[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy rzeczywiście, jak to cyniczniezauważył mecenas, piękna pani w ten sposób  zapłaciła zazgodę na rozwód? To byłaby nawet dość oryginalna transakcja.W aktach sprawy znalazł się także dokument podpisany przezpersonalnego Przedsiębiorstwa Państwowego  Hydrobudowa ,stwierdzający, że w dniu 12 stycznia spawacz AlojzyCieślikowski pracował jak zwykle przy budowie linii wysokiegonapięcia w województwie olsztyńskim.Tę okoliczność należałodokładnie zbadać.Jeden ze współpracowników majora, podporucznik JózefTomaszewski, wysłany został w Olsztyńskie dla potwierdzeniatego faktu.Młody oficer początkowo nie szukał tamCieślikowskiego ani nawet kierownika budowy, lecz dotarł dogospodarza, u którego mieszkał spawacz. Spokojny człowiek, złego słowa nie mogę powiedzieć Wojciech Gałązka wystawił swojemu lokatorowi dobreświadectwo. Nie pije jak inni, względem dziewuch nie ma tużadnej obrazy boskiej, płaci akuratnie, a i szacunek dlastarszych ludzi ma.Nie to co inni.Panie, jak nam przeddziesięciu laty elektrykę zakładali, to nic, tylko pili dniami inocami.A ciągle chcieli dopłaty na kupno materiałów.Takich,co się nalewa z butelek. A czy w nocy z dwunastego na trzynasty styczniaCieślikowski był w domu?Chłop podrapał się w głowę. Chyba był. A on często nie nocuje? A nie.Robota rozrzucona na kilkanaście kilometrów.Jakwypadnie mu robić daleko, zdarza się, że nie wraca.Przykażdej wieży mają dom na kółkach, tam się może przekimać iod razu rano stawać do pracy. A wtedy, dwunastego stycznia? Wiem, że w tamtych dniach zepsuła im się jakaś maszyna i Cieślikowski ją reperował.Przez kilka nocy sypiał na budowie.Ale czy akuratnie nie było go dwunastego, trudno powiedzieć.Przecież człowiek nie zapisywał na kalendarzu. Nie było go  ucięła te rozważania Maria Gałązkowa. A ty skąd wiesz? Patrzcie ją! Przypomnij sobie, stary.W tamten wtorek cieliła się krowau Bartkowiaków.Co to wołali ciebie w nocy, żebyś pomagał.Pamiętasz, jak stary Bartkowiak stukał palcem w szybę? Długosię dobijał, bo mu się pomyliło i najpierw walił w okno pokojupana Alojzego.A jego nie było.My przez sień nie słyszeliśmy.Dopiero pózniej, kiedy się spostrzegł i uderzył w nasze okno,otworzyłeś mu. Faktycznie.Tak było. Na następną noc pan Alojzy też nie wrócił.Przyszedłdopiero trzeciego dnia i opowiadał o tej maszynie, co im sięzepsuła i musiał ją naprawiać.Kierownik budowy potwierdził słowa gospodarza.AlojzyCieślikowski pracował przy montażu wieży wysokiego napięcia.Razem z całą brygadą spawaczy.Ale w drugiej dekadziestycznia uległ niewielkiemu uszkodzeniu transformator,oddalony o dziesięć kilometrów od miejsca budowy.Po prostutrzeba było przyspawać obluznione końcówki.Do tej robotywydelegowano właśnie doświadczonego specjalistę,Cieślikowskiego.Pracował tam trzy dni: jedenastego,dwunastego i trzynastego stycznia.Transformator naprawił.Czy przez cały czas był na tej nowej budowie i czy nie wracał nanoc do domu Gałązków, tego inżynier już nie wiedział.Mógłtylko dodać, że robota wykonana została stosunkowo szybko ibardzo dobrze.Traktor przyciągnął do uszkodzonegotransformatora ruchomy warsztat na kółkach, a pozakończeniu roboty ten sam traktor zabrał warsztat zpowrotem.Poza tym spawacz pracował zupełnie sam.Wwarsztacie można było się przespać.Z oglądanej przez podporucznika mapy powiatu wynikało, żeuszkodzony transformator znajdował się zaledwie o półtorakilometra od przystanku PKS na szosie Szczytno Olsztyn.Wystarczyło wsiąść do autobusu, żeby w ciągu niecałych czterech godzin być w Warszawie.A pózniej, równieniepostrzeżenie, wrócić i dokończyć naprawy.Ostatnim rozmówcą podporucznika Tomaszewskiego byłspawacz.Cieślikowski dowodził, że przez całe trzy dni pracowałprzy transformatorze.Dodał też, że każdego ranka kupował wpobliskiej wsi w sklepie geesu żywność na cały dzień, bo robotabyła pilna, więc pracował bez przerwy do wieczora i tylkopichcił coś do jedzenia na maszynce spirytusowej.Sprzedawcaprzypominał sobie tego klienta, ale odwiedzał on sklep zawszerano.Przez te trzy dni nikt inny spawacza nie widział. To nie jest alibi  meldował majorowi Tomaszewski poswoim powrocie z Olsztyńskiego. Facet mógł zamknąć swojąbudę na kółkach, pojechać do Warszawy, wykończyć byłą żonę izdążyć na ostatni, powrotny autobus.Rano, jak gdyby nigdynic, iść do spółdzielni po żywność i znowu do roboty.Inżyniermówi, że trzy dni to dobre tempo na naprawę transformatora.Ale Cieślikowski mógł pracować dwa dni i noc, a jeden dzieńurwać na załatwienie porachunków z Krystyną. Mogło tak być  zgodził się major. No, widzi pan!  podporucznik dumny był z wynikówswojej misji. Ale mogło być inaczej  dokończył spokojnie starszy zoficerów. Inaczej? Po prostu spawacz pracował przez cały ten czas przytransformatorze, a ktoś inny zabił Cieślikowską. Na wszelki wypadek ja bym jednak zamknął tego Alojzego. A ja nie. Pan major zrobi tak, jak będzie uważał za stosowne podporucznik był lekko urażony. Wy, młodzi  uśmiechnął się Kaczanowski  macie nawszystko jedno lekarstwo:  Zamknąć.A dopiero pózniejmartwicie się, co zrobić z tym fantem, który trzymacie na dolew piwnicy.Aatwo powiedzieć  zamknąć!" Wiem, że poszlaki sądość poważne, może by prokurator i dał sankcję? Ale co dalej?Ten materiał obciążający nie wystarcza nawet na zrobienieprocesu poszlakowego.  Gdyby się go wsadziło i mocno przycisnęło, może by puściłfarbę? A jeżeli jest niewinny? Czy zastanowił się pan, poruczniku,jaką krzywdę zrobimy człowiekowi pakując go do więzienia podzarzutem morderstwa? Taki cień będzie się za nim wlókł przezcałe życie. Ale to by nam ułatwiło prowadzenie dochodzenia. Wolę jednak nie ułatwiać go takimi metodami.Zresztą nieucieknie nam.A być może, dowiemy się o nim jeszcze czegoś,co by miało decydujące znaczenie dla sprawy.Poza tym, gdybyCieślikowski był zabójcą, nie zabierałby błękitnego szafiru.Jużraczej pieniądze z torebki.Tomaszewski próbował znalezć inny materiał obciążającyCieślikowskiego.Oto kręcąc się po budowie wieży wiertniczej,podporucznik dokonał serii jego zdjęć tak dyskretnie, żezainteresowany tego nie zauważył.Pracownicy milicjiokazywali te fotografie personelowi komisji, kolejarzom nastacji w Rzęsowie, na przystankach kolejki w Podleśnej Górze ikonduktorom autobusów.Nikt jednak nie mógł potwierdzić, żewidział owego mężczyznę w drugiej dekadzie stycznia.Równieżwywiad przeprowadzony na Pradze, w domu, gdzie mieszkałamatka Cieślikowskiego i gdzie on sam był zameldowany, niedał żadnych rezultatów.Dwunastego stycznia nie widzianospawacza w Warszawie.Ale to nadal nie świadczyło o tym, że Cieślikowski nie rzuciłroboty przy transformatorze i nie przyjechał do stolicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl