[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co za rozkosz! - powiedział.- Nie siedziałem w czymś takim.chyba od piętnastulat.(Skoro tak lubi siedzieć w fotelu, to czemu go sobie nie kupił?)- No więc co pan chciał wywróżyć? - spytała Zoja posyłając mu spojrzenie stosownedo pytania.Teraz, gdy znalezli się sam na sam w tym pokoju, gdy usiedli w tych fotelach tylko poto, żeby porozmawiać, od jednego słowa, od jednego gestu lub spojrzenia zależało, czy będzieto niewinny aluzyjny flirt, czy też zasadnicza rozmowa bez owijania w bawełnę.Zojanastawiła się na pierwszy wariant, ale szła tu przeczuwając drugi.I nie pomyliła się.Półleżąc, z głową na oparciu fotela powiedział uroczyście - w okno,ponad nią:- Wróżyłem.Czy pewna dziewczyna ze złotą grzywką przyjedzie do nas na ugory?I dopiero teraz popatrzył na Zoję.Wytrzymała jego spojrzenie.- A co tam czeka tę dziewczynę?Oleg westchnął:- Już pani mówiłem.Nic wesołego.Nie ma wodociągów.%7łelazko na węgiel drzewny.Lampy naftowe.Po deszczach - błoto, kiedy wyschnie - kurz.Nigdy nie włoży pani ładnejsukienki.Wyliczył wszystkie minusy - chyba po to, żeby nie musiała niczego obiecywać.Skoronie można włożyć ładnej sukienki, to faktycznie - co to za życie? Lecz choć wielkie miastomiało swoje dobre strony, Zoja wiedziała, że nie z miastem się żyje.I nie o miejsce jejchodziło, ale o zrozumienie tego człowieka.- Nie rozumiem, co pana tam trzyma?Oleg roześmiał się.- Ministerstwo Spraw Wewnętrznych!Nadal leżał z głową odrzuconą do tyłu, rozkoszował się fotelem.Zoja zesztywniała.- Tak właśnie podejrzewałam.Przepraszam, że pytam - czy pan jest Rosjaninem?- Stuprocentowym! Przecież Rosjanin może być brunetem, no nie?Przeczesał palcami włosy.Zoja wzruszyła ramionami.- No i - za co pana.?Oleg westchnął.- Ależ nie uświadomiona ta dzisiejsza młodzież! Zresztą kiedy my dorastaliśmy, teżnie mieliśmy pojęcia o kodeksie karnym, o wszystkich tych paragrafach, artykułach,punktach, i że można je rozszerzać.A pani mieszka tu, w środku tego kraju, i nic pani nie wieo elementarnej różnicy między przymusowym przesiedleniem i zesłaniem administracyjnym.- A jest jakaś różnica?- Jestem zesłańcem administracyjnym.Zesłano mnie nie ze względu na narodowość,ale indywidualnie, jako Olega Filimonowicza Kostogłotowa - roześmiał się - indywidualnego szanownego obywatela Kostogłotowa, dla którego nie ma miejsca wśródporządnych ludzi.I błysnął ku niej piwnymi oczami.Nie przestraszyła się.To znaczy przestraszyła się, ale nic nie dała po sobie poznać.- I.na jak długo pana zesłano? spytała cicho.- Na wieczność! -wypalił.Aż w uszach zadzwoniło.Na wieczność? Co to znaczy?- Dożywotnio? - wyszeptała.- Nie, właśnie na wieczność! - powtórzył.- Dokładnie tak napisano w dokumentach:na wieczność.Po wieczne czasy! Po dożywotniej zsyłce krewni mogą przynajmniej zabraćtrumnę i pochować zesłańca w rodzinnej ziemi, a w wiecznej zsyłce pewnie i tego nie wolno.Słońce zgaśnie, Kosmos się skończy, ale zsyłka trwa - wieczność to wieczność.Dopiero teraz ogarnęło ją prawdziwe przerażenie.A więc stąd ta blizna, ten chwilamiokrutny wyraz twarzy.Może to morderca, jakiś straszny bandyta, dla takiego zabić - todrobiazg.Nie odwróciła jednak fotela, żeby łatwiej było uciekać.Odłożyła tylko robótkę(jeszcze jej nie tknęła).I patrząc śmiało na Kostogłotowa, który nie zmienił pozycji i nadalrozwalał się w fotelu, spytała niepewnie:- Jeśli pan nie chce, to proszę nie odpowiadać.Ale.Czy może mi pan powiedzieć,za co dostał pan taki straszny wyrok?Kostogłotow nie wyglądał na speszonego przestępcę.Odpowiedział z absolutniebeztroskim uśmiechem:- Zojeńko, nie było żadnego wyroku.Wieczne zesłanie wlepili mi z przydziału.- Z przydziału!- Tak się to nazywa.Na tej samej zasadzie, co dystrybucja towarów w hurtowni: tyle atyle worków do tego sklepu, tyle a tyle beczek do tamtego.Trochę zubytkowano po drodze.Zoja złapała się za głowę.- Chwileczkę.Już zrozumiałam.Czy to możliwe? Więc pana - w ten sposób.Iwszystkich innych?- No, nie wszystkich [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Co za rozkosz! - powiedział.- Nie siedziałem w czymś takim.chyba od piętnastulat.(Skoro tak lubi siedzieć w fotelu, to czemu go sobie nie kupił?)- No więc co pan chciał wywróżyć? - spytała Zoja posyłając mu spojrzenie stosownedo pytania.Teraz, gdy znalezli się sam na sam w tym pokoju, gdy usiedli w tych fotelach tylko poto, żeby porozmawiać, od jednego słowa, od jednego gestu lub spojrzenia zależało, czy będzieto niewinny aluzyjny flirt, czy też zasadnicza rozmowa bez owijania w bawełnę.Zojanastawiła się na pierwszy wariant, ale szła tu przeczuwając drugi.I nie pomyliła się.Półleżąc, z głową na oparciu fotela powiedział uroczyście - w okno,ponad nią:- Wróżyłem.Czy pewna dziewczyna ze złotą grzywką przyjedzie do nas na ugory?I dopiero teraz popatrzył na Zoję.Wytrzymała jego spojrzenie.- A co tam czeka tę dziewczynę?Oleg westchnął:- Już pani mówiłem.Nic wesołego.Nie ma wodociągów.%7łelazko na węgiel drzewny.Lampy naftowe.Po deszczach - błoto, kiedy wyschnie - kurz.Nigdy nie włoży pani ładnejsukienki.Wyliczył wszystkie minusy - chyba po to, żeby nie musiała niczego obiecywać.Skoronie można włożyć ładnej sukienki, to faktycznie - co to za życie? Lecz choć wielkie miastomiało swoje dobre strony, Zoja wiedziała, że nie z miastem się żyje.I nie o miejsce jejchodziło, ale o zrozumienie tego człowieka.- Nie rozumiem, co pana tam trzyma?Oleg roześmiał się.- Ministerstwo Spraw Wewnętrznych!Nadal leżał z głową odrzuconą do tyłu, rozkoszował się fotelem.Zoja zesztywniała.- Tak właśnie podejrzewałam.Przepraszam, że pytam - czy pan jest Rosjaninem?- Stuprocentowym! Przecież Rosjanin może być brunetem, no nie?Przeczesał palcami włosy.Zoja wzruszyła ramionami.- No i - za co pana.?Oleg westchnął.- Ależ nie uświadomiona ta dzisiejsza młodzież! Zresztą kiedy my dorastaliśmy, teżnie mieliśmy pojęcia o kodeksie karnym, o wszystkich tych paragrafach, artykułach,punktach, i że można je rozszerzać.A pani mieszka tu, w środku tego kraju, i nic pani nie wieo elementarnej różnicy między przymusowym przesiedleniem i zesłaniem administracyjnym.- A jest jakaś różnica?- Jestem zesłańcem administracyjnym.Zesłano mnie nie ze względu na narodowość,ale indywidualnie, jako Olega Filimonowicza Kostogłotowa - roześmiał się - indywidualnego szanownego obywatela Kostogłotowa, dla którego nie ma miejsca wśródporządnych ludzi.I błysnął ku niej piwnymi oczami.Nie przestraszyła się.To znaczy przestraszyła się, ale nic nie dała po sobie poznać.- I.na jak długo pana zesłano? spytała cicho.- Na wieczność! -wypalił.Aż w uszach zadzwoniło.Na wieczność? Co to znaczy?- Dożywotnio? - wyszeptała.- Nie, właśnie na wieczność! - powtórzył.- Dokładnie tak napisano w dokumentach:na wieczność.Po wieczne czasy! Po dożywotniej zsyłce krewni mogą przynajmniej zabraćtrumnę i pochować zesłańca w rodzinnej ziemi, a w wiecznej zsyłce pewnie i tego nie wolno.Słońce zgaśnie, Kosmos się skończy, ale zsyłka trwa - wieczność to wieczność.Dopiero teraz ogarnęło ją prawdziwe przerażenie.A więc stąd ta blizna, ten chwilamiokrutny wyraz twarzy.Może to morderca, jakiś straszny bandyta, dla takiego zabić - todrobiazg.Nie odwróciła jednak fotela, żeby łatwiej było uciekać.Odłożyła tylko robótkę(jeszcze jej nie tknęła).I patrząc śmiało na Kostogłotowa, który nie zmienił pozycji i nadalrozwalał się w fotelu, spytała niepewnie:- Jeśli pan nie chce, to proszę nie odpowiadać.Ale.Czy może mi pan powiedzieć,za co dostał pan taki straszny wyrok?Kostogłotow nie wyglądał na speszonego przestępcę.Odpowiedział z absolutniebeztroskim uśmiechem:- Zojeńko, nie było żadnego wyroku.Wieczne zesłanie wlepili mi z przydziału.- Z przydziału!- Tak się to nazywa.Na tej samej zasadzie, co dystrybucja towarów w hurtowni: tyle atyle worków do tego sklepu, tyle a tyle beczek do tamtego.Trochę zubytkowano po drodze.Zoja złapała się za głowę.- Chwileczkę.Już zrozumiałam.Czy to możliwe? Więc pana - w ten sposób.Iwszystkich innych?- No, nie wszystkich [ Pobierz całość w formacie PDF ]