[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwłaszcza że są tajemnice, które za wszelką cenę muszą pozostać nieodkryte. Jednak to nie tylko twój dar przyciąga do ciebie ludzi  kontynuowała Bolganka, jakbyodczytując intencje siedzącej naprzeciwko kobiety. Jesteś wyjątkowa, bo pomimo lat służeniaswemu bogu twoje serce wciąż jest czyste, jak pokazały lilie.I właśnie dlatego ci pomogę.Lekko nacisnęła dłonią pień drzewa.Na powierzchnię kory wypłynęła kropla żywicy. Teraz się połóż  rozkazała. Mech i drzewo pokażą ci drogę, którą podążysz.Tamwszystko będzie zależało od ciebie.Magran bez słowa wypełniła polecenie.Poczuła, jak miękki, zielony dywan mchuemanuje przyjemnym ciepłem.Patrzyła, jak wysoko w gałęziach drzewa pulsuje życie  jakieśkotowate zwierzęta goniły się po konarach, podziemne ptaki zwinnie kluczyły pomiędzygałęziami, a wszędzie dookoła krążyły roje świetlików.Nagle w jej polu widzenia pojawiła się pomarszczona twarz Bolganki.Lepkim palcemprzeciągnęła po ustach Magran. Mocą %7łycia i Drzewa zamykam ci usta, by to, co powiesz, zostało tajemnicą.Umoczony w żywicy sękaty palec zbliżył się do oczu Magran.Zamknęła powiekii poczuła na nich gęste ciepło. Mocą %7łycia i Drzewa zamykam ci powieki, żebyś mogła zobaczyć to, co naprawdęistotne.Chwilę potem poczuła dotyk palców na swoich uszach. Mocą %7łycia i Drzewa zamykam ci uszy, żebyś mogła usłyszeć to, co naprawdę jestważne.W tym momencie Magran przestała słyszeć cokolwiek.Nie mogła też otworzyć oczu aniust.Zewsząd otaczała ją cisza i ciemność.Nie mogła się ruszyć, a jedynym zapachem, jaki czuła,był zapach ziemi i zgniłej wilgoci.Trwała tak w zawieszeniu, aż straciła rachubę czasu. Czy ja umarłam?  zastanawiała się.Pamiętała jednak inne swoje śmierci, gdy w mgnieniu oka zostawała wskrzeszana przezCromm Cruagha, i obecnemu stanowi daleko było do tego.Przede wszystkim brakowało tegoupajającego uczucia wolności, jaki odczuwała pomiędzy śmiercią a zmartwychwstaniem.A możetak właśnie wygląda śmierć ostateczna?Rozważywszy wszystkie za i przeciw, doszła do wniosku, że jednak nie jest martwa.Wtedy usłyszała dobiegający z daleka dzwięk fletu i dostrzegła maleńki, czerwony punkcik.Bezwahania pobiegła w tamtą stronę. Jak dziwnie biegnie się, nie mając nóg  zauważyła zaskoczona.W tym momencie zobaczyła swoje nogi, ręce i tułów ubrane w czarne szaty.Dotknęładłonią twarzy.Odetchnęła z ulgą  głowa też była na miejscu.Z każda chwilą dzwięk fletu stawał się wyrazniejszy, a plamka czerwonego światłazaczęła przyjmować konkretny kształt wyjścia z jaskini, w której jak zdała sobie sprawę, właśniesię znajdowała.Gdy dobiegła do tego miejsca, zatrzymała się raptownie.Przed nią rozpościerałosię jezioro lawy.Jedyną drogą, która umożliwiała przedostanie się na drugą stronę, był cienki jakwłos most wijący się pomiędzy słupami czarnego bazaltu łączącymi jezioro ze sklepieniem jaskini.Melodia fletu przyzywała.Magran wzięła głęboki oddech i stanęła na moście.Zachwiałasię, lecz zaledwie chwila wystarczyła jej, by odnalazła swój środek ciężkości i pewnie ruszyłaponad rozpaloną kipielą.Z każdym krokiem muzyka stawała się wyrazniejsza.Nagle, gdy była w połowie drogi,umilkła.Magran przystanęła, zaskoczona niespodziewaną ciszą, zakłócaną tylko bulgotaniem lawypod stopami.Zza pobliskiej, bazaltowej kolumny wyłoniła się postać i stąpając lekkim krokiem popajęczym moście, szła w jej kierunku.Gdy zbliżyła się, Magran zobaczyła pięknego, wysokiegomężczyznę pochodzącego z Plemienia, o złotorudych włosach i oczach tego samego zielonegokoloru, jakie miała ona sama.W dłoni trzymał flet.Poznała go od razu.Zabolało.Zatrzymał się dwa kroki przed nią. Witaj, Gałązko  zwrócił się do Magran jej dziecięcym imieniem, którego nie pamiętałjuż nikt.To imię otrzymała po urodzeniu, gdy nikt jeszcze nie myślał o składaniu jej w ofierzeCrommowi.Potem wszystko się zmieniło.On nadał jej nowe imię i jako Różę poznał ją świat. Witaj, wuju. Była zadowolona, że głos jej nie zadrżał. Dobrze widzieć cię w takimstanie. No tak  uśmiechnął się smutno. Zdecydowanie prezentuję się lepiej niż ostatnio.Nagle, przez mgnienie oka, zamiast dumnego Tuatha, na moście stanął przerażający trup.Miał wyłupione oczy, rozchylona jama, która kiedyś była ustami, pokazywała kikut języka, skóraz czaszki zdjęta była wraz z włosami, a kończyny powyłamywane pod różnymi nienaturalnymikątami.Magran nie drgnęła nawet powieka na ten pokaz.Brat jej matki przybrał swoją zwykłąformę. Jednego ci nie można odmówić, Gałązko  stwierdził. Sumiennie wykonałaś swojąpracę.Jednak fizyczny ból był niczym w porównaniu z tym, jaki mi zadałaś, torturując duszę.I za co? Za to, że przekląłem tego zasranego sukinsyna, twojego boga!  Wypluł te słowaz nienawiścią. A za co Go przekląłem? Z twojego powodu.Za to, że przeznaczył ci taki los.Tak, pamiętała.To było jedno z jej pierwszych zadań, gdy po latach nauk i ciężkiejharówki wróciła do Ogrodów Zmierci  jedynego domu, jaki znała i do Cromm Cruagha ukochanego boga, którego najmniejsze życzenie było dla niej rozkazem.Polecił jej ukarać za bluznierstwo Cridinbela, poetę z Plemienia.Wywiązała się z zadaniaz gorliwością neofity [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl