[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Proszę, powiedz jej, że nie wiedziałem o tym liście.Niech cię diabli! - szalał zwściekłości na Boga.- Powiedz jej, że nie wiedziałem!Victoria aż się wyprostowała i cofnęła w panice.- Jasonie! - zawołała z napięciem.- Pomyśl! Potrafię pływać jak ryba, pamiętasz? Tapeleryna to był tylko podstęp.Wiedziałam, że mnie ktoś goni, ale nie wiedziałam, że toO Malley.Myślałam, że to jakiś bandyta, więc zdjęłam pelerynę, zarzuciłam ją na konia, apózniej poszłam na piechotę do babci i.O Boże!Zanurzyła palce we włosy i rozglądała się po słabo oświetlonym pokoju, usiłującwymyślić jakiś sposób, żeby przekonać męża potem zaś podbiegła do biurka.Zapaliła stojącąna nim lampę, pośpieszyła do kominka i zapaliła pierwszą z pary lamp na gzymsie.Właśniesięgała po drugą, kiedy ręce Jasona niczym stalowe imadła zacisnęły się na jej ramionach,odwróciły ją i przycisnęły w miażdżącym uścisku do piersi.Zdążyła zobaczyć, że do oczumęża wraca rozsądek, i zaraz jego usta przywarły do jej warg, gwałtowne i złaknione, adłonie przesuwały się żarliwie w górę i w dół po plecach i biodrach, przyciągając ją jeszczebliżej, jakby chciał wchłonąć w siebie jej ciało.Całą wysoką postać Jasona przeszedł dreszcz,kiedy Victoria wtuliła się w niego i mocno oplotła mu szyję rękami.Minęło kilka długich minut, gdy nagle gwałtownie przerwał pocałunek, rozplótłobejmujące jego szyję dłonie żony i popatrzył na nią groznie.Victoria pośpiesznie cofnęła sięo krok i natychmiast zauważyła gniew, który zapłonął w tych pięknych, zielonych oczach.- A teraz, kiedy to mamy już za sobą - oświadczył jej mąż ponuro - zamierzamsprawić ci takie lanie, że nie będziesz mogła siedzieć.Jego dłoń wystrzeliła do przodu.Victorii wyrwał się z gardła ni to śmiech, ni tookrzyk strachu.Odskoczyła do tyłu, poza zasięg mężowskich rąk.- Nie, nie zamierzasz - zaprzeczyła niepewnie; czuła się tak szczęśliwa, że doszedł dosiebie, iż nie mogła opanować drżącego uśmiechu.- O ile chciałabyś się założyć, że nie? - zapytał cicho; krok za krokiem posuwał się doprzodu, kiedy ona się cofała.- Nie o wiele - zapewniła go Victoria słabym głosem, umykając za fotel.- A kiedy skończę, przykuję cię łańcuchem do swego boku.- To możesz zrobić - wykrztusiła, okrążając biurko.- I do końca życia nie spuszczę cię już z oczu.- Wcale.wcale nie mam ci tego za złe.- Rzuciła pośpieszne spojrzenie na drzwi,oceniając odległość.- Nawet nie próbuj - ostrzegł ją.Victoria zobaczyła nagły błysk w jego oczach i zignorowała ostrzeżenie.Uczuciezawrotnego szczęścia w połączeniu z silnym instynktem samozachowawczym kazały jejjednym szarpnięciem otworzyć drzwi; zebrała spódnicę w garść i popędziła korytarzem wkierunku schodów.Jason podążał za nią długim, miarowym krokiem i niemal ją doganiał,chociaż nie biegł.Zmiejąc się bezradnie, Victoria gnała marmurowym holem.Minęła Charlesa, kapitanaFarrella i prababkę, którzy razem wypadli z salonu, by mieć lepszy widok na to, co się będziedziało.Wbiegła do połowy schodów, a potem odwróciła się i szła tyłem, przyglądając się, jakmąż zdecydowanie idzie za nią na górę.- No, Jasonie - odezwała się, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.Wyciągnęła błagalnierękę i usiłowała zrobić skruszoną minę.- Proszę, bądz rozsądny.- Idz tam, gdzie idziesz, moja kochana, posuwasz się w dobrym kierunku - odrzekł,zbliżając się krok za krokiem.- Możesz wybierać, twoja sypialnia albo moja.Jego żona odwróciła się, wbiegła na górę i czmychnęła korytarzem do swoich pokoi.Dobiegła do połowy sypialni, kiedy Jason pchnął drzwi, zamknął je za sobą i przekręcił klucz.Victoria obróciła się twarzą do niego, serce jej tłukło się z miłości i niepokoju.- A teraz, moja słodka.- odezwał się jej mąż niskim, wibrującym głosem, patrząc, wktórym kierunku zamierzała uciec.Spojrzała z uwielbieniem na jego przystojną, bladą twarz, a potem pobiegła.prostodo niego, przytuliła się i objęła go ramionami.