[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nim skończył, spod klapywyprysnął olbrzymi bąbel powietrza.Fortepian przechyliłsię i zaczął tonąć.Bruce runął do wody.Kiedy podpływa1do brzegu, James i pozostali płakali ze śmiechu.122Cała piątka pobiegła do salonu.James wetknął do kie-szeni kilka płyt DVD, po czym złapał stolik do kawy i roz-bił nim plazmowy telewizor wiszący na ścianie.Zmierdzia-ło farbą, którą agenci pracowicie pokrywali ściany i meble.James zajął się masakrowaniem ozdób, nareszcie dając sięponieść szałowi bezmyślnej destrukcji, kiedy rozległo sięogłuszające wycie alarmu, a pokój zaczął wypełniać fiole-towy dym.Z holu dobiegło wołanie Jennie.- Zmywamy się stąd, i to już!- Trzymaj się blisko mnie, James! - krzyknął Bruce.Wybiegli na zewnątrz.Jennie czekała na nich przy głów-nej bramie.- Uciekajcie! - zawołała.- Rozdzielamy się!James i Bruce puścili się biegiem wzdłuż Bishops Ave-nue.Zza zakrętu wypadły dwie policyjne furgonetki pę-dzące prosto na nich.- Spacerkiem - powiedział Bruce, zwalniając kroku.-Tak będzie mniej podejrzane.Samochody przemknęły obok.James zauważył, że jegoskóra i ubranie są fioletowe od dymu.- Co to jest? - zdziwił się.- Pierwszy raz widzę.- Bruce wzruszył ramionami.-Pewnie nic szkodliwego.Barwnik spożywczy albo coś.ktokolwiek robił rozpoznanie systemów alarmowych, za-walił sprawę.- Ty jesteś czysty - zauważył James.- Pewnie się nie przykleiło, bo jestem mokry.- Co z Kyle'em? Widziałeś go?- Był na górze, więc raczej nie zdążył uciec przed nami.Pewnie go zgarnęli.Lepiej znów zacznijmy biec.Gliniarzenas widzieli.Niedługo skojarzą fakty, a wtedy wrócą.16.KARA- To było więcej niż głupie.Przekroczyliście wszelkiegranice.A wy trzej.Aż brak mi słów.Jesteście najwięk-szymi idiotami ze wszystkich.Mac maszerował od ściany do ściany, gestykulując zama-szyście.Nie był zadowolony.Kyle, Bruce i James coraz bar-dziej kurczyli się na swych krzesłach.Kyle miał podbiteoko i rękę na temblaku.Podczas próby ucieczki uderzyłpolicjantkę i kiedy wylądował w furgonetce, skuty kajdan-kami, jej trzej koledzy zemścili się na nim.- To nie my zawaliliśmy rozpoznanie - wyrzucił z siebieKyle.- To wina MI5.- Rozpoznanie było bezbłędne - powiedział zimno Mac.- Alarm został wyłączony.Niestety, jacyś idioci rozwalilidno basenu fortepianem i wyciekająca woda spowodowa-ła zwarcie w obwodach układu przeciwwłamaniowego.Właśnie to uruchomiło alarm i wytwornice dymu.James i Bruce skurczyli się jeszcze bardziej.- A zatem kary.- ciągnął Mac.- Co ja mam z wamizrobić? Kyle, zawaliłeś sprawę na Karaibach, zawaliłeśw Nebraska House, a teraz jeszcze to.- Przecież, kiedy wróciłem z Nebraski, mówiliście, zedobrze się spisałem - zaskomlał Kyle.- Owszem, kiedy wróciłeś, Kyle.Ale dwa dni pózniejsłyszę od Jennifer Mitchum, że byli wychowawcy chcąsię z tobą skontaktować i domagają się kary.Chodziło,124zdaje się o zasypanie czyjegoś pokoju piaskiem i zalanieAch to.- przypomniał sobie Kyle.- Ten koleś to palant.- Ty i James mieliście zniknąć po cichu.Nie lubię od-owiadać na kłopotliwe pytania ludzi, którzy nie mogąwas zapomnieć.Posyłam cię na kolejną akcję rekrutacyj-ną, Kyle.- O nie - jęknął chłopak.- Cudowny dom dziecka w ubogiej dzielnicy Glasgow.Zdaje się, że dzieci z angielskim akcentem są tam szczegól-nie niepopularne.- Nie jadę - oświadczył Kyle.- Pojedziesz albo wrócisz do domu zastępczego.Kyle wyglądał na wstrząśniętego.- Nie możesz mnie wywalić - powiedział cicho.- Mogę i zrobię to, Kyle.Pakuj się.Jutro rano masz byćw pociągu do Glasgow albo wylatujesz stąd na zawsze.A teraz.Bruce.Winowajca wyprostował się na krześle.- Dlaczego przystałeś na idiotyczny pomysł Kyle'a, żebyzabrać Jamesa na akcję?- Bo jestem totalnym kretynem - złożył samokrytykęBruce.Mac zaśmiał się.- Dobra odpowiedz.Zdaje się, że spędzasz w dojo spo-ro czasu, prawda?Bruce przytaknął.- Na następne trzy miesiące wyłączam cię z wszelkichakcji.Codziennie wieczorem będziesz zostawał w dojo,zeby umyć podłogi, wypolerować lustra, posprzątaćszatnie, zapakować ręczniki i przepocone ciuchy do pra-lek.Co rano będziesz wyjmował pranie, pakował do su-szarek, a potem składał i chował do szafek.Przy spraw-125nej pracy nie zajmie ci to więcej niż trzy godzinv dzien-nie.- W porządku - powiedział Bruce, choć nie wyglądał naszczęśliwego.- A teraz James.James był zdenerwowany.Nie wiedział, w którą stronęobrócić wzrok.- Jesteś tu u nas od niedawna, szukasz nowych przyjaz-ni.Dwaj wykwalifikowani agenci namówili cię do czegośgłupiego.Szkolenie podstawowe zaczyna się za kilka dnii powinno cię wyprostować.Słowem, teraz ci się upiekłoJames, ale następnym razem spadnę na ciebie jak młot.Zrozumiano?- Tak, Mac.- Mac to ja jestem w dobry dzień, James.Dziś mów domnie doktorze McAfferty albo panie doktorze, jasne?- Tak, panie doktorze.James nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu, ale nawidok nieszczęśliwych min Kyle'a i Bruce'a natychmiastspoważniał.- Bruce, Kyle, możecie odejść - powiedział Mac.Chłopcy wyszli.- Słyszałem, że wybrałeś się do Londynu, żeby odwie-dzić siostrę.- Tak - odrzekł James.- Wiem, że nie powinienem, alechciałem zobaczyć się z nią przed świętami.- Nie wiedziałem, że masz trudności z kontaktowaniemsię z Laurą.Spróbuję coś na to poradzić.- Mój ojczym nie chce, żebym się do niej zbliżał.- Potrafię być bardzo przekonujący - zauważył Mac.-Niczego nie obiecuję, ale zrobię, co w mojej mocy,- Dzięki - powiedział James.- Wiem, że nie powinie-nem się wtrącać, ale chyba jesteś trochę zbyt surowy dlaKyle'a.Chciał mi tylko pomóc spotkać się z Laurą.126Kyle ma już prawie czternaście lat.Powinien chodzićw granatowej koszulce i wykonywać najtrudniejsze zada-nia, zamiast wciąż popełniać głupie błędy w ocenie sytu-acji., Gdybyś zwyczajnie mnie poprosił, puściłbym cię z nimi.Mogłeś spotkać się z siostrą i zaczekać na stacji nagrupę wykonującą zadanie.Przepłynąłeś już swoje pięć-dziesiąt metrów?- Nie.- Zostało ci tylko pięć dni, James.Będę bardzo rozcza-rowany, jeśli zawiedziesz.17.WODAAmy i James szli korytarzem na kolejną lekcję pływania.- Rozmawiałam z głównym instruktorem - powiedziałaAmy.- Zasugerował wypróbowanie innej metody.Jest nie-co drastyczna, ale zostały ci tylko dwa dni.Masz dość siły,żeby przepłynąć pięćdziesiąt metrów.Jedyne, co cię hamu-je, to twój lęk przed wodą.Dotarli do wejścia na basen dla dzieci.James przystanął.- Dziś pływamy gdzie indziej - powiedziała Amy i po-prowadziła Jamesa do drzwi z napisem: Niebezpieczeń-stwo! Basen nurkowy.Wstęp tylko z wykwalifikowanyminstruktorem nurkowania".James przestąpił próg.Basen miał pięćdziesiąt metrówdługości.Po jednej stronie na hakach wisiały kombinezonyi butle tlenowe.Woda była przejrzysta, oczyszczana solą,a nie chlorem.James spojrzał na oznaczenia głębokości:sześć metrów przy płytkim końcu, piętnaście przy głębokim.- Nie będę tu pływał - wybełkotał, czując, że traci zmy-sły ze strachu.- Przykro mi, James - powiedziała Amy.- Nie mam jużczasu na delikatne podejście.W ich stronę szli Paul i Arif, ubrani w szorty pływackiei jaskrawoczerwone koszulki z napisem instruktor nurko-wania".James widywał ich od czasu do czasu, ale nie roz-mawiał z nimi od chwili, gdy pomogli mu pokonać torprzeszkód.128- Chodz tutaj, James! Juz! - krzyknął Paul [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Nim skończył, spod klapywyprysnął olbrzymi bąbel powietrza.Fortepian przechyliłsię i zaczął tonąć.Bruce runął do wody.Kiedy podpływa1do brzegu, James i pozostali płakali ze śmiechu.122Cała piątka pobiegła do salonu.James wetknął do kie-szeni kilka płyt DVD, po czym złapał stolik do kawy i roz-bił nim plazmowy telewizor wiszący na ścianie.Zmierdzia-ło farbą, którą agenci pracowicie pokrywali ściany i meble.James zajął się masakrowaniem ozdób, nareszcie dając sięponieść szałowi bezmyślnej destrukcji, kiedy rozległo sięogłuszające wycie alarmu, a pokój zaczął wypełniać fiole-towy dym.Z holu dobiegło wołanie Jennie.- Zmywamy się stąd, i to już!- Trzymaj się blisko mnie, James! - krzyknął Bruce.Wybiegli na zewnątrz.Jennie czekała na nich przy głów-nej bramie.- Uciekajcie! - zawołała.- Rozdzielamy się!James i Bruce puścili się biegiem wzdłuż Bishops Ave-nue.Zza zakrętu wypadły dwie policyjne furgonetki pę-dzące prosto na nich.- Spacerkiem - powiedział Bruce, zwalniając kroku.-Tak będzie mniej podejrzane.Samochody przemknęły obok.James zauważył, że jegoskóra i ubranie są fioletowe od dymu.- Co to jest? - zdziwił się.- Pierwszy raz widzę.- Bruce wzruszył ramionami.-Pewnie nic szkodliwego.Barwnik spożywczy albo coś.ktokolwiek robił rozpoznanie systemów alarmowych, za-walił sprawę.- Ty jesteś czysty - zauważył James.- Pewnie się nie przykleiło, bo jestem mokry.- Co z Kyle'em? Widziałeś go?- Był na górze, więc raczej nie zdążył uciec przed nami.Pewnie go zgarnęli.Lepiej znów zacznijmy biec.Gliniarzenas widzieli.Niedługo skojarzą fakty, a wtedy wrócą.16.KARA- To było więcej niż głupie.Przekroczyliście wszelkiegranice.A wy trzej.Aż brak mi słów.Jesteście najwięk-szymi idiotami ze wszystkich.Mac maszerował od ściany do ściany, gestykulując zama-szyście.Nie był zadowolony.Kyle, Bruce i James coraz bar-dziej kurczyli się na swych krzesłach.Kyle miał podbiteoko i rękę na temblaku.Podczas próby ucieczki uderzyłpolicjantkę i kiedy wylądował w furgonetce, skuty kajdan-kami, jej trzej koledzy zemścili się na nim.- To nie my zawaliliśmy rozpoznanie - wyrzucił z siebieKyle.- To wina MI5.- Rozpoznanie było bezbłędne - powiedział zimno Mac.- Alarm został wyłączony.Niestety, jacyś idioci rozwalilidno basenu fortepianem i wyciekająca woda spowodowa-ła zwarcie w obwodach układu przeciwwłamaniowego.Właśnie to uruchomiło alarm i wytwornice dymu.James i Bruce skurczyli się jeszcze bardziej.- A zatem kary.- ciągnął Mac.- Co ja mam z wamizrobić? Kyle, zawaliłeś sprawę na Karaibach, zawaliłeśw Nebraska House, a teraz jeszcze to.- Przecież, kiedy wróciłem z Nebraski, mówiliście, zedobrze się spisałem - zaskomlał Kyle.- Owszem, kiedy wróciłeś, Kyle.Ale dwa dni pózniejsłyszę od Jennifer Mitchum, że byli wychowawcy chcąsię z tobą skontaktować i domagają się kary.Chodziło,124zdaje się o zasypanie czyjegoś pokoju piaskiem i zalanieAch to.- przypomniał sobie Kyle.- Ten koleś to palant.- Ty i James mieliście zniknąć po cichu.Nie lubię od-owiadać na kłopotliwe pytania ludzi, którzy nie mogąwas zapomnieć.Posyłam cię na kolejną akcję rekrutacyj-ną, Kyle.- O nie - jęknął chłopak.- Cudowny dom dziecka w ubogiej dzielnicy Glasgow.Zdaje się, że dzieci z angielskim akcentem są tam szczegól-nie niepopularne.- Nie jadę - oświadczył Kyle.- Pojedziesz albo wrócisz do domu zastępczego.Kyle wyglądał na wstrząśniętego.- Nie możesz mnie wywalić - powiedział cicho.- Mogę i zrobię to, Kyle.Pakuj się.Jutro rano masz byćw pociągu do Glasgow albo wylatujesz stąd na zawsze.A teraz.Bruce.Winowajca wyprostował się na krześle.- Dlaczego przystałeś na idiotyczny pomysł Kyle'a, żebyzabrać Jamesa na akcję?- Bo jestem totalnym kretynem - złożył samokrytykęBruce.Mac zaśmiał się.- Dobra odpowiedz.Zdaje się, że spędzasz w dojo spo-ro czasu, prawda?Bruce przytaknął.- Na następne trzy miesiące wyłączam cię z wszelkichakcji.Codziennie wieczorem będziesz zostawał w dojo,zeby umyć podłogi, wypolerować lustra, posprzątaćszatnie, zapakować ręczniki i przepocone ciuchy do pra-lek.Co rano będziesz wyjmował pranie, pakował do su-szarek, a potem składał i chował do szafek.Przy spraw-125nej pracy nie zajmie ci to więcej niż trzy godzinv dzien-nie.- W porządku - powiedział Bruce, choć nie wyglądał naszczęśliwego.- A teraz James.James był zdenerwowany.Nie wiedział, w którą stronęobrócić wzrok.- Jesteś tu u nas od niedawna, szukasz nowych przyjaz-ni.Dwaj wykwalifikowani agenci namówili cię do czegośgłupiego.Szkolenie podstawowe zaczyna się za kilka dnii powinno cię wyprostować.Słowem, teraz ci się upiekłoJames, ale następnym razem spadnę na ciebie jak młot.Zrozumiano?- Tak, Mac.- Mac to ja jestem w dobry dzień, James.Dziś mów domnie doktorze McAfferty albo panie doktorze, jasne?- Tak, panie doktorze.James nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu, ale nawidok nieszczęśliwych min Kyle'a i Bruce'a natychmiastspoważniał.- Bruce, Kyle, możecie odejść - powiedział Mac.Chłopcy wyszli.- Słyszałem, że wybrałeś się do Londynu, żeby odwie-dzić siostrę.- Tak - odrzekł James.- Wiem, że nie powinienem, alechciałem zobaczyć się z nią przed świętami.- Nie wiedziałem, że masz trudności z kontaktowaniemsię z Laurą.Spróbuję coś na to poradzić.- Mój ojczym nie chce, żebym się do niej zbliżał.- Potrafię być bardzo przekonujący - zauważył Mac.-Niczego nie obiecuję, ale zrobię, co w mojej mocy,- Dzięki - powiedział James.- Wiem, że nie powinie-nem się wtrącać, ale chyba jesteś trochę zbyt surowy dlaKyle'a.Chciał mi tylko pomóc spotkać się z Laurą.126Kyle ma już prawie czternaście lat.Powinien chodzićw granatowej koszulce i wykonywać najtrudniejsze zada-nia, zamiast wciąż popełniać głupie błędy w ocenie sytu-acji., Gdybyś zwyczajnie mnie poprosił, puściłbym cię z nimi.Mogłeś spotkać się z siostrą i zaczekać na stacji nagrupę wykonującą zadanie.Przepłynąłeś już swoje pięć-dziesiąt metrów?- Nie.- Zostało ci tylko pięć dni, James.Będę bardzo rozcza-rowany, jeśli zawiedziesz.17.WODAAmy i James szli korytarzem na kolejną lekcję pływania.- Rozmawiałam z głównym instruktorem - powiedziałaAmy.- Zasugerował wypróbowanie innej metody.Jest nie-co drastyczna, ale zostały ci tylko dwa dni.Masz dość siły,żeby przepłynąć pięćdziesiąt metrów.Jedyne, co cię hamu-je, to twój lęk przed wodą.Dotarli do wejścia na basen dla dzieci.James przystanął.- Dziś pływamy gdzie indziej - powiedziała Amy i po-prowadziła Jamesa do drzwi z napisem: Niebezpieczeń-stwo! Basen nurkowy.Wstęp tylko z wykwalifikowanyminstruktorem nurkowania".James przestąpił próg.Basen miał pięćdziesiąt metrówdługości.Po jednej stronie na hakach wisiały kombinezonyi butle tlenowe.Woda była przejrzysta, oczyszczana solą,a nie chlorem.James spojrzał na oznaczenia głębokości:sześć metrów przy płytkim końcu, piętnaście przy głębokim.- Nie będę tu pływał - wybełkotał, czując, że traci zmy-sły ze strachu.- Przykro mi, James - powiedziała Amy.- Nie mam jużczasu na delikatne podejście.W ich stronę szli Paul i Arif, ubrani w szorty pływackiei jaskrawoczerwone koszulki z napisem instruktor nurko-wania".James widywał ich od czasu do czasu, ale nie roz-mawiał z nimi od chwili, gdy pomogli mu pokonać torprzeszkód.128- Chodz tutaj, James! Juz! - krzyknął Paul [ Pobierz całość w formacie PDF ]