[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O wszystkim, tylko nie otym, co tłukło się w naszych myślach, zanim ubraliśmy się i wyszliśmy.W domu wzięłam prysznic.Byłam niespokojna i bałam się zasnąć.Wyczekiwałam, mio-tając się między słowami  tak" i  nie".O świcie Leonard i ja mieliśmy znalezć się na plaży.Kiedy tylko rozproszy się mrok, anad szczytami gór pojawią się promienie słońca, wypełniając złocistym blaskiem czarny jaksmoła poranek, Leonard mnie pocałuje, przyklęknie na jednym kolanie, a brzask rozjaśni jegotwarz.Rozjaśni również moją.Leonard powie mi, jak bardzo mnie kocha, a z kieszeni wyjmiepierścionek.Pierścionek, który kupił wiele tygodni temu.Nim zdoła wypowiedzieć całe pytanie, pocałuję jego drżące usta i powiem  tak" tyle razyi na tyle różnych sposobów, że aż będzie to zabawne.Obydwoje roześmiejemy się, ocierającłzy radości.A potem pojedziemy do Denny's, miejsca, w którym się poznaliśmy.Tyrel i Shelbybędą już tam czekać, tak samo jak Faith i inni przyjaciele.RL 13.SHELBYSiedziałam w tylnym przedziale Boeinga 737 wraz z Chiquitą.Też była stewardesą, aleakurat nie pracowała.Za oknem panowały nieprzeniknione ciemności, a deszcz lał się strumie-niami.Niebo wokół samolotu raz za razem rozjaśniały błyskawice.Ta noc przywiodła mi namyśl epizod ze Strefy mroku, w którym mężczyzna wygląda przez okno i widzi, jak siedzący naskrzydle gremlin próbuje uszkodzić silnik.Był to nocny lot powrotny z Waszyngtonu do Los Angeles z krótkim międzylądowaniemw Atlancie.Tam właśnie na pokład weszła moja koleżanka Chiquita.Nie była w pracy, więcmiała na sobie fioletowe spodnie, kolorową kurtkę, złote kolczyki i podwójne bransoletki.Niezdążyła na bezpośredni lot do San Diego i musiała teraz dostać się do Los Angeles i stamtądzłapać jakieś połączenie, by zdążyć do pracy.Sam fakt, że latałyśmy prawie za darmo, wcalenie oznaczał, że było to wygodne.Z turbulencjami nie ma żartów, więc musiałyśmy przypiąć wszystkich pasażerów do fo-teli.Siedziałyśmy w ostatnim przedziale, najbliżej ogona samolotu.Czytałam magazyn Black Hair" i zasypywałam koleżankę pytaniami, co sądzi o tej czy o tamtej fryzurze.Miałamjuż dość swojego koka i poważnie myślałam, żeby zrobić coś z włosami, może skrócić, możezapleść warkocze.Chiquita oglądała zdjęcia ze ślubu Leonarda i Debry.Przyniosłam właśnie odbitki zdwóch filmów do pokazywania znajomym.Inne stewardesy z przodu samolotu również zmaga-ły się z burzą, a Chiquita wzdychała i uśmiechała się tęsknie, jakby nie mogła się doczekać, ażw jej życiu również nadejdzie taki dzień.Zlub Debry był wspaniały.Ten cudotwórca zorganizował wszystko w czasie krótszymniż sześć tygodni.Wiedziałam, dlaczego jej też tak się spieszyło.Gdybym musiała czekać takdługo na seks, to gdyby tylko poprosił mnie o rękę, od razu pognalibyśmy do Vegas, zabierającze sobą materac.RL Oczywiście zostałam druhną, a Tyrel był najprzystojniejszym drużbą, jakiego kiedykol-wiek widziałam.Jego krzywe nogi i dołek w brodzie prezentowały się znakomicie, gdy miał nasobie smoking.- Jakie to piękne - westchnęła Chiquita.Chiquita miała około dwudziestu pięciu lat, brązową meksykańską karnację, była szczu-pła i nosiła krótkie, farbowane włosy.- Siostro, siostro.Te zdjęcia są zbyt piękne.Są naprawdę piękne - mówiła z miękkim,seksownym akcentem.- Wydali na to fortunę - powiedziałam, nakładając na usta kolejną warstwę wiśniowejszminki, której intensywna barwa harmonizowała z moją cerą.Chiquita malowała się ciemno-różową, prawie w takim samym odcieniu, jakiego zawsze używała Debra.Na ich jasnej skórzedoskonale prezentowały się również lawendowe i jagodowe akcenty.- A co to za przystojny brat z dredami? - spytała Chiquita.- To kuzyn Debry, Bobby, jest fotografem.- Więc mogła liczyć na zawodową przysługę.- O ile to, co zrobił Bobby, można nazwać przysługą.Powiedziałam jej, że Debra i Le-onard nie spali ze sobą, dopóki się nie pobrali.To dlatego popędzili do najbliższego hotelu za-raz po tym, jak powiedzieli sobie sakramentalne  tak".- Naprawdę? - spytała Chiquita.Pokiwałam głową.- Bez śladów palców na szybie - powiedziała.- Co to znaczy?- Czytałam książkę, w której dziewictwo kobiety było porównane do szyby w oknie.Akiedy śpisz z jakimś facetem, pozwalasz mu zostawić na niej ślady palców.- Siedziała na foteluprzy oknie i zaczęła bębnić palcami o szybę.Gest ten wydawał mi się teraz szczególnie nie-przyjemny.- Z tego, co opowiadałaś o Tyrelu, twoje okno musi być ciągle zamazane.Wybuchnęłyśmy wdzięcznym i miłym siostrzanym śmiechem.- Powinnaś w przyszłym tygodniu wybrać się do San Diego - powiedziała Chiquita.- Nie dam rady.Tyrel kupił dla nas bilety na imprezę SCP.- Co to jest?- Stowarzyszenie Czarnych Prawniczek.Jedno z tych spotkań towarzyskich, na któreściąga czarna burżuazja.Samotne siostry i kręcący się wokół nich bracia.Wieczór nowych zna-jomości.RL - Wygląda na to, że powinnam się tam znalezć.- Poproś swego faceta, by cię tam zabrał.- Jeśli ma być tam sala pełna samotnych czarnych prawników, to po co mi Raymond? Tojak wożenie drewna do lasu.Chiquita spojrzała na moje zdjęcie z Tyrelem.Drużba i druhna panny młodej.- A to jest Tyrel? - zapytała.Podrapałam się po piersi.Bolał mnie sutek.- To właśnie mój facet - odpowiedziałam.- Popatrz na ten dołek w brodzie.Nazywam goJaskinią Shelby.- To słodkie - złożyła wargi i zamruczała.- Czego miał dotyczyć ten pomruk? - spytałam ze śmiechem.Chiquita przerzuciła parękolejnych zdjęć.- No tak, Shelby.- Yhmm.- Mówiłaś, że wszyscy poznaliście się w tym samym czasie.- Yhmm - uśmiechnęłam się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl