[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wspinamy się po nich razem.Na górze znajduje się dawna sypialnia rodziców i jego dawna sypialnia, które dzieli łazienka, ito wszystko.Prowadzi mnie do swojej sypialni, a ja stoję przez chwilę i rozglądam się po pokoju,gdzie spędził większą część życia.Trzyma dłoń na moim ramieniu.W ten czy inny sposób trzyma mnie cały czas, odkądwyszliśmy spod schodów tamtego budynku, jakby się bał, że się rozpadnę na kawałki, jeżeli mniepuści.- Jestem raczej pewien, że Marcus nie wchodził do tego pokoju po moim odejściu - mówi.- Bokiedy wróciłem, wszystko było nietknięte.Członkowie Altruizmu nie mają zbyt wielu mebli ani ozdób - inaczej to by oznaczało, żepobłażają sobie - ale on ma tyle, ile nam wolno mieć.Plik zeszytów szkolnych.Mały regał zksiążkami.I, co ciekawe, rzezba z niebieskiego szkła na komodzie.- Moja matka przemyciła to dla mnie, jak byłem mały.Kazała mi to schować.W dniuCeremonii Wyboru, przed wyjściem postawiłem ją na komodzie.%7łeby on ją zobaczył.Taka małaprowokacja.Kiwam głową.To dziwne uczucie przebywać w miejscu, które w tak pełny sposób skrywajedno wspomnienie.Ten pokój to szesnastoletni Tobias, który lada moment ma wybrać Nieustraszoność, żeby uciecod ojca.- Zajmijmy się twoimi stopami - mówi.Ale się nie rusza, tylko przesuwa palce do mojegołokcia.- Dobrze.Idziemy do przyległej łazienki, siadam na brzegu wanny.On siada obok mnie, z ręką na moimkolanie, odkręca kran i zatyka odpływ.Woda leje się do wanny, przykrywając moje paznokcie unóg.Krew barwi wodę na różowo.Tobias klęka przy wannie i kładzie sobie moją stopę na kolanach.Głębsze rozcięcia przecieramyjką.Nie czuję tego.Nawet kiedy obmywa je mydlaną pianą, nic nie czuję.Woda w wannierobi się szara.Biorę kostkę mydła i obracam ją w dłoniach, aż skóra pokrywa się białą pianą.Wyciągam doTobiasa ręce i myję jego dłonie, starannie, po bokach i między palcami.Miło coś robić, myć coś iznów go dotykać.Ochlapujemy całą podłogę w łazience, kiedy oboje spłukujemy z siebie mydło.Od wody jestmi zimno, ale nie przejmuję się tym, że drżę.Tobias bierze ręcznik i zaczyna wycierać mi dłonie.- Ja nie.- zaczynam tak, jakby mnie duszono.- Część mojej rodziny nie żyje, a część należydo zdrajców.Jak mogę.- Gadam bez sensu.Szloch ogarnia moje ciało, mój umysł, wszystko.Tobias przytula mnie do siebie.Jego uścisk jest mocny.Słucham bicia jego serca i po chwili tenrytm mnie uspokaja.- Od tej chwili ja będę twoją rodziną - mówi.- Kocham cię.Powiedziałam to już kiedyś, zanim wyruszyłam do siedziby Erudytów, ale wtedy spał.Niewiem, czemu nie wyznałam tego tak, żeby słyszał.Może bałam się mu zaufać i zapewnić go oswoim oddaniu.Albo bałam się, że nie wiem, co to znaczy kogoś kochać.Ale teraz wiem, żenajstraszniejszą rzeczą było nie powiedzieć tego do momentu, kiedy było prawie za pózno.Kiedy było prawie za pózno dla mnie.Należę do niego, a on do mnie - od zawsze.Przygląda mi się.Czekam, ściskając go za ramiona, żeby utrzymać równowagę, a on zastanawia się nadodpowiedzią.- Powtórz to, proszę.- Marszczy brwi.- Kocham cię, Tobias.Jego skóra jest śliska od wody, pachnie potem i moja koszula przylepia się do jego rąk, kiedymnie obejmuje.Wtula twarz w moją szyję i całuje mnie tuż nad obojczykiem, całuje w policzek,całuje w usta.- Ja też cię kocham - odpowiada.Rozdział 37Leży obok mnie, gdy zasypiam.Spodziewam się, że będę mieć koszmary, ale widoczniejestem za bardzo zmęczona, bo mój umysł pozostaje pusty.Kiedy znowu otwieram oczy, jego niema, ale na łóżku widzę stertę ubrań.Wstaję i idę do łazienki.Czuję się obolała, jakby moja skóra została zdarta do żywego.Każdyoddech lekko piecze, ale jest miarowy.Nie włączam światła w łazience, bo wiem, że będzie jasnei ostre, jak w siedzibie Erudytów.Biorę prysznic po ciemku, ledwie odróżniam mydło ododżywki do włosów i mówię sobie, że wyjdę nowa i silna, że woda mnie uzdrowi.Przed wyjściem z łazienki mocno szczypię policzki, żeby krew dotarła na powierzchnię skóry.To głupie, ale nie chcę wyglądać na słabą i zmęczoną.Kiedy wracam do pokoju, na łóżku rozciągnięty na brzuchu leży Uriah; Christina trzymaniebieską rzezbę nad biurkiem Tobiasa i przygląda się jej, a Lynn szykuje się do ataku na Uriahaz poduszką w rękach i szelmowskim uśmiechem na twarzy.Z impetem wali Uriaha w tył głowy.- Hej, Tris! - odzywa się Christina.- Auć! - krzyczy Uriah.- Lynn, do licha, co ty robisz, że nawet uderzenie poduszką boli?- To moja wyjątkowa siła - odpowiada.- Dostałaś w twarz, Tris? Jeden policzek maszjaskrawoczerwony.Widocznie drugiego nie uszczypnęłam dość mocno.- Nie, to tylko.mój poranny blask.wiczę żarty, jakbym poznawała nowy język.Christina się śmieje z mojej uwagi, może trochęzbyt przesadnie, ale doceniam jej wysiłek.Uriah podskakuje na łóżku kilka razy, przysuwając siędo krawędzi.- No, to sprawa, o której żadne z nas nie mówi.-Wskazuje na mnie.- Mało nie umarłaś,uratował cię fipek sadysta, a teraz wszyscy debatujecie o poważnej wojnie z bezfrakcyjnymi wroli sprzymierzeńców.- Fipek? - Christina unosi brwi.- Slang Nieustraszonych.- Lynn uśmiecha się chytrze.-To miała być wielka obelga, tylko niktjej już nie używa.- Dlatego, że jest tak obrazliwa - potakuje Uriah [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Wspinamy się po nich razem.Na górze znajduje się dawna sypialnia rodziców i jego dawna sypialnia, które dzieli łazienka, ito wszystko.Prowadzi mnie do swojej sypialni, a ja stoję przez chwilę i rozglądam się po pokoju,gdzie spędził większą część życia.Trzyma dłoń na moim ramieniu.W ten czy inny sposób trzyma mnie cały czas, odkądwyszliśmy spod schodów tamtego budynku, jakby się bał, że się rozpadnę na kawałki, jeżeli mniepuści.- Jestem raczej pewien, że Marcus nie wchodził do tego pokoju po moim odejściu - mówi.- Bokiedy wróciłem, wszystko było nietknięte.Członkowie Altruizmu nie mają zbyt wielu mebli ani ozdób - inaczej to by oznaczało, żepobłażają sobie - ale on ma tyle, ile nam wolno mieć.Plik zeszytów szkolnych.Mały regał zksiążkami.I, co ciekawe, rzezba z niebieskiego szkła na komodzie.- Moja matka przemyciła to dla mnie, jak byłem mały.Kazała mi to schować.W dniuCeremonii Wyboru, przed wyjściem postawiłem ją na komodzie.%7łeby on ją zobaczył.Taka małaprowokacja.Kiwam głową.To dziwne uczucie przebywać w miejscu, które w tak pełny sposób skrywajedno wspomnienie.Ten pokój to szesnastoletni Tobias, który lada moment ma wybrać Nieustraszoność, żeby uciecod ojca.- Zajmijmy się twoimi stopami - mówi.Ale się nie rusza, tylko przesuwa palce do mojegołokcia.- Dobrze.Idziemy do przyległej łazienki, siadam na brzegu wanny.On siada obok mnie, z ręką na moimkolanie, odkręca kran i zatyka odpływ.Woda leje się do wanny, przykrywając moje paznokcie unóg.Krew barwi wodę na różowo.Tobias klęka przy wannie i kładzie sobie moją stopę na kolanach.Głębsze rozcięcia przecieramyjką.Nie czuję tego.Nawet kiedy obmywa je mydlaną pianą, nic nie czuję.Woda w wannierobi się szara.Biorę kostkę mydła i obracam ją w dłoniach, aż skóra pokrywa się białą pianą.Wyciągam doTobiasa ręce i myję jego dłonie, starannie, po bokach i między palcami.Miło coś robić, myć coś iznów go dotykać.Ochlapujemy całą podłogę w łazience, kiedy oboje spłukujemy z siebie mydło.Od wody jestmi zimno, ale nie przejmuję się tym, że drżę.Tobias bierze ręcznik i zaczyna wycierać mi dłonie.