[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Węszył te\ jakiś prywatny.Przyjezdny.Detektywturysta, skubanieńki.Pharaoh prychnął. Co to za jedna, \e się tak nią interesują?Jimmy lekcewa\ąco wzruszył ramionami. Nie wiem.Jakaś facetka i tyle. O co pytają? Latają po mieście z jej zdjęciem, podtykają pod nos, chcąwiedzieć, czy ktoś ją rozpoznaje, czy przypadkiem gdzieś jej niewidział& Takie pierdoły.Pharaoh upił kolejny łyk kawy. Dzięki za ostrze\enie, Jimmy. Drobiazg.Pomyślałem, \e powinieneś wiedzieć. Uśmiechnąłsię szeroko. Chłopcy niewiele się dowiedzieli.Właściwie nic nie mają.No to ja ju\ chyba pójdę.Miło cię było widzieć, Carn.Trzymaj sięciepło.Pharaoh patrzył za małym człowieczkiem, który pospiesznieopuszczał salę restauracyjną.Wiadomość, którą przyniósł Pantofel,wszystko zmieniała.W tej sytuacji odkładanie podró\y do Denver mogłobyć niebezpieczne.Powinien wszystko jeszcze raz dobrze przemyśleć. Duke, przyprowadz samochód, wracamy do domu.Po chwili Pharaoh wychodził z kasyna.Znieg przestał padać około północy.O świcie pługi oczyściłyulice, na niebie pojawiło się słońce.Clay wyszedł rano do pracy,uprzedzając Francescę, \e wróci póznym popołudniem.Po jego wyjściuwsunęła się na powrót do ciepłego łó\ka i wkrótce zasnęła.Nie wiedziałanawet, kiedy wraz ze snem wróciły koszmary. Nie próbuj ze mną walczyć, Francesco. Chrapliwy gloswwiercał jej się w uszy. Zawsze byłaś moja, zawsze nale\ałaś do mnie.Frankie spojrzała na przyciskającego ją do łó\ka mę\czyznę.Woczach miał dziką \ądzę, nozdrza rozszerzone. Puść mnie& puść mnie błagała.Twarz mę\czyzny wykrzywił wściekły grymas. Nale\ysz do mnie powtórzył. Do mnie, nie do niego. Mylisz się! krzyczała. Nale\ę tylko do siebie i mogęwybierać.Wybrałam mojego mę\a.Nie masz do mnie \adnego prawa.Chwycił ją mocno za nadgarstki i nachylił się nad nią.Frankiezaparło dech w piersiach. Co to znaczy, nie mam prawa? Mam wszelkie prawa szepnąłPharaoh. Spójrz mi w oczy.Patrz mi w oczy, słyszysz? Przypominaszsobie minione lata? Pamiętasz, ile nas łączyło? śebyś nie wiem jak sięstarała, nie zdołasz wyrzucić mnie z pamięci. To, \e jesteś ode mnie silniejszy, nic nie zmieni.Brzydzę siętobą.Nie mogę na ciebie patrzeć.Wykradłeś mnie, pozbawiłeś domu.Mo\esz mnie teraz wziąć, tu na tym łó\ku, ale nie oddam ci siędobrowolnie.Nigdy nie zdobędziesz mojego serca, bo ono nale\y doClaya.To jego mam w pamięci.Jego kocham.Pharaoha ogarnęła biała furia.Frankie skuliła się, oczekując ciosu.Obudziła się z krzykiem i usłyszała, \e wzywa Claya.Jejzachrypnięty głos niósł się echem po pustym, pogrą\onym w ciszy domu. O Bo\e szepnęła i powoli podniosła się z łó\ka.Na chwiejnych nogach przeszła do łazienki, zrzucając po drodzekoszulę.Weszła pod prysznic, w strumień zimnej jeszcze wody, ale niezwróciła nawet na to uwagi, nie czekała, a\ poleci cieplejsza.Namydliładłonie i zawzięcie poczęła szorować całe ciało.Czuła się brudna,zbrukana, nic niewarta.Przez cały czas po powrocie do domu wypierałaz pamięci to, co najgorsze.Okłamywała się, wmawiała sobie, \e ten,który ją porwał, nie dotknął jej, nie spał z nią.Teraz miała pewność, \ebyło inaczej.Azy dławiły w gardle, ale świadomość tego, co wróciło doniej we śnie, była zbyt bolesna.Frankie nie mogła nawet płakać.Jak spojrzy w twarz Clayowi, wiedząc, \e tamten człowiek nietylko ją uprowadził, ale i zgwałcił?Nagły przebłysk pamięci omal nie powalił jej swoją siłą napodłogę.Przypomniała sobie coś bardzo wa\nego.Błagała go o litość ipatrzyła mu w twarz.Pamięta, jak wyglądał! To powinno stanowić tropdla policji.Spłukała resztki mydła, wytarła się i szybko ubrała.Chciałamo\liwie jak najszybciej opowiedzieć detektywowi Dawsonowi o swoimśnie.Niestety, czekało ją rozczarowanie.Dawson nie zareagował tak,jak oczekiwała. Proszę posłuchać, pani LeGrand wyjaśniał zmęczonym głosem sama pani mówi, \e to był tylko sen [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Węszył te\ jakiś prywatny.Przyjezdny.Detektywturysta, skubanieńki.Pharaoh prychnął. Co to za jedna, \e się tak nią interesują?Jimmy lekcewa\ąco wzruszył ramionami. Nie wiem.Jakaś facetka i tyle. O co pytają? Latają po mieście z jej zdjęciem, podtykają pod nos, chcąwiedzieć, czy ktoś ją rozpoznaje, czy przypadkiem gdzieś jej niewidział& Takie pierdoły.Pharaoh upił kolejny łyk kawy. Dzięki za ostrze\enie, Jimmy. Drobiazg.Pomyślałem, \e powinieneś wiedzieć. Uśmiechnąłsię szeroko. Chłopcy niewiele się dowiedzieli.Właściwie nic nie mają.No to ja ju\ chyba pójdę.Miło cię było widzieć, Carn.Trzymaj sięciepło.Pharaoh patrzył za małym człowieczkiem, który pospiesznieopuszczał salę restauracyjną.Wiadomość, którą przyniósł Pantofel,wszystko zmieniała.W tej sytuacji odkładanie podró\y do Denver mogłobyć niebezpieczne.Powinien wszystko jeszcze raz dobrze przemyśleć. Duke, przyprowadz samochód, wracamy do domu.Po chwili Pharaoh wychodził z kasyna.Znieg przestał padać około północy.O świcie pługi oczyściłyulice, na niebie pojawiło się słońce.Clay wyszedł rano do pracy,uprzedzając Francescę, \e wróci póznym popołudniem.Po jego wyjściuwsunęła się na powrót do ciepłego łó\ka i wkrótce zasnęła.Nie wiedziałanawet, kiedy wraz ze snem wróciły koszmary. Nie próbuj ze mną walczyć, Francesco. Chrapliwy gloswwiercał jej się w uszy. Zawsze byłaś moja, zawsze nale\ałaś do mnie.Frankie spojrzała na przyciskającego ją do łó\ka mę\czyznę.Woczach miał dziką \ądzę, nozdrza rozszerzone. Puść mnie& puść mnie błagała.Twarz mę\czyzny wykrzywił wściekły grymas. Nale\ysz do mnie powtórzył. Do mnie, nie do niego. Mylisz się! krzyczała. Nale\ę tylko do siebie i mogęwybierać.Wybrałam mojego mę\a.Nie masz do mnie \adnego prawa.Chwycił ją mocno za nadgarstki i nachylił się nad nią.Frankiezaparło dech w piersiach. Co to znaczy, nie mam prawa? Mam wszelkie prawa szepnąłPharaoh. Spójrz mi w oczy.Patrz mi w oczy, słyszysz? Przypominaszsobie minione lata? Pamiętasz, ile nas łączyło? śebyś nie wiem jak sięstarała, nie zdołasz wyrzucić mnie z pamięci. To, \e jesteś ode mnie silniejszy, nic nie zmieni.Brzydzę siętobą.Nie mogę na ciebie patrzeć.Wykradłeś mnie, pozbawiłeś domu.Mo\esz mnie teraz wziąć, tu na tym łó\ku, ale nie oddam ci siędobrowolnie.Nigdy nie zdobędziesz mojego serca, bo ono nale\y doClaya.To jego mam w pamięci.Jego kocham.Pharaoha ogarnęła biała furia.Frankie skuliła się, oczekując ciosu.Obudziła się z krzykiem i usłyszała, \e wzywa Claya.Jejzachrypnięty głos niósł się echem po pustym, pogrą\onym w ciszy domu. O Bo\e szepnęła i powoli podniosła się z łó\ka.Na chwiejnych nogach przeszła do łazienki, zrzucając po drodzekoszulę.Weszła pod prysznic, w strumień zimnej jeszcze wody, ale niezwróciła nawet na to uwagi, nie czekała, a\ poleci cieplejsza.Namydliładłonie i zawzięcie poczęła szorować całe ciało.Czuła się brudna,zbrukana, nic niewarta.Przez cały czas po powrocie do domu wypierałaz pamięci to, co najgorsze.Okłamywała się, wmawiała sobie, \e ten,który ją porwał, nie dotknął jej, nie spał z nią.Teraz miała pewność, \ebyło inaczej.Azy dławiły w gardle, ale świadomość tego, co wróciło doniej we śnie, była zbyt bolesna.Frankie nie mogła nawet płakać.Jak spojrzy w twarz Clayowi, wiedząc, \e tamten człowiek nietylko ją uprowadził, ale i zgwałcił?Nagły przebłysk pamięci omal nie powalił jej swoją siłą napodłogę.Przypomniała sobie coś bardzo wa\nego.Błagała go o litość ipatrzyła mu w twarz.Pamięta, jak wyglądał! To powinno stanowić tropdla policji.Spłukała resztki mydła, wytarła się i szybko ubrała.Chciałamo\liwie jak najszybciej opowiedzieć detektywowi Dawsonowi o swoimśnie.Niestety, czekało ją rozczarowanie.Dawson nie zareagował tak,jak oczekiwała. Proszę posłuchać, pani LeGrand wyjaśniał zmęczonym głosem sama pani mówi, \e to był tylko sen [ Pobierz całość w formacie PDF ]