[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Masz rację.Co zatem proponujesz?Uczeń podał mu nabity, dwustrzałowy pistolet i ciężki, dobrze naostrzony pałasz. Ucieszmy nasze oczy widokiem krwi wroga.Razem, jak za dawnych dobrych czasów.Poszli i ucieszyli.Od tamtej pory Alchemik dziwnie nie lubi tego budynku.Ale cóż.Nie zawsze w życiu robi się to, na co ma sięochotę.A zatem do dzieła.Wypakował zakupy z plecaka.Kalosze, liny, solidny łom, cztery silne reflektory, kaski,lampy czołowe. Będziemy musieli przejść około kilometra pod ziemią powiedział. Zapewne będzie tam mokro i możemynatknąć się na szczury. Mistrzu, minęło czterysta lat zauważyła Stanisława. Te korytarze mogły się zawalić. To wariant optymistyczny stwierdziła Katarzyna. Mogą runąć nam na głowę. Nie wiem, czy te przejścia są jeszcze drożne szepnął w zadumie. Minęło sporo czasu.Stropy powinnywytrzymać, dawaliśmy bardzo dobry materiał.Bardziej martwi mnie, czy czegoś nie odkryli podczasprzebudowy i czy nie zalała ich woda.Ubrał się.Szeroki obszerny płaszcz, a przy pasie szabla w pochwie. Po co to? zdumiała się Monika. Lochy powinny być puste, ale kto wie mruknął zagadkowo. Ktoś tam może siedzieć w ciemnościach.Zapakowali się do fiacika i ruszyli.Dochodziła dziewiętnasta.Gdy zaparkowali samochód przed kościołem iklasztorem Kapucynów na Loretańskiej, lał deszcz.Zanurkowali do przedsionka prowadzącego do częściklasztornej.Alchemik zadzwonił.Drewniana klapa uniosła się cicho.Furtian spojrzał na nich zaskoczony. Czym możemy służyć? zapytał. Gdy nadejdzie grozba śmierci, przejście otwarte będzie. Mistrz podał hasło..aby słabym na duchu ratunek ciała zapewnić zaskoczony zakonnik wykrztusił odzew. Skąd znacie tętajemnicę?Mistrz tylko uśmiechnął się w odpowiedzi. Czy loch jest bezpieczny? zapytał. Nie mam pojęcia, płyta nie była poruszona od jakichś dwustu lat szepnął. Naszedł czas wyjaśnił Alchemik. Chciałbym też, zgodnie ze zwyczajem, złożyć niewielką ofiarę napotrzeby waszego zgromadzenia podał mu sztabkę złota. Przepraszam, ale muszę skonsultować z przełożonymi. Brat odzyskał trochę pewności siebie. Copowiedzieć, jeśli zapytają, kto chce. Proszę powiedzieć, że Stary Przyjaciel powrócił.Stary Przyjaciel, tak nazywają go od wieków.Pozostaje mieć nadzieję, że pamiętają, o kogo chodzi.Klapazatrzasnęła się.Minęło nie więcej niż dziesięć minut i otworzyły się drzwi obok. Otrzymaliście zgodę rzekł zakonnik krótko.Wrócili na dziedziniec kościoła.W ścianę wpuszczono kamienną płytę z zatartym nieco przez czas wizerunkiemświętego Antoniego Padewskiego. Przeor powiedział, że jeśli faktycznie jest pan tym, za kogo się podaje, będzie pan umiał otworzyć przejściebez użycia narzędzi.Jeśli oczywiście ono tu jest. Mnich klepnął brzeg reliefu. Wmurowane na stałe.Mistrz Michał tylko uśmiechnął się w odpowiedzi.Sam projektował te zabezpieczenia.Dziedziniec pokrywały kamienne płyty.Wybrał jedną, na oko sądząc identyczną jak pozostałe.Ukląkł i zacząłsię modlić.Zakonnik spojrzał na niego z niedowierzaniem.Alchemik przeżegnał się, ale pozostał na kolanach. Czyżbyście nie doceniali potęgi modlitwy? Z naganą zmarszczył brwi. Samą modlitwą nie usunie pan.W tym momencie płyta drgnęła i powoli się odchyliła, odsłaniając przejście. Wiara góry przenosi, choć w tym akurat przypadku równie istotny jest nacisk na odpowiednie miejsca płyty,trwający odpowiednio długo, by zwolnić blokady przeciwwag. wyjaśnił osłupiałemu mnichowi. Czy możemy wam jeszcze jakoś pomóc? Jeśli nie damy znaku życia przez 24 godziny, zorganizujcie wyprawę ratunkową.Ruszyli, zapalając reflektory.Loch był wąski i opadał stromo w dół. Ciekawi mnie, dokąd prowadzi to przejście? mruknęła Katarzyna, rozglądając się wokoło. Do miasta.Widzisz, gdy budowano ten klasztor w XVII wieku, obawiano się, że może wybuchnąć kolejnawojna.Dlatego też zadbano o drogę ewakuacji na wypadek, gdyby doszło do oblężenia Krakowa powiedziałMichał. Loch prowadzi do przejścia łączącego baszty w wewnętrznym pierścieniu murów obronnych. Ale przecież murów już nie ma zauważyła księżniczka. Nie ma, ale widziałem, jak je rozbierali.Partanina totalna, rozwalili to, co wystawało nad ziemię, resztaprawdopodobnie ocalała.Oświetlił z niepokojem sufit, ale cegły trzymały się mocno. Przecież te domy nad nami mają fundamenty i piwnice. jęknęła. Loch schodził bardzo nisko wyjaśnił. Musiał przejść pod fosami.Piwnice i fundamenty nie sięgnęły aż takgłęboko.Schody w dół skończyły się i agentka pomyślała, że Mistrz ma rację.Byli minimum dziesięć metrów podziemią.Na dnie lochu stała woda. No cóż westchnęła. Zamoczymy nogi. Zamoczymy przyznał.Ruszyli przed siebie.Na dnie leżało trochę mułu.Alchemik szedł pierwszy, oświetlając ściany.Po kilkunastuminutach dotarli do nieco suchszego miejsca. Nad nami ulica Podwale ocenił wreszcie. Solidna robota murarska, pomyślcie, ile tysięcy ton przewaliłosię od tamtego czasu górą.Stanisława wzdrygnęła się.Miała już lekką klaustrofobię.Katarzyna, choć całe miesiące spędziła w betonowychbunkrach pod siedzibą CBZ, też nie czuła się tu najlepiej.Tylko Monika szła spokojnie, nawet obojętnie.Kolejne strome ceglane schody. Jesteśmy pod dawnymi fosami wyjaśnił Alchemik. Były bardzo głębokie.Zeszli na sam dół.Woda sięgała do połowy uda, ale mistrz przewidział i to.W jego plecaku znalazły sięrybackie buciory, takie aż po pachy.Oddychało się tu trudniej, powietrze przesycone było zapachem szlamu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. Masz rację.Co zatem proponujesz?Uczeń podał mu nabity, dwustrzałowy pistolet i ciężki, dobrze naostrzony pałasz. Ucieszmy nasze oczy widokiem krwi wroga.Razem, jak za dawnych dobrych czasów.Poszli i ucieszyli.Od tamtej pory Alchemik dziwnie nie lubi tego budynku.Ale cóż.Nie zawsze w życiu robi się to, na co ma sięochotę.A zatem do dzieła.Wypakował zakupy z plecaka.Kalosze, liny, solidny łom, cztery silne reflektory, kaski,lampy czołowe. Będziemy musieli przejść około kilometra pod ziemią powiedział. Zapewne będzie tam mokro i możemynatknąć się na szczury. Mistrzu, minęło czterysta lat zauważyła Stanisława. Te korytarze mogły się zawalić. To wariant optymistyczny stwierdziła Katarzyna. Mogą runąć nam na głowę. Nie wiem, czy te przejścia są jeszcze drożne szepnął w zadumie. Minęło sporo czasu.Stropy powinnywytrzymać, dawaliśmy bardzo dobry materiał.Bardziej martwi mnie, czy czegoś nie odkryli podczasprzebudowy i czy nie zalała ich woda.Ubrał się.Szeroki obszerny płaszcz, a przy pasie szabla w pochwie. Po co to? zdumiała się Monika. Lochy powinny być puste, ale kto wie mruknął zagadkowo. Ktoś tam może siedzieć w ciemnościach.Zapakowali się do fiacika i ruszyli.Dochodziła dziewiętnasta.Gdy zaparkowali samochód przed kościołem iklasztorem Kapucynów na Loretańskiej, lał deszcz.Zanurkowali do przedsionka prowadzącego do częściklasztornej.Alchemik zadzwonił.Drewniana klapa uniosła się cicho.Furtian spojrzał na nich zaskoczony. Czym możemy służyć? zapytał. Gdy nadejdzie grozba śmierci, przejście otwarte będzie. Mistrz podał hasło..aby słabym na duchu ratunek ciała zapewnić zaskoczony zakonnik wykrztusił odzew. Skąd znacie tętajemnicę?Mistrz tylko uśmiechnął się w odpowiedzi. Czy loch jest bezpieczny? zapytał. Nie mam pojęcia, płyta nie była poruszona od jakichś dwustu lat szepnął. Naszedł czas wyjaśnił Alchemik. Chciałbym też, zgodnie ze zwyczajem, złożyć niewielką ofiarę napotrzeby waszego zgromadzenia podał mu sztabkę złota. Przepraszam, ale muszę skonsultować z przełożonymi. Brat odzyskał trochę pewności siebie. Copowiedzieć, jeśli zapytają, kto chce. Proszę powiedzieć, że Stary Przyjaciel powrócił.Stary Przyjaciel, tak nazywają go od wieków.Pozostaje mieć nadzieję, że pamiętają, o kogo chodzi.Klapazatrzasnęła się.Minęło nie więcej niż dziesięć minut i otworzyły się drzwi obok. Otrzymaliście zgodę rzekł zakonnik krótko.Wrócili na dziedziniec kościoła.W ścianę wpuszczono kamienną płytę z zatartym nieco przez czas wizerunkiemświętego Antoniego Padewskiego. Przeor powiedział, że jeśli faktycznie jest pan tym, za kogo się podaje, będzie pan umiał otworzyć przejściebez użycia narzędzi.Jeśli oczywiście ono tu jest. Mnich klepnął brzeg reliefu. Wmurowane na stałe.Mistrz Michał tylko uśmiechnął się w odpowiedzi.Sam projektował te zabezpieczenia.Dziedziniec pokrywały kamienne płyty.Wybrał jedną, na oko sądząc identyczną jak pozostałe.Ukląkł i zacząłsię modlić.Zakonnik spojrzał na niego z niedowierzaniem.Alchemik przeżegnał się, ale pozostał na kolanach. Czyżbyście nie doceniali potęgi modlitwy? Z naganą zmarszczył brwi. Samą modlitwą nie usunie pan.W tym momencie płyta drgnęła i powoli się odchyliła, odsłaniając przejście. Wiara góry przenosi, choć w tym akurat przypadku równie istotny jest nacisk na odpowiednie miejsca płyty,trwający odpowiednio długo, by zwolnić blokady przeciwwag. wyjaśnił osłupiałemu mnichowi. Czy możemy wam jeszcze jakoś pomóc? Jeśli nie damy znaku życia przez 24 godziny, zorganizujcie wyprawę ratunkową.Ruszyli, zapalając reflektory.Loch był wąski i opadał stromo w dół. Ciekawi mnie, dokąd prowadzi to przejście? mruknęła Katarzyna, rozglądając się wokoło. Do miasta.Widzisz, gdy budowano ten klasztor w XVII wieku, obawiano się, że może wybuchnąć kolejnawojna.Dlatego też zadbano o drogę ewakuacji na wypadek, gdyby doszło do oblężenia Krakowa powiedziałMichał. Loch prowadzi do przejścia łączącego baszty w wewnętrznym pierścieniu murów obronnych. Ale przecież murów już nie ma zauważyła księżniczka. Nie ma, ale widziałem, jak je rozbierali.Partanina totalna, rozwalili to, co wystawało nad ziemię, resztaprawdopodobnie ocalała.Oświetlił z niepokojem sufit, ale cegły trzymały się mocno. Przecież te domy nad nami mają fundamenty i piwnice. jęknęła. Loch schodził bardzo nisko wyjaśnił. Musiał przejść pod fosami.Piwnice i fundamenty nie sięgnęły aż takgłęboko.Schody w dół skończyły się i agentka pomyślała, że Mistrz ma rację.Byli minimum dziesięć metrów podziemią.Na dnie lochu stała woda. No cóż westchnęła. Zamoczymy nogi. Zamoczymy przyznał.Ruszyli przed siebie.Na dnie leżało trochę mułu.Alchemik szedł pierwszy, oświetlając ściany.Po kilkunastuminutach dotarli do nieco suchszego miejsca. Nad nami ulica Podwale ocenił wreszcie. Solidna robota murarska, pomyślcie, ile tysięcy ton przewaliłosię od tamtego czasu górą.Stanisława wzdrygnęła się.Miała już lekką klaustrofobię.Katarzyna, choć całe miesiące spędziła w betonowychbunkrach pod siedzibą CBZ, też nie czuła się tu najlepiej.Tylko Monika szła spokojnie, nawet obojętnie.Kolejne strome ceglane schody. Jesteśmy pod dawnymi fosami wyjaśnił Alchemik. Były bardzo głębokie.Zeszli na sam dół.Woda sięgała do połowy uda, ale mistrz przewidział i to.W jego plecaku znalazły sięrybackie buciory, takie aż po pachy.Oddychało się tu trudniej, powietrze przesycone było zapachem szlamu [ Pobierz całość w formacie PDF ]