- Ja nie.- zaczynam tak, jakby mnie duszono.- Część mojej rodziny nie żyje, a część należydo zdrajców.Jak mogę.- Gadam bez sensu.Szloch ogarnia moje ciało, mój umysł, wszystko.Tobias przytula mnie do siebie.Jego uścisk jest mocny.Słucham bicia jego serca i po chwili tenrytm mnie uspokaja.- Od tej chwili ja będę twoją rodziną - mówi.- Kocham cię.Powiedziałam to już kiedyś, zanim wyruszyłam do siedziby Erudytów, ale wtedy spał.Niewiem, czemu nie wyznałam tego tak, żeby słyszał.Może bałam się mu zaufać i zapewnić go oswoim oddaniu.Albo bałam się, że nie wiem, co to znaczy kogoś kochać.Ale teraz wiem, żenajstraszniejszą rzeczą było nie powiedzieć tego do momentu, kiedy było prawie za pózno.Kiedy było prawie za pózno dla mnie.Należę do niego, a on do mnie - od zawsze.Przygląda mi się.Czekam, ściskając go za ramiona, żeby utrzymać równowagę, a on zastanawia się nadodpowiedzią.- Powtórz to, proszę.- Marszczy brwi.- Kocham cię, Tobias.Jego skóra jest śliska od wody, pachnie potem i moja koszula przylepia się do jego rąk, kiedymnie obejmuje.Wtula twarz w moją szyję i całuje mnie tuż nad obojczykiem, całuje w policzek,całuje w usta.- Ja też cię kocham - odpowiada.Rozdział 37Leży obok mnie, gdy zasypiam.Spodziewam się, że będę mieć koszmary, ale widoczniejestem za bardzo zmęczona, bo mój umysł pozostaje pusty.Kiedy znowu otwieram oczy, jego niema, ale na łóżku widzę stertę ubrań.Wstaję i idę do łazienki.Czuję się obolała, jakby moja skóra została zdarta do żywego.Każdyoddech lekko piecze, ale jest miarowy.Nie włączam światła w łazience, bo wiem, że będzie jasnei ostre, jak w siedzibie Erudytów.Biorę prysznic po ciemku, ledwie odróżniam mydło ododżywki do włosów i mówię sobie, że wyjdę nowa i silna, że woda mnie uzdrowi.Przed wyjściem z łazienki mocno szczypię policzki, żeby krew dotarła na powierzchnię skóry.To głupie, ale nie chcę wyglądać na słabą i zmęczoną.Kiedy wracam do pokoju, na łóżku rozciągnięty na brzuchu leży Uriah; Christina trzymaniebieską rzezbę nad biurkiem Tobiasa i przygląda się jej, a Lynn szykuje się do ataku na Uriahaz poduszką w rękach i szelmowskim uśmiechem na twarzy.Z impetem wali Uriaha w tył głowy.- Hej, Tris! - odzywa się Christina.- Auć! - krzyczy Uriah.- Lynn, do licha, co ty robisz, że nawet uderzenie poduszką boli?- To moja wyjątkowa siła - odpowiada.- Dostałaś w twarz, Tris? Jeden policzek maszjaskrawoczerwony.Widocznie drugiego nie uszczypnęłam dość mocno.- Nie, to tylko.mój poranny blask.wiczę żarty, jakbym poznawała nowy język.Christina się śmieje z mojej uwagi, może trochęzbyt przesadnie, ale doceniam jej wysiłek.Uriah podskakuje na łóżku kilka razy, przysuwając siędo krawędzi.- No, to sprawa, o której żadne z nas nie mówi.-Wskazuje na mnie.- Mało nie umarłaś,uratował cię fipek sadysta, a teraz wszyscy debatujecie o poważnej wojnie z bezfrakcyjnymi wroli sprzymierzeńców.- Fipek? - Christina unosi brwi.- Slang Nieustraszonych.- Lynn uśmiecha się chytrze.-To miała być wielka obelga, tylko niktjej już nie używa.- Dlatego, że jest tak obrazliwa - potakuje Uriah [ Pobierz całość w formacie PDF ]