- Nie! - zawołała łamiącym się głosem.Jason stał przez moment jak skamieniały, borykając się z rozszalałymi emocjami, apotem napięcie odpłynęło z jego sztywnego ciała.Dłonie uniosły się do talii Victorii, powoliotoczyły ją, a potem zacisnęły się z miażdżącą siłą; mocno przyciągnął żonę do siebie.- Kocham cię - szepnął namiętnie, zanurzając twarz w jej włosach.- O Boże! Takbardzo cię kocham!Na parterze przy schodach kapitan Farrell, księżna i Charles uśmiechnęli się z ulgą,gdy na górze zapanowała cisza.Księżna odezwała się pierwsza.- No, Atherton - stwierdziła surowo - pozwolę sobie powiedzieć, że wiesz teraz, jaksię czuje człowiek, który wtrąci się w życie młodych ludzi i pózniej musi ponosićkonsekwencje swoich czynów, tak jak przez te wszystkie lata było ze mną.- Powinienem pójść na górę i porozmawiać z Victorią - odrzekł książę, niespuszczając oczu z pustej galerii.- Muszę jej wyjaśnić, że postąpiłem tak, jak postąpiłem, bowierzyłem, że będzie szczęśliwsza z Jasonem.- Zrobił krok do przodu, ale laseczka starejdamy uniosła się przed nim w górę i zagrodziła drogę.- Nawet nie myśl o tym, żeby teraz im przeszkadzać - rozkazała mu arogancko JejWysokość.- %7łyczę sobie mieć praprawnuka, a o ile się nie mylę, oni w tej właśnie chwilistarają się go sprokurować.- I dodała łaskawie: - Może pan jednakowoż zaproponować mikieliszek sherry.Charles oderwał z trudem wzrok od galerii i popatrzył bacznie na tę starą kobietę,której nienawidził ponad dwadzieścia lat.On za swoje intrygi cierpiał tylko przez dwa dni;ona zaś pokutowała przez te wszystkie długie lata.Z wahaniem podał księżnej ramię.Przezdługą chwilę babka Katherine patrzyła nań, dostrzegając w tym ruchu gest pojednania, anastępnie powoli położyła szczupłą dłoń na jego ręce.- Atherton - oznajmiła, kiedy książę prowadził ją w kierunku salonu.- Dorothy wbiłasobie do głowy jakąś głupotę, że wyjdzie za mąż i zostanie pianistką.Ja natomiastpostanowiłam, że wydam ją za Winstona i mam w związku z tym pewien plan [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Proszę, powiedz jej, że nie wiedziałem o tym liście.Niech cię diabli! - szalał zwściekłości na Boga.- Powiedz jej, że nie wiedziałem!Victoria aż się wyprostowała i cofnęła w panice.- Jasonie! - zawołała z napięciem.- Pomyśl! Potrafię pływać jak ryba, pamiętasz? Tapeleryna to był tylko podstęp.Wiedziałam, że mnie ktoś goni, ale nie wiedziałam, że toO Malley.Myślałam, że to jakiś bandyta, więc zdjęłam pelerynę, zarzuciłam ją na konia, apózniej poszłam na piechotę do babci i.O Boże!Zanurzyła palce we włosy i rozglądała się po słabo oświetlonym pokoju, usiłującwymyślić jakiś sposób, żeby przekonać męża potem zaś podbiegła do biurka.Zapaliła stojącąna nim lampę, pośpieszyła do kominka i zapaliła pierwszą z pary lamp na gzymsie.Właśniesięgała po drugą, kiedy ręce Jasona niczym stalowe imadła zacisnęły się na jej ramionach,odwróciły ją i przycisnęły w miażdżącym uścisku do piersi.Zdążyła zobaczyć, że do oczumęża wraca rozsądek, i zaraz jego usta przywarły do jej warg, gwałtowne i złaknione, adłonie przesuwały się żarliwie w górę i w dół po plecach i biodrach, przyciągając ją jeszczebliżej, jakby chciał wchłonąć w siebie jej ciało.Całą wysoką postać Jasona przeszedł dreszcz,kiedy Victoria wtuliła się w niego i mocno oplotła mu szyję rękami.Minęło kilka długich minut, gdy nagle gwałtownie przerwał pocałunek, rozplótłobejmujące jego szyję dłonie żony i popatrzył na nią groznie.Victoria pośpiesznie cofnęła sięo krok i natychmiast zauważyła gniew, który zapłonął w tych pięknych, zielonych oczach.- A teraz, kiedy to mamy już za sobą - oświadczył jej mąż ponuro - zamierzamsprawić ci takie lanie, że nie będziesz mogła siedzieć.Jego dłoń wystrzeliła do przodu.Victorii wyrwał się z gardła ni to śmiech, ni tookrzyk strachu.Odskoczyła do tyłu, poza zasięg mężowskich rąk.- Nie, nie zamierzasz - zaprzeczyła niepewnie; czuła się tak szczęśliwa, że doszedł dosiebie, iż nie mogła opanować drżącego uśmiechu.- O ile chciałabyś się założyć, że nie? - zapytał cicho; krok za krokiem posuwał się doprzodu, kiedy ona się cofała.- Nie o wiele - zapewniła go Victoria słabym głosem, umykając za fotel.- A kiedy skończę, przykuję cię łańcuchem do swego boku.- To możesz zrobić - wykrztusiła, okrążając biurko.- I do końca życia nie spuszczę cię już z oczu.- Wcale.wcale nie mam ci tego za złe.- Rzuciła pośpieszne spojrzenie na drzwi,oceniając odległość.- Nawet nie próbuj - ostrzegł ją.Victoria zobaczyła nagły błysk w jego oczach i zignorowała ostrzeżenie.Uczuciezawrotnego szczęścia w połączeniu z silnym instynktem samozachowawczym kazały jejjednym szarpnięciem otworzyć drzwi; zebrała spódnicę w garść i popędziła korytarzem wkierunku schodów.Jason podążał za nią długim, miarowym krokiem i niemal ją doganiał,chociaż nie biegł.Zmiejąc się bezradnie, Victoria gnała marmurowym holem.Minęła Charlesa, kapitanaFarrella i prababkę, którzy razem wypadli z salonu, by mieć lepszy widok na to, co się będziedziało.Wbiegła do połowy schodów, a potem odwróciła się i szła tyłem, przyglądając się, jakmąż zdecydowanie idzie za nią na górę.- No, Jasonie - odezwała się, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.Wyciągnęła błagalnierękę i usiłowała zrobić skruszoną minę.- Proszę, bądz rozsądny.- Idz tam, gdzie idziesz, moja kochana, posuwasz się w dobrym kierunku - odrzekł,zbliżając się krok za krokiem.- Możesz wybierać, twoja sypialnia albo moja.Jego żona odwróciła się, wbiegła na górę i czmychnęła korytarzem do swoich pokoi.Dobiegła do połowy sypialni, kiedy Jason pchnął drzwi, zamknął je za sobą i przekręcił klucz.Victoria obróciła się twarzą do niego, serce jej tłukło się z miłości i niepokoju.- A teraz, moja słodka.- odezwał się jej mąż niskim, wibrującym głosem, patrząc, wktórym kierunku zamierzała uciec.Spojrzała z uwielbieniem na jego przystojną, bladą twarz, a potem pobiegła.prostodo niego, przytuliła się i objęła go ramionami.- Nie! - zawołała łamiącym się głosem.Jason stał przez moment jak skamieniały, borykając się z rozszalałymi emocjami, apotem napięcie odpłynęło z jego sztywnego ciała.Dłonie uniosły się do talii Victorii, powoliotoczyły ją, a potem zacisnęły się z miażdżącą siłą; mocno przyciągnął żonę do siebie.- Kocham cię - szepnął namiętnie, zanurzając twarz w jej włosach.- O Boże! Takbardzo cię kocham!Na parterze przy schodach kapitan Farrell, księżna i Charles uśmiechnęli się z ulgą,gdy na górze zapanowała cisza.Księżna odezwała się pierwsza.- No, Atherton - stwierdziła surowo - pozwolę sobie powiedzieć, że wiesz teraz, jaksię czuje człowiek, który wtrąci się w życie młodych ludzi i pózniej musi ponosićkonsekwencje swoich czynów, tak jak przez te wszystkie lata było ze mną.- Powinienem pójść na górę i porozmawiać z Victorią - odrzekł książę, niespuszczając oczu z pustej galerii.- Muszę jej wyjaśnić, że postąpiłem tak, jak postąpiłem, bowierzyłem, że będzie szczęśliwsza z Jasonem.- Zrobił krok do przodu, ale laseczka starejdamy uniosła się przed nim w górę i zagrodziła drogę.- Nawet nie myśl o tym, żeby teraz im przeszkadzać - rozkazała mu arogancko JejWysokość.- %7łyczę sobie mieć praprawnuka, a o ile się nie mylę, oni w tej właśnie chwilistarają się go sprokurować.- I dodała łaskawie: - Może pan jednakowoż zaproponować mikieliszek sherry.Charles oderwał z trudem wzrok od galerii i popatrzył bacznie na tę starą kobietę,której nienawidził ponad dwadzieścia lat.On za swoje intrygi cierpiał tylko przez dwa dni;ona zaś pokutowała przez te wszystkie długie lata.Z wahaniem podał księżnej ramię.Przezdługą chwilę babka Katherine patrzyła nań, dostrzegając w tym ruchu gest pojednania, anastępnie powoli położyła szczupłą dłoń na jego ręce.- Atherton - oznajmiła, kiedy książę prowadził ją w kierunku salonu.- Dorothy wbiłasobie do głowy jakąś głupotę, że wyjdzie za mąż i zostanie pianistką.Ja natomiastpostanowiłam, że wydam ją za Winstona i mam w związku z tym pewien plan [ Pobierz całość w formacie PDF ]