[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To magia, potężniejsza niż jakiekolwiek zaklęcie, silniejsza nad wszelkie klątwy.- Przykryła dłonią dłoń Zoe.- Kochałaś chłopca, a on obdarzył cię synem, więc nigdy nie przestaniesz go kochać,choć okazał się słaby i zawiódł cię.- Simon jest całym moim światem.- A ty uczyniłaś ten świat promiennym i pełnym miłości.Zazdroszczę ci twojego dziecka.Ty - Rowena podniosła się i przesunęła palcami po włosach Dany - ty kochałaś kogoś,kto przestał być chłopcem, a jeszcze nie całkiem stał się mężczyzną.Dlatego nigdy mu nie wybaczyłaś.- Dlaczego miałabym wybaczyć?- To właśnie jest pytanie - mruknęła Rowena.- A co ze mną?- zapytała Malory.428 Rowena przysiadła na oparciu kanapy i dotknęła jej ramienia.- Ty kochasz mężczyznę.Tak głęboko i z taką siłą, że to każe ci powątpiewać o swoim sercu.Dlatego mu nie ufasz.- Jak mam mu ufać, skoro to nie ma sensu?- Jak długo musisz pytać, tak długo nie uzyskasz odpowiedzi.- Pochyliła się, dotykając wargami czoła Malory.- Dziękuję za ugoszczenie mnie w swoim domu, za czarujące towarzystwo.Wez to.Wyciągnęła rękę i podała Malory bladoniebieski kamyk, spoczywający w zagłębieniudłoni.- Co to jest?- Talizman.Połóż go pod poduszkę dzisiejszej nocy, a będziesz znakomicie spała.Muszę już iść.- Uśmiechnęła się lekko, poprawiając dłonią włosy i skierowała w stronę oszklonychdrzwi.- Ciekawa jestem, co Pitte powie na nowe uczesanie.Dobranoc.- Otworzyła drzwi i wyśliznęła się w noc.Zoe odczekała trzy sekundy, po czym podbiegła do wejścia.Osłaniając twarz rękami, przycisnęła ją do szyby.- Pudło.Myślałam, że się rozwieje albo coś w tym rodzaju, tymczasem ona zwyczajnie idzie.429 Jak całkiem normalna osoba.- Wygląda też całkiem normalnie.- Dana sięgnęła po popcorn.- Wcale nie jak bogini, która dzwiga na karku kilka tysięcy lat.- Ale jest smutna.- Malory obracała w ręku niebieski kamyk.- Na zewnątrz wyrafinowana, pełna ironicznego rozbawienia, ale pod tą powłoką kryje sięstraszliwy smutek.Kiedy mówiła, że zazdrości Zoe Simona, naprawdę tak myślała.- To zabawne.- Zoe odeszła od drzwi, wybrała szczotkę, grzebień, spinki i stanęła za oparciem sofy.- Mieszka w ogromnym domu, pałacu prawie, otoczona samymi wspaniałościami.- Zaczęła rozczesywać włosy Dany.- Jest piękna.Jest mądra, jak mi się wydaje.Jest bogata.Ma mężczyznę, którego kocha, wiele podróżowała i potrafi malować wspaniałe obrazy.- Podzieliła włosy Dany na pasma i zaczęła splatać warkocz.- A zazdrości komuś takiemu jak ja, ponieważ mam dziecko.Jak sądzicie, czy ona nie może mieć dzieci?To zbyt osobiste, więc nie chciałam pytać.Ale zastanawiam się, dlaczego nie może.Skoro potrafi stworzyć tyle różnych rzeczy, dlaczego nie może mieć dziecka?- Może Pitte nie życzy sobie dzieci.430 Niektórzy ludzie wcale ich nie pragną.- Dana wzruszyła ramionami.- Co ty tam wyrabiasz za moimi plecami, Zoe?- Nowe uczesanie.Splatam warkocz.Będziesz wyglądała młodo i frywolnie.A ty chcesz?- Co czy chcę?- Czy chcesz mieć dzieci?Dana w zadumie żuła popcorn.- Tak, chciałabym mieć dwójkę.Postanowiłam, że jeśli w ciągu kilku najbliższych lat nie znajdę faceta, którego byłabymw stanie zdzierżyć na dłużej, zrobię to sama.No wiecie, wykorzystując osiągnięcia nauki.- Zrobiłabyś to?- Zafascynowana Malory sięgnęła do miseczki z popcornem.- Zdecydowałabyś się na samotne macierzyństwo?Mam na myśli, świadomie - dodała, zerkając w stronę Zoe.- No wiesz, co chcę powiedzieć.- Oczywiście, że zrobiłabym.- Dana ustawiła miseczkę między nimi.- Dlaczego nie?Jestem zdrowa.Myślę, że byłabym dobrą matką, miałabym dziecku wiele do zaoferowania.431 Tylko najpierw musiałabym się upewnić, że dysponuję solidnym zapleczem finansowym.Jak już będę zbliżać się, powiedzmy, do trzydziestu pięciu lat, a na widoku nadal niebędzie żadnego faceta, zdecyduję się na taki krok.- Ale w ten sposób zatracasz cały romantyzm - sprzeciwiła się Malory.- Może, za to zyskuję rezultat.Popatrz na to z pewnej perspektywy.Jeśli czegoś bardzo pragniesz, nic nie zdoła cię powstrzymać przed sięgnięciem po to.Malory przypomniała sobie sen, dziecko trzymane w ramionach, światło wypełniające jejświat, jej serce.- Nawet jeśli czegoś bardzo pragnę, istnieją pewne granice.- Owszem.Morderstwo, rozmyślne okaleczenie, tego typu sprawy.Mówimy o dokonywaniu ważnych wyborów i ponoszeniu konsekwencji.A ty, Zoe, zrobiłabyś to po raz drugi?Samotnie wychowała dziecko?- Nie sądzę, bym odważyła się ponownie.To bardzo ciężko.Nie masz nikogo, kto pomógłby ci dzwigać brzemię, które czasami dla jednej osobystanowi ciężar naprawdę ponad siły.A co ważniejsze, nie masz nikogo, kto patrzyłby na dziecko i czuł dokładnie w taki samsposób, w jaki ty czujesz.Nikogo, kto dzieliłby twoją miłość i dumę i, och, nie wiem, twoje zaskoczenie.- Bałaś się?- zapytała Malory.- Jeszcze jak.432 Nadal się boję.Myślę, że macierzyństwo powinno przerażać do pewnego stopnia, ponieważ jest czymśtak ważnym.A ty chcesz dzieci, Malory?- Tak.- Delikatnie pogładziła kamień palcami.- Bardziej niż to sobie uświadamiałam do tej pory.O trzeciej nad ranem, kiedy Dana i Zoe dawno już spały w jej łóżku, Malory usuwałapozostałości po przyjęciu, zbyt niespokojna, by położyć się na sofie.Zbyt wiele myśli, zbyt wiele obrazów tłoczyło się w jej głowie.Jeszcze raz popatrzyła na mały, niebieski kamyk.Może zadziała?Zaakceptowałaby o wiele więcej niż okruch skały pod poduszką, jeśli miałoby to pomócna trapiącą ją bezsenność.A może nie zaakceptowałaby?Nie z prawdziwym wewnętrznym przekonaniem, o jakim mówiła Dana.Mimo zmęczenia nie wkładała kamyka pod poduszkę, żeby wypróbować jego działanie.Twierdziła, że kocha Flynna, a przecież jakąś cząstką swojej osobowości czekała, aż touczucie przeminie.Jednocześnie było jej przykro, czuła się zraniona, że on nie zakochał się w niej bezpamięci.Jak miała żyć w równowadze, układać plany, realizować je skrupulatnie, jeśli między niminie było równości?Przecież wszystko ma wyznaczone sobie miejsce, przestrzeń, w której się mieści.A jeśli tam nie pasuje, nie ty masz dokonywać zmian; to zadanie twojego partnera.Z westchnieniem opadła na tapczan.433 Upierała się po maniacku przy karierze historyka sztuki, gdyż - skoro los nie zechciał siępoddać i nie obdarzył talentem - za nic w świecie nie chciała przyznać, że lata studiów,lata wytężonej pracy okazały się stracone.Dopasowała je do modelu.Kurczowo trzymała się galerii, ponieważ takie rozwiązanie było bezpieczne, rozsądne iwygodne.Od czasu do czasu przebąkiwała o założeniu czegoś własnego - pewnego dnia.Ale nie myślała serio.Za duże, za ryzykowne, zbyt wiele bałaganu.Gdyby nie pojawienie się Pameli, nadal tkwiłaby w galerii.Ale dlaczego tak pogardzała Pamelą każdym najdrobniejszym nawet włókienkiemswojego ego?Zgoda, baba była bezczelna i miała tani gust, ale kobieta bardziej giętka niż Malory Priceporadziłaby sobie z tym bez trudu.Jej uraza do żony szefa brała się przede wszystkim stąd, że Pamela burzyła spokój,naruszała granice.Nie pasowała.Wezmy ten interes, który miała otwierać wspólnie z Daną i Zoe.Siłą trzeba było ją do tego wciągać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl