[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- JesteÅ› taka niewinna.- PokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….- Nie boiszsiÄ™, że mógÅ‚bym ciÄ™ czymÅ› zarazić? - Nie czekajÄ…c naodpowiedz, kontynuowaÅ‚: - OczywiÅ›cie nie zarażę.Od­kÄ…d siÄ™ rozstaliÅ›my, nie byÅ‚em z żadnÄ… kobietÄ….- Ja też z nikim nie byÅ‚am.- Nie musiaÅ‚aÅ› mi tego mówić.- ZawahaÅ‚ siÄ™.- Je­stem jedynym mężczyznÄ…, z którym spaÅ‚aÅ›?MilczaÅ‚a.- Powiedz - poprosiÅ‚ cicho. 142 LAURIEPAIGEPragnÄ…Å‚ to usÅ‚yszeć z jej ust.Potwierdzenia i zapew­nienia.Zamknęła oczy.- Co chcesz usÅ‚yszeć?- Nic.CieszÄ™ siÄ™, że tu jesteÅ›.Mamy przed sobÄ… caÅ‚Ä…noc.I to byÅ‚o ważne.Nie plany, strategie, kalkulacje czydrogi ucieczki, lecz on, ona i to, co ich Å‚Ä…czy.WiÅ‚a siÄ™, jÄ™czaÅ‚a z rozkoszy, a on caÅ‚owaÅ‚ jÄ… tak, jakbyod tego zależaÅ‚o jego życie.Jakby dziÅ› miaÅ‚ nastÄ…pić ko­niec Å›wiata.Ponure wspomnienia odleciaÅ‚y.Tylko Maya potrafiÅ‚a to sprawić. ROZDZIAA ÓSMYDeszcz padaÅ‚ przez caÅ‚Ä… noc; rano wciąż siÄ…piÅ‚.W drodze powrotnej niewiele w samochodzie rozma­wiali.Maya siedziaÅ‚a zamyÅ›lona.Nagle przyszÅ‚o jej dogÅ‚owy, że nazwa Hacienda de Alegria nie bardzo pasujedo posiadÅ‚oÅ›ci Coltonów, albowiem radość caÅ‚kiem znik­nęła z ich życia.- Jakie to smutne.- zaczęła.Drake oderwaÅ‚ na moment wzrok od szarej, ponurejszosy.- Co? - zapytaÅ‚.Wraz z nastaniem poranka przyszÅ‚o opamiÄ™tanie.Znów trzezwym okiem patrzyli na siebie i na rzeczywi­stość.Wczorajsze miÅ‚osne uniesienia stanowiÅ‚y wytchnie­nie, jednorazowÄ… ucieczkÄ™ przed prozÄ… życia.- %7Å‚e wszystko musi siÄ™ zmieniać.Na przykÅ‚ad twoirodzice.- UcichÅ‚a, jakby nagle zdaÅ‚a sobie sprawÄ™, żemoże nie jest to najlepszy temat do rozmowy.- Nie sÄ…dzÄ™, aby byli ze sobÄ… szczęśliwi.- MajÄ… mnóstwo zmartwieÅ„.Najpierw strzelanina,potem porwanie, Å›ledztwo, ciÄ…gÅ‚e wizyty policji.- Podobno kÅ‚opoty powinny zbliżać do siebie ludzi.Maya zignorowaÅ‚a ironiczny tan. 144 LAURIEPAIGE- Różnie to bywa.Jednych zbliżajÄ…, innych oddalajÄ….Ale nie ma siÄ™ czemu dziwić.Wydaje mi siÄ™, że nawetgdy nic zÅ‚ego siÄ™ nie dzieje, utrzymanie małżeÅ„stwa jestrzeczÄ… niesÅ‚ychanie trudnÄ….Przez kilka minut jechali w ciszy.- ParÄ™ razy usiÅ‚owaÅ‚em to wczoraj powiedzieć, alemi nie daÅ‚aÅ› - oznajmiÅ‚ w koÅ„cu Drake.- Uważam, żepowinniÅ›my spróbować.- Czego? MałżeÅ„stwa?- Tak.Przez wzglÄ…d na MarissÄ™.- To nie fair - zaprotestowaÅ‚a.- A co jest fair?PrzeszkadzaÅ‚a jej nuta rezygnacji w jego gÅ‚osie.- PosÅ‚uchaj, Drake.Dziecko potrzebuje poczucia bez­pieczeÅ„stwa.MaÅ‚a wyczuÅ‚aby, gdybyÅ›my byli nieszczÄ™­Å›liwi.ZrobiÅ‚by siÄ™ jej mÄ™tlik w gÅ‚owie.- Dlaczego zakÅ‚adasz, że bylibyÅ›my nieszczęśliwi?Wczoraj przeżyliÅ›my razem fantastyczny wieczór.Na samo wspomnienie przeszyÅ‚ jÄ… dreszcz.To byÅ‚amagia, te pocaÅ‚unki, delikatne pieszczoty, leciutkie muÅ›­niÄ™cia.Tak, wczoraj byli szczęśliwi.Lecz z nastaniem Å›wituznów siÄ™ pojawiÅ‚ chłód i dystans.Na tym polegaÅ‚ caÅ‚yproblem: gdy zaczynaÅ‚ siÄ™ dzieÅ„, niczym fala przypÅ‚ywuwracaÅ‚y troski i kÅ‚opoty.Pragnęła pocieszyć Drake'a, zapewnić, że wszystkosiÄ™ uÅ‚oży, ale nie umiaÅ‚a.Komplikacje wydawaÅ‚y siÄ™jej nie do pokonania.WiedziaÅ‚a, że wystarczy, aby sze­pnęła jedno sÅ‚owo, a Drake natychmiast przystÄ…pi dodziaÅ‚ania.Do poÅ‚udnia byliby mężem i żonÄ….Ale potem KOCHANKA Z CHARAKTEREM 145co? Czy w ich życiu zagoÅ›ciÅ‚aby radość, uÅ›miech, po­goda?Serce waliÅ‚o jej jak mÅ‚otem.AÄ…czyÅ‚a ich szalona na­miÄ™tność, Å‚Ä…czyÅ‚o również dziecko.Czy na dziecku i na­miÄ™tnoÅ›ci można zbudować trwaÅ‚y i szczęśliwy zwiÄ…zek?Nie miaÅ‚a pojÄ™cia, a nie lubiÅ‚a ryzyka.- Chyba milej myÅ›leć o tym, jak mogÅ‚oby być wspa­niale, niż na wÅ‚asnej skórze poznać smak porażki.- To prawda - przyznaÅ‚.Nie mogÅ‚a znieść smutku w jego gÅ‚osie.- Ale moi rodzice sÄ… zÅ‚ym przykÅ‚adem - kontynuo­waÅ‚.- Popatrz na swoich.KochajÄ… siÄ™, mimo upÅ‚ywutylu lat.Nigdy nie widziaÅ‚em, aby kiedykolwiek krzywona siebie spojrzeli, nie mówiÄ…c już o jakichÅ› kłótniach.Nie zdoÅ‚aÅ‚a powÅ›ciÄ…gnąć uÅ›miechu.- Z kłótniami to przesada, w koÅ„cu nie sÄ… Å›wiÄ™ci.RaztatuÅ› skrytykowaÅ‚ sos, że jest za ostry.Mama chwyciÅ‚amiskÄ™ i cisnęła jÄ… do kosza na Å›mieci.Nie odzywali siÄ™do siebie przez caÅ‚y posiÅ‚ek.Pózniej, kiedy Lana i ja le­Å¼aÅ‚yÅ›my już w łóżkach, sÅ‚yszaÅ‚yÅ›my, jak chichoczÄ… we­soÅ‚o.Drake oderwaÅ‚ wzrok od szosy.- Pogodzili siÄ™.Dali sobie buzi i puÅ›cili urazy w nie­pamięć - rzekÅ‚ ochrypÅ‚ym gÅ‚osem.PatrzyÅ‚ na niÄ… tak jak wczoraj.Jakby chciaÅ‚ zapamiÄ™taćkażdy centymetr jej ciaÅ‚a.- A my, Mayu? - spytaÅ‚ cicho.- Czy wczoraj myteż siÄ™ pogodziliÅ›my?Pytanie zbiÅ‚o jÄ… z tropu.- Nie byliÅ›my skłóceni - odparÅ‚a. 146 LAURIE PAIGE- Wiesz, o co mi chodzi.- O twoje wyrzuty sumienia?ZamyÅ›liÅ‚ siÄ™.- Tak.Jak by nie byÅ‚o, wyjechaÅ‚em.ZostaÅ‚aÅ› sama.I sama musiaÅ‚aÅ› stawić wszystkiemu czoÅ‚o.Swoim ro­dzicom, moim, miasteczku.- To teraz nie ma znaczenia.- WzruszyÅ‚a ramionami.- PrzekonaÅ‚am siÄ™, że jestem silna i trudno mnie zÅ‚amać.Każdy dzieÅ„ przynosi nowe wyzwania.- A czy z każdym dniem jest coraz Å‚atwiej?- Tak - odrzekÅ‚a, uÅ›wiadamiajÄ…c sobie, że to prawda.PrzyjrzaÅ‚a siÄ™ profilowi Drake'a.CzuÅ‚a, że pytanie madrugie dno.- Co ciÄ™ niepokoi, Drake? Chodzi ci o mnie?JeÅ›li tak, to naprawdÄ™ nie masz powodu do obaw.Damsobie radÄ™, nawet gdybym nie miaÅ‚a nikogo do pomocy.Od dziesiÄ™ciu lat systematycznie oszczÄ™dzam.TrochÄ™ siÄ™tego uzbieraÅ‚o.A kiedy uzyskam dyplom, bez trudu znaj­dÄ™ pracÄ™.Może nie dorobiÄ™ siÄ™ fortuny, ale zapewniÄ™ Ma-rissie w miarÄ™ dostatnie życie.- A jeżeli bÄ™dÄ™ chciaÅ‚ ci pomóc?- Jak? PrzysyÅ‚ajÄ…c pieniÄ…dze?- Chociażby.- Dziecko potrzebuje czegoÅ› wiÄ™cej.Same pieniÄ…dzenie wystarczÄ….- Jestem gotów być peÅ‚noetatowym ojcem.I mężem.PrzeÅ‚knęła Å›linÄ™.- To znaczy, że ja i Marissa możemy z tobÄ… zamie­szkać? WszÄ™dzie z tobÄ… jezdzić?- Nie bardzo.- zaczÄ…Å‚, po czym urwaÅ‚.Jego przy­stojnÄ… twarz wykrzywiÅ‚ grymas.- Zrozum, jeżdżę w nie- KOCHANKA Z CHARAKTEREM 147bezpieczne rejony Å›wiata.Czasem siedzÄ™ tam przez wielemiesiÄ™cy.- A inni? Też jeżdżą sami, bez rodzin?- Różnie to bywa.- Ale ty byÅ› swojej rodziny nie zabieraÅ‚?PotwierdziÅ‚ skinieniem gÅ‚owy.- Facetowi, z którym współpracowaÅ‚em, terroryÅ›ciwysadzili w powietrze dom.NaprawdÄ™ lepiej, żeby żonyi dzieci nie towarzyszyÅ‚y nam podczas misji.- SÅ‚usznie.Jak to ujÄ…Å‚eÅ› w liÅ›cie sprzed prawie roku:w twoim życiu nie ma miejsca na rodzinÄ™ - rzekÅ‚a, sta­rajÄ…c siÄ™ nie pokazać, jak bardzo zabolaÅ‚y jÄ… te sÅ‚owa.Przez kilka minut nie odzywaÅ‚ siÄ™.- Tak mi siÄ™ wydawaÅ‚o - oznajmiÅ‚ w koÅ„cu.- Aleteraz musimy myÅ›leć o dziecku.- Marissa jest moja, Drake.Nie próbuj mi jej odebrać.Wciąż mam ten list, nie wyrzuciÅ‚am go.JeÅ›li trzeba bÄ™­dzie, przedstawiÄ™ go w sÄ…dzie.Zamiast zÅ‚oÅ›ci poczuÅ‚ tkliwość.- Bronisz maÅ‚ej jak lwica swego lwiÄ…tka - powiedziaÅ‚cicho [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl