[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fala poczucia winy uderzyła w nią, gdyprzypomniała sobie, jak wrócił do niej tej nocy, po rozmowie z Hawkiem, a onaodwróciła się od niego, odrzucająco i po raz kolejny uciekła w znajomebezpieczeństwo oficjalności.Napięcie w jego cierpliwym uśmiechu było jedynym wyrzutem.Nazwał ją Swoją miłością , a ona czuła się tak winna, mając miłość, gdyjej syn był tak samotny, że nie przyjęła tego do wiadomości.Ile jeszcze czasuplanujesz zmarnować, dziewczyno?Bardzo cicho rozpięła swoje warkocze, uwalniając falowane, kasztanowewłosy.Z uśmiechem oczekiwania przekrzywiła głowę, przeczesała palcamiwłosy w rozczochrane loki, potem odrzuciła je na głowę, pozwalając im opaść wdzikim nieładzie na plecy.Tak wiele lat?Pociągnęła nerwowo za suknię, obserwując jego plecy jeszcze przezmoment, a potem wzruszyła ramionami i odpięła kilka perłowych guzikówkołnierza.Wzięła głęboki, drżący oddech, aż motylki rozłożyły jedwabisteskrzydła wewnątrz jej brzucha.- Tavis? - Zawołała cicho.Raz zdecydowana, była całkowiciezdeterminowana nie tracić już więcej cennych chwil.Plecy Tavisa wyprostowały się i rzucił na nią szybkie spojrzenie przezramię.Prawie zaśmiała się głośno, gdy jego oczy rozszerzyły się i szarpnął się,by obrócić się całkowicie.Jego spojrzenie wędrowało po jej dzikiej grzywie,rozluznionym kołnierzu i rozchylonych ustach.- Lydio?W tym jednym słowie słyszała setki pytań i była podekscytowana wiedzą,że w końcu ma dla niego właściwą odpowiedz.- Zastanawiałam się nad czymś, wiesz, stary człowieku.- Powiedziałaklepiąc ławkę za sobą.- Te twoje ręce& - Jej głos urwał się, w oczach pojawiłysię grzeszne iskierki.Kokieteryjnie oblizała dolną wargę w zaproszeniustarszym niż sam czas.- 273 -- Aye? - W jego głosie brzmiała chrapliwa nuta.- One są takie utalentowane i silne&- Aye? - Podniósł brew.Oddech uwiązł mu w gardle, gdy Lydia wykonałasugestywny gest, który zszokował i zachwycił Tavisa MacTarvitta do samegosedna duszy.Gdy Grimm w końcu opuścił tej nocy dach i wszedł do Wielkiego Hallu,stłumił przekleństwo i uciekł z powrotem za drzwi.Ze wszystkich miejsc! WHallu! Lydia! I Tavis!- Och! Miłość! - Mamrotał do gwiazd, które błyskały nad nim w swejobojętnej wspaniałości.Trzy miesiące pózniej w korytarzach Dalkeith Nad Morzem rozbrzmiałzdrowy płacz dziecka.Hawk Douglas, pękając z dumy, siedział na łóżku obokAdrienne.- Popatrz na niego, Hawk! Jest doskonały! - Wykrzyknęła Adrienne.- Nie tylko on.- Powiedział ochryple Hawk, odgarniając jej włosy z czoła.Adrienne uśmiechnęła się do niego.Trzymał ją za rękę podczas porodu kolejnoprzeklinając siebie i przeklinając ją za to, że pozwoliła mu uczynić się ciężarną.Ale będzie jeszcze wiele takich razów, pomyślała Adrienne.Zamierzałamieć pół tuzina dzieci.Hawk po prostu będzie musiał przyzwyczaić się doprocesu sprowadzania ich na świat.Adrienne ze zdumieniem dotknęła jego policzka.- Ty płaczesz.- Wyszeptała.- Azy szczęścia.Dałaś mi nowe życie Adrienne.%7łycie, o którym nigdy niemarzyłem, że będę je miał.- Patrzyła na niego z uwielbieniem.Dziecko tuliło się między nimi.Adrienne mogłaby pozostawać takgodzinami, ale zaraz po tym do Pawiego Pokoju wszedł Grimm, szybkorozkazując strażnikom.- Postawcie to tu, przy łóżku.- Hawk spojrzał przez ramię.- Ach, kołyska.Skończyłem ją ostatniej nocy.Podejrzewam, że w tejchwili jej sobie nie obejrzy.- Hawk zaborczo wziął w ramiona ich maleńkiegosyna.- Przez pewien czas powinien spać z nami, nie sądzisz?- Nie sądzę, żebym była w stanie spuścić go z oczu, a ty? - Hawk kiwnąłgłową potakująco, gdy uważnie przyglądał się swemu synowi.- Moja szczęka.- Powiedział dumnie.- Tylko spójrz na ten ostry kąt.Adrienne roześmiała się.- 274 -- Uparty kąt.- Drażniła się.- I ma ciemne włosy.Grimm wydał dzwięk krztuszenia się.Hawk spojrzał na niego pytającoprzez ramię.- Co do diabła& er, wybacz milady.- Powiedział do Adrienne.- Iprzepraszam maleńki.- Powiedział do dziecka.- Ale dlaczego poszedłeśwyrzezbić to na kołysce, Hawk? - Zapytał Grimm.- Czy wszyscy nie mamydość tych przeklętych Wróżek?Hawk podniósł brwi w zakłopotaniu.- O czym ty mówisz, Grimm? - Delikatnie podał ich syna Adrienne ipodszedł do kołyski.Płynne litery były wyrzezbione głęboko w drewnie.Cała kołyskabłyszczała, jakby była pokryta złotym pyłem.Hawk patrzył długo na słowa, októrych wiedział, że ich tam nie umieścił.Uśmiech wykrzywił jego wargi, gdyprzeczytał je głośno Adrienne.- 275 - [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Fala poczucia winy uderzyła w nią, gdyprzypomniała sobie, jak wrócił do niej tej nocy, po rozmowie z Hawkiem, a onaodwróciła się od niego, odrzucająco i po raz kolejny uciekła w znajomebezpieczeństwo oficjalności.Napięcie w jego cierpliwym uśmiechu było jedynym wyrzutem.Nazwał ją Swoją miłością , a ona czuła się tak winna, mając miłość, gdyjej syn był tak samotny, że nie przyjęła tego do wiadomości.Ile jeszcze czasuplanujesz zmarnować, dziewczyno?Bardzo cicho rozpięła swoje warkocze, uwalniając falowane, kasztanowewłosy.Z uśmiechem oczekiwania przekrzywiła głowę, przeczesała palcamiwłosy w rozczochrane loki, potem odrzuciła je na głowę, pozwalając im opaść wdzikim nieładzie na plecy.Tak wiele lat?Pociągnęła nerwowo za suknię, obserwując jego plecy jeszcze przezmoment, a potem wzruszyła ramionami i odpięła kilka perłowych guzikówkołnierza.Wzięła głęboki, drżący oddech, aż motylki rozłożyły jedwabisteskrzydła wewnątrz jej brzucha.- Tavis? - Zawołała cicho.Raz zdecydowana, była całkowiciezdeterminowana nie tracić już więcej cennych chwil.Plecy Tavisa wyprostowały się i rzucił na nią szybkie spojrzenie przezramię.Prawie zaśmiała się głośno, gdy jego oczy rozszerzyły się i szarpnął się,by obrócić się całkowicie.Jego spojrzenie wędrowało po jej dzikiej grzywie,rozluznionym kołnierzu i rozchylonych ustach.- Lydio?W tym jednym słowie słyszała setki pytań i była podekscytowana wiedzą,że w końcu ma dla niego właściwą odpowiedz.- Zastanawiałam się nad czymś, wiesz, stary człowieku.- Powiedziałaklepiąc ławkę za sobą.- Te twoje ręce& - Jej głos urwał się, w oczach pojawiłysię grzeszne iskierki.Kokieteryjnie oblizała dolną wargę w zaproszeniustarszym niż sam czas.- 273 -- Aye? - W jego głosie brzmiała chrapliwa nuta.- One są takie utalentowane i silne&- Aye? - Podniósł brew.Oddech uwiązł mu w gardle, gdy Lydia wykonałasugestywny gest, który zszokował i zachwycił Tavisa MacTarvitta do samegosedna duszy.Gdy Grimm w końcu opuścił tej nocy dach i wszedł do Wielkiego Hallu,stłumił przekleństwo i uciekł z powrotem za drzwi.Ze wszystkich miejsc! WHallu! Lydia! I Tavis!- Och! Miłość! - Mamrotał do gwiazd, które błyskały nad nim w swejobojętnej wspaniałości.Trzy miesiące pózniej w korytarzach Dalkeith Nad Morzem rozbrzmiałzdrowy płacz dziecka.Hawk Douglas, pękając z dumy, siedział na łóżku obokAdrienne.- Popatrz na niego, Hawk! Jest doskonały! - Wykrzyknęła Adrienne.- Nie tylko on.- Powiedział ochryple Hawk, odgarniając jej włosy z czoła.Adrienne uśmiechnęła się do niego.Trzymał ją za rękę podczas porodu kolejnoprzeklinając siebie i przeklinając ją za to, że pozwoliła mu uczynić się ciężarną.Ale będzie jeszcze wiele takich razów, pomyślała Adrienne.Zamierzałamieć pół tuzina dzieci.Hawk po prostu będzie musiał przyzwyczaić się doprocesu sprowadzania ich na świat.Adrienne ze zdumieniem dotknęła jego policzka.- Ty płaczesz.- Wyszeptała.- Azy szczęścia.Dałaś mi nowe życie Adrienne.%7łycie, o którym nigdy niemarzyłem, że będę je miał.- Patrzyła na niego z uwielbieniem.Dziecko tuliło się między nimi.Adrienne mogłaby pozostawać takgodzinami, ale zaraz po tym do Pawiego Pokoju wszedł Grimm, szybkorozkazując strażnikom.- Postawcie to tu, przy łóżku.- Hawk spojrzał przez ramię.- Ach, kołyska.Skończyłem ją ostatniej nocy.Podejrzewam, że w tejchwili jej sobie nie obejrzy.- Hawk zaborczo wziął w ramiona ich maleńkiegosyna.- Przez pewien czas powinien spać z nami, nie sądzisz?- Nie sądzę, żebym była w stanie spuścić go z oczu, a ty? - Hawk kiwnąłgłową potakująco, gdy uważnie przyglądał się swemu synowi.- Moja szczęka.- Powiedział dumnie.- Tylko spójrz na ten ostry kąt.Adrienne roześmiała się.- 274 -- Uparty kąt.- Drażniła się.- I ma ciemne włosy.Grimm wydał dzwięk krztuszenia się.Hawk spojrzał na niego pytającoprzez ramię.- Co do diabła& er, wybacz milady.- Powiedział do Adrienne.- Iprzepraszam maleńki.- Powiedział do dziecka.- Ale dlaczego poszedłeśwyrzezbić to na kołysce, Hawk? - Zapytał Grimm.- Czy wszyscy nie mamydość tych przeklętych Wróżek?Hawk podniósł brwi w zakłopotaniu.- O czym ty mówisz, Grimm? - Delikatnie podał ich syna Adrienne ipodszedł do kołyski.Płynne litery były wyrzezbione głęboko w drewnie.Cała kołyskabłyszczała, jakby była pokryta złotym pyłem.Hawk patrzył długo na słowa, októrych wiedział, że ich tam nie umieścił.Uśmiech wykrzywił jego wargi, gdyprzeczytał je głośno Adrienne.- 275 - [ Pobierz całość w formacie PDF ]