[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szybko wyłączyła ekran i otworzyła drzwi. Policja! Oficer Carole Alvarez! przedstawiła się Carole,wiedząc, że bezprawnie interweniuje na terenie kampusu. Chcieliśmy porozmawiać z Bonnie Del Amico! rzucił Milo. Minęliście się z nią. odrzekła Yu Chan z ulgą. Właśniepojechała na lotnisko.Uczestniczy w turnieju szachowym w Rzymie.W Rzymie! Psiakość! pomyślał Milo i sięgnął po komórkę. Zna pani jej numer? spytał.*287Parking przy szpitalu Lenox19:34Dzwonek telefonu Bonnie, znajdującego się na dnie wyszywanejtorby leżącej na tylnym siedzeniu taksówki, brzęczał nachalnie, aleszofer go nie słyszał, gdyż nastawił radio na cały regulator, żeby niestracić najmniejszego szczegółu z meczu Metsów z Bravesami.Tymczasem Bonnie wyszła z windy i ruszyła cicho szpitalnymkorytarzem. Już po godzinach wizyt, proszę pani! zatrzymała ją pielę-gniarka. Chciałam tylko pożegnać się z panią Kaufman, bo wyjeżdżamza granicę i. Hm.Pani jest wolontariuszką?Bonnie kiwnęła twierdząco głową. Ethel Kaufman śpi, ale zostawiła dla pani kopertę.Trochę zawiedziona Bonnie poszła za pielęgniarką do jej gabine-tu i dostała od niej paczuszkę z książką.Z powrotem w taksówce ze zdumieniem odkryła zdjęcia i notatkidorzucone przez starszą panią.Tak jato poruszyło, że nie pomyślałao tym, żeby sprawdzić komórkę.*Międzynarodowe lotnisko w San FranciscoPas startowy numer 3Lot 096621:27 Dzień dobry, mówi kapitan, witam państwa na pokładzie na-szego samolotu marki Boeing siedemset sześćdziesiąt siedem.Lecimy288do Rzymu.Lot nasz będzie trwał trzynaście godzin pięćdziesiąt pięćminut.Wszyscy pasażerowie są już na pokładzie.W kieszeni fotelanaprzeciwko znajdą państwo notatkę pouczającą, jak postępować wsytuacji awaryjnej, którą proszę uważnie przeczytać.Załoga kabinypoda teraz państwu informacje dotyczące zasad bezpieczeństwa.*Międzynarodowe lotnisko w San FranciscoSala odlotów21:28 Lot do Rzymu? Przykro mi, ale właśnie zakończyliśmy od-prawę. oznajmiła hostessa, spoglądając na ekran komputera. Mamy pecha! zdenerwowała się Carole. Nigdy nie znaj-dziemy tej cholernej książki! Spróbuj zadzwonić do tej dziewczyny. Zostawiłem już jej dwie wiadomości! rzekł Milo. Pewniewyciszyła komórkę. Spróbuj jeszcze raz.*Pas startowy numer 3Lot 096621:29 Za chwilę będziemy startować.Proszę zapiąć pasy, podnieśćoparcie fotela i wyłączyć telefony komórkowe.Przypominamy pań-stwu, że na pokładzie samolotu obowiązuje zakaz palenia i że podżadnym pozorem nie można palić w toaletach.289Bonnie zapięła pas i sięgnęła do torby po podróżną poduszkę,opaskę na oczy i książkę.Wyłączając telefon, zauważyła migająceczerwone światełko zawiadamiające o nowym SMS-ie lub nagranejwiadomości.Miała ochotę sprawdzić, ale powstrzymał ją od tegopełen nagany wzrok stewardesy.*ParyżPółnocSalon w naszym małym mieszkanku oświetlony był łagodnymipłomyczkami dziesięciu świeczek.Po spokojnym wieczorze Billiezasnęła na kanapie.Włączyłem komputer i kliknąłem na ikonkę sta-rego programu edycyjnego.Na ekranie pojawiła się okropna białastrona, a ja poczułem mdłości, strach i panikę, które, niestety, takdobrze znałem.Zmuś się!Zmuś się!Nic z tego.Wstałem, podszedłem do kanapy, wziąłem Billie w ramiona iprzeniosłem ją do sypialni.Wymamrotała prawie przez sen sprzeciw,że niby jest zbyt ciężka, ale pozwoliła się przenieść.Noc była chłod-na, kaloryfer grzał słabo, więc wyjąłem z szafy dodatkową kołdrę iopatuliłem ją jak dziecko.Zamykałem drzwi, kiedy dobiegło mnie ciche: Dzięki!.Zacią-gnąłem zasłony, żeby nie budziło jej światło padające z ulicy.Zna-lezliśmy się w ciemnościach. Dzięki, że się mną zająłeś.Nikt przed-tem się mną nie zajmował.*290 Nikt przedtem się mną nie zajmował.Zdanie to miałem w uszach jeszcze wtedy, kiedy szedłem dobiurka.Na ekranie migotał kursor, jakby się ze mną drocząc.Skąd czerpię natchnienie? Klasyczne pytanie, stawiane najczę-ściej przez czytelników i dziennikarzy.Szczerze mówiąc, nie umia-łem nigdy sensownie na nie odpowiedzieć.Pisanie wymagało asce-tycznego życia: zapisanie czterech stron dziennie zajmowało mi oko-ło piętnastu godzin.Nie było w tym nic magicznego, tajemniczego inie było też metody.Musiałem odciąć się od świata, usiąść przybiurku, włożyć do uszu słuchawki z muzyką klasyczną albo jazzem izapewnić sobie wystarczającą dozę kapsułek z kawą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Szybko wyłączyła ekran i otworzyła drzwi. Policja! Oficer Carole Alvarez! przedstawiła się Carole,wiedząc, że bezprawnie interweniuje na terenie kampusu. Chcieliśmy porozmawiać z Bonnie Del Amico! rzucił Milo. Minęliście się z nią. odrzekła Yu Chan z ulgą. Właśniepojechała na lotnisko.Uczestniczy w turnieju szachowym w Rzymie.W Rzymie! Psiakość! pomyślał Milo i sięgnął po komórkę. Zna pani jej numer? spytał.*287Parking przy szpitalu Lenox19:34Dzwonek telefonu Bonnie, znajdującego się na dnie wyszywanejtorby leżącej na tylnym siedzeniu taksówki, brzęczał nachalnie, aleszofer go nie słyszał, gdyż nastawił radio na cały regulator, żeby niestracić najmniejszego szczegółu z meczu Metsów z Bravesami.Tymczasem Bonnie wyszła z windy i ruszyła cicho szpitalnymkorytarzem. Już po godzinach wizyt, proszę pani! zatrzymała ją pielę-gniarka. Chciałam tylko pożegnać się z panią Kaufman, bo wyjeżdżamza granicę i. Hm.Pani jest wolontariuszką?Bonnie kiwnęła twierdząco głową. Ethel Kaufman śpi, ale zostawiła dla pani kopertę.Trochę zawiedziona Bonnie poszła za pielęgniarką do jej gabine-tu i dostała od niej paczuszkę z książką.Z powrotem w taksówce ze zdumieniem odkryła zdjęcia i notatkidorzucone przez starszą panią.Tak jato poruszyło, że nie pomyślałao tym, żeby sprawdzić komórkę.*Międzynarodowe lotnisko w San FranciscoPas startowy numer 3Lot 096621:27 Dzień dobry, mówi kapitan, witam państwa na pokładzie na-szego samolotu marki Boeing siedemset sześćdziesiąt siedem.Lecimy288do Rzymu.Lot nasz będzie trwał trzynaście godzin pięćdziesiąt pięćminut.Wszyscy pasażerowie są już na pokładzie.W kieszeni fotelanaprzeciwko znajdą państwo notatkę pouczającą, jak postępować wsytuacji awaryjnej, którą proszę uważnie przeczytać.Załoga kabinypoda teraz państwu informacje dotyczące zasad bezpieczeństwa.*Międzynarodowe lotnisko w San FranciscoSala odlotów21:28 Lot do Rzymu? Przykro mi, ale właśnie zakończyliśmy od-prawę. oznajmiła hostessa, spoglądając na ekran komputera. Mamy pecha! zdenerwowała się Carole. Nigdy nie znaj-dziemy tej cholernej książki! Spróbuj zadzwonić do tej dziewczyny. Zostawiłem już jej dwie wiadomości! rzekł Milo. Pewniewyciszyła komórkę. Spróbuj jeszcze raz.*Pas startowy numer 3Lot 096621:29 Za chwilę będziemy startować.Proszę zapiąć pasy, podnieśćoparcie fotela i wyłączyć telefony komórkowe.Przypominamy pań-stwu, że na pokładzie samolotu obowiązuje zakaz palenia i że podżadnym pozorem nie można palić w toaletach.289Bonnie zapięła pas i sięgnęła do torby po podróżną poduszkę,opaskę na oczy i książkę.Wyłączając telefon, zauważyła migająceczerwone światełko zawiadamiające o nowym SMS-ie lub nagranejwiadomości.Miała ochotę sprawdzić, ale powstrzymał ją od tegopełen nagany wzrok stewardesy.*ParyżPółnocSalon w naszym małym mieszkanku oświetlony był łagodnymipłomyczkami dziesięciu świeczek.Po spokojnym wieczorze Billiezasnęła na kanapie.Włączyłem komputer i kliknąłem na ikonkę sta-rego programu edycyjnego.Na ekranie pojawiła się okropna białastrona, a ja poczułem mdłości, strach i panikę, które, niestety, takdobrze znałem.Zmuś się!Zmuś się!Nic z tego.Wstałem, podszedłem do kanapy, wziąłem Billie w ramiona iprzeniosłem ją do sypialni.Wymamrotała prawie przez sen sprzeciw,że niby jest zbyt ciężka, ale pozwoliła się przenieść.Noc była chłod-na, kaloryfer grzał słabo, więc wyjąłem z szafy dodatkową kołdrę iopatuliłem ją jak dziecko.Zamykałem drzwi, kiedy dobiegło mnie ciche: Dzięki!.Zacią-gnąłem zasłony, żeby nie budziło jej światło padające z ulicy.Zna-lezliśmy się w ciemnościach. Dzięki, że się mną zająłeś.Nikt przed-tem się mną nie zajmował.*290 Nikt przedtem się mną nie zajmował.Zdanie to miałem w uszach jeszcze wtedy, kiedy szedłem dobiurka.Na ekranie migotał kursor, jakby się ze mną drocząc.Skąd czerpię natchnienie? Klasyczne pytanie, stawiane najczę-ściej przez czytelników i dziennikarzy.Szczerze mówiąc, nie umia-łem nigdy sensownie na nie odpowiedzieć.Pisanie wymagało asce-tycznego życia: zapisanie czterech stron dziennie zajmowało mi oko-ło piętnastu godzin.Nie było w tym nic magicznego, tajemniczego inie było też metody.Musiałem odciąć się od świata, usiąść przybiurku, włożyć do uszu słuchawki z muzyką klasyczną albo jazzem izapewnić sobie wystarczającą dozę kapsułek z kawą [ Pobierz całość w formacie PDF ]