszelkich ozdób trumną, apotem ruszył w stronę ołtarza.Z pozoru całkowicie panował nad sobą, ale w duchu właśniewydawał na siebie wyrok.Był mordercą.Idąc wąskim przejściem między ławkami miał wrażenie, że śni.Widział ichwszystkich.Oto Rex schodzi nad jezioro z wiosłami zarzuconymi na ramię.Ivan - chłodny iopanowany - podnosi na niego wzrok znad chińskiej szkatułki.Andrew znika bez śladu wafrykańskiej głuszy.Daleko na przedzie Mistrz bez wysiłku kroczył ścieżką, na którą on,Sebastien, nie miał wstępu.Była jeszcze Tanya: stała na brzegu i patrzyła na niego smutnymwzrokiem.Nie mógł znieść tego spojrzenia.Wszedł na mównicę i zaczął czytać przemowę napisaną przez innego, mądrzejszegoczłowieka, który chciał opowiedzieć słuchaczom o Mistrzu.O niezwykłym człowieku, którynade wszystko przedkładał obowiązki przełożonego Akademii.O człowieku, który wierniesprawował swój urząd, a zarazem pozostał nie skalany przez ogromną władzę, którą mupowierzono.O człowieku, który zepsutemu światu wskazywał drogę moralnej i duchowejodnowy.Czytając te słowa, Sebastien zdał sobie sprawę, iż chociaż wypowiada je tylko iwyłącznie z obowiązku, mówi najszczerszą prawdę o Mistrzu.Nie mógł się im oprzeć, niepotrafił im zaprzeczyć.Mistrz naprawdę był tym, na kogo wyglądał, a on dopuścił sięnajgorszego okrucieństwa.%7łądza władzy zawładnęła nim bez reszty i sprawiła, że mniejszezło zrodziło większe.Nie zdołał nad tym zapanować.Przez własną próżność skazał się naporażkę.Jak ślepiec przestał dostrzegać to, na czym najbardziej mu zależało.Do oczunapłynęły mu łzy.Doszedł do fragmentu, który odnosił się nie tylko do Pierwszego Arbitra, ale i doniego samego:- Kiedyś Mistrz pokazał mi chińską szkatułkę, dzieło słynnego rzemieślnika imieniemCzang.Cesarz Chin zamówił u niego pudełeczko, prosząc o najpiękniejszą i najtrudniejszą złamigłówek.Jaka jest zatem najtrudniejsza zagadka dla nas, ludzi? Czy nie chodzi nam przedewszystkim o zrozumienie sensu naszego istnienia? Przecież właśnie ta kwestia tak naspochłania w krótkim życiu.Brniemy przez nie, potykając się, od sukcesu do porażki i odporażki do sukcesu, nie umiejąc ich od siebie odróżnić.Niewielu jednak chce zajrzeć w głąbwłasnej duszy.Mogliby odkryć, że ich działania i pragnienia wcale nie przybliżają ich doupragnionego celu.Jaka jest zatem odpowiedz na to pytanie? Czang nie szukał jej wpoklasku, władzy, lecz we własnym sercu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Wstał od biurka i podszedł dookna, skąd roztaczał się widok na trawnik przed Białym Domem.Czy Mistrz wiedział, żeumrze? Raczej nie.Ludzie nie znają dokładnej chwili swojego odejścia ze świata.Naturalnie,spełni prośbę Mistrza.Nie mógłby odmówić człowiekowi, którego bezgranicznie wręcz ceniłi podziwiał.Podniósł słuchawkę telefonu i wydał niezbędne polecenia.Pewnego dnia Obedi dowie się, że krótko przed śmiercią Mistrz poświęcił mu swojeostatnie myśli.Polecił, by przysłać go do Akademii, gdzie mógłby pomagać Symesowi isłużyć nowemu Mistrzowi.Znajdzie tam spokój, jakiego dotąd nie zaznał.Człowiek z telefonu nie zawiódł Obediego, tak jak nie zawiódł przed nim wieluinnych ludzi.Podobnie jak James, założyciel Akademii, wiedział, że to pokój i współczucie -a nie władza - prowadzą prosto do serca wszechświata, do Boga.Tego ranka Sebastien oznajmił czterem Arbitrom, którzy przybyli na bankiet, żezamierza ubiegać się o stanowisko Mistrza.Piąty Arbiter miał przyjechać po południu.Ci,którzy już zjawili się na Tirah, potwierdzili, że Sebastien spełnił wstępny wymóg zwycięstwaw konkursie, czyli zdobył dwadzieścia milionów dolarów.Pozostał mu do spełnienia jeszczejeden warunek: musiał stawić się przed innymi o godzinie ósmej wieczorem, tuż przedrozpoczęciem bankietu.Wyglądało to na czystą formalność.Ivan i Rex nie żyli, a Tanya iAndrew nie dawali znaku życia.Ze wstępnych doniesień wynikało, że oboje zginęli wokropnym wypadku na Tajwanie.W domu Mistrza Pierwszy Arbiter poprosił Sebastiena o głośne odczytanie przysięgi,którą składał każdy nowy Mistrz: Kandydacie! Jeżeli znasz jakiekolwiek przeszkody, dlaktórych nie powinieneś zająć tego stanowiska, biorąc pod uwagę ciężar i odpowiedzialnośćurzędu, a także fakt, że służy on Akademii i całemu światu, twoim obowiązkiem jest wycofaćswą kandydaturę, by miejsce Mistrza zajął człowiek, który najlepiej się do tego nadaje.Czyprzysięgasz, że nie ma takich przeszkód ?Sebastien wahał się dosłownie ułamek sekundy:- Przysięgam.Po przysiędze pozostali Arbitrzy wyszli, a Pierwszy Arbiter zwrócił się do Sebastiena:- Jest taki zwyczaj, że mowę pożegnalną na pogrzebie Mistrza Akademii wygłaszaPierwszy Arbiter.Przygotowałem przemówienie, ale tym razem nie mogę go odczytać.Ty tozrobisz.- Wolałbym zostawić to tobie - odparł Sebastien.- Taka była wola Mistrza.Prosił, by mowę pożegnalną wygłosił jego przyszłynastępca.Sebastien nie zdołał ukryć zaskoczenia:- Czy Mistrz zaplanował swój pogrzeb?Pierwszy Arbiter przeszył go wzrokiem.- Mistrz umierał - wyjaśnił.- Na raka.Wiedział o tym od ponad roku.Adepci Akademii zgromadzili się w małej, granitowej kaplicy, gdzie rok wcześniejpożegnali Reksa Boone'a.Odbywały się tu uroczystości pogrzebowe po śmierci Mistrzów,których grzebano na terenie Akademii.Padał gęsty śnieg i na wyspie zrobiło się biało.Zwiece w kaplicy ledwie rozpraszałyprzygnębiający półmrok.Sebastien przystanął nad pozbawioną wszelkich ozdób trumną, apotem ruszył w stronę ołtarza.Z pozoru całkowicie panował nad sobą, ale w duchu właśniewydawał na siebie wyrok.Był mordercą.Idąc wąskim przejściem między ławkami miał wrażenie, że śni.Widział ichwszystkich.Oto Rex schodzi nad jezioro z wiosłami zarzuconymi na ramię.Ivan - chłodny iopanowany - podnosi na niego wzrok znad chińskiej szkatułki.Andrew znika bez śladu wafrykańskiej głuszy.Daleko na przedzie Mistrz bez wysiłku kroczył ścieżką, na którą on,Sebastien, nie miał wstępu.Była jeszcze Tanya: stała na brzegu i patrzyła na niego smutnymwzrokiem.Nie mógł znieść tego spojrzenia.Wszedł na mównicę i zaczął czytać przemowę napisaną przez innego, mądrzejszegoczłowieka, który chciał opowiedzieć słuchaczom o Mistrzu.O niezwykłym człowieku, którynade wszystko przedkładał obowiązki przełożonego Akademii.O człowieku, który wierniesprawował swój urząd, a zarazem pozostał nie skalany przez ogromną władzę, którą mupowierzono.O człowieku, który zepsutemu światu wskazywał drogę moralnej i duchowejodnowy.Czytając te słowa, Sebastien zdał sobie sprawę, iż chociaż wypowiada je tylko iwyłącznie z obowiązku, mówi najszczerszą prawdę o Mistrzu.Nie mógł się im oprzeć, niepotrafił im zaprzeczyć.Mistrz naprawdę był tym, na kogo wyglądał, a on dopuścił sięnajgorszego okrucieństwa.%7łądza władzy zawładnęła nim bez reszty i sprawiła, że mniejszezło zrodziło większe.Nie zdołał nad tym zapanować.Przez własną próżność skazał się naporażkę.Jak ślepiec przestał dostrzegać to, na czym najbardziej mu zależało.Do oczunapłynęły mu łzy.Doszedł do fragmentu, który odnosił się nie tylko do Pierwszego Arbitra, ale i doniego samego:- Kiedyś Mistrz pokazał mi chińską szkatułkę, dzieło słynnego rzemieślnika imieniemCzang.Cesarz Chin zamówił u niego pudełeczko, prosząc o najpiękniejszą i najtrudniejszą złamigłówek.Jaka jest zatem najtrudniejsza zagadka dla nas, ludzi? Czy nie chodzi nam przedewszystkim o zrozumienie sensu naszego istnienia? Przecież właśnie ta kwestia tak naspochłania w krótkim życiu.Brniemy przez nie, potykając się, od sukcesu do porażki i odporażki do sukcesu, nie umiejąc ich od siebie odróżnić.Niewielu jednak chce zajrzeć w głąbwłasnej duszy.Mogliby odkryć, że ich działania i pragnienia wcale nie przybliżają ich doupragnionego celu.Jaka jest zatem odpowiedz na to pytanie? Czang nie szukał jej wpoklasku, władzy, lecz we własnym sercu [ Pobierz całość w formacie PDF